Recenzja filmu

Dyplomacja (2014)
Volker Schlöndorff

Warto rozmawiać

W "Dyplomacji" teatr telewizji idzie pod rękę z thrillerem. Choć od początku wiadomo, jaki będzie finał zmagań Choltitza i Nordlinga, reżyserowi udało się wsączyć w tę opowieść porządną dawkę
Na wieść o tym, że alianci zbliżają się do ogarniętego powstaniem Paryża, 23 sierpnia 1944 roku Hitler zarządził umieszczenie ładunków wybuchowych w kluczowych punktach miasta. Z powierzchni ziemi miały zniknąć m.in. wieża Eiffla, Łuk Triumfalny, Luwr i katedra Notre Damme. Führer uczynił nadzorcą małego armagedonu wiernego generała Wehrmachtu, Dietricha von Choltitza. Ten w decydującym momencie odwołał jednak rozkaz i dobrowolnie oddał się w ręce przeciwnika. Co nim kierowało? Dlaczego odważył sprzeciwić się woli dyktatora? Odpowiedzi poszukał Volker Schlöndorff.



Rozgrywająca się w ciągu zaledwie kilkunastu godzin "Dyplomacja" to zapis emocjonujących psychologicznych zapasów między Choltitzem a wysłannikiem francuskiego ruchu oporu, konsulem Raoulem Nordlingiem. Areną zmagań jest apartament hotelu Meurice, z którego okien rozciąga się imponująca panorama Paryża. Nordling to wyśmienity negocjator – zarzuca adwersarza argumentami, jakby posyłał w jego stronę serie ze schmeissera. Sięga po historiozofię (Nasze czyny za życia będą brzmieć echem w wieczności – jak powiedziałby bohater "Gladiatora"), szuka analogii w starotestamentowej opowieści o Abrahamie i Izaaku, próbuje wzbudzić wyrzuty sumienia, wreszcie odwołuje się do najwyższej instancji – generalskiego honoru. Forsowanie mentalnego muru idzie jednak opornie, żołnierze kończą instalację bomb, a w foyer hotelu zniecierpliwieni wysłannicy Hitlera czekają na wybuchowy spektakl.



W "Dyplomacji" teatr telewizji idzie pod rękę z thrillerem. Choć od początku wiadomo, jaki będzie finał zmagań Choltitza i Nordlinga, reżyserowi udało się wsączyć w tę opowieść porządną dawkę suspensu. Dialogi (zaczerpnięte ze sztuki teatralnej Cyrila Gely'ego) brzmią zazwyczaj jak wymiana ognia, a dopisane na potrzeby filmu poboczne wątki przypominają, że jesteśmy na wojnie, a nie panelu dyskusyjnym. O emocjonalną wiarygodność, zniuansowanie i temperaturę emocji dbają przede wszystkim odtwórcy głównych ról – André Dussollier i Niels Arestrup (pamiętny boss korsykańskiego gangu z "Proroka"). Dzięki doświadczonym aktorom każde słowo ma tu odpowiedni ciężar, a drobne gesty nabierają wieloznaczności.

Choć Schlöndorff nie ukrywa, że dyplomacja bywa brudną grą, to i tak lepiej jest rozmawiać, niż dźgać się bagnetami. Zdarzenia w Paryżu przez niektórych historyków porównywane są do powstania warszawskiego. Oba miały miejsce niemal w tym samym czasie, do obu przyczyniła się bliska obecność wojsk alianckich. Oglądając nowe dzieło twórcy "Blaszanego bębenka", można tylko żałować, że Warszawa nie miała swojego Nordlinga. Że w 70. rocznicę powstania nie możemy tak jak Francuzi nakręcić do spółki z Niemcami optymistycznego filmu o sile argumentów, a nie argumencie siły.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones