Recenzja filmu

Krok do sławy (2007)
Sylvain White
Angela Bassett
Darrin Dewitt Henson

Krok do tyłu

Amerykanom spodobało się oglądanie tańczącej młodzieży na parkietach klubów, dlatego coraz częściej robią o nich filmy. W przeciągu ostatnich kilku lat wręcz "wysypało" w tym gatunku. Z tego, co
Amerykanom spodobało się oglądanie tańczącej młodzieży na parkietach klubów, dlatego coraz częściej robią o nich filmy. W przeciągu ostatnich kilku lat wręcz "wysypało" w tym gatunku. Z tego, co sobie przypominam, zaczęło się w 2001 roku filmem "Save the last dance" ("W rytmie hip-hopu"). Nie trzeba było długo czekać na sequel, a w między czasie powstało jeszcze kilka (a może wiele) innych, choćby "Step up", który odniósł olbrzymi sukces, sequel "Dirty Dancing", "Rewanż" o ulicznym stylu tańca, a nawet wariacje na temat tańca w komedii "Kickin' it old skool", czy obrazy o bardziej edukacyjnym aspekcie tańca, jak "Wytańczyć marzenia". W ten sposób powstał schemat, który póki co wykorzystują nagminnie kolejne produkcje. Podobnie jest z recenzowanym filmie. Fabuła nie wnosi nic nowego. Jest schematyczna i przewidywalna, czerpiąc z innych filmów, nie tylko z kulturą hiphopową w tle. Zmieniono tylko kolejność zdarzeń. Np. Główny bohater już na początku filmu jest świadkiem tragicznych wydarzeń, za które obwinia oczywiście siebie. Z raną w sercu i wyrokiem w aktach przenosi się z Los Angeles do Atlanty do ciotki i wuja, gdzie panują sztywne reguły postępowania. Dostaje się też na uniwersytet, wybiera bractwo, do którego chce należeć i postanawia pomóc im wygrać mistrzostwa taneczne. Przedtem jednak zakocha się, odbijając tym samym dziewczynę swojemu największemu wrogowi. A i do akt nie zagląda nikt... tylko do czasu. Wspomniany wybór bractwa i cała otoczka z tym związana została tu przedstawiona jako jeden z ważniejszych wyborów w życiu uczniów. Nie da się zapomnieć nawet na sekundę, że jest to amerykańska produkcja, co nie jest zbyt dobrym elementem. A prawie, że klasowy podział, czego wyznacznikiem było to, do jakiego bractwa się należało, przypominał momentami starych niezapomnianych "Frajerów". Dodatkowo razi 'cukierkowość' życia. Czepiam się może, ale mnie zupełnie nie przekonuje tragedia bohatera, jeśli bez grosza przy duszy przyjeżdża do rodziny, pracuje jako ogrodnik, a mimo to cały czas chodzi w idealnie czystych markowych ciuchach. Podobnie jak jego kompani. W ogóle wszyscy. Jest czysto i ładnie, nawet u tych marginesu, którym tak źle w tym filmie. Ale muszę dodać, że to minus nie tylko tego filmu. Wiele obrazów skupia się na tańcu zapominając o realiach. No chyba, że w tej Ameryce rzeczywiście wszystkim tak dobrze.... Plusem jest natomiast muzyka. Wybrane utwory wydają się wręcz stworzone do układów tanecznych... A co do samego tańca, to zdecydowanie preferuję styl uliczny niż tytułowe stepowanie (czy też tupanie). Oba zaprezentowane oczywiście w filmie. Oprócz tego na pochwałę zasługuje montaż, szczególnie walk tanecznych. Przyznam szczerze, że nie wiedziałem jeszcze czegoś podobnego. Szybkie dynamiczne zdjęcia, często w rytm muzyki i wplątane w to nagłe spowolnienie, analizujące ruchy tancerzy. Ciekawe. Zresztą taneczne emocje zapowiada już pierwsza sekwencja na początku filmu, a dalej również scena, która zrobiła na mnie duże wrażenie (a bardzo niewiele tu takich), kiedy bohater pojawia się pierwszy raz w klubie w Atlancie, wchodzi na parkiet i "miażdży" wszystkich swoimi umiejętnościami... Dużą rolę w odbiorze pełni oczywiście DJ, który komentuje ruchy chłopaka, ale w połączeniu z dobrą muzyką, scena ta spełnia wymogi rozrywkowe... Podsumowując, film ten jest zaledwie średnim obrazem amerykańskiej młodzieży bawiącej się wieczorami w klubach. Fabuła nie gwarantuje dobrej rozrywki, bo oprócz kilku ciekawych rozwiązań, reszta jest już nam znana. Proponuje nam natomiast przede wszystkim taniec. I choć nie samym tańcem człowiek żyje, w połączeniu ze świetną muzyką i utalentowanymi aktorami, robi wrażenie. Zatem jeśli komuś nie straszna kiepska fabuła i mało realny obraz społeczeństwa, za to chce 'nakarmić' uszy dobrą "czarną" muzyką i zobaczyć, jak to się robi w Ameryce, film ten powinien spełnić jego oczekiwania.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones