Recenzja filmu

Geniusze (2020)
Thor Klein
Philippe Tłokiński
Esther Garrel

Los Alamos bez ognia

Na ekranie słyszymy dyskusje o moralności bomby atomowej i wodorowej, odpowiedzialności uczonych za cywilne ofiary, Hiroshimie i Nagasaki, zimnej wojnie i doktrynie odstraszania. Wszystko to
Los Alamos bez ognia
"Geniusze" są adaptacją "Przygód matematyka", wspomnień Stanisława Ulama, wykształconego we Lwowie wybitnego polskiego matematyka żydowskiego pochodzenia. Pod koniec lat 30. Ulam trafia do Stanów, gdzie przez chwilę wykłada na Harvardzie, a następnie podejmuje pracę w Ośrodku Badań Jądrowych w Los Alamos, gdzie, wspólnie z zespołem kierowanym przez pochodzącego z Węgier fizyka Edwarda Tellera, tworzy amerykańską bombę wodorową.

Film pomija zupełnie polski okres życia Ulama. Skupia się na latach 40. i jego pracy w Nowym Meksyku. Oglądając film Thora Kleina, można uwierzyć, że "Przygody..." są materiałem na dobre kino. Mamy tam przynajmniej kilka ciekawych wątków. Złożoną tożsamość polsko-żydowskiego uczonego, pracującego w Stanach. Dramat uczonego, który w komfortowych warunkach prowadzi badania dla amerykańskiej armii, podczas gdy jego rodzina walczy o przeżycie w wojennym Lwowie, przez który przechodzą kolejne armie i okupacje. Trudne relacje Ulama z bratem, którego zabrał do Stanów i skomplikowana, choć ostatecznie pełna miłości i wsparcia, relacja uczonego z jego francuską żoną. Rywalizacje i przyjaźnie w grupie genialnych umysłów, zebranych przez Wuja Sama pośrodku pustyni w Nowym Meksyku. Wreszcie najważniejszy wątek filmu: dylematy naukowca, pracującego nad śmiercionośną bronią, nad użyciem której nie będzie miał żadnej kontroli.



Niestety, w "Geniuszach" ostatecznie nie udaje się w pełni wydobyć potencjału z żadnego z tych wątków. Kwestie tożsamościowe zostają zaledwie zasygnalizowane w kilku miejscach. Wątki przedstawiające osobiste relacje Ulama osuwają się na ogół w kiepski, telewizyjny melodramat. Nie udało się też stworzyć na ekranie przekonującego, wciągającego widzów obrazu społeczności genialnych uczonych. Zarówno fragmenty, gdy największe gwiazdy dwudziestowiecznej nauki wspólnie pracują, tocząc akademickie dysputy, jak i te, gdy żartują, bawią się, zawiązują przyjaźnie i rozwijają antypatie, wypadają sztucznie, wymuszenie, niewiarygodnie.

Największy problem jest jednak z głównym wątkiem: odpowiedzialności uczonego za jego odkrycie. Na ekranie słyszymy dyskusje o moralności bomby atomowej i wodorowej, odpowiedzialności uczonych za cywilne ofiary, Hiroshimie i Nagasaki, zimnej wojnie i doktrynie odstraszania. Wszystko to brzmi jednak jak ze szkolnej akademii. Poruszamy się w obszarze komunałów i banałów. Twórcom filmu nie udaje się sprawić, że czujemy ciężar etycznych wyborów, stojących przed bohaterami. Autentyczny etyczny dramat Los Alamos pozostawia nas dziwnie obojętnymi.



W ogóle temu filmowi brakuje tego czegoś, co sprawia, że oglądamy najbardziej nawet statyczną historię z wypiekami na twarzy: jasno zarysowanej stawki, wyrazistych dramaturgicznych konfliktów, rytmu, nerwu. W tym Los Alamos naprawdę nie ma filmowego ognia, a im dłużej trwa film, tym gorzej. Im bliżej końca, tym więcej źle skonstruowanych scen, wymuszonych rozwiązań dramaturgicznych, słabej reżyserii. Coraz więcej za to mężczyzn w kostiumie z lat 40. recytujących podniosłe komunały.

"Geniusze" wyglądają raczej jak fabularyzowane fragmenty dokumentu z historycznego kanału telewizji kablowej lub teatr telewizji niż jak pełnometrażowy film do oglądania w kinie. Być może w telewizji, w warunkach mniej skupionego, bardziej rozproszonego odbioru ten projekt by się jakoś bronił. Z pewnością nie można mu odmówić dobrych intencji, ważnego tematu, wyboru interesującego bohatera, pewnej popularyzatorskiej wartości i nieźle dobranej muzyki – stąd za dobre intencje może trochę zawyżona ocena. Philippe Tłokiński jako Ulam pokazuje w kilku miejscach, że mógłby wydobyć z tej postaci znacznie, znacznie więcej, gdyby ten film pisał i reżyserował kto inny. Niestety, mimo najlepszych chęci, nie jest to kino krwi i kości.
1 10
Moja ocena:
4
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones