Recenzja filmu

Księżniczka i smok (2018)
Marina Nefedova
Artur Kaczmarski

Basia w krainie czarów

"Księżniczka i smok" to  guma do żucia dla oczu najmłodszych: kolorowy, lecz pozbawiony wartości zlepek scen, który wypluwa się z głowy tuż po wyjściu z kina. Twórcy najwyraźniej wychodzą z
Gwałtowny rozwój technologii oraz idący za nim spadek kosztów produkcji sprawiły, że Fabryka Snów straciła monopol na realizację pełnometrażowych animacji komputerowych. W efekcie w  ostatnich latach w polskich kinach częściej niż nowe dzieła Disneya, DreamWorks czy Illumination Entertainment zaczęły gościć tanie produkcje z tak egzotycznych zakątków świata jak RPA, Meksyk czy Malezja. Rodzimi dystrybutorzy odkryli, że wystarczą popularni celebryci w dubbingu oraz chwytliwe hasło na plakacie, by w weekend otwarcia na "Rechotka", "Mniam!" czy innego "Rock Doga" pognało nawet kilkadziesiąt tysięcy widzów. Promowana nazwiskiem Edyty Herbuś  rosyjska "Księżniczka i smok" również może liczyć na zadowalający rezultat. Film Mariny Nefedovej to jednak nic więcej jak guma do żucia dla oczu najmłodszych: kolorowy, lecz pozbawiony wartości zlepek scen, który wypluwa się z głowy tuż po wyjściu z kina.



Dawno, dawno temu żyli sobie król i jego córka, królewna Basia. Mama dziewczynki  zniknęła kilka lat wcześniej w tajemniczych okolicznościach. Od tej pory za wychowanie Basi odpowiada niegodziwy  Baltazar marzący o przejęciu władzy w królestwie. W dniu siódmych urodzin w ręce księżniczki trafia magiczna księga będąca wrotami do innego świata. Mieszka w nim poczciwy smok Smokuś, który z miejsca staje się najlepszym przyjacielem następczyni tronu. Dalszego ciągu zdradzać nie zamierzam, ale bynajmniej nie dlatego, że ujawniłbym jakiś niespodziewany zwrot akcji. Fabuła jest tu przede wszystkim pretekstem dla kolejnych gagów. Twórcy najwyraźniej wychodzą z założenia, że mały widz nie zadaje pytań tak długo, jak z ekranu nie wieje nudą. Co z tego, że zachowanie bohaterów często nie ma sensu, a wątki prowadzone są bez ładu i składu. Ważne, aby magiczne artefakty działały jak należy, zaś postaci (zwłaszcza te negatywne) nie zapominały, by raz na jakiś czas potknąć się i wywrócić z hukiem.


Nefedova, która zdobywała szlify, reżyserując odcinki doskonałego serialu "Masza i niedźwiedź", wie, jak połączyć na ekranie akcję i slapstick. Duet głównych bohaterów - lekkomyślna, buzująca energią Basia oraz łagodny, dobroduszny Smokuś - przypomina zresztą odrobinę parę ze wspomnianego show. "Masza…" mimo skeczowego charakteru obfitowała jednak w momenty czułości, urzekała rosyjskim kolorytem, a także była wypakowana po brzegi świeżymi pomysłami. Z "Księżniczki i smoka" bije tymczasem rutyna. Bez trudu można tu dostrzec inspirację takimi klasykami jak "Shrek", "Alicja w krainie czarów" czy "Kraina lodu". Znacznie trudniej jest wskazać pomysły, które nie zostały od nikogo skopiowane. Gdy w finale twórcy szumnie zapowiadają kolejne przygody Basi i Smokusia,  trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu myśli życzeniowo. Sequele nieudanych filmów mogłyby być jak smoki - powinno się je spotykać wyłącznie w bajkach.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones