Czy można zrobić film biograficzny, wyrzucając z planu i scenariusza głównego bohatera? Próbuje tego dokonać reżyser
Konrad Szołajski, ale TVP SA, która finansuje przedsięwzięcie, nie chce o tym słyszeć - pisze "Gazeta Wyborcza".
- To się nie mieści w głowie, reżyser mówi głównemu bohaterowi: "Nie jest mi pan tu potrzebny" i po prostu wyrzuca go z planu. Nie miałem innego wyjścia i musiałem wstrzymać tę produkcję - opowiada Andrzej Jeziorek, dyrektor krakowskiego ośrodka TVP, który w poniedziałek oficjalnie zawiesił prace nad filmem
"Oprowadzę was po moim świecie". Film opowiada o twórczości Mikołaja Grabowskiego, dyrektora Starego Teatru i znanego twórcy teatralnego oraz o jego rodzinnym mieście Alwerni. Drugim bohaterem miał być brat Mikołaja, znany aktor
Andrzej Grabowski. Kiedy 10 lipca
Konrad Szołajski usunął z planu Mikołaja, również Andrzej zerwał dalszą współpracę.
W ostatnich dniach
Konrad Szołajski rozesłał do 22 osób (m.in. ze ścisłego kierownictwa TVP) obszerny list, w którym oskarża Mikołaja Grabowskiego o nieumiejętność współpracy, pijaństwo, agresję na planie i zaburzenia psychiczne. "Musiałem podjąć decyzję o niekorzystaniu z Mikołaja Grabowskiego jako aktora" - pisze
Szołajski. W rozmowie z "Gazetą" reżyser mówi, że ma koncepcję dokończenia filmu bez udziału braci Grabowskich, którzy w pierwotnym zamyśle co jakiś czas pojawiali się na ekranie i komentowali zza kadru pokazywane sceny. - To ma być film o teatrze Grabowskiego, a nie o nim samym. Zresztą on jest osobą publiczną i mam prawo zrobić o nim film bez względu na to, czy się zgadza, czy nie - twierdzi reżyser.
Jednak ten pomysł nie bardzo się podoba kierownictwu TVP SA, która finansuje produkcję. - Zaakceptowaliśmy projekt, w którym Mikołaj Grabowski był współreżyserem, współscenarzystą i główną postacią. Po wyeliminowaniu go jest to już zupełnie inny scenariusz. Nie można bez uzgodnienia dokonywać takich zmian - oburza się dyrektor Jeziorek.
Reżyserowi udało się już nakręcić większość zdjęć. W drugiej połowie lipca ekipa pracowała w Alwerni, budowano scenografię, ulice miasta stylizowano na lata 50. i 60.
Budżet produkcji wynosi 350 tys. zł. Na razie prace kosztowały ok. 100 tys. Na dalszy ciąg nie ma pieniędzy. - I nie będzie, dopóki reżyser nie porozumie się z panem Grabowskim. Przecież cały pomysł zbudowany jest na występie Grabowskiego - zapowiada Jerzy Kapuściński z drugiego programu TVP odpowiedzialny za nadzorowanie prac. - Próbowałem ratować ten film, ale jestem jak najgorszej myśli. 17 lipca wszystkie strony konfliktu miały się spotkać w u mnie w gabinecie. Niestety, pan
Szołajski, mimo że był wielokrotnie zapraszany, nie przyszedł. Fakt, że rozesłał list z poważnymi oskarżeniami pod adresem Mikołaja Grabowskiego, upublicznił konflikt, czyni porozumienie prawie niemożliwym - kończy Kapuściński.
Scenariusz filmu jest impresją bardzo mocno związaną z osobistymi wspomnieniami Grabowskiego z dzieciństwa w Alwerni. Mikołaj Grabowski mówi, że przystępując do prac,
Konrad Szołajski posługiwał się scenariuszem przez niego zaakceptowanym. Jest oburzony. - To są moje wspomnienia, które mi ukradziono i zrobiono z nich karykaturę. Reżyser dorobił jakieś żenujące sceny, np. każe bohaterowi chodzić w staniku... albo taka scena: chłopiec, który mnie gra, przebrany za Mikołaja wchodzi w krzaki z jakąś dziewoją od krów i za chwilę wychodzi już jako dorosły, mówiąc: "I tak stałem się mężczyzną", po czym w tych krzakach zastępuje go mój brat. Aż się brzydzę o tym wspominać. Mikołaj Grabowski zapowiada, że nie pozwoli zrobić swojej biografii za publiczne pieniądze, nie zgodzi się też na wykorzystanie w filmie archiwalnych fragmentów swoich spektakli.