Recenzja filmu

Nocne istoty (2017)
Demián Rugna
Maximiliano Ghione
Norberto Gonzalo

Indeks gatunkowych klisz

Choć "Nocne istoty" są filmem krótkim, liczba pomysłów, które wprowadza ale których nigdy nie kończy Rugna, jest zatrważająca. Owszem, obraz ma klamrę spinającą te wszystkie opowieści, ale i ona
Zwyczajny dom. Kobieta kończy zmywanie, gdy zaczyna słyszeć głosy dobiegające z odpływu w zlewie. Mówią przerażające rzeczy, o czym opowie mężowi po jego powrocie z pracy. Ten jednak zbagatelizował sprawę. Jednak tej nocy będzie świadkiem rzeczy, których racjonalnie nie da się opisać... Zainteresowani? Zapewne tak. Taki początek horroru jest niby prostym zabiegiem wykorzystywany setki razy, ale i tak okazuje się bardzo skuteczny. Kiedy dodamy do tego dobrze budowany przez reżysera Demiána Rugnę klimat niepokoju i scenę w łazience, która jest znakomitym przykładem tego, jak tanim kosztem można stworzyć ciekawą wizualnie makabrę, dostajemy obietnicę mrożącej w żyłach opowieści. Problem w tym, że na tej zapowiedzi historia się kończy, bo uwagę reżysera przykuwa już kolejna historia. Znów z ciekawie zbudowanym klimatem, znów z kilkoma narracyjnymi i wizualnymi hakami, na które łatwo da się schwytać widz oczekujący może nie oryginalnego, ale z całą pewnością wciągającego filmu.


Niestety dość szybko okazuje się, że Rugna jest dobry jedynie w budowaniu oczekiwań. Kiedy bowiem dochodzi do momentu, w którym trzeba przysiąść i rozbudować to, co się właśnie zapowiedziało, on rezygnuje i po prostu zaczyna kolejny wątek. Po parze małżeńskiej przychodzi kolej na sąsiada stopniowo popadającego w szaleństwo pod wpływem niewyjaśnionych wydarzeń mających miejsce w jego domu. Potem jest historia tragicznie zmarłego chłopca. Potem pojawia się trójka specjalistów. I tak do samego końca, kiedy to reżyser zaczyna kolejny wątek, przerwany swoistym cliffhangerem.

Choć "Nocne istoty" są filmem krótkim, liczba pomysłów, które wprowadza ale których nigdy nie kończy Rugna, jest zatrważająca. Owszem, obraz ma klamrę spinającą te wszystkie opowieści, ale i ona pozostaje mocno nieprecyzyjna. Dokonana próba zbudowania mitologii wyjaśniającej przedstawione wydarzenia jest niesatysfakcjonująca. W efekcie takich działań bronią się jedynie poszczególne sceny, które widziane w izolacji do całej reszty mogą się podobać - ze względu na tempo, klimat czy też swoją brutalność. Jako całość rozczarowują, ponieważ są jedynie zbiorem gatunkowych klisz, które zostały "zajawione", ale w żaden ciekawy sposób nie rozbudowane.


"Nocne istoty" miały olbrzymi potencjał na serial-antologię. Z łatwością mogę sobie wyobrazić, jak film zostaje częścią prezentacji, którą Demián Rugna przygotowuje, by przekonać telewizyjnych włodarzy do sypnięcia kasą na jego projekt. Serial mógłby opowiadać różne historie, dla których punktami wspólnymi byłby tytułowe istoty oraz miejsce akcji - domy znajdujące się po sąsiedzku. W takim przypadku skrótowość i napakowanie pomysłami filmu miałoby funkcję informacyjną, pokazując o czym opowiadałyby poszczególne odcinki i jaki klimat reżyser chce osiągnąć. Ponieważ tak nie jest, "Nocne istoty" stały się niczym więcej, jak ilustrowanym indeksem tematycznym encyklopedii horrorów.  
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones