Plagą portali społecznościowych w ostatnich miesiącach stali się fani widowisk filmowych, którzy bardzo osobiście odbierają wszystko to, co nie odpowiada ich wizji ulubionych marek. Odczuł to na swojej skórze chociażby reżyser
"Ostatniego Jedi" Rian Johnson. Toksyczni fani nie przebierają w środkach i w swoich oskarżeniach są agresywni i ekstremalni. Ich zachowania sprowokowały innych twórców do zabrania głosu.
Getty Images © Florian Seefried Ostro takich fanów zaatakował ostatnio na Twitterze
James Mangold, który jeszcze nie tak dawno temu sam wskazywany był na reżysera spin-offu
"Gwiezdnych wojen" o przygodach Boby Fetta. W serii tweetów przyrównał pracę nad filmami z popularnych serii do pisania kolejnej księgi Biblii - grozi to oskarżeniami o bluźnierstwo i nawoływaniem do ukamienowania twórcy. Dodał, że rozumie fakt, iż
"Gwiezdne wojny" są wielu osobom bliskie sercu, jednak z rozczarowaniem należy radzić sobie jak Yoda, a nie jak Darth.
Mangold ostrzega również, że agresywne reakcje fanów sprawią tylko, że fałszywe oskarżenia rzucane pod adresem twórców staną się prawdziwe. Żaden reżyser obdarzony własnym głosem nie będzie chciał pracować nad projektem, który niesie ze sobą takie obciążenia, więc posady otrzymywać będą miernoty i pachołki korporacji.
Mangold podkreśla, że kimś takim z całą pewnością nie jest
Rian Johnson i oskarżanie go o to jest wielce krzywdzące.
Niedawno w podobnym tonie wypowiedział się
James Gunn, który zasugerował, że toksycznych fanów należałoby wysłać na terapię.