Bardzo niebezpieczny umysł

Alexiou chciał stworzyć obraz człowieka wewnętrznie pękniętego, zagubionego w świecie własnej wyobraźni i niepotrafiącego odnaleźć się w zakamarkach własnego umysłu. Z jego rozedrganej opowieści
"Ten film nie posiada żadnych zalet filmu awangardowego, ma natomiast wszystkie jego wady" – mówił jeden z bohaterów "Osiem i pół" Felliniego. Jego słowa przychodzą do głowy w czasie seansu "Opowieści nr 52" greckiego reżysera Alexisa Alexiou. Tworząc swój pełnometrażowy fabularny debiut, reżyser z Aten zawiesił sobie poprzeczkę tak wysoko, że jej przeskoczenie okazało się niemożliwe. W efekcie otrzymaliśmy film pretensjonalny, psychicznie obciążający i – mimo wielkich ambicji – mało czytelny. Iasonas (Yorgos Kakanakis) jest młodym architektem pracującym na własny rachunek. Mieszka w ciut zaniedbanym mieszkaniu, koncentrując się na zawodowych wyzwaniach. Nic nie wiemy o jego życiu osobistym, aż do czasu, gdy poznaje Pinelopi (Serafita Grigoriadou). Dziewczyna zaproszona na kolację przez jedną z koleżanek Iasonasa okazuje się bratnią duszą młodego samotnika. Wkrótce wprowadza się do mieszkania chłopaka. Wspólne życie zakochanych kończy się jednak niespodziewanie – pewnego dnia Pinelopi znika. Tyle tylko, że nie do końca wiadomo, czy dziewczyna w ogóle istniała, czy też była jedynie wytworem wyobraźni samotnego faceta. Reżyser zabiera nas bowiem w podróż po zwichrowanym umyśle swego bohatera. Wraz z nim zagłębiamy się zatem w meandryczne wizje. Klaustrofobiczne, smutne, unurzane w mroku, pełne niepewności. Wciąż od nowa oglądamy te same sceny, różniące się niuansami, łudząco do siebie podobne, ale niesprawiające wrażenia realnych. Alexiou wyraźnie akcentuje psychodeliczność swej opowieści – ustawia kamerę pod nietypowymi kątami, nakłada na obraz deformujące filtry, raz celowo gubi ostrość, by kiedy indziej uraczyć nas klarownym ujęciem. Jego film z jednej strony przypomina nieco "Patrzę na ciebie, Marysiu" Barczyka, z drugiej zaś – "Mechanika" Brada Andersona. Nie ma w nim jednak psychologicznej prawdy filmu Barczyka, ani technicznej maestrii Andersona. Alexiou chciał stworzyć obraz człowieka wewnętrznie pękniętego, zagubionego w świecie własnej wyobraźni i niepotrafiącego odnaleźć się w zakamarkach własnego umysłu. Z jego rozedrganej opowieści niewiele jednak wynika – za warstwą efektownych zdjęć i dość oczywistych symboli (obraz wzburzonego morza wiszący na ścianie) kryje się bowiem psychologiczna miałkość i intelektualna pustka. Zamiast poruszającego obrazu o niestabilności międzyludzkich więzi i świecie pozbawionym wyraźnych konturów, Alexiou nakręcił bowiem film depresyjny i sztuczny.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones