Najlepszy, Najbardziej utalentowany aktor z całej obsady Harrego Pottera
Ba, tak bywa... Żebyż tylko się skończyło na myślach... :D Właśnie dlatego nie znoszę Lockharta - że był nieuleczalnym głupkiem. To już Forrest Gump był od niego mądrzejszy. Ale dziewczyny poleciały na jego ładną buźkę. Naprawdę, szczerze bym się zastanawiała, co bardziej by bolało Lockharta - trucizna czy tępa łyżka. :D A któżby inny miał być Profesorem Snape'em? Oczywiście, że pan Rickman. Mówię ci przecież, że wszyscy obecni przy tej scenie - łącznie z operatorami kamery, dźwięku i reżyserem - nie wytrzymaliby ze śmiechu. I myślę, że Tom Felton i Alan Rickman jako pierwsi by parsknęli śmiechem. A gdyby przyszło do wywiadów na temat kręcenia filmu, to wszyscy zgodnie by orzekli, że dzielnie sekunduję panu Rickmanowi w żartowaniu i podnoszeniu poziomu dobrego humoru wśród ekipy. :D
Masz rację, żeby tylko na samych niegrzecznych myślach się skończyło, bo przecież same myśli to jeszcze nic. Gorzej, jak przechodzisz do ich realizacji :) Wiesz co? Masz rację, Forrest Gump był przynajmniej uczciwy, z kolei Lockhart był mataczem i nędznym oszustem. Szczerze? Ja bym do zabicia go użył tępej łyżki. Zdecydowanie xD Wiesz, co ja myślę? Myślę, że gdybyś tak zamiauczała podczas próby tej sceny, to by wszyscy ryczeli ze śmiechu i poprosili, aby zachować nagranie z tym, jak się wygłupiasz, by pokazać to potem w tzw. gagach xD
No właśnie. Realizacja tych niegrzecznych myśli jest najgorsza. :) A ja, najlepiej podczas posiłku i w przytomności odtwórców Lockharta i Profesora Snape'a, zastanawiałabym się na głos, co by bardziej bolało tego pierwszego z panów - trucizna czy tępa łyżka. Reakcja Harry'ego i Rona - chichot albo i nawet śmiech. Reakcja Hermiony - krzywe spojrzenie. Reakcja Lockharta - zdumienie pomieszane z przerażeniem. Reakcja Profesora Snape'a - z trudem tłumiony uśmiech. Może nawet odwróciłby głowę w bok, żeby nikt nie zauważył, jak biedak próbuje walczyć z rozbawieniem. :D A ja myślę, żebyś się nie mylił. A może by też nakręcono filmik pod tytułem "Jak w 5 minut rozśmieszyć Profesora Snape'a" i dano by tę scenkę z moim występem. :D
Właśnie, bo niegrzeczne myśli to najlepiej jest zachować dla siebie, chyba że spotykasz fajną i przystojną osobę, która nie ma nic przeciwko temu, aby te myśli zrealizować. Ale nawet w tej sprawie liczy się wiek i kilka innych spraw xD Mnie się podoba taki pomysł. Bardzo mi się podoba. Założę się tylko, że Hermiona nie byłaby zachwycona słysząc o tym, jak użyć tępej łyżki, którą na co dzień się je zupę xD Lockhart też nie byłby zachwycony, ale masz rację, Snape na pewno byłby tym pomysłem zachwycony, ale nie okazałby tego, a jeśli już, to najbardziej dyskretnie, jak to możliwe xD He he he. To byłby świetny filmik, jak rozśmieszyć profesora Snape'a xD
No, dokładnie. :D I wygrałbyś ten zakład, bo przecież Hermiona była jedną z uczennic-fanek Lockharta, więc nie byłaby ani na jotę zachwycona tym, że ktoś chce ma wobec niego mordercze zamiary. A Lockhart by się przeraził i zdziwił jednocześnie. :D Tak, a jeszcze bardziej zachwycony tym cytatem byłby jako były już Szeryf z Nottingham. :D No. I jeszcze jakby były wywiady z twórcami filmów, to by oni powiedzieli, że dzielnie sekunduję panu Rickmanowi w żartach i dowcipach. :D
Właśnie, w sprawie niegrzecznych myśli to cóż... Należy je kulturalnie zachować dla siebie, a przynajmniej przez jakiś czas do chwili, aż poznamy fajną osobę gotową te myśli z nami realizować. Oczywiście musi być zachowany odpowiedni wiek. Rasputinowi to akurat chyba było wszystko jedno, jaki wiek ma lasencja, ale chyba też pedofilem nie był xD No i widzisz, jak ja doskonale umiem wygrywać zakłady? No cóż, Hermiona nie byłaby zachwycona twoimi tekstami na temat tępej łyżki, za to na twarzy Snape'a pojawiłby się uśmiech mówiący "Ciekawy pomysł. Warto by go zrealizować na pewnym głupim jak but i wkurzającym mnie koledze z pracy" xD Mówię ci, ciebie powinni wziąć do jakiegoś filmu, to byś wszystkich rozbawiła do łez i ekipa, nawet gdyby była padnięta od nadmiaru pracy, to ryczałaby ze śmiechu xD
Tiaaaa... :D Tak. A Ron i Harry umarliby ze śmiechu. Hehe, niezły tekst. :D Szkoda, że nie pomyśleli o odwiedzeniu Polski, gdy werbowali młodych aktorów. Na dzień dobry zasunęłabym im na flażolecie melodyjkę z filmu "Robin Hood - Książę złodziei", ale najpierw półżartem powiedziałabym coś takiego: "Proszę państwa, a oto specjalna niespodzianka. Kto zgadnie, jaka to melodia i z jakiego filmu pochodzi, dostanie ode mnie specjalny ukłon." :D Heh, już widzę minę pewnego aktora... Nie byłoby bata, musiałby to zgadnąć, w końcu w tym filmie występował. :D A jakby mnie już przyjęli, to dopiero by się rozpoczął "Maraton Uśmiechu" na planie filmów o Harrym Potterze. Zwłaszcza jakbym opowiedziała wszystkim taki oto dowcip, ponoć ulubiony przez wszystkich nauczycieli i wykładowców:
Na zakończenie roku wychowawca klasy zwraca się do swoich podopiecznych:
- Życzę wam, żebyście wrócili po wakacjach zdrowi, opaleni, ale przede wszystkim mądrzejsi.
- Nawzajem - odpowiadają uczniowie.
Ręczę, że ten dowcip rozbawiłby przede wszystkim aktorów grających nauczycieli w Hogwarcie. :D
Właśnie, Ron i Harry byliby z tego tekstu zadowoleni, ale w przeciwieństwie do Hermiony, która za taki tekst by cię próbowała zabić wzrokiem jak Serena Miette, gdy ta zalecała się do Asha xD He he he. Naprawdę mnie rozbawiłaś, zwłaszcza tym dowcipem. Zabawny do łez. Nie ma co gadać, ekipę filmową byś rozbawiła do łez. A jakbyś jeszcze mnie wzięła na spółkę, to byśmy zabili śmiechem całą ekipę xD
Tak, ale ja się nie zalecałabym do Lockharta, tylko maiłabym względem niego mordercze plany. To subtelna różnica. :D Dlatego ten dowcip tak się podoba wszystkim polskim nauczycielom i wykładowcom. :D Ciebie nie ma w moich planach. :D
No właśnie, moja droga. Ale wiesz... Miette się zalecała do Asha i Serena miała wobec niej mordercze zamiary (których na szczęście nie zrealizowała), a powodem tego był fakt, że sama się w Ashu kochała xD Oczywiście różnica jest, bo ty byś się nie zalecała do Gilderoya, ale cóż... Sytuacja podobna xD Nie ma mnie w twoich planach? Ale mam na myśli, że mówisz tu o planach zabicia ludzi śmiechem i swoimi żartami xD
Wiesz, ostatnio mi przyszło do głowy, że Lockharta mogłabym załatwić w inny sposób, w ogóle nie morderczy. On na lekcjach gada swoje, a ja czytam sobie książkę i wykrzykuję co chwila: "Coś podobnego! To niemożliwe! W życiu bym na to nie wpadła! Niesamowite! Bajka!". No nieświadomy niczego pan Lockhart zwraca się do mnie: "Zapewniam ciebie, że tak było." Dopiero po dziesięciu minutach by się spostrzegł, że coś czytam i by się spytał: "A tak w ogóle, to co czytasz? Może coś z moich dzieł?" A ja na to z uśmiechem godnym tego kosmity z "Kosmicznych jaj" tako mu rzekę: "Nie, panie profesorze. Czytam właśnie słownik ortograficzny." Możesz sobie wyobrazić ten ryk śmiechu pozostałych uczniów i ekipy filmowej. Gdyby to jeszcze usłyszał Profesor Snape, to też by nie wytrzymał, by nie parsknąć śmiechem. :D Pewnie, że to są plany, jakby tu zabić śmiechem i żartami całą ekipę filmową. :D
No nieźle... To jest naprawdę niezły plan, tylko powiedz mi, proszę, czy uważasz, że to by naprawdę wykończyło naszego drogiego profesora Lockharta? :) Profesor Snape na pewno byłby zadowolony z twojego tekstu i uśmiechnąłby się złośliwie xD Rozumiem. A więc wobec tego mam nadzieję, że mnie uwzględnisz w tych planach zabicia całej ekipy filmowej śmiechem jako wspólnika, ale takiego, co nie poniesie odpowiedzialności sądowej za twoje czyny xD
Wiesz, nie chodziłoby mi o to, żeby go zabić, tylko po prostu, żeby się z niego przy lada okazji ponabijać. :) No, ja też jestem tego pewna. :D Niestety, nie uwzględnię ciebie. :D
Ale i tak obaj profesorowie mieliby ubaw po pachy, gdyby mnie przyszło zmierzyć się z moim boginem. No, wyobraź sobie tę scenę: Profesor Lupin otwiera szafę, a tu wyskakuje na mnie wielki kogut. A ja zamiast wypowiedzieć zaklęcie, wydaję z siebie zduszony okrzyk strachu i odskakuję do tyłu. Dopiero mi Profesor Lupin zwraca uwagę, że mam wrócić na miejsce i walczyć z boginem, ja zaś mówię, uderzając się z hałasem dłonią w czoło: "O psiakość, zapomniałam, że to tylko bogin. Tak to jest, jak się kiedyś zostało zaatakowanym przez prawdziwego koguta, i nosi się w sobie tę traumę do dziś." :D
Rozumiem. Ale tak czy siak, jak się nabijać z Gilderoya, to tylko porządnie, mam rację? No cóż, muszę powiedzieć, że ta wizja mi się nawet podoba, sam bym się nieźle śmiał, gdybyś tak spieprzyła przed kogutem xD
Tak, masz rację. Sprawiłabym tym przyjemność pozostałym nauczycielom, ktorym - jak by nie patrzeć- Lockhart też działał na nerwy. :) Tak, to musiałoby rozbawić każdego obecnego przy tej scenie. Jeszcze jakby Profesor Snape też tam był, to tym bardziej. :D
Właśnie, mówię ci. Sprawiłbyś tym wielką przyjemność całemu ciału pedagogicznemu, bo przecież chyba nikt nie lubił Gilderoya, a na pewno nie tak, jak on uwielbiał siebie. To taki król Julian świata czarodziejów xD A masz rację, moja droga. Masz rację. Na pewno taka scenka by rozbawiła wszystkich, zwłaszcza Alana Rickmana :)
Dokładnie. Aż się prosił o to, żeby się go jakoś pozbyć. :D No, nawet Ron by zapomniał o swoim strachu przed pająkami, wiedząc, że nie on jeden ma problem ze zwierzakami. Tylko że łatwiej byłoby o spotkanie z kogutem, nawet takim zrobionym komputerowo, niż z tymi pajęczakami. To zresztą by zabawnie wyglądało, jak ja się wzdrygam na dźwięk piania koguta, a są przy tym obecni inni uczniowie, może nawet nauczyciele. :)
Właśnie, tu masz rację. Gilderoy był po prostu wkurzający bardziej niż można przypuszczać. Tak czy inaczej aktor go grający jest naprawdę super, podobnie jak Alan Rickman. O ile wiem obaj kochali teatr :) Rozumiem. No cóż, naprawdę ciekawie to wszystko brzmi. Podobno bazyliszek boi się piania koguta, które jest dla niego zgubne. A ty się też boisz, więc... Czy jesteś bazyliszkiem? xD Podobno bazyliszki bały się też zapachu łasicy, choć sam zapach niekoniecznie musiał je zabić. Sama łasica zaś to już co innego. Może więc twój patronus by miał wygląd łasicy? Bo łasice polują na koguty, których ty się boisz? xD
Tak, Kenneth Graham jest świetnym aktorem. Tylko trafiła mu się nie do końca sympatyczna postać. :D Tak, w istocie. Szczególnie obaj byli specami od Szekspira. Jak by nie patrzeć, w Imperium Brytyjskim Szekspir jest tak samo popularny, jak u nas Mickiewicz, Słowacki, Kochanowksi, Rej czy inni poeci i dramaturdzy. :) Jakbym była bazyliszkiem, to ty byś już dawno nie żył. :D Wiesz, ja sobie zawsze wyobrażałam, że moim patronusem będzie kangur albo goryl. :D
Jeszcze gdyby kręcono scenę lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami o hipogryfach, to byłabym jedyną osobą, która by nie podeszła do tych stworzeń. W każdym razie ja okazałabym autentyczny przestrach na widok Hardodzioba i jego krewniaków. :) A gdybym w tej scenie, gdzie Profesor Snape osłania nas przed wilkołakiem, wystąpiła zamiast Rona, to powiedziałabym mniej więcej coś takiego: "Cóż, nie chciałabym siać wśród nas defetyzmu, ale naprawdę uważam, że powinniśmy ZABIERAĆ SIĘ STĄĄĄĄĄĄĄĄD!!!" i pierwsza odskoczyłabym do tyłu. :)
Właśnie, całkowicie się z tobą zgadzam. Mam na DVD film "HENRYK V" z Kennethem w roli głównej i przy okazji on sam go wyreżyserował. Jestem pod wrażeniem tego filmu oraz roli Kennetha. Prócz tego widziałem jego "HAMLETA". Sam go wyreżyserował i zagrał główną rolę, a jego ukochaną Ofelię gra Kate Winslet, zaś stryja Klaudiusza gra Derek Jacobi, który notabene kilkanaście lat wcześniej zagrał samego Hamleta w wersji BBC. Nawiasem mówiąc Derek chyba lubi imię Klaudiusz. Trzy razy zagrał postać o tym imieniu. "JA, KLAUDIUSZ" - tytułowa rola. "DZWONNIK Z NOTRE DAME" z 1982 r - jako Klaudiusz Frollo, zaś w "HAMLECIE" Kennetha gra króla Klaudiusza. Nie inaczej, Szekspir dla Brytyjczyków jak dla nas Mickiewicz czy Słowacki, więc uważam, że pan Alan i pan Kenneth nie bez powodu kochają jego dzieła. W końcu te dzieła mają w sobie magię i nie byle kto jest w stanie tę magię oddać. No właśnie, zapomniałem o tym, że gdybyś była bazyliszkiem, byś już nie żyła, ale może masz problem ze słuchem i nie słyszysz piania koguta? xD Poważnie byś się bała dobrego i słodkiego Hardodzioba? Ale chyba byś go nie drażniła jak Draco Malfoy? Ha ha ha! Tym zdaniem mnie rozwaliłaś do łez. Kłania się sir. Lancelot z "PORAŻEK KRÓLA ARTURA" xD
No, nieźle, nieźle... A pan Derek Jacobi, to ma chyba szczęście do imienai Klaudiusz, nie ma to tamto. :) Dokładnie. :) Mała korekta - TY byś nie żył, gdybym ja była bazyliszkiem. :) Wypraszam sobie podobne insynuacje. Ja mam problemy ze słuchem? To ty masz problemy z klawiaturą. :D Pewnie, że bym się bała Hardodzioba. Może i jest on słodki i dobry, ale te jego szpony i dziób za bardzo by mi przypominały traumę z dzieciństwa. :) No, właśnie jego zacytowałam. Ale jego tekst do spotkania z wilkołakiem by pasował jak ulał, no nie? :D
Właśnie, pan Derek Jacobi widocznie ma jakieś szczęście do imienia Klaudiusz, bo przecież aż trzy razy grał postacie właśnie o tych imionach i każda mu się doskonale udała. Ten aktor to wielki aktor i nie wiem, czemu się go czepiają, że jest gejem. Ma chyba do tego prawda, prawda?
