Recenzja filmu

Egzamin (2016)
Cristian Mungiu
Adrian Titieni
Maria Drăguș

Egzamin dojrzałości

To, co w wielu przypadkach byłoby wyłącznie politycznym oskarżeniem, rumuński mistrz Cristian Mungiu zamienia w fascynujący dramat zagubionego człowieka. Kamera nie spuszcza oka z Romeo i coraz
"Czasem wielkie sprawy zależą od niewielkich decyzji" – słyszy od swojego ojca licealistka Eliza (Maria-Victoria Dragus). Wprawdzie wczoraj, w środku dnia i na ruchliwej ulicy, została napadnięta i niemal zgwałcona (jak dowiadujemy się z policyjnego raportu, napastnik nie osiągnął erekcji), lecz już jutro ma egzamin, który zadecyduje o jej przyszłości. Będzie furtką do prestiżowego stypendium w Londynie, albo szlabanem, który zatrzyma ją w rodzinnym Cluj. Dla córki to tylko egzamin, nic, co definiowałoby resztę życia. Dla ojca – wóz albo przewóz.

Są sytuacje, w których zdanie o wielkich sprawach i niewielkich decyzjach byłoby po prostu ojcowską maksymą, radą dobrą jak każda inna. Jednak w przypadku Romeo (Adrian Titieni) jest ono balsamem na podrażnione sumienie. Chcąc upewnić się, że lata nauki nie pójdą na marne, bohater prosi o pomoc przyjaciela z dzieciństwa, teraz komendanta policji, który zna mężczyznę z kontaktami w komisjach maturalnych. A jako że Romeo jest lekarzem, w zamian obiecuje przyspieszyć operację wuja jednego z policjantów. Niejako wbrew sobie, odsyłany z miejsca w miejsce z porozumiewawczym uśmiechem ("trzeba sobie pomagać" - usłyszy), wikła się w sieć nepotyzmu i tylko pozornie niezobowiązujących aktów lojalności.

To, co w wielu przypadkach byłoby wyłącznie politycznym oskarżeniem, rumuński mistrz Cristian Mungiu ("4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni") zamienia w fascynujący dramat zagubionego człowieka. Kamera nie spuszcza oka z Romeo, który idzie na coraz większe kompromisy, aby wypchnąć córkę z rodzinnego gniazda. I coraz głębiej wnika w jego duszę. Bohater - o twarzy i ciele wyśmienitego rumuńskiego aktora Adriana Titieniego - nie jest żadną figurą tragiczną, a Mungiu odkrywa w jego moralnie wątpliwej, ale nieprzejednanej postawie jakąś szlachetność. Wszystko, co najistotniejsze z dramaturgicznego punktu widzenia zostało wyrzucone poza kadr. Nie widzimy próby gwałtu, egzaminów, nie widzimy, jak matka Romeo traci przytomność w mieszkaniu, a kochanka dochodzi do wniosku, że czas na męskie decyzje. I chyba niewielu twórców współczesnego kina jest tak wiernych subiektywnej perspektywie wiodącej postaci. "Czyją optykę miałbym przyjmować?" - pyta Mungiu w wywiadzie dla Filmwebu - "Boga? Kogoś wszechwiedzącego?".

Wyjechać? Źle. Zostać? Jeszcze gorzej. Zasłaniający się dobrem córki Romeo jest sfrustrowany sytuacją w kraju, do którego sam niepotrzebnie wracał. Wspomina własne błędy i całkiem poważnie pyta, kto naprawi skorumpowany system. Mungiu jest oczywiście zbyt świadomym filmowcem, by wyręczać widza w odpowiedzi. I zbyt inteligentnym człowiekiem, by "wiedzieć lepiej". Kto chce zobaczyć w jego filmie lament nad długofalowymi skutkami transformacji, zobaczy. Kto chciałby dostrzec moralitet, dostrzeże. Jednak względu na naszą percepcję, "Bacalaureat" pozostaje głęboko humanistycznym kinem o cenie, którą płacimy za chodzenie na skróty. Ręka rękę myje, ale jakimś cudem wszystkie są brudne.
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones