GAMESCOM 2014: Graliśmy w "Lords of the Fallen"

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/GAMESCOM+2014%3A+Grali%C5%9Bmy+w+%22Lords+of+the+Fallen%22-106843
Z CI Games (dawniej City Interactive) jest tak, że zapowiedzi ich gier przyjmowane są umiarkowanym entuzjazmem. Nie inaczej było z "Lords of the Fallen". Po dwóch grach z serii "Sniper" oczekiwania nie były wysokie. A jednak CI udało się zaskoczyć. Fragment gry, który mieliśmy przyjemność ogrywać najbardziej przypominał "Dark Souls".


Porównanie jest o tyle trafne, że gdyby policzyć wrogów we fragmencie demonicznego wymiaru, w który grałem (pokazywany był po raz pierwszy), to byłoby ich trzech: jeden spotkany przy przejściu przez most, drugi podczas wspinania się po schodach i boss towarzyszący nam podczas wkraczania na arenę. Ewentualnie można spotkać słabsze stwory w podziemiach, jeśli ktoś ma ochotę się tam poszwendać.

Zabicie tych trzech postaci zabrało mi niemal godzinę, z czego ponad 30 minut męczyłem się z bossem. Granica pomiędzy złością, gdy skrewimy, a frustracją, bo pokonał nas błąd twórców, jest cienka. Na szczęście w przypadku „Lords of the Fallen” nerwy pojawiają się tylko z pierwszego powodu, ale jest o nie wyjątkowo łatwo. Wystarczy jedno udane combo wroga, by nasz pasek zdrowia zniknął niemal całkowicie. A odturlanie się w złą stronę kończy się mieczem na klatę i ekranem ponownego ładowania. Na szczęście punkt zapisu znajduje się tuż przed bossem, więc nie ma strachu powtarzanie większego fragmentu mapy.

Kluczem do zrozumienia „Lords of the Fallen”, przynajmniej na etapie, który widziałem, jest wyobrażenie sobie tej gry nie jako klasycznego hack&slash, ale szachów, w których wystarczy opracować porządną taktykę. Po kilkunastu porażkach wiedziałem już, jakie ataki stosuje boss, które ciosy trafią moją postać, nawet jeśli zajdę przeciwnika od tyłu, i jak sprawnie wykorzystać okna czasowe, np. moment, kiedy boss nasyca swoje ostrza ogniem. Po przećwiczeniu kontrataków (trzeba się przygotować na śmierć kilkanaście razy z rzędu) wrogowie nie będą mieli szans.

Żeby wygrać, trzeba obserwować. Zauważyłem na przykład, że nie warto blokować tarczą kul ognia, które raz na jakiś czas wypuszczał boss – wytrzymałość postaci spada wtedy do zera, w konsekwencji co najmniej jedno uderzenie na klatę jest nieuniknione. Lepiej biegać po obrzeżach areny. Można też niszczyć (uderzając tarczą) owe „ogniska”. Boss podchodzi wtedy do wygaszonych płomieni i na nowo je rozpala, dając nam dodatkowe okno czasowe, podczas którego możemy zadać spore obrażenia. Takich szczegółów jest dużo, nie wystarczy więc odkrycie sekwencji ciosów przeciwnika; trzeba będzie bardziej pokombinować, by zwyciężyć.

W grze będziemy mogli celować w jedną z kanonicznych klas – wojownika, łotra lub kleryka. Ten pierwszy to typowa maszyna do zabijania, ale strasznie ślamazarna. Łotr jest totalnym przeciwieństwem wojownika – zadaje niewiele obrażeń, ale nadrabia szybkością, wytrzymałością (i regeneracją) i możliwością walki dwiema broniami. Kleryk z kolei (to nim zabiłem bossa) jest na tyle unikalny, że oprócz tego, że używa mikstur (co zajmuje dużo czasu i można wtedy zarobić między oczy...), ma także czar regenerujący niewielką ilość zdrowia. A muszę dodać, że nawet mały kawałek paska punktów życia to cenny towar.

W grze nasz ekwipunek był z grubsza zdefiniowany, ale mogliśmy podejrzeć ekran wyposażenia. Jest tego, jak przystało na hardkorowy RPG, całkiem sporo. W dodatku widać silne inspiracje serią od From Software – każdy przedmiot opatrzony jest masą statystyk. Poza dostępu do klasycznego oręża mamy też możliwość używania specjalnej rękawicy. Jej wydajność zależy od tego, jak ją ulepszymy.

Jeśli chodzi o sterowanie – bardzo dużo akcji jest kontekstowych. Uderzenia tarczą, szarże, kopniaki i inne wymachy wykonujemy w zależności od tego, jak zmienia się sytuacja na polu walki.

Podczas gry obserwowałem innych dziennikarzy. W pokoju, w którym ogrywaliśmy „Lords of the Fallen”, polskie słowo na literę „k” padło w przynajmniej pięciu różnych językach. Rzucono dwoma padami. Od czasu do czasu ktoś wrzeszczał gromkie „fuck yeah!”, co chyba jest najlepszą rekomendacją tego na razie bardzo krótkiego fragmentu gry. Oby całość była równie smaczna.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones