FilmWeb: Jak doszło do tego, że został Pan reżyserem
"Formuły". Słyszałem, że to
Samuel L. Jackson, który prywatnie jest wielkim fanem Pana filmów sam zabiegał o to, żeby to Pan stanął za kamerą.
Ronny Yu: To prawda.
Sam zabiegał o to, żebym to ja reżyserował i to właśnie on zadzwonił do mnie i zaproponował spotkanie. Odbyło się ono w biurze
Sama. Byłem nim bardzo przejęty, bo jestem wielkim fanem Sama, szczególnie jego występów w
"Malarii" i
"Czasie zabijania". Sam przyniósł na spotkanie kopię mojego zrealizowanego w Hongkongu filmu
"Narzeczona o białych włosach" i chciał, żebym ją podpisał. To było dla mnie tak porażające przeżycie, że zgodziłem się wyreżyserować film. Później Sam zaprosił mnie do siebie do domu, gdzie omawialiśmy scenariusz i pokazał mi ogromna kolekcję azjatyckich filmów, jaką zgromadził. Były wśród nich także te zrobione przeze mnie. I okazało się, że wie na temat azjatyckiego kina więcej niż ja.
FilmWeb: Po premierze
"Formuły" pojawiły się głosy, że film przypomina gangsterskie produkcje
Guya Ritchiego takie jak
"Przekręt", czy
"Porachunki". Czy faktycznie te filmy były dla Pana inspiracją?
Ronny Yu: Muszą przyznać, że nie miałem jako dotąd okazji obejrzeć żadnego z filmów Pana
Ritchie zatem tego rodzaju skojarzenia są nieporozumieniem. Wynika ono z faktu, iż
"Formuła" to film wywodzący się z tego samego gatunku. Poza tym akcja rozgrywa się w Liverpoolu, a historia została napisana przez Anglika.
FilmWeb: Samuel L. Jackson jest nie tylko gwiazdą
"Formuły", ale również jednym z jej producentów. Jak zatem współpracowało się z nim na planie?
Ronny Yu: Bawiliśmy się świetnie na planie a także poza nim. Współpraca układała się perfekcyjnie. Jako producent
Sam pomagał mi, gdy miałem scenariuszowe lub logistyczne problemy. Jako aktor jest po prostu najlepszy, bardzo utalentowany i zawsze dobrze przygotowany, punktualny i gotowy na każde poświęcenie, by ujęcie się udało. Myślę, że najważniejszymi elementami, które sprawiły, że nasza współpraca układała się tak pomyślnie, były szacunek i podziw jakimi darzyliśmy siebie nawzajem, zarówno jako filmowców jak i zwyczajnych ludzi.
FilmWeb: Czym kierował się Pan dobierając obsadę do
"Formuły". Udało się Panu skompletować na planie znakomite nazwiska. Obok
Jacksona zagrali
Robert Carlyle,
Rhys Ifans i
Meat Loaf.
Ronny Yu: Robert to także prawdziwy profesjonalista. Jest bardzo oddany swojej pracy i podchodzi do niej bardzo poważnie. Dobrze się razem bawiliśmy na planie, dużo rozmawialiśmy. To wspaniały aktor. Gdy tylko skończyłem czytać scenariusz wiedziałem, że
Robert będzie najlepszym odtwórca roli Felixa. Czułem się szczęśliwy móc oglądać każdego dnia jego i
Sama razem na planie. Pewnego dnia tak mnie to wciągnęło, że zapomniałem zawołać: "Cięcie!".
Zaś praca z
Rhysem Ifansem była zawsze zabawna. To bardzo utalentowany człowiek, który zrobi wszystko, by scena była jeszcze lepsza i jeszcze bardziej zabawna. Rhysa poleciła mi specjalistka od castingu i całkowicie popieram ten wybór.
Meat Loaf trafił do nas przez przypadek. Przez długi czas nie mogliśmy znaleźć właściwego odtwórcy roli Jaszczurki. Pewnego dnia jeden z producentów (a łącznie z
Samem było ich trzynastu) spacerował po londyńskiej Soho i na wystawie sklepu muzycznego zobaczył plakat z
Meat Loafem. Natychmiast do mnie zadzwonił i zasugerował, że to właśnie
Meat Loaf mógłby zagrać Jaszczurkę.
FilmWeb: Karierę reżysera rozpoczął Pan w Hongkongu, gdzie zrealizował Pan tak wspaniałe filmy jak wspomniana już
"Narzeczona o białych włosach". Jak jest różnica pomiędzy pracą w Hongkongu, a pracą w Hollywood?
Ronny Yu: Największą różnicę stanowią zasoby, czyli pieniądze i ilość utalentowanych ludzi. W Hongkongu reżyser musi znać się na wszystkim, musi znać sposoby przełożenia swojej wizji na ekran. Musi umieć kręcić film szybko i podejmować kompromisy a mimo to trzymać się swojej wizji. W Hollywood wszystko wygląda inaczej. Tutaj nie ma ograniczeń w zasobach, którymi dysponuje reżyser. Jedyne co musi zrobić, to poprosić a wielu utalentowanych ludzi pomoże mu zrealizować jego wizję.
FilmWeb: Skoro mam okazję rozmawiać z
Ronnym Yu, nie mogę nie zapytać o
"Freddy vs. Jason" - Pana najnowszy film.
Ronny Yu: Premiera filmu
"Freddy vs. Jason" w USA odbędzie się 15 sierpnia (wywiad został przeprowadzony tydzień wcześniej - przyp. red.). To ostateczna bitwa pomiędzy dwiema ikonami amerykańskiego horroru. To krwawa, brutalna potyczka, która na pewno podniesie widzom poziom adrenaliny.
Organizowaliśmy już pierwsze pokazy i publiczność bardzo dobrze przyjmowała film. Widzowie bardzo dobrze się bawili dopingując ekranowych bohaterów do dalszej walki. Kiedy wygrywał Freddy jego fani nie ukrywali radości. Kiedy szala zwycięstwa przechylała się na stronę Jasona brawo bili jego wielbiciele. Dla tych ludzi
"Freddy vs. Jason" to jak spotkanie z dawnymi znajomymi.
FilmWeb: Czy zna Pan twórczość polskich reżyserów.
Ronny Yu: Znam kilku, ale najbardziej lubię obrazy
Romana Polańskiego. Wszystkie jego filmy to prawdziwe arcydzieła!
FilmWeb: Czy mógłby Pan powiedzieć mi kilka słów na temat Pana przyszłych projektów filmowych?
Ronny Yu: Obecnie pracuję nad dwoma filmami.
Pierwszy z nich zatytułowany
"Jade" będzie ekranizacją komiksu opowiadającego o przygodach starochińskiej czarownicy - wampirzycy. W tę postać wcieli się
Kelly Hu.
Pracuję nad także nad realizacją aktorskiej wersji filmu anime
"Blood: The Last Vampire". Zakupiłem właśnie prawa do realizacji tego projektu i pracuję nad scenariuszem. Obraz opowiadał będzie historię nastolatki, członkini tajnego oddziału zwalczającego wampiry, która zostaje wysłana z tajną misją do amerykańskiej bazy wojskowej. Oryginalny film trwa zaledwie 46 minut, zatem w scenariuszu zamierzam wykorzystać również informacje, które zawarte były w komiksach i grach wideo wyprodukowanych na podstawie
"Blood: The Last Vampire".
FilmWeb: Dziękuję bardzo za rozmowę.