AFRYKAMERA 2016: 6 filmów, które musisz zobaczyć na Festiwalu

Informacja nadesłana
https://www.filmweb.pl/news/AFRYKAMERA+2016%3A+6+film%C3%B3w%2C+kt%C3%B3re+musisz+zobaczy%C4%87+na+Festiwalu-116828
AFRYKAMERA 2016: 6 filmów, które musisz zobaczyć na Festiwalu
źródło: materialy promocyjne
Jedenasta odsłona festiwalu AfryKamera odbędzie się pod hasłem STANY REWOLUCJI. Będzie to kompleksowe spojrzenie na Arabską Wiosnę i jej wpływ na przemiany kulturowe i społeczne. Organizatorzy skupili się na nowym postrewolucyjnym kinie Afryki Północnej, w szczególności z Tunezji i z Egiptu. AfryKamerze będzie towarzyszyć szereg wydarzeń: wystawa zdjęć cenionego na świecie fotografa Mosa’aba Elshamy’ego, koncert tunezyjsko – szwajcarskiej piosenkarki Sorayi Ksontini, warsztaty kuchni tunezyjskiej oraz spotkanie z Martyną Wojciechowską. 



Oto 6 filmów, które musisz zobaczyć na Festiwalu Afrykamera 2016:

"Hedi", reż. Mohamed Ben Attia / Tunezja, Belgia, Francja 2016 / 88’ POKAZ OTWARCIA


Pięć lat po Arabskiej Wiośnie Tunezja wciąż znajduje się w rozkroku pomiędzy tradycją a nowoczesnością. Debiutujący reżyser Mohamed Ben Attia próbuje opisać skomplikowany proces przemian społecznych na przykładzie jednostkowej historii. Tytułowy Hedi to wykształcony młody człowiek, który godzi się, by jego życie osobiste zostało z góry zaplanowane. Mężczyznę poznajemy w momencie, gdy przygotowuje się do ślubu z wybraną przez rodziców dziewczyną. Choć początkowo nic nie zwiastuje komplikacji, sytuacja zmienia się, gdy – podczas wizyty w nadmorskim kurorcie – Hedi zakochuje się w przewodniczce turystycznej. 

Przepełniona ambiwalencją wizja Ben Atti zachwyciła Meryl Streep, Małgorzatę Szumowską i resztę jurorów tegorocznego festiwalu w Berlinie. "Hedi" wyjechał ze stolicy Niemiec z nagrodami za najlepszy debiut oraz kreację Majda Mastoury, który brawurowo wcielił się w tytułowego bohatera.

"Excuse My French", reż. Amr Salama / Egipt 2014 / 97’ PREMIERA POLSKA. POKAZ ZAMKNIĘCIA


Egipska odpowiedź na filmy Wesa Andersona.

Przewrotna, słodko-gorzka, komediowa historia z mocnym społecznym wydźwiękiem. 12-letni Hany wychowuje się w zamożnej, kosmopolitycznej rodzinie, uwielbia Harry'ego Pottera i Guitar Hero 5, a w niuanse języka angielskiego wprowadzają go najlepsi nauczyciele. Jednak sielanka kończy się, gdy ojciec niespodziewanie umiera, zostawiając żonę i syna z długami. Chłopak trafia do szkoły publicznej, gdzie musi zmierzyć się z zupełnie nieznanym mu światem chłopackiej rywalizacji, sfrustrowanych nauczycieli i religijnych napięć.

Salama opowiada o trudnych dla egipskiego społeczeństwa tematach w niekonwencjonalny sposób: w realizm szkolnego życia wplecione zostają surrealistyczne sytuacje, a stylistyka filmu przypomina tę znaną z twórczości Wesa Andersona.

"Oko cyklonu", reż. Sékou Traoré / Burkina Faso, Francja 2015 / 98’ PREMIERA POLSKA


Poraża jak "Scena ciszy".

Ludzie stali się dla mnie niczym kurczaki, szczury. Chciałem ich zabić, opowiada Blackshouam (Fargass Assandé), gdy po długim milczeniu decyduje się otworzyć drzwi do potwornej przeszłości. Osobą, która pomaga odzyskać pamięć oskarżonemu o liczne zbrodnie rebeliantowi, jest młoda, ambitna prawniczka Emma Tou (Maimouna N'Diaye). Szykuje się pokazowy proces: opinia publiczna domaga się kary śmierci dla schwytanego we wsi, w której dokonano masakry cywili. Także armia i rząd zamierzają przy okazji zademonstrować swoją siłę i skuteczność. Chcąc dowieść, iż nieszczęsny Blackshouam jest w równym stopniu zabójcą jak i ofiarą, pani adwokat rzuca wyzwanie im wszystkim.

Rozegrany głównie we wnętrzach, skromny lecz elegancki "L’Oeil du Cyclone" przyniósł wiele nagród odtwórcom głównych ról, wyróżnionym miedzy innymi na panafrykańskim festiwalu Fespaco w Ouagadougou w Burkina Faso. To z tego kraju pochodzi reżyser filmu, dotąd znany przede wszystkim jako współzałożyciel (wraz z Danim Kouyate i Issą Traoré de Brahima, przyjaciółmi ze studiów filmowych w Paryżu) producenckiej firmy Sahelis. Pracował też jako kierownik produkcji przy głośnym "Timbuktu" (2014) Abderrahmane’a Sissako.

"Z otwartymi oczami", reż. Leyla Bouzid / Francja, Tunezja 2015 / 102’


Trudne dorastanie w rewolucyjnej rzeczywistości rodem z "Persepolis".

Cytując klasyka: Koniec lata, koniec świata. Ostatnie wakacje przed rozpoczęciem studiów i skokiem w dorosłość to z jednej strony festiwal życia i szaleństwo, jakby jutra miało nie być, lecz z drugiej – melancholia i nostalgia, które czają się tuż za rogiem. Tak jest nie tylko w Tunezji, lecz pod każdą szerokością geograficzną. W debiutanckim filmie Leyli Bouzid tęsknotę słychać też w buntowniczych pieśniach, które śpiewa nastoletnia Farah (pełna energii, przeurocza Baya Medhaffer). Muzyka to sens jej życia, ale Farah, będzie musiała zmierzyć się z trudnymi pytaniami. Studia artystyczne czy medyczne? Niezależność czy posłuszeństwo matce? Głos serca czy rozumu? Czarno-biały świat czy zgoda na paletę kompromisów i szarości? I wreszcie: bunt polityczny czy autocenzura w imię bezpieczeństwa?

Słowa nostalgicznego motta w szerszym kontekście brzmią również jak proroctwo. Akcja filmu toczy się w roku 2010, a to oznacza, że kilka miesięcy później w Tunezji nadeszła Jaśminowa Rewolucja. Zamiast długotrwałej demokratyzacji przyniosła ona rządy konserwatywnego Bractwa Muzułmańskiego. Mając w pamięci ten fakt, trudno nie zastanawiać się, jak dziś wyglądałoby życie Farah, jej rodziny i przyjaciół.

"Ta rewolucja nie będzie transmitowana" reż. Rama Thiaw / Senegal 2016 / 111’ PREMIERA POLSKA


Sztuka zaangażowana w zmienianie rzeczywistości.

Jesteśmy jedynymi raperami, którym udało się wywołać rewolucję, wyprowadzić ludzi na ulicę – mówi z dumą bohater dokumentu Ramy Thiaw. Akcja filmu dzieje się w czasie kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w Senegalu na początku roku 2012. Urzędujący od dwunastu lat prezydent Abdoulaye Wade startuje po raz trzeci na stanowisko głowy państwa. Decyzja ta wywołuje protesty i zamieszki uliczne – ludzie są zmęczeni nepotyzmem, korupcją i naginaniem prawa przez Wade’a i osoby z jego otoczenia. Na czele demonstracji i stają raperzy należący do organizacji Y’en a marre (Mamy dość). Thiaw towarzyszy z kamerą zwłaszcza dwóm z nich, Thiatowi i Kilifeu. Pokazuje ich podczas koncertów, dyskusji ideowych i politycznych, na wiecach, w trakcie manifestacji rozpędzanych przez siły porządkowe. Raperzy podkreślają, że nie sympatyzują z żadnym konkretnym politykiem, ba!, żadnemu z nich nie ufają. Ich walka ma wymiar antysystemowy. Chcę być przede wszystkim aktywistą, a dopiero potem artystą – deklaruje Thiat i jest to rzadki, niestety, dzisiaj przypadek, gdy sztuka nie wiąże się z eskapizmem, lecz z zaangażowaniem w zmienianie rzeczywistości.

"Matka nienarodzonych", reż. Nadine Salib / Egipt, ZEA 2014 / 92’ PREMIERA POLSKA


Przejmujący portret Egiptu, do którego rewolucja nie dotarła.

Dolny Egipt, ubogi, rolniczy region na południu kraju, z dala od miejskich centrów Delty Nilu, od Arabskiej Wiosny i Placu Tahrir. Niewielka, zamknięta społeczność w którą z kamerą wkracza reżyserka Nadine Salib. Swoją kamerę kieruję na Hanan, prostą kobietę, żonę grabarza, od 12 lat bezskutecznie próbującą zajść w ciąże.

W jej społeczności to rola matki przede wszystkim definiuje kobietę – kobiety określa się często nie ich własnym imieniem, ale takimi określeniami jak "matka Ahmeda", czy "matka Muhammada" – zawsze od imienia pierworodnego syna. Hanan nazywana jest przez swoich sąsiadów Um-Ghayeb – matka nienarodzonego. Hanan wie, że brak dzieci wynika z jej problemów zdrowotnych, jej mąż jest płodny. Co dzień radzić musi sobie z tą świadomością.

Salib z wielką empatią i taktem śledzi problemy bohaterki. Napięcia w relacji z mężem, jakie wywołuje sytuacja; próby szukania przez Hanan pomocy zarówno od nowocześnie wykształconych lekarzy, jak i znachorek leczących przez rytuały sięgające jeszcze przedislamskich kultów. Otrzymujemy pięknie sfotografowany portret tej części Egiptu – wiejskiej, peryferyjnej, wspólnotowej, patriarchalnej, w zasadzie pogańskiej – do której kino do tej pory rzadko, jeśli w ogóle się zapuszczało.