"Wiedźmin 3: Krew i wino" – już graliśmy!

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22Wied%C5%BAmin+3%3A+Krew+i+wino%22+%E2%80%93+ju%C5%BC+grali%C5%9Bmy-117422
Nowy dodatek w przeciwieństwie do "Serc z kamienia" jest ogromny! Jak podają twórcy, przejście samego głównego wątku zabierze nam około dwudziestu godzin, a dodatkowe dziesięć można spędzić na zgłębianiu historii pobocznych. Celowo używam słowa "historie", a nie "misje", gdyż wzorem podstawowej wersji i pierwszego dodatku pod względem fabuły CDPR deklasuje konkurencję o kilka długości. 


W prezentowanej w siedzibie CD Projektu wersji gry mogliśmy ograć prolog prowadzący do piorunującej ekspozycji fabularnej, pobawić się historiami pobocznymi oraz sprawdzić, jak Geralt zajmuje się swoją winnicą. Zacznijmy od tego ostatniego. Choć dodatek rozgrywa się w trakcie trwania trzeciej części, wizyta Geralta w Toussaint naznaczona jest nie tylko pewnym konkretnym zadaniem do wykonania, ale i zmęczeniem głównego bohatera. Nasz wiedźmin dość szybko i w przezabawnych, acz upiornych, okolicznościach wchodzi w posiadanie rozpadającego się domu i winnicy. Tę w trakcie gry możemy oczywiście doprowadzić z ruiny do stanu używalności. Pomoże nam w tym pokręcony majordomus oraz zamawiana co jakiś czas ekipa robotników.

Co mamy z winnicy? Pragmatycznie – prawie że nic. Tyle że lepiej się wyśpimy w porządnym łożu i dostaniemy jakieś niewielkie czasowe bonusy do niektórych aktywności. Gdyby jednak przeskoczyć zapędy tzw. power gamera, czyli gracza nastawionego na wyliczanie cyferek i wydajność, winnica to w pewnym sensie ostatni przystanek na drodze Geralta. Twórcy "Krwią i winem" kończą historię wiedźmina i tym samym chcą mu dać jakieś miejsce, w którym będzie mógł wieczorem wraz z majordomusem popijać winko i wieszać obrazy. Drugim bonusem bardziej estetycznym niż praktycznym są barwniki do ubrań. Od teraz Geralt może zmieniać kolory swoich szat. Do zmanierowanej arystokracji, która wypełnia Toussaint, pasuje jak ulał.


Inne dodatki mają znacznie bardziej praktyczny szlif. Geralt uzyskuje teraz dostęp do wysokopoziomowych mutacji, które zmieniają całe bloki umiejętności. To rzecz idealna dopiero na "Nową Grę+". Oprócz tego – wreszcie – przeprojektowano ekrany ekwipunku. Wszystkie przedmioty podzielone są na kategorie i znacząco, zwłaszcza na konsolach, ułatwia to przekopywanie się przez setki ziół czy miksturek. Ostatnia nowość to oczywiście Toussaint. Kraina jest wielkości mniej więcej całego archipelagu Skellige, tyle że estetycznie przypomina nie Skandynawię, ale miks francuskiej i włoskiej wsi plus obowiązkowo przepiękną zabudowę a la Bolonia. Taki szlif jest mniej bliski polskiemu sercu niż tradycyjne brzozowe zagajniki i schowane w szachownicy pól wsie. Ma jednakże swój urok i wiadomo, że w wiedźmińskim świecie im coś jest bardziej kolorowe i radosne, tym więcej skrywa mrocznych tajemnic.

Na temat fabuły rozszerzenia wiemy niewiele – poznaliśmy jedynie ekspozycję, a o samym zwrocie fabularnym wieńczącym prolog nie ma sensu się rozwodzić; dość stwierdzić, że to ogromna niespodzianka dla fanów. Swoją drogą, twórcy podtrzymują tradycję osadzania milionów odniesień do kultury. Już na początku widzimy, jak pewien młody rycerzyk szarżuje na wiatrak, ale zanim ktokolwiek zdąży to odpowiednio skomentować, z budowli wyłania się wielki stwór. To tylko początek dziesiątków mniej czy bardziej ostentacyjnych mrugnięć i odniesień do kompetencji kulturowych danego gracza. 


Geralt jednak poza pewnym śledztwem ma do zrobienia całkiem sporo i po godzinach. Ogarnięcie całej mapy i znalezienie wszystkiego ma nam zabrać ponoć minimum dziesięć godzin gry, choć twórcy wciąż wspominają, że będzie mieć to miejsce tylko wtedy, gdy przez grę przebiegnie weteran wiedźmińskich potyczek.

Jedną z historyjek pobocznych, które ogrywaliśmy, był turniej rycerski, na który za namową pewnego rycerza zapisał się Geralt. Oczywiście cała zabawa posiadała drugie dno, gdyż nasz bohater miał pomagać rzeczonemu młodzieńcowi w zdobyciu serca pewnej panny. Oczywiście, jak to w takich historiach bywa, szybko zwykłe amory przeradzają się w śledztwo, które ma kilka zakończeń, w tym większość, co tu dużo mówić, mocno gorzkich. Takich zadań w pełnej wersji będzie oczywiście znacznie więcej, choć do na razie niekwestionowanym królem wątków jest Krwawy Baron z podstawowej wersji gry.


Wizualnie "Krew i wino" prezentuje się wyśmienicie. Co prawda na początku ta cukierkowość Toussaint może nieco kłuć w oczy, ale dość szybko uwidacznia się dysproporcja pomiędzy tym, jak wygląda otoczenie a jakie historie oglądamy w tym kolorowym światku sukni z trenem, urokliwych domków i cnych rycerzy.

Grę testowaliśmy na potężnych pecetach, co jest zrozumiałe – CDPR chce się pochwalić piękną grafiką. Użytkownicy konsol nie mają co liczyć na aż takie fajerwerki, aczkolwiek pewnie nie będzie na co narzekać. Twórcy już dwa razy udowodnili, że nawet z mniejszą liczbą wielokątów per źdźbło trawy wiedzą, co to jest estetyka i znają wszystkich polskich późnodziewiętnastowiecznych malarzy.

Premiera dodatku już 31 maja na PC, PlayStation 4 i Xboksie One.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones