24. Warszawski Festiwal Filmowy - Dzień 4.

Filmweb /
https://www.filmweb.pl/news/24.+Warszawski+Festiwal+Filmowy+-+Dzie%C5%84+4.-46635
13 października nie dla wszystkich uczestników festiwalu był do końca udany. Niemniej jednak większość ponownie została uraczona filmami, których ze świecą szukać w 'normalnych' polskich kinach. Pełną informację na temat festiwalu znajdziecie na filmwebowej stronie imprezy. Są tak linki do wszystkich relacji, wywiadów i filmów omówionych przez członków redakcji.

Terror społeczności

"Być jak inni" to dokument pokazujący jak wielki wpływ na życie jednostki ma społeczność i jej standardy zachowania. Irańczycy, którzy mają nieszczęście urodzić się homoseksualistami, stają przed straszliwym dylematem: albo spróbują żyć zgodnie z orientacją, co skończyć się może więzieniem a nawet karą śmierci, albo poddadzą się operacji zmiany płci. Dla wielu wybór jest prosty: operacja.

Kamera śledzi losy kilku osób, którzy podjęli tę dramatyczną decyzję. Widzimy, jak zmagają się ze swoim losem. Obserwujemy, jak na ich zachowanie reagują najbliżsi. Zmiana płci jest zawsze trudnym doświadczeniem. Kiedy jednak żyje się konserwatywnym kraju, gdzie rodzina jest najważniejsza, wtedy homoseksualizm czy też transseksualizm staje się sprawą wszystkich nie zaś jednostki.

Sam film to produkcja bardzo standardowa niewyróżniająca się niczym na tle setek podobnych obrazów telewizyjnych. Gdyby nie tematyka, nie warto byłoby sobie specjalnie czym zaprzątać głowy. (mp)

Zbrodnia honoru

Festiwalowe propozycje dotykające spraw społeczności muzułmański krążą nieustannie wobec honoru rodziny i powinności jednostki. Tak było w przypadku "Odejdź w pokoju, Jamil". Tak jest i w przypadku tureckiego obrazu "Ukryte twarze" dotykającego niezwykle trudnego problemu morderstw honorowych.

Handan Ipekçi w przejmujący sposób opowiada o historii dziewczyny, która dla miłości poświęciła honor rodziny. Wiedziała, że grozić jej może za to śmierć. Cudem przeżyła, lecz zginęły cztery inne osoby, a jej ukochany brat pięć lat spędził w więzieniu. Teraz zgodziła się wystąpić w dokumencie, nieświadoma że zostaje wplątana w skomplikowaną intrygę, której celem jest zemsta.

"Ukryte twarze" to piękny film. Stopniowo, warstwa po warstwie odsłania kolejne elementy historii tworząc sugestywny, chwytający za serce portret rodziny rozdartej pomiędzy miłością a nakazami tradycji. Jest może odrobinę zbyt długi, lecz Ipekçi bardzo zależało na lirycznym charakterze całości, a tego nie da się dokonać w pośpiechu. Ostatnie pół godziny to przykład na to, jak po mistrzowsku można budować napięcie przy użyciu najprostszych środków. (mp)

Ocalić siebie

Kolejnym wartym obejrzenia filmem podczas Warszawskiego Festiwalu jest holenderski "Ben X". To niezwykle sprawnie zrealizowana opowieść o nastolatku cierpiącym na specyficzną formę autyzmu. Żyje on we własnym świecie, co nie jest tolerowane przez jego rówieśników. Od najmłodszych lat był obiektem drwin i przemocy. Znosił to cierpliwie, nie potrafiąc skonfrontować się ze światem, który był dla niego miejscem wrogim i niezrozumiałym. Dobrze czuje się tylko w świecie urojonej rzeczywistości snu i fantazji. Jego sanktuarium stała się internetowa gra Fantazy, gdzie wciela się w postać dzielnego rycerza.

Nic Balthazar w brawurowy sposób ukazał dylematy głównego bohatera. Dynamiczna narracja, znakomity pomysł na wymieszanie realiów gry fantasy z rzeczywistym światem, mocny scenariusz i świetna muzyka to najważniejsze powody, dla których film należy zobaczyć. Jedynie naiwna końcówka zdradza, że "Ben X" jest debiutem reżyserko-scenariuszowym Balthazara. Autor zdecydowanie przeszarżował i choć sam pomysł jest dobry, to jednak zważywszy na fakt, że życie pisze niestety inne scenariusze, film pozostawia po sobie gorzki posmak. Niemniej jednak z całą pewnością warto poświęcić mu nieco uwagi. (mp)

Filmowe eksperyment

Mike Figgis przez chwilę cieszył się sławą uznanego reżysera. Dawno jednak z niej zrezygnował na rzecz ciągłego eksperymentowania. "Niech żyje miłość" jest jednym z nich. Tym razem Figgis postanowił udowodnić młodym twórcom, że do zrobienia filmu nie potrzeba naprawdę nic poza kamerą, lampą, aktorami i ogólnym pomysłem.

"Niech żyje miłość" zrealizowany został przy użyciu normalnej cyfrowej kamery wideo (no, może tylko trochę bardziej 'wypasionej'). Figgis testował na niej swoją słynną kierownicę, dzięki której może z kamerą robić co chce. Fabuła filmu jest dość prosta. On i ona spotykają się w Istambule, dochodzi do zbliżenia, które będzie mieć spore konsekwencje dla obojga bohaterów. Figgis zaprezentował aktorom tylko zarys historii, dialogi aktorzy wymyślili sami.

Niestety poza udowodnieniem, że da się tanim sumptem zrobić film kinowy, Figgis raczej się nie popisał. W porównaniu z "Timecode" czy "Hotelem", "Niech żyje miłość" jest obrazem po prostu słabym. Improwizacja aktorom nawet nieźle wychodzi, są w swoich rolach wiarygodni. Lecz co z tego, skoro sama historia jest pozbawiona większego sensu i sprawia wrażenie, jakby była kilkakrotnie zmieniana już w trakcie realizacji.

Szkoda filmu, ale taka jest rzeczywistość eksperymentów – na jeden sukces przypada wiele porażek. (mp)

Prawdziwą reżyserkę poznaje się po tym, jak kończy

"Śnieg" to kolejny oscarowy kandydat pokazywany w tym roku na festiwalu w Warszawie. Film Aidy Begic reprezentuje Bośnię i Hercegowinę i całkiem słusznie znalazł się na liście kandydatów. Nawet nominacja do Oscara nie byłaby zaskoczeniem.

Film jest historią kilku kobiet z muzułmańskiej wioski, których mężowie, ojcowie i synowie zostali zamordowani przez Serbów w czasie wojny na Bałkanach. Jest rok 1997 w wiosce panuje bieda. Nadchodzi tydzień, kiedy życie bohaterek odmieni pojawienie się dwóch mężczyzn.

"Śnieg" dotyka spraw fundamentalnych, lecz Begic unika patosu i monumentalnego rozliczania się z bolesną przeszłością. Zamiast tego opowiada o domykaniu spraw, delikatnie kreśląc bohaterki, niespiesznie opowiadając historię i nasycając ją elementami rodem z baśni. Czyni to z filmu obraz ciepły i wzruszający. Jednak powodem, dla którego "Śnieg" należy obejrzeć jest jego zakończenie. To jedna z najlepszych końcówek, jakie miałem okazję obejrzeć od ładnych paru lat. Kilka prostych zdjęć, praktycznie nic się nie dzieje, a jednak to wystarczy, byśmy poznali losy kobiet i dowiedzieli się, co też je spotkało. Czysta poezja, która oczaruje każdego. (mp)

Z kamerą wśród...

Tradycja w narodzie nie ginie, zamienia się po prostu w cepelię. Tańce ludowe, piosenki, wycinanki, koronki i inne tego typu rzeczy każdy turysta dostaje na zamówienie w sklepach czy w sfabrykowanych na użytek turystyki etnokrajobrazach. Autentyczny folklor nie przypomina jednak schludnych malowanek, ma za to zorane życiem twarze, ubytki w uzębieniu, bose nogi, brak wykształcenia, piętnastoletnie żony z dziećmi i zakorzenioną głęboko w sercu miłość do muzyki.

"Pieśń życia" koncertuje się na grupie romskich muzyków z Transylwanii. Poznajemy bohaterów w różnym wieku, od młodych do sędziwy, których łączy wspólna pasja. Każdy z nich próbuje jakoś dać sobie radę w życiu, choć świat się zmienił i coraz trudniej wyżyć z grania muzyki ludowej. Opowiadają o swoim życiu, snują historie z młodości, dzielą się refleksjami na temat ulotności życia i przede wszystkim wspólnie muzykują.

Reżyser, co oczywiste,  jest wyraźnie zafascynowany  muzyką  ludową i jej wykonawcami. W filmie czuć jednak intencję, aby dokument podnieść do rangi metafory ludzkiego losu. Wyczuwa się to zarówno w samym tytule, jak konstrukcji filmu i doborze opowieści. Niestety ta sztuka nie udała się do końca. Czegoś zabrakło i jakkolwiek nie jest to film o wycieczce romskich muzyków do Paryża, a raczej fascynujący portret pewnej kultury z pełnokrwistymi bohaterami, to nie ma on odpowiedniej siły, aby na stałe zapaść w pamięci. Funkcjonuje raczej jako ciekawostka niż dzieło sztuki.

Przewodnik po Egoyanie

Atoma Egoyana rozpieszczają zarówno widzowie, jak krytycy i w zasadzie nie zdarza się, by kolejne filmy kanadyjskiego reżysera opuszczały najważniejsze festiwale bez nagrody. Tym bardziej zaskoczyło chłodne przyjęcie "Adoracji" na tegorocznym festiwalu w Cannes. Rozczarowanie dziwi tym bardziej, że to Egoyan, jakiego znamy i lubimy, drążący stale te same obsesje zaburzonej tożsamości, wynikającej z coraz bardziej zapośredniczonego kontaktu z tzw. prawdziwą rzeczywistością (czy w ogóle istnieje?), związanego z rozwojem współczesnych technologii. Do tego dochodzą obsesje powikłanych relacji rodzinnych. Egoyan pokazuje ich stopniową atrofię i związaną z nią potrzebę przedefiniowania pojęcia rodziny. Ludzie, z którymi wiążą nas więzy krwi, są często zupełnie obcy, przerażający ("Mój ojciec jest potworem" - powie bohater "Adoracji"). Rodzinna relacja rodzi się gdzieś na obrzeżach, z osobami, z którymi bliskości nigdy byśmy się nie spodziewali.

W "Adoracji" taką osobą jest nauczycielka francuskiego, Sabine (stała aktorka Egoyana, prywatnie jego żona, Arsinee Khanjian), która w niekonwencjonalny sposób wchodzi w życie pewnej naznaczonej tragedią rodziny. Simon stracił w wypadku rodziców. Sabine przekonuje chłopaka, by ten odreagował rodzinną traumę poprzez sztukę. Chłopak pisze dramat o śmierci rodziców, stosując jednak osobliwą "licentia poetica". Przedstawia ojca jako terrorystę, wysyłającego swoją ciężarną żonę rejsowym samolotem razem z torbą pełną materiałów wybuchowych. Ta "ubarwiona" opowieść zaczyna żyć własnym życiem, jej rozwój oraz prawdopodobieństwo Simon konsultuje na wieloosobowych internetowych czatach. Wydarzenia te nakładają się na historię rodziny chłopaka. Na ile fikcja staje się odzwierciedleniem rzeczywistego dramatu? Egoyan jak zawsze zostawia nas w zawieszeniu, jak zawsze urzeka precyzyjną, wręcz matematyczną formą, subtelnie operuje symboliką. Relacje równoległe w końcu się przetną, a powodem spotkania będzie empatia, która połączy trójkę ludzi doświadczonych wspólną tragedią, a także pewną ułudą. Tytułową adoracją dla wyobrażeń, opowiedzenie się po stronie fikcji, która staje się rzeczywistością. "Adoracja" daje ciekawy przegląd przez Egoyanowskie motywy i obsesje, nawet jeżeli je znacie, warto je sobie przypomnieć.(mb)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones