W Hollywood znów wrze wokół Jeremy’ego Rennera. 34-letnia chińska reżyserka Yi Zhou oskarża gwiazdora "Avengersów" o wysyłanie jej "niechcianych treści o charakterze seksualnym" i grożenie, że "zadzwoni na służby imigracyjne", gdy zwróciła mu uwagę na jego zachowanie.
To nie pierwsze agresywne zachowanie Rennera. Wcześniej doniesienia na niego składała jego była żona.
Zhou opisała całą sytuację w serii postów na Instagramie, a następnie w rozmowie z New York Post. Jak twierdzi, w 2025 roku Renner miał wysyłać jej dwuznaczne wiadomości na WhatsAppie. Wtedy znajomość przerodziła się w bliższą relację i współpracę przy dokumencie "Chronicles of Disney". Wszystko miało się jednak wymknąć spod kontroli podczas spotkania w domu aktora w Reno 20 sierpnia, kiedy – jak relacjonuje reżyserka – Renner był pod wpływem alkoholu i przez dwie godziny na nią krzyczał, aż w końcu zamknęła się w pokoju z obawy o własne bezpieczeństwo.
Najpoważniejszy zarzut dotyczy rzekomej groźby, jaką
Renner miał wysunąć po ich prywatnej rozmowie.
Powiedział, że zadzwoni na służby imigracyjne, jeśli nie przestanę mówić o jego zachowaniu. To mnie głęboko przeraziło – napisała Zhou w mediach społecznościowych, dodając, że cała sytuacja pokazuje, "jak kobiety i azjatyccy twórcy wciąż są źle traktowani w Hollywood".
Jeremy Renner podczas rehabilitacji po wypadku
Zarzuty wobec aktora pojawiają się zaledwie dwa lata po jego dramatycznym wypadku na ratraku śnieżnym, który niemal zakończył się tragicznie. To także kolejny cień na jego życiorysie – w 2019 roku była żona
Rennera,
Sonni Pacheco, oskarżyła go o agresję w trakcie sporu o opiekę nad ich córką. Aktor zaprzeczył tym doniesieniom w rozmowie z The Guardian, podkreślając, że dziś oboje pełnią wspólną opiekę nad dzieckiem.
Na razie
Jeremy Renner nie odniósł się publicznie do zarzutów Yi Zhou, a jego przedstawiciele nie odpowiedzieli na prośby o komentarz.
Już wkrótce – w Polsce w grudniu – zobaczymy Rennera w nowej części serii "
Na noże" – "
Żywy czy martwy".