Kino na Granicy: Blaski w cieniu

Informacja nadesłana autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Kino+na+Granicy%3A+Blaski+w+cieniu-95331
Pierwszy dzień Kina Na Granicy mógł utwierdzić stałych  bywalców w sympatii do tej imprezy.  Powody do zadowolenia przyniosła już gala otwarcia. Inaczej niż na większości polskich festiwali, w Cieszynie impreza nie przypomina napuszonej rewii komunałów i wymuszonych uśmiechów.  Otwarcie Kina na Granicy budziło raczej skojarzenia z absurdalnym spektaklem wyreżyserowanym incognito przez Petra Zelenkę. W Cieszynie oficjalne przemowy były krótkie, opowiadane ze sceny dowcipy bawiły, a przygotowane dla publiczności niespodzianki autentycznie zaskakiwały.

W pełną dystansu atmosferę znakomicie wpasował się także reżyser filmu otwarcia – David Ondříček. Czeski twórca ze swadą wspominał swoje wrażenia z dni zdjęciowych w Wałbrzychu ("Tamtejsi mieszkańcy naprawdę mają potencjał. Muszą tylko przestać tyle pić") i odpowiadał nawet na najdziwaczniejsze pytania publiczności ("Czy zamierza pan kiedyś nakręcić film o otwartych funduszach emerytalnych?").  Jednocześnie jednak nie ukrywał, że myślami od dawna znajduje się już w którymś z pubów transmitujących właśnie półfinał Ligi Mistrzów. Ondříčkowi łatwo można było jednak wybaczyć tę postawę. Na odchodne rzucił przecież, że zamierza kibicować Polakom z Dortmundu.

Czeski twórca przywiózł do Cieszyna naprawdę udany film. Otwierające imprezę "W cieniu" może doprowadzić do dezorientacji szanujących się historyków literatury.  Scenariusz filmu przypomina owoc pogawędki w praskiej knajpie odbytej przez Franza Kafkę i Raymonda Chandlera. Ondříčkowi udaje się umiejętnie połączyć atmosferę totalitarnej paranoi z egzystencjalnym posmakiem kina noir.  Choć zamysł realizacji  czarnego kryminału made in Czech Republic mógł wydawać się ryzykowny, "W cieniu" bynajmniej nie przypomina bazarowej podróbki hollywoodzkiego kina gatunków. Ondříček dba o to, by uniwersalne schematy wkomponować w realia komunistycznej Pragi Anno Domini 1953. W świecie sportretowanym we "W cieniu" totalitarny rząd manipuluje ludźmi, a jedynym źródłem wiedzy o rzeczywistości pozostają groteskowe broszury propagandowe.

Właśnie w takiej atmosferze kapitan Hakl musi przeprowadzić najtrudniejsze śledztwo w karierze. Choć policjant stawia przy okazji opór potężnej systemowej machinie, bynajmniej nie przypomina nieskazitelnego herosa. Gdy po powrocie do domu zdejmuje kapelusz i odkłada rewolwer do szuflady, staje się zwyczajnym mężczyzną z zupełnie trywialnymi problemami. Podszyta sympatią fascynacja ludzkimi niedoskonałościami stanowi bodaj jedyne ogniwo łączące "W cieniu" z kultowymi "Samotnymi". Podczas gdy tamten film Ondříčka rozpoczął w Polsce niesłabnącą modę na czeskie kino, nowe dzieło reżysera prowokuje kolejne powody naszej sympatii. Twórca "W cieniu" udziela polskim kolegom po fachu lekcji opowiadania o bolesnej historii w sposób pozbawiony martyrologicznego zadęcia. Filmowy Hakl przypomina generała Nila, który zszedł z pomnika i postanowił napić się piwa.

Piotr Czerkawski