Najpopularniejszy serwis z plikami wideo przez prawie dwa lata nie serwował internautom żadnych reklam. Teraz chce sięgnąć po pieniądze, które szerokim strumieniem płyną do sieci
Dziś w YouTube ruszają pierwsze reklamy. Choć przez dwa lata od powstania serwis bronił się przed nimi, to wiadomo było, że prędzej czy później się pojawią. Zwłaszcza kiedy YouTube został przejęty przez Google za 1,7 mld dol.
Jak mówi "Gazecie" Shashi Seth, jeden z menedżerów YouTube, reklamy mają się pojawiać tylko przy plikach wybranych partnerów (np. przy teledyskach, ale także przy filmach zwykłych użytkowników). Po 15 sekundach u dołu ekranu wyświetli się częściowo przezroczysty banner, np. reklamujący film "Simpsonowie" - jeśli internauta weń kliknie, oglądany materiał się zatrzyma, a pojawi się reklama wideo filmu.
Na razie reklamy będą serwowane tylko amerykańskim internautom. W innych krajach pojawią się w ciągu najbliższych miesięcy. Wśród pierwszych reklamodawców są m.in. Warner Bros. i BMW.
Przedstawiciele spółki twierdzą, że z ich badań wynika, że ta forma reklama jest akceptowana przez internautów.
Analitycy PricewaterhouseCoopers prognozują, że do 2011 r. wydatki reklamowe na internet będą rosły w tempie blisko 20 proc. rocznie. Za cztery lata tort e-reklamy będzie wart 73 mld dol. Na ile z tego liczy YouTube? - Za wcześnie na tego typu prognozy - twierdzi Shashi Seth.