Prowokacyjny film
Petera Mullana "Siostry Magdalenki", który na ubiegłorocznym festiwalu w Wenecji zdobył Złotego Lwa, wzbudza gorące dyskusje. Jedni odrzucają go jako epatujący złem, inni cenią za to, że zło piętnuje. W środę w Warszawie o filmie dyskutowały m.in. siostry urszulanki - czytamy w serwisie PAP.
Film, określany jako antykatolicki, opowiada o prowadzonym przez siostry zakonne zakładzie dla dziewcząt, przypominającym poprawczak, z zakonnicami w roli oprawców. Dziewczyny, oddane do zakładu przez swoje rodziny, są bezprawnie więzione, upokarzane, nierzadko jest stosowana wobec nich przemoc fizyczna. Film opiera się na faktach. Ostatni z tego rodzaju zakładów zakonnych zamknięto w 1996 roku. Do dziś żyje około 30 tys. kobiet, które przeżyły koszmar więzienia i upokorzeń.
Zdaniem s. Małgorzaty Krupeckiej ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek,
"Siostry Magdalenki" to film nie tyle o przedstawionym tu zgromadzeniu magdalenek czy o Kościele w ogóle, ale o społeczeństwie irlandzkim. "Dziewczyny zostały oddane do zakładu siłą przez rodziny. To porażająca prawda tego filmu" - powiedziała s. Krupecka.
Zło dociera wszędzie; twórca filmu nie wskazuje jednak swoim bohaterom, dokąd powinni się udać w poszukiwaniu dobra - oceniła urszulanka s. Anna Fidor. "W moim odczuciu sztuka powinna mieć działanie katechetyczne. Czy ten film tak działa? Wydaje mi się, że nie posuwa do przodu świadomości osobistej i społecznej widza" - oceniła s. Fidor. Uznała, że film epatuje wstrząsającymi scenami.
Dla uczestniczącej w dyskusji posłanki Katarzyny Marii Piekarskiej (SLD), która jest szefową sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, film jest wartościowy, gdyż ukazuje system niewolniczy, który funkcjonował "tak niedawno i tak blisko" - w Irlandii. "Zło trzeba piętnować" - uznała Piekarska. Dodała, że nie uważa tego filmu za "antykatolicki".
Przedstawicielka Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych (OŚKA) Joanna Jezierska oceniła z kolei, że film nie piętnuje Kościoła, ale wszelkie instytucje - zarówno rodzinę, szkołę, jak i więzienie. "Film pokazuje jak opresywna i miażdżąca może być instytucja" - mówiła Jezierska. Zaznaczyła, że film dotyka wielu bolesnych problemów, m.in. molestowania seksualnego i niechcianych dzieci.
Film nie spodobał się przedstawicielce biura prasowego Episkopatu Polski Luizie Zielonce, która określiła go jako brutalny. Trzy wyróżniające się elementy filmu to - jak mówiła Zielonka - siostry przedstawione jako kobiety-dewiantki, ksiądz mający "problemy", które są ostatnio "modne" (molestowanie seksualne - PAP), i nieustannie podsycana atmosfera grozy.
"Wydaje mi się, że trochę życie zakonne znam. To jest normalne życie. Jeżeli rozmawiamy o problemie wartości - rozmawiajmy jak ludzie. Ludzie wszędzie spotykają się na poziomie osobowym. Jestem bardzo wstrząśnięta tym filmem. Reżyser twierdzi, że to nie jest atak na Kościół. To dlaczego wysłużył się Kościołem i kapłanami? Dlaczego nie posłużył się szerszym kontekstem? Dlaczego powstał właśnie teraz? Dlaczego otrzymał Złotego Lwa?
To karykatura kobiecości, zanurzona w klimacie grozy. Jakie przesłanie miał mieć ten film? Dlaczego bohaterami negatywnymi są tylko siostry i ksiądz?" - pytała Zielonka.
Uczestnicząca w dyskusji nauczycielka religii (osoba świecka) oceniła, że film przedstawia przede wszystkim dramat człowieka - i to nie tylko dramat więzionych i upokarzanych dziewcząt, ale także dramat sióstr-oprawczyń, które są zapewne "wewnętrznie poranione". "To film pokazujący, że człowiek bez miłości nie ma normalnego życia" - uznała nauczycielka. Dodała, że czeka na film o szkole, prowadzonej przez siostry, które są wspaniałymi ludźmi.
Film, któremu towarzyszy atmosfera skandalu, odniósł jeden z największych sukcesów komercyjnych ostatnich dziesięcioleci. Na polskie ekrany trafi w piątek.