Recenzja filmu

Godzilla kontra Kosmogodzilla (1994)
Kenshô Yamashita
Jun Hashizume
Megumi Odaka

Nowe kosmiczne zagrożenie

Niektóre studia mają swe sztandarowe cykle, które mogą ciągnąć w nieskończoność. Europejskim przykładem jest wytwórnia EON, która zajmuje się produkcją filmów o Jamesie Bondzie. Jednak  podobne
Niektóre studia mają swe sztandarowe cykle, które mogą ciągnąć w nieskończoność. Europejskim przykładem jest wytwórnia EON, która zajmuje się produkcją filmów o Jamesie Bondzie. Jednak  podobne sytuacje mają miejsce także w Kraju Kwitnącej Wiśni. Spośród tamtejszych  producentów w naszym kraju najbardziej rozpoznawalnym jest chyba studio TOHO. Swą popularność zawdzięcza głównie serii o Godzilli, która to stała się, prawdę mówiąc, jej wizytówką. "Godzilla kontra Kosmogodzilla" to przedostatni obraz drugiej serii o Królu Potworów. Podobnie jak inne filmy z cyklu także ten obejrzałem z czystą przyjemnością. Godzilla zniszczył Mechagodzillę. Wobec tego G-FORCE postanawia zbudować nowego, o wiele potężniejszego robota. W takich okolicznościach powstaje Mogera. Równocześnie do Ziemi zbliża się jakiś wielki obiekt. Jak się wkrótce okazuje, jest to nowy potwór. Monstrum wkrótce po wylądowaniu atakuje Juniora, w krótkiej walce pokonuje także Godzillę. Kosmiczny potwór odlatuje, a Mały Godzilla staje się jego więźniem. Godzilla rusza wkrótce za swym nowym przeciwnikiem... Pierwszy raz pomysł z powołaniem do życia Kosmogodzilli pojawił się w 1978 roku. Jednak o wersji Showa kosmicznej wersji Pana G są tylko znikome informacje. Ciekawostką jest natomiast fakt, iż stwór ten nie miał mieć nic wspólnego ze swoją wersją Heisei. Ostatecznie projekt został jednak porzucony, a seria Showa skończyła się na "Powrocie Mechagodzilli". Muszę przyznać, iż przedostatni rozdział serii Heisei mocno mnie zaskoczył. Niestety niekoniecznie samymi superlatywami. Jako że mam trochę zastrzeżeń, pozwolę sobie właśnie od nich rozpocząć moje rozważania. W tym miejscu chcę jednak zaznaczyć, iż pozytywami widz zostaje także uraczony. Ale po kolei... Największe zaskoczenie wywołały niestety elementy negatywne. Mam na myśli kostiumy. W pozostałych odsłonach zmagań słynnego jaszczura oglądanie  wizerunków, występujących na ekranie, monstrów sprawiało prawdziwą przyjemność. Niestety, jak się okazało, od każdej reguły są wyjątki. W ogóle nie przypadło mi do gustu wdzianko Kosmogodzilli. Natomiast jego kosmiczne kryształy, wcale nie robią kosmicznego wrażenia. Nasze ziemskie ozdoby z tego kruszcu prezentują się niebo lepiej. Mały Godzilla wyglądał po prostu koszmarnie. W tym jednym przymiotniku zawiera się cała esencja jego wizerunku, więc przejdę do następnego potwora. Mogera wypadł średnio. Na pewno mnie nie zachwycił. Mechagodzilla z poprzedniego obrazu był robotem prezentującym się znacznie okazalej. Na szczęście kostium Godzilli jest bez zarzutu. Twórcy potraktowali Króla z należnym mu szacunkiem. Fakt ten przyjąłem z prawdziwą ulgą. Efekty specjalne nie zachwycają. Jednak trzeba powiedzieć uczciwie, iż w większości produkcji Kaiju stoją one, delikatnie mówiąc, na średnim poziomie. Zresztą nigdy w tego typu produkcjach nie chodziło, by zachwycać zapierającymi dech w piersi efektami. Tradycja została więc zachowana, co sprawia, iż na ten uszczerbek patrzę z przymrużeniem oka. Niemniej fakt przeciętności tego elementu mocno mnie zaskoczył. Niedosyt spotęgował fakt, iż był to już piąty obraz o Godzilli, do którego efekty wykonał pan Koichi Kawakita. Jak widać czasem i doświadczenie nie gwarantuje pełnego sukcesu. Jak wspomniałem wcześniej, "Godzilla kontra Kosmogodzilla" ma jednak swoje plusy. Pierwszym z nich (i zarazem największym) jest muzyka, za którą odpowiadał Takayuki Hattori. Ten element zdecydowanie pcha film do przodu i ratuje go w największym stopniu. Drugą mocną stroną są walki potworów. Naprawdę ogląda się je z przyjemnością. "Kosmogodzilla" to pierwszy obraz o Panu G, który wyreżyserował Kensho Yamashita. Trzeba przyznać, iż nie był to udany debiut. Wszyscy tak twierdzą, a dowodzi tego fakt, iż nie nakręcił on żadnej kolejnej Godzilli. Osobiście uważam, iż film ten jest najgorszą produkcją serii Heisei. Jednak specyficzny klimat japońskich obrazów Kaiju został zachowany. To spowodowało, iż i tak czas podczas oglądania minął mi bardzo szybko, a sam seans sprawił sporą frajdę. Poza tym nie jest to wcale najgorsza japońska Godzilla. Kilka filmów serii Showa uważam za gorsze. "Godzilla kontra Kosmogodzilla" nie jest arcydziełem, jeśli chodzi o produkcje Kaiju, jednak mimo swych usterek obraz ten potrafi się obronić. Na koniec powiem tylko, że i tak wolę niezbyt udany epizod japoński od komputerowej "Godzilli" Emmericha. W porównaniu z amerykańskim obrazem "Spacegodzilla" wypada bardzo dobrze. I taką też wystawiam końcową ocenę.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones