Recenzja filmu

Opowieść o miłości i mroku (2015)
Natalie Portman
Natalie Portman
Gilad Kahana

Zapiski z pola walki

Jako adaptacja wspomnień Amosa Oza "Opowieść o miłości i mroku" jest zaledwie przeciętna. Ale jako zapis zmagań reżyserki z materią fabularną, jest to obraz fascynujący. Każda scena to kolejna
Oto narodziny Izraela widziane okiem starego mężczyzny, który wspomina swoje dzieciństwo. Wojenna zawierucha i mroki holokaustu nie dotknęły go bezpośrednio. Co nie znaczy, że nie wpłynęły na jego życie. Ból, smutek, brak zrozumienia dla rzeczy, których jest świadkiem, odciskają swoje piętno, kiedy obserwuje on powolne osuwanie się matki w odmęty niemożliwej do ukojenia depresji. Ojciec jest z kolei zbyt przyziemną, racjonalnie myślącą jednostką, by był w stanie zapobiec nieuniknionemu. Amos Oz tworzy potężną, magiczną przypowieść o kruchości ludzkiego życia, o niewidzialnych sznurkach, które decydują o naszym losie. Nic więc dziwnego, że Natalie Portman dała się uwieść tej opowieści. Mało kto byłby na nią odporny. Nie jestem jednak do końca przekonany, że aktorka dobrze zrobiła, sięgając po "Opowieść o miłości i mroku", kiedy zdecydowała się na pełnometrażowy reżyserski debiut.


Wybór materiału na pierwszy film zawsze jest wielkim dylematem. Czy należy sięgnąć po ukształtowaną, wyrazistą historię? Czy może lepiej stworzyć coś od podstaw? W tym drugim przypadku niebezpieczeństwem jest to, że wybrana fabuła będzie po prostu cherlawa, chaotyczna, a przez to mało interesująca dla widza. Portman zdecydowała się więc na pierwsze rozwiązanie. W tym przypadku zagrożeniem jest sama materia opowieści, która jest tak potężna, że może przejąć kontrolę nad twórcą i ten nie będzie w stanie uczynić z niej własnego, osobistego dzieła. I to właśnie stało się tutaj.

Z filmu wyraźnie wyziera brak reżyserskiego doświadczenia Portman. Czuć jej brak zaufania wobec warsztatu; reżyserka nie wie, jak naciskać na formę, by nadać jej osobisty charakter, a jednocześnie nie złamać mocy oryginału. Dlatego też sięga po bezpieczne chwyty, stanowiące ratunek większości debiutantów. Zasypuje ekran zdjęciami sugerującymi liryzm, subiektywność doświadczeń bohaterów, nie zdając sobie sprawy z redundancji obrazów (lub po prostu ją ignorując), kiedy zachowuje prozę Oza. Często korzysta też z mocno inscenizowanych ujęć sugerujących teatralność lub malarskość obrazów, co ma odrealniać prezentowane sekwencje. Ponieważ jednak wielu debiutantów robi podobnie, trudno po tym poznać indywidualną wrażliwość twórczyni "Opowieści o miłości i mroku".


Sytuacja Portman przypomina spacer 5-letniej dziewczynki z dogiem niemieckim. Oczywiste jest, że gdyby pies chciał, pociągnąłby za smycz i dziewczynka nie byłaby w stanie się temu przeciwstawić. Jeśli zwierzę tego nie czyni, to wyłącznie z troski o dobro dziewczynki. I tak też jest z filmem. "Opowieść o miłości i mroku" wciąż robi wrażenie. Fabularnie pozostaje sugestywną, intymną przypowieścią o egzystencjalnej pustce, z którą można się zmagać, lecz której nie można się oprzeć. Portman jako Fania tworzy przejmujący portret osoby, która po prostu rozwiewa się jak mgła.

Dlaczego to wszystko funkcjonuje? Przede wszystkim wynika to z faktu, że Portman jest świadoma swoich ograniczeń. Jako adaptacja wspomnień Amosa Oza "Opowieść o miłości i mroku" jest zaledwie przeciętna. Ale jako zapis zmagań reżyserki z materią fabularną, jest to obraz fascynujący. Każda scena to kolejna batalia, którą Portman pokazuje widzom z rozbrajającą otwartością i chwilami szokującym ekshibicjonizmem. Nie ukrywa potknięć, nie udaje, że nie posiłkuje się podręcznikowymi sztuczkami. "Opowieść o miłości i mroku" jest więc zapisem z walki, upartej, ale nie desperackiej czy histerycznej. I jako taka przykuwa uwagę. Portman wróciła z tarczą, ponieważ znalazła sposób, by słabość uczynić atutem, istotnym elementem swojego dzieła.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bardzo stonowany, pięknie sfilmowany debiut reżyserski Natalie Portman to film, którego największym... czytaj więcej
Aktorzy zajmujący się reżyserią to w świecie filmu żadna nowość. Za kamerą (z różnym skutkiem) stawali... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones