Dwa Brzegi: Kusturica na gazie i bełkot Madonny

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/news/Dwa+Brzegi%3A+Kusturica+na+gazie+i+be%C5%82kot+Madonny-45165
Dobra wiadomość dla wszystkich fanów Emira Kusturicy: na Bałkanach bez zmian. Na zakończenie festiwalu Dwa Brzegi pokazano nowy film twórcy "Undergroundu" pt. "Obiecaj mi". Obraz miał swoją światową premierę na zeszłorocznym festiwalu w Cannes. Jego częściami składowymi są dobrze znane elementy: wesela, pogrzeby, gangsterzy, zwierzęta i muzyka 'umpa, umpa'. Zero oryginalności, ale ogląda się wyśmienicie!

Bohater filmu, małoletni Cane, mieszka na zabitej dechami wsi razem ze swoim dziadkiem. Poza hojnie obdarzoną przez naturę nauczycielką są właściwie jedynymi mieszkańcami tego urokliwego zakątka. Świat pędzi jednak do przodu – dziadek starzeje się i czuje, że wkrótce umrze. Każe więc wnukowi wyruszyć do miasta, by sprzedał krowę, a za zarobione pieniądze kupił ikonę świętego Mikołaja. Przy okazji powinien też znaleźć sobie żonkę, która zadba o niego po śmierci opiekuna. Pech chce, że młody (i napalony) wieśniak wplątuje się w mafijne porachunki.

Kusturica zaczyna film na pełnym gazie i nie zwalnia przez ponad dwie godziny projekcji. Slapstick miesza się z obleśnymi żarcikami, a dookoła fruwają kule z kałasznikowów. Po seansie spotkałem się z opinią, że to najbardziej komercyjny tytuł w filmografii Kusturicy. Coś jest pewnie na rzeczy, bo cała bałkańska energia służy tu wyłącznie napędzaniu rozrywkowości. To puste kino, ale zrobione z brawurą. Nawet, gdy dochodzi do aktów zoofilii, pierze sypie się lepiej niż z rozprutej poduszki. Wiadomo, bałkański, szeroki gest...

Szwecja to raj socjalny i jednocześnie emocjonalna pustynia. Przynajmniej tak wynika z filmu "Darling". Tytuł jest oczywiście ironiczny, nikt tu nikogo nie kocha, a jeżeli nawet to jednostronnie. Pozbawiona uczuć (poza niewątpliwym afektem do modnych ciuchów) jest Eva. Posągowo piękna pracownica drogiego butiku, ma chłopaka jak z obrazka, pochodzi z zamożnego domu, a jedyne co ją dręczy to chwilowe napady nudy, którym próbuje zapobiec na różne i raczej dość popularne sposoby. Pech jednak czyha nawet w Szwecji i w wyniku dość katastrofalnych zbiegów okoliczności, dziewczyna ląduje jako ekspedientka w McDonaldzie. Poznaje tam niejakiego Bernarda, 60latka, próbującego dorobić do niewielkiej emerytury, a tak naprawdę zabić jakoś przerażającą samotność.

Niekonwencjonalna para w niekonwencjonalnym miejscu - idealna sceneria do zbudowania ciekawej i krzepiącej serca relacji. Wiadomo - Bernard tęskni za córką, która traktuje go jak życiową ofermę, a emocjonalnie obumarła Eva aż się prosi, żeby ją zastąpić. W filmie Johana Klinga żadnych pocieszeń jednak nie będzie, samotności się nie przetną, pozostaną idealnie obojętne. Bernard próbuje okazać dziewczynie trochę ojcowskiego ciepła, ale w jej życiu nie ma już miejsca na emocje. Przy pierwszej okazji powróci do swojej krainy lodu. Mężczyzny też nie czeka odkupienie, a jedyną chwilą życiowej intymności będzie dla niego kawa i ciastko zjedzone w podrzędnym sieciowym barze. Gesty nic nie znaczą, porozumienia nie będzie, jesteśmy obijającymi się o siebie monadami. Dotkliwy, ale i piękny mały film o uświadomionej samotności.

Nie wiadomo jak jest ze świadomością Madonny, ale samotność musi dokuczać i jej skoro zdecydowała się wyreżyserować coś tak kuriozalnego jak pokazany wczoraj "Filth and wisdom". Choć słowo "wyreżyserować" jest tu nie całkiem na miejscu, bo właśnie reżyserii całkowicie tu zabrakło. Oczywiście można napisać, że to film szalony, niekonwencjonalny, "odjechany" - czyli taki jak sama piosenkarka. Eufemizmy nie przesłonią jednak faktu, że ten film to jakiś bełkotliwy melanż sitcomu, teledysku, sennego koszmaru poronionego awangardzisty, i cholera wie czego jeszcze. Narratorem jest tu rosyjski emigrant, który już na początku mówi nam, o co chodzi z tym brudem i mądrością. Ano, że nie ma jednego bez drugiego, i że jak jesteś, dajmy na to ślepym poetą, to warto kumplować się z prymitywnym Kazachem, neurotyczną aptekarką i jeszcze grupką innych "oryginałów", bo to sprzyja sztuce. I że jak się na ekranie pokaże bardzo wiele dziwnych postaci i każe bredzić bez składu i ładu, to już jest intrygujący film, który można pokazać na dużym festiwalu ("Filth and wisdom" miał swoją premierę na tegorocznym Berlinale). Jak mówił pewien klasyk (gdyby Madonna go znała, z pewnością wystąpiłby w tym filmie): "Można wszystko, nawet parasol w du... otworzyć." Tylko po co?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones