Recenzja filmu

StreetDance 3D (2010)
Max Giwa
Dania Pasquini
Nichola Burley
Richard Winsor

Z miłości do tańca

"StreetDance 3D" powstał z prawdziwej miłości do tańca, żywej pasji, którą uchwycono i oswojono na potrzeby komercyjnego sukcesu. Właśnie ta autentyczność sprawia, że film tak dobrze się
Dziwnie jest obserwować, jak następuje pokoleniowa zmiana w kinie. Wszystko, co już kiedyś było modne, a potem zostało odrzucone, teraz wraca  - inne, choć takie samo. Do łask powróciło oldschoolowe kino akcji, przypomniało o sobie kino grozy klasy B, swoich widzów odnalazły też filmy taneczne. Choć te akurat dużo zawdzięczają telewizji. Tak jest właśnie w przypadku "StreetDance 3D".

Obraz debiutantów Maxa Giwy i Danii Pasquini wszystko zawdzięcza telewizji. To właśnie za sprawą takich programów, jak "You Can Dance", "X Factor" czy "Got to Dance", a także "Taniec z gwiazdami" film w ogóle mógł powstać. Wykreowały one bowiem modę na taniec, a jednocześnie stały się fermami, na których hodowano potencjalne gwiazdy. To właśnie z tych programów pochodzi znaczna część aktorów. Choć są naturszczykami, to jednak na ekranie wcale tego nie czuć. Wręcz przeciwnie, wszyscy sprawiają wrażenie naturalnych i autentycznych. Nawet jeśli grają samych siebie, to przecież występ na planie zdjęciowym nie jest łatwy, a im się to udało. To udowadnia, że "StreetDance 3D" powstał z prawdziwej miłości do tańca, żywej pasji, którą uchwycono i oswojono na potrzeby komercyjnego sukcesu. Właśnie ta autentyczność sprawia, że film tak dobrze się ogląda.

Sama fabuła jest dość prosta i schematyczna. Oto mamy taneczną ekipę, która przygotowuje się do turnieju mistrzów. Jednak odejście kapitana sprawia, że drużyna jest na skraju rozpadu. Wtedy los i wspaniała Charlotte Rampling uśmiecha się do nich, oferując pomoc, ale nie do końca z dobroci serca. W zamian za miejsce do treningu chce, by jej uczniowie zostali włączeni do ekipy. Problem w tym, że drużyna reprezentuje nurt street dance, podczas gdy uczniowie trenują balet. To dwa światy, które różni wszystko, a łączy tylko jedno: taniec.

Mimo że fabuła jest niewyszukana i w kinach wykorzystywana była wielokrotnie, to jednak w "StreetDance 3D" została zaprezentowana sprawnie i z wyczuciem. Twórcy zdawali sobie sprawę ze swoich mocnych i słabych stron i nie próbowali na siłę udziwniać. To się opłaciło. Młodzi aktorzy bronią się w swoich rolach wsparci przez stare aktorskie wygi. Jednak fabuła i tak ma w tym filmie drugorzędne znaczenie. To, czego oczekują widzowie, to taniec i muzyka. I tu nie będzie zawodu. Soundtrack to mieszanka stylów, które są w tej chwili modne nie tylko na ulicach Londynu. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli chodzi o choreografię i zdjęcia scen tanecznych, to  w nich także twórcy postawili na naturalność i autentyzm. Zamiast niewiarygodnych wyczynów, które możliwe są tylko dzięki interwencji magów od efektów specjalnych, dostajemy coś, co z całą pewnością moglibyśmy zobaczyć na żywo. Z tego też powodu "StreetDance 3D" jest skierowany przede wszystkim osób, które lubią taniec i patrzą krzywo na wszystkie udziwnienia i przekłamania, od jakich roi się w kinie.

Na koniec pozostaje odnieść się do trzech wymiarów "StreetDance". Szczerze mówiąc, jest to chyba najsłabsze ogniwo całej produkcji. Może dlatego, że film ten tak naprawdę wcale 3D nie potrzebuje, by bawić i sprawiać frajdę. W dwóch wymiarach i tak by się obronił.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rzadko się zdarza, że muzykę z filmu znam na długo zanim ten film obejrzę. Tak było właśnie w przypadku... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones