Tylko u nas: Zdradzamy tajemnice "Aniołów i demonów"

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Tylko+u+nas%3A+Zdradzamy+tajemnice+%22Anio%C5%82%C3%B3w+i+demon%C3%B3w%22-50022
Już za dwa miesiące trafi do kin jeden z najbardziej oczekiwanych obrazów roku – "Anioły i demony". Czas spędzony na odliczaniu dni do premiery postanowiliśmy uatrakcyjnić wam zdradzając kilka szczegółów filmu, o których opowiedzieli nam reżyser Ron Howard i aktorzy Tom Hanks, Ayelet Zurer, Ewan McGregor, Stellan Skarsgard  i Pierfrancesco Favino.

Uwaga! Poniższy tekst zawiera spoilery, zatem czytacie go na własną odpowiedzialność.

"Anioły i demony" to pierwsza powieść Dana Browna, w której pojawia się profesor Uniwersytetu w Harwardzie Robert Langdon. Wydana w 2000 roku została ciepło przyjęta przez czytelników. Jednak dopiero następna książka "Kod Leonarda da Vinci" stała się prawdziwym fenomenem, dzięki czemu o Danie Brownie usłyszał cały świat. Wydana w 2003 roku powieść już w trzy lata później została przemieniona w kasowy przebój "Kod Da Vinci", który zarobił na całym świecie ponad 758 milionów dolarów.



Nic więc zatem dziwnego, że Howard postanowił po raz drugi opowiedzieć o profesorze Langdonie i zwrócił uwagę na "Anioły i demony". Od razu jednak powstał problem: jak zabrać się za ekranizację powieści napisanej przed "Kodem", ale filmowanej po sukcesie wersji filmowej? Howard szybko postanowił, że należy "Anioły i demony" uczynić sequelem, nie zaś prequelem.

Wydawało nam się to najlogiczniejszym rozwiązaniem – wyjaśnił w rozmowie z nami sam reżyser. – Większość ludzi odkryła książkę dopiero po "Kodzie Leonarda da Vinci". Podobnie było zresztą i ze mną. Postanowiliśmy zatem pójść tym tropem i uczynić z "Aniołów i demonów" kolejną historię o profesorze Langdonie.


Takie podejście miało swoje konkretne konsekwencje w pracach nad scenariuszem. Zmianie uległ cały początek filmu. To nie naukowcy z CERN, a sam Watykan skontaktuje się z Langdonem w związku z zagrożeniem, jakie stanowi porwanie kardynałów i bomba z antymaterii ukryta w Stolicy Apostolskiej. Przez cały film wyczuwalne ma być napięcie, a tajemnica Zakonu Syjonu będzie zabarwiać relacje Langdona z oficjelami z Watykanu.

Ron Howard podkreśla, że wszelkie zmiany w fabule zostały uzgodnione z Danem Brownem. Autor powieściowego oryginału był ponoć zadowolony z kierunku, w jakim poszła filmowa historia. David Koepp pisząc scenariusz pamiętał, by była to adaptacja książki, lecz jednocześnie nie bał się eksperymentować, dzięki czemu całość nabrała filmowego charakteru.

Bardzo trudno wyjaśnić to komuś, kto nie widział filmu – mówi Tom Hanks. – Mogę jednak zapewnić was, że nie ma w nim nic diabolicznego. Kiedy zobaczycie wprowadzone zmiany zareagujecie tak samo jak my: pokiwacie głową i stwierdzicie 'oczywiście, to całkiem rozsądne rozwiązanie'.



Wielu fanów książki zapewne zastanawia się w jakim stopniu pokazany zostanie związek uczuciowy, który połączył Roberta Langdona z Vittorią Vetrą. Tom Hanks odpowiada:

Jeśli jest w tej historii jakiś wątek romantyczny, to został on głęboko ukryty. Bohaterowie nie mają czasu na miłość, kiedy wokół giną ludzie, a całemu Watykanowi grozi unicestwienie. – Dodaje jednak – Chcę wierzyć, że po zakończeniu filmu Robert i Vittoria odpoczną razem w apartamencie hotelu Bernini.

Akcji w "Aniołach i demonach" ma być zdecydowanie więcej. Dużo biegania i eksplozji – podsumowuje Tom Hanks. Zgadzają się z nim Ayelet Zurer i Ewan McGregor. Według nich Ron Howard zrobił film, który będzie trzymał widzów w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Sam reżyser wydaje się również bardziej zadowolony z rezultatu niż w przypadku "Kodu Da Vinci". I choć wciąż uważa tamten film za całkiem niezły, przyznaje, że nie wszystko wyszło tak, jakby sobie tego pragną. Za mocno byliśmy związani z książką i jej wielką popularnością na całym świecie. Tym razem miałem więcej swobody, co dało lepsze rezultaty.



Wiele postaci "Aniołów i demonów" nabrało w filmie zupełnie innego charakteru. Najbardziej widoczną zmianą jest postać kamerlinga. W książce jest on Włochem. W filmie stał się stosunkowo młodym Irlandczykiem, dzięki czemu w roli tej możemy zobaczyć Ewana McGregora. Howard już od dłuższego czasu chciał zrobić z nim film. Zmiany dokonane przez Koeppa w "Aniołach i demonach" umożliwiły zaangażowanie Szkota.

Podobnie sytuacja miała się ze Stellanem Skarsgårdem. Kiedy Howard po raz pierwszy zwrócił się do niego z propozycją zagrania w "Aniołach i demonach", ten poczuł się nieco zakłopotany. Przeczytał bowiem książkę i doszedł do wniosku, że nie bardzo wie, kogo miałby zagrać. Howard jednak zaprezentował mu scenariusz i okazało się, że jego postać – Richter – to w rzeczywistości połączenie kilku postaci książkowych. W ten sposób powstał interesujący bohater, w którego Skarsgård wcielił się z wielką chęcią.



Z udziału Skarsgårda w produkcji bardzo zadowolony był i Tom Hanks, który podziwiał jego zaangażowanie. Stellan to świetny gość – mówi Hanks. – Zawsze przygotowany, zawsze dający z siebie 100%, nawet w scenach, które tego nie wymagały. Pamiętam, jak raz kręciliśmy scenę, w której bohater grany przez Stellana leży na ziemi, a ja się nad nim pochylam. Ponieważ nie widać go było w kamerze, wcale nie musiał być na planie, on się jednak uparł, żeby położyć się na ziemi i żebym zwracał się bezpośrednio do niego.

Pytany o to Skarsgård wzrusza ramionami. Nie potrafię inaczej grać. Dla mnie liczy się rzeczywista więź aktorska. Bardzo trudno jest mi zwracać się do krzesła czy nakreślonego krzyża. Zapewne mam to z kina niezależnego i teatru, gdzie historie w duże mierze budowane są na rzeczywistej relacji pomiędzy aktorami.

Czy tak wielkie zaangażowanie aktorów w projekt przyniesie oczekiwany skutek? Przekonacie się 15 maja, kiedy film wejdzie do polskich kin. Dystrybutorem obrazu jest firma UIP.

Nasze wcześniejsze relacje na temat "Aniołów i demonów" znajdziecie TUTAJ i TUTAJ.