Natchniony ton, ustanowiony głównie przez narrację spoza kadru, jest zarazem błogosławieństwem i przekleństwem filmu. Błogosławieństwem, bo automatycznie sugeruje monumentalną filmową epikę.
Wsi spokojna, wsi wesoła: ojciec batoży syna, matka lamentuje w kącie, dzieciaki jak sparaliżowane, generalnie wszyscy u diabła za piecem. Najstarsza córka, Chris Guthrie (Agyness Deyn), odwraca wzrok, wysłuchuje krzyków i pokornie doi krowy, rebelia to raczej kiepski pomysł – zwłaszcza na szkockiej prowincji w przededniu I wojny światowej. Jesteśmy w Kinraddie, fikcyjnym hrabstwie w północno-wschodniej Szkocji. To uniwersum szacownego literackiego klasyka Lewisa Grassica Gibbona i zarazem kraina snów brytyjskiego reżysera Terence’a Davisa – faceta, który wie, jak zamieniać wielką prozę w wielkie kino.
Z początku wydaje się, że mamy do czynienia z historią emancypacji. Matka truje siebie i najmłodszych synów, brat ucieka z narzeczoną do Argentyny, ojciec pada na zawał, a Chris zostaje sama i musi wziąć na barki ciężar zarządzania majątkiem. Niestety, nie tym razem – wątek zostaje szybko ucięty. Później przypuszczamy – na krótko, ale jednak – że pójdzie o wewnętrzne gierki hermetycznej społeczności: na scenie pojawiają się urzędnicy, dalsza rodzina próbuje ubezwłasnowolnić dziewczynę, zaczyna się próba sił. I znów pudło, to zaledwie parę scen. Opowieść wyhamowuje ostatecznie w rejonach tradycyjnego love story, w którym okrutna wojna przerywa piękną komunię dusz. I jest to o tyle niefortunna wolta, że zamienia film Daviesa w jeden, wielki konstrukcyjny feler: gdy okazuje się, że chodzi tak naprawdę o tęskne spoglądanie za horyzont i miłosną poezję nadawaną z offu, napisy końcowe są tuż za rogiem.
Natchniony ton, ustanowiony głównie przez narrację spoza kadru, jest zarazem błogosławieństwem i przekleństwem filmu. Błogosławieństwem, bo automatycznie sugeruje monumentalną filmową epikę. Davies jest niezrównany, jeśli idzie o scenograficzny i wizualny detal, ma świetne pomysły na montaż, potrafi zbudować metaforę grzechu, który zakradł się do dziewiczej krainy, oraz przedstawić ewolucję bohaterki w kilku precyzyjnych frazach. Przekleństwem, gdyż udowadnia, że na ołtarzu miłosnej liryki poświęca się tutaj psychologiczny weryzm. Kuriozalna jest zwłaszcza scena powrotu ukochanego Chris w rodzinne strony. Syndrom stresu pourazowego przypomina gag rodem z komedii braci Zucker: rozszalały mężczyzna wypija łapczywie herbatę, ubliża małżonce na wymyślne sposoby, a w końcu ją gwałci (brakuje tylko tego, by dziewczyna dostała na odlew już w progu). To cokolwiek kuriozalna próba zarysowania pokoleniowego fatum i postawienia znaku równości pomiędzy chłopakiem a sadystycznym ojcem bohaterki.
Davies rozdziela partie według oczywistego klucza. Peter Mullan dorzuca do swojej filmografii kolejną rolę sadystycznego "demona patriarchatu", z kolei Kevin Guthrie jest dziarskim chłopcem o czystym sercu. Deyn, była modelka, która ze zmiennym szczęściem próbuje swoich sił w aktorstwie, jest warsztatowo nienaganna: nie męczy się ani ze szkockim akcentem, ani ze scenami, w których pretensjonalny tekst należy kontrapunktować oszczędną ekspresją. To jednak nie zmienia faktu, że obsadzona jest kiepsko: ze swoją porcelanową urodą i smukłą sylwetką wydaje się raczej błędem w matriksie niż zaskakującym estetycznym kontrastem. Był już zresztą podobny przypadek w kinie, który bez powodzenia pretendował do wielkości: w "Essential Killing" Jerzy Skolimowski przekonywał, że Emmanuelle Seigner może być urobioną po łokcie babiną z polskiej prowincji. Cóż, nie może.
Davies miał wchodzić na plan już piętnaście lat temu, był to jeden z najbliższych jego sercu projektów. Kolejne problemy z producentami, budżetem i zmianami instytucjonalnymi w brytyjskiej kinematografii nie osłabiły jego entuzjazmu i naprawdę szkoda, że finałem tej odysei jest tak niekonsekwentna wizja. I choć ból porażki rośnie wprost proporcjonalnie do ambicji, nie wszystko stracone. W powieściach Gibbona niezłomna Chris Guthrie dożyła w końcu później starości.
Dziennikarz filmowy. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (2015, 2017) oraz MediaTora (2018).... przejdź do profilu