Ano tak, wybacz. Gdybyś była bazyliszkiem, ja bym umarł od samego twojego spojrzenia, moja droga. Masz całkowitą rację xD
Oj, pardon. Nie chciałem cię urazić. Tylko chciałem się upewnić, że jednak nie jesteś bazyliszkiem, moja słodka :)
No dobrze, masz rację, Hardodziob może być nieco przerażający, ale Lupin jako wilkołak jeszcze bardziej. A ten tekst, który zacytowałaś, pasuje tu idealnie :)
No tak. :) A niech będzie, kim sobie chce, jego wola, i ludziom nic do tego.
"Jak mam rację, to mam rację." Heh, jak ja lubię ten cytat. A jeszcze bardziej lubię go powtarzać. :D
No, na twoje szczęście nim nie jestem. I na twoje szczęście się nie obraziłam na ciebie. :)
No tak, w sumie bardziej bałabym się Profesora Lupina w postaci wilkołaka. co do tego tekstu, to pozostali na pewno by mi przyznali rację i też by uciekali. :)
Dokładnie tak. Dla mnie Derek Jacobi to taki gwiazdor, jak Alan Rickman i się nie powinno go czepiać z powodu jego orientacji. Przecież to jego prywatna sprawa.
Nie gniewaj się za te pytania, ale musiałem się upewnić, że nie jesteś bazyliszkiem xD To dobrze, że się nie obraziłaś, bo z kim bym sobie tutaj tak przyjemnie pisał, co? :)
Wiesz, jeśli chodzi o profesora Lupina w postaci wilkołaka, to nieco mnie dziwi, czemu on nie ma sierści. To dość dziwne. Ale podoba mi się postawa Snape'a. Zasłonił uczniów przed wilkołakiem własnym ciałem, choć ich nie cierpiał.
No właśnie. Ale nie wszyscy to rozumieją.
Heheszki. :D
Widać taka była fantazja twórców tego filmu. <myśli> Mnie też się podoba jego postawa. Ale wiesz, trochę wynika też z tego, że był ich nauczycielem i był za nich odpowiedzialny. Jeśli by coś im się złego stało, to on, jako nauczyciel, odpowiadał za to.
Nie wszyscy to rozumieją, ale cóż... Pokolenie idiotów oceniających ludzi po orientacji seksualnej kiedyś wyginie. A propos orientacji... Ponoć wielu czytelników znienawidziło Rowling za zrobienie z Dumbledore'a geja. Mnie tam osobiście to nie przeszkadza. A tobie?
Właśnie, z kim bym sobie tak super tutaj pisał, gdybyś się na mnie obraziła? xD
Wiesz, nie lubię chwalić Severusa, bo nie cierpię gościa i mego zdania jego postawa nie zmienia, jednak uważam jego postawę nie tyle za pełnienie obowiązku nauczyciela, co odruch szlachetnego w głębi serca człowieka. To z mojej strony dla niego wielki komplement.
No właśnie. Taki los... Ja tam nie mam pretensji o to do pani Rowling, choć w książkach użyła zwrotu "najlepszy przyjaciel", co ci czytelnicy pewno skwitowali słowami: "Jedzie mi tu czołg?" czy coś w tym guście. Poza tym, wśród moich ulubionych ludzi filmu tu, na Filmwebie, jest jeden piosenkarz, o którym mówią, że jest gejem. Jego pseudonim sceniczny brzmi Limahl, a tak naprawdę nazywa się Christopher Hamill. Ja tam nie patrzę na niczyją orientację, bo ludzie są rozmaici. Więcej od ich orientacji znaczy dla mnie ich charakter, ich osobowowść i to, czego dokonali. Kropka.
Właśnie. :D
Cóż, może i można mu co nieco zarzucić, ale to, że niebezpieczeństwo wziął na siebie, to raczej jego zaleta niż wada. Odważny był, nie ma co gadać. Poza tym pamiętał, że Harry jest synem kobiety, którą on bardzo kochał.
He he he. No i znowu to zrobiłaś, rozwaliłaś mnie zabawnym tekstem "Jedzie mi tu czołg?" xD Czekaj, moment! Chcę się czegoś upewnić. Limahl? TEN LIMAHL od pewnej piosenki do filmu o krainie Fantazjii, który to film uwielbiamy oboje? O nim właśnie mówisz? To dopiero nowina. To tłumaczy jego nietypową fryzurę. Choć jak dla mnie on może lubić nawet zwierzęta, co mnie do tego? Ważne, że nie jest złym człowiekiem.
Właśnie, doskonale mi się z tobą pisze i mam nadzieję, że dalej tak będzie.
Wiesz, naprawdę nie lubię tego robić, ale przyznam, że Harry miał rację mówiąc do młodszego syna o Severusie Snapie "Nie znałem odważniejszego człowieka". Choć umniejsza znacznie rolę takich bohaterów jak Syriusz Black czy inni. Ale przyznam mu rację. Drugiego tak odważnego ze świecą szukać i nie jest to sarkazm.
Mam nadzieję, że nie spadłeś z mego powodu z krzesła. :D Tak, TEN LIMAHL, on i nikt inny. Ale coś ci wyjaśnię. Jego fryzura nie ma nic wspólnego z jego orientacją. On oprócz śpiewania zajmował się fryzjerstwem, poza tym w latach 80-tych takie fryzury były bardzo modne. No i nasz Limahl, zanim stał się popularny dzięki śpiewaniu razem z zespołem Kajagoogoo, a potem solowej karierze, śpiewał w jakimś punkowym zespole. Dlatego nosił tę "szopę". Poza tym podobno jest wegetarianinem, ale nawet to nie tłumaczy, dlaczego jest średniego wzrostu (czyli takiego, jaki ja mam ;) ). :) Jeśli idzie o mnie, mnie też jego orientacja jest obojętna. Grunt, że jest świetnym piosenkarzem i dobrym człowiekiem. :)
<chrapu chrap> :D
Teraz dopiero, jak się dowiedział o nim całej prawdy, to nazwał Profesora Snape'a odważnym, a przedtem zarzucał mu tchórzostwo. <myśli> Ja tam ośmielę się stwierdzić, że Profesor Snape był ostatnim opiekunem Harry'ego. Ty się z tym możesz nie zgodzić, ale jak się przyjrzeć temu wszystkiemu, co robił Profesor Snape w Hogwarcie, to fakty zdają się potwierdzać moją tezę. Odważny był i - z całym szacunkiem - szczwany jak lis. Bo przecież oszukał Lorda Voldemorta, którego ponoć nie sposób było okłamać.
No to naprawdę dobrze zrobiłaś, że mi powiedziałaś, abym nie zleciał z krzesła, bo jeszcze chwila, aby to się stało, moja droga i to mówię poważnie. Nie spodziewałem się tego. Zaskoczyłaś mnie bardziej niż ci się wydaje :) A więc on był również fryzjerem? I nosił takie fryzury, jakie wtedy w latach 80 były modne? Rozumiem. No cóż... Tak czy inaczej mnie się strasznie podoba ta piosenka i nigdy nie przestanę jej lubić :)
Wiesz, Harry nazywał Snape'a tchórzem, bo widział, jak ten zabił bezbronnego Albusa Dumbledore'a, a zabicie bezbronnego, który cię prosi o litość to tchórzostwo. Dopiero później, gdy Harry odkrył prawdę zrozumiał, jak to było naprawdę i zrozumiał, że źle go ocenił. Szczwany był, odważny ten, ale był też mściwym gnojkiem i temu zaprzeczyć się nie da.
Wiesz co, może jednak po prostu powinieneś się przywiązać do krzesła tak, dla bezpieczeństwa. :) No tak. Będzie już siedem lat, jak się pojawił w Polsce w Sopocie, a jeszcze wcześniej był w programie "Wideoteka Dorosłego Człowieka", gdzie prowadzący rozmawiali z nim o jego karierze i o przeszłości, znaczy się co robił, zanim stał się sławny. :) Ja też pasjami lubię te piosenkę, i nigdy mi się ona nie znudzi. :) Ech, szkoda, że nie przeprowadzali castingu w Polsce na uczniów Hogwartu, bo bym wystąpiła z tą piosenką. A zapowiedziałabym ją w ten oto sposób: "Szanowni państwo, za chwilę zaśpiewam piosenkę z filmu pod tym samym tytułem. Film ten opowiada o tym, jak ważna w naszym życiu jest wyobraźnia. Gdyby nie było wyobraźni, nie powstałyby takie książki, jak na przykład Harry Potter. Bez wyobraźni nie uwierzylibyśmy w istnienie magii. Czasem zatem na piosenkę "Never... (efektowna pauza)...Ending... (jeszcze jedna efektowna pauza)... Story"." :)
No wiem. Tylko nie "gnojkiem", dobra? Nie rzuca się mięsem pod adresem jednej z najciekawszych postaci w tej serii. <grozi palcem>
Przywiązać się do krzesła, mówisz? Faktycznie, może to coś pomoże, nie powiem "nie" xD Rozumiem. No cóż, muszę powiedzieć, że niestety znam tylko jedną piosenkę tego pana, ale już za nią samą można go uwielbiać :) He he he. Ciekawie byś zapowiedziała tę piosenkę, moja droga. Ode mnie miałabyś najwięcej oklasków :)
No dobrze, masz rację. Lepiej powiedzieć "draniem". A może nawet i "zimnym draniem", bo Snape był ponury jak noc listopadowa w burzę, a prócz tego chłodny jak lód na Biegunie Północnym.
Warto wypróbować tę metodę. :D A ja znam ich więcej, la la la la la. :D Ciebie nie ma w mojej wizji - jak zwykle zresztą. :D
E, na Biegunie Południowym jest jeszcze zimniej. A może by tak lepiej powiedzieć "zimniejszym od syberyjskiego lodu draniem". :D
No cóż, jesteś po prostu naprawdę urocza. Nie ma mnie w twoich wizjach. A czemu ty jesteś w moich wizjach? Uważasz, że to jest sprawiedliwe? xD
Hmm... Syberyjskie lody to w sumie nawet dobre porównanie na określenie postaci granej przez tego samego aktora, co grał Rasputina xD
Sprawiedliwe, czy nie, ale taki los... :D
No tak. Choć myślałam o określeniu na Irinę Spalko z filmu "Indiana Jones i królestwo Kryształowej Czaszki". :D
Taki los, powiadasz? No cóż... Skoro tak mówisz, to będę sobie o tym pamiętał, jak mnie pomijasz w swoich pięknych wizjach xD
Właśnie, Irina Sparko. To dopiero jędza była. Asaji Ventress oraz Damia w jednym. Jakby robili polski dubbing do tego filmu, to wtedy tej postaci powinna głosu użyczać pani Brygida Turowska-Szymczak :)
No, nic na to nie poradzę, że nie widzę cię w moich snach. Nie mam żadnego wpływu na to, co mi się przyśni. :D
Hehe, marzenia... :)
Poważnie? Nie masz żadnego wpływu na to, co ci się śni? No cóż... Podobno człowiek na serio nie ma na to wpływu, ale tak sobie myślę, że jakby dobrze poszukać, to sposób się znajdzie xD
He he. Masz rację, marzenia. Tego filmu nie zdubbingują. Chociaż... Kto to tam wie? I ja będę apelował, aby pani Brydzia podstawiała wtedy głos Irinie Sparko :)
Poważnie. Niby gdzie się ten sposób znajdzie? :D
Fani tego filmu by cię chyba zamordowali za pomocą tępej łyżki albo detonatorów, gdyby się dowiedzieli, że to był twój pomysł, żeby ten film miał polski dubbing. :D
Hmm... Trudno mi powiedzieć, ale być może coś naprawdę się znajdzie na to, aby mieć wpływ na to, jakie sny nam się śnią, kto wie? :)
He he he. Fani tego filmu by mnie zamordowali za pomocą tępej łyżki? xD Być może masz rację. Ale cóż... Tak czy inaczej jeśli by taka wersja powstała, to miałbym właśnie taką propozycję dla pani Turowskiej :)
Właśnie, kto wie? :)
Albo detonatorów pożyczonych od Hansa Grubera. :D Oby pani Turowska odmówiła. :>
Właśnie, ja bym chciał mieć wpływ na to, co mi się śni i ty pewnie też. Miałabyś sny o Alanie, o a ja z udziałem pani Sylvi Kristel xD
He he he. Nie no, to ja już wybieram detonatory, w końcu łyżka jest tępa i będzie mnie bardziej bolało xD
Marzenia. :D Ale mam nadzieję, że po obejrzeniu nawet długiego fragmentu "Robina Hooda" nie przyśni mi się Szeryf z Nottingham. Oby nie. :D
Ciekawe, ile razy pan Alan musiał potem wysłuchiwać, jak ludzie cytują ten tekst o tępej łyżce... :D
Pewnie, że marzenia, ale ostatecznie za marzenia się nie karze człowieka. Przynajmniej jak na razie xD He he he. No, ja też mam nadzieję, że nie będzie ci się śnił Szeryf z Nottingham w akcji xD
Moim zdaniem musiał długo tego wysłuchiwać, podobnie jak swego rozporządzenia o odwołaniu Bożego Narodzenia xD
No raczej. :D Na szczęście mi się nie przyśnił. I na pewno nie chciałby zobaczyć mojej mamuśki, bo dopiero by się zląkł. :D
I na pewno miał dystans do swojej roli, więc się śmiał. :D
Mam nadzieję, że twoja mama nie przeczyta nigdy tego tekstu, którym właśnie mnie uraczyłaś, bo chyba nie byłaby zbyt zachwycona xD Ani tym bardziej Szeryf nie byłby zachwycony jej widokiem. By się jej bał tak, jak szczury i inne gryzonie bały się Mortianny xD
No właśnie. Podzielam twoje zdanie. Nie ma co gadać, ja się sam śmieję z tego, jak sobie lekko żartujesz i z tego, co napisałem, a przecież daleko mi do mistrza, więc co dopiero właśnie Alan Rickman. On musiał mieć odpowiedni dystans do siebie samego.
No, moja mama z komputera nie korzysta, więc nigdy tu nie zajrzy. :D Ona jest o parę centymetrów ode mnie niższa, ale jest równie pyskata co Sara, służka Lady Marion, albo jak Okane. Gdyby Szeryf Jurek miał okazję usłyszeć, jak ona klnie, skrzywiłby się jak podobizna szeryfa Mervina w parodii, może nawet by się poskarżył na ból głowy. :D
No raczej. :) Tak sobie myślę, że jeżeli kiedykolwiek obejrzał tę parodię "Robina Hooda", to szczególnie musiał śmiać się z tych scen, kiedy wiedźma Latryna leciała na szeryfa Mervina. :D Tak czy inaczej miał odpowiedni dystans do siebie samego i do swych ról. :)
No właśnie dlatego jesteś taka odważna w pisaniu żartów o swojej mamie, bo jej nie ma w pobliżu i nie korzysta z komputera, aby tu zajrzeć xD No cóż, moim zdaniem byłoby właśnie tak, jak mówisz. Bo w końcu Alan naprawdę się nieźle zmieszał na widok służki Sary, więc co dopiero na widok tej osoby, o której mówisz xD
Moim zdaniem musiał obejrzeć chociaż raz ten film, bo był on kiedyś bardzo popularny i pewnie się śmiał z parodii swojej roli. Moim zdaniem śmiał się równie mocno, co Emil Karewicz, gdy Robert Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju raz na scenie sparodiował jego rolę Jagiełły w "KRZYŻAKACH". Widziałem taki program raz. Kabarety nabijały się ze stosunków polsko-niemieckich i było sporo o Krzyżakach, zaś Krzysztof Hanke udawał Ulryka von Jungingena. No i oczywiście Robert Górski sparodiował Jagiełłę w taki sposób, że Emil Karewicz siedzący na widowni płakał ze śmiechu xD