Recenzja filmu

Randki w ciemno (2013)
Levan Koguashvili
Andro Sakhvarelidze
Ia Sukhitashvili

Miłość jest ślepa

Dyskretny, niemal niezauważalny dowcip reżysera przypomina humor reprezentowany przez jego znakomitego rodaka – Otara Iosselianiego. Największą siłę "Randek…" stanowią jednak sytuacje, w których
W jednej ze scen gruzińskich "Randek w ciemno" nadopiekuńczy rodzice strofują czterdziestoletniego Sandra: "Powinieneś w końcu się ożenić. Najlepsza byłaby jakaś Polka". Wymarzona partnerka syna powinna pochodzić więc z kraju stosunkowo bliskiego, ale jednak egzotycznego. Wystarczy ledwie kilka chwil, by w pełni zrozumieć to pragnienie. Tbilisi, gdzie toczy się lwia część akcji filmu, nie wygląda na miejsce, w którym można by znaleźć kobietę swojego życia. Scenerię "Randek w ciemno" tworzą głównie obskurne hotele, szare blokowiska i posępne rudery. Mimo braku sprzyjających okoliczności, Sandro ulega jednak naciskom otoczenia i rozpoczyna starania o zdobycie partnerki. Film Lewana Koguaszwiliego stanowi intrygujące sprawozdanie z tego procesu.



Główny bohater, typ czterdziestoletniego prawiczka, to przedstawiciel straconego pokolenia, które wchodziło w dorosłość w momencie agonii Związku Radzieckiego. Podobny typ bohatera pojawił się już zresztą w debiucie Koguaszwiliego – znanych w Polsce z obiegu festiwalowego – "Dniach ulicy". Wyeksponowanie wątku miłosnego sprawia jednak, że "Randki w ciemno" okazują się od tamtego filmu odrobinę cieplejsze.

Bacznie obserwowany przez reżysera  Sandro sprawia wrażenie kogoś,  kto szuka uczucia po omacku, w sposób ujmująco nieporadny. Niemal na każdym kroku przekonuje się, że miłość to loteria, która łatwo może  zamienić się w rosyjską ruletkę. Koguaszwili portretuje niepowodzenia bohatera w sposób dobrodusznie zabawny. Dyskretny, niemal niezauważalny dowcip reżysera przypomina humor reprezentowany przez jego znakomitego rodaka – Otara Iosselianiego.  Akcja "Randek…" – choć daleka od zawrotnej szybkości – posuwa się jednak do przodu w tempie mniej ślamazarnym niż w dziełach autora "Pastorałki". Jako cierpka komedia o uczuciowych perypetiach outsidera w średnim wieku film Koguaszwiliego ma też trochę wspólnego z twórczością Dagura Kariego. Różnica polega na tym, że – w przeciwieństwie do lubującego się w absurdzie Islandczyka – autor "Randek w ciemno" twardo stąpa po ziemi i chwilami zbliża swoje dzieło do formuły paradokumentu.



Największą siłę "Randek…" stanowią sytuacje, w których śmiech więźnie w gardle, a widz zostaje zmuszony do konfrontacji z autentycznym dramatem bohaterów. Dzieje się tak już w jednej z początkowych scen, gdy– metaforyczny w gruncie rzeczy - tytuł zyskuje nagle niespodziewaną dosłowność. Istotną zmianę w naszym postrzeganiu "Randek…" powoduje moment, gdy Sandro udaje się wreszcie naprawdę zakochać. Wybranką mężczyzny zostaje piękna Manana. Kłopot w tym, że kobieta jest już w związku z kryminalistą, który właśnie wychodzi z więzienia.

Koguaszwili tylko przez moment bawi się jednak ideą nierównej konfrontacji pomiędzy dwoma samcami. Sandro szybko dezerteruje z pola walki, ale jednocześnie – na skutek fabularnych komplikacji – staje przed ważnym etycznym sprawdzianem i zalicza go na piątkę. Łatwo wówczas zrozumieć, że bohater ma wiele wspólnego z Chaplinowskim włóczęgą - okazuje się jednostką, której można odebrać wszystko z wyjątkiem godności. Traktowany do tej pory raczej z pobłażaniem, zaczyna w pełni zasługiwać na nasz szacunek. Gdy melancholijnie snuje się po ulicach Tbilisi wiemy już, że – wbrew pozorom – doskonale wie dokąd zmierza.
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones