Recenzja filmu

Juno (2007)
Jason Reitman
Elliot Page
Michael Cera

Niewinne poczęcie

Początkowe tropy sugerujące prostą historię familijną giną w odmętach wód płodowych, a fabularny embrion, zachowując główne cechy komedii obyczajowej, nabiera nieoczekiwanych kształtów.
Wszystko zaczęło się od starego fotela, na którym Juno straciła dziewictwo ze swym najlepszym kumplem Bleekerem. Było całkiem sympatycznie, ale już kilka tygodni później nastolatka odkryła smutną prawdę: jest w ciąży. Film Jasona Reitmana zmienia się wraz z rozmiarem brzucha głównej bohaterki. Początkowe tropy sugerujące prostą historię familijną giną w odmętach wód płodowych, a fabularny embrion, zachowując główne cechy komedii obyczajowej, nabiera nieoczekiwanych kształtów. Oto Juno decyduje się oddać dziecko małżeństwu, które nie może mieć własnego potomstwa. Przez ogłoszenie w gazecie trafia na Loringów – nieźle zarabiających przedstawicieli "strasznego mieszczaństwa". Mark miał kiedyś zespół rockowy, a teraz pisze muzykę do reklam. Vanessa jest ładna i lubi porządek. Mili ludzie. W ich bogatej kolekcji zdjęć przyda się jeszcze jedno – będzie pokazywać przykładną rodzinę już w komplecie. Reitman z seksowną scenarzystką Diablo Cody jak ognia unika uogólniania. Nie proponuje prostych recept, nie udaje najmądrzejszego i stawia się na równi ze swymi nastoletnimi bohaterami. Broni jedynie prawa do niedojrzałości – nie warto na siłę udawać dorosłego, bo można skończyć jak matka Juno, która opuściła rodzinę, gdy bohaterka miała kilka lat. Film stanowi przewrotną ilustrację nauki kościoła katolickiego. Do poczęcia dochodzi bowiem w skutek nieużywania przez młodych środków antykoncepcyjnych. Może i popełnili grzech, ale przynajmniej uniknęli jeszcze większego! Proszę zwrócić uwagę, że poza początkowym zbliżeniem w związku Juno i Bleekera nie ma seksu. Bohaterowie promują czystość, pozwalając sobie jedynie na skromny pocałunek. To dlatego film zrobił furorę wśród wyjątkowo konserwatywnego społeczeństwa amerykańskiego. No dobrze, chyba za bardzo zapędzam się w staraniach, by obarczyć "Juno" artystycznym ciężarem. Dzieło Reitmana nie zasługuje na takie traktowanie: cała jego siła tkwi w bezpretensjonalności. Zadęcie mogłoby zaszkodzić zdrowiu matki, a tego chyba byśmy nie chcieli?
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Może załatwimy to oldskulowo? Dzieciaka zapakuję do koszyka, puszczę w szuwary i tam wyłowicie swojego... czytaj więcej
"Juno" to amerykańsko-kanadyjski komediodramat dotykający dość kontrowersyjnej i delikatnej tematyki, a... czytaj więcej
W swoim życiu widziałem już kilka produkcji, których wątek fabularny oscylował wokół historii młodej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones