Recenzja filmu

Między nami (2010)
Rajko Grlić

Zaplątani

"Między nami" opowiada o nieuleczalnej chorobie emocjonalności, o głodzie międzyludzkich więzi, o zagubieniu, potrzebie ciepła i spełnienia.
Niewiele filmowych duetów wpłynęło na dzieje dziesiątej Muzy tak, jak tandem Erosa i Tanatosa. O związkach miłości i śmierci śmiało rozprawiał niegdyś Luis Buñuel, Andrzej Wajda wracał do nich w znakomitych ekranizacjach Iwaszkiewicza, mariaż erotyczno-tanatologiczny portretował i Visconti, i Von Trier, Nagisa Oshima i co najmniej paru innych reżyserów. Mówi o nim także Rajko Grlić. W jego "Między nami" Eros i Tanatos spotykają się na ekranie, by obrócić stypę w istne bachanalia.

W szpitalnej sali leży umierający staruszek. Jego dwaj synowie przeglądają szkicownik wiekowego malarza ze sprośnymi obrazkami inspirowanymi ponętną pielęgniarką. Rysunki nie pozostawiają wątpliwości – nestor rodu umiera szczęśliwy. Nieco mniej szczęśliwi wydają się jego synowie. Nikola (Miki Manojlović) jest wprawdzie bogatym biznesmenem, ale męczą go problemy z prostatą i lęk przed nowotworem. Braco (Bojan Navojec) zdaje się jeszcze bardziej zmizerowany – uniwersytecka kariera nie przynosi kokosów, żona wykopała go z domu, a nastoletnia córka nieszczególnie się nim interesuje. Są nieszczęśni – zaplątani w trudne damsko-męskie relacje, słabi i śmieszni. Do bólu prozaiczni panowie sklejeni są z małych przywar i niespełnionych marzeń, z samczych instynktów i skrywanych lęków. Są zniewoleni przez własne ambicje, wzajemną rywalizację i przez zmarłego ojca. Jeden wciąż rozmyśla o tym, czy uda mu się dożyć podobnego wieku, obaj natomiast z podziwem wspominają erotyczne podboje staruszka. A że sami nie należą do zwolenników monogamii, wkrótce ich erotyczno-uczuciowe ścieżki zaczną się przecinać na najróżniejsze sposoby.

Rajko Grlić jest nie lada specjalistą od sentymentalnych komedii. Swej klasy dowodził (nie pierwszy raz zresztą) kilka lat temu, gdy w "Posterunku granicznym" opowiadał o wielkiej historii i małych ludzkich dramatach. Potwierdza ją także dziś. Jego "Między nami" to kolejna słodko-gorzka opowieść o ludzkich słabostkach, beztrosce, erotyzmie i… głębokim tragizmie życia. U Grlicia Czechow spotyka się z Fredrą, a ludzkie dramaty ubrane zostają w zwiewny filmowy kostium. Bo chorwacki twórca jest towarzyszem swoich bohaterów – nie ocenia, nie naśmiewa się z nich, ale opowiada o tym, że właściwie wszyscy jesteśmy bardzo podobni, mamy wstydliwe słabości i małe sekrety. Właśnie dlatego tak dobrze rozumiemy bohaterów Grlicia – sprośnych panów i frywolne panie, którzy wiodą swój poczciwy, grzeszny żywot.

Ale "Między nami" jest czymś więcej niż tylko erotyczno-satyryczną dykteryjką. Komedia pomyłek, którą serwuje nam Grlić, jest także opowieścią o kulturze, która uciska i ogranicza. Jej upostaciowaniami są ojciec, który niczym duch ojca Hamleta rzuca wyzwanie swym synom (mniejsza o rodzaj tego wyzwania) oraz przedstawiciele Kościoła, którzy co i rusz pojawiają się na ekranie. Bo Grlić opowiada o kastrującej sile kultury, o ograniczeniach, jakie ze sobą niesie, o sile konwencji. Te ostatnie są u niego niczym pokrywka, pod którą buzują pierwotne ludzkie instynkty i potrzeby, jak bandaż, który ma zakryć jątrzącą się ranę, a nie ją leczyć. "Między nami" opowiada właśnie o nieuleczalnej chorobie emocjonalności, o głodzie międzyludzkich więzi, o zagubieniu, potrzebie ciepła i spełnienia.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones