Recenzja filmu

Looper - Pętla czasu (2012)
Rian Johnson
Joseph Gordon-Levitt
Bruce Willis

Zaplątani

Johnson z wyjątkową jak na Hollywood wstrzemięźliwością korzysta z efektów specjalnych. Nawet jeśli to kwestia ograniczonego budżetu, a nie artystycznego wyboru, i tak wyszło to filmowi na
Muszę się do czegoś przyznać. Nic tak nie przyspiesza bicia mojego serca jak filmy, po których niczego się nie spodziewam. Chodzi o ten magiczny moment, gdy po pięciu, góra dziesięciu minutach seansu doznaję objawienia, że nie karmię oczu kolejnym produkcyjniakiem, lecz kawałem soczystego, smakowitego kina. Taką małą epifanię zapewnił mi ostatnio "Looper". Jego reżyser, Rian Johnson, nakręcił do tej pory dwa obrazy, które zyskały tłumek oddanych fanów, ale nie dotarły na najwyższe piętro box office'u. Z kolei łysa glaca i ciężkie pięści Bruce'a Willisa nie miały w ostatniej dekadzie aż takiej siły przebicia, jak to drzewiej bywało. Ich wspólne dzieło to jednak inteligentny i świeży thriller science fiction. Takie rarytasy rzadko przybywają do nas zza wielkiej wody.  

"Looper" opiera się na pierwszorzędnym koncepcie: w przyszłości gangi wykorzystują podróże w czasie do usuwania niewygodnych delikwentów. Ofiary wysyła się kilkadziesiąt lat wstecz, a w punkcie docelowym dzieła dopełniają wynajęci egzekutorzy tacy jak Joe. O ustalonej porze bohater pojawia się  z giwerą wśród łanów zboża, by odesłać na łono Abrahama skrępowanego pechowca.  Jeśli jednak kolejną osobą do odstrzału ma być wspomniany już Willis, sprawy nie mogą potoczyć się zgodnie z planem.

W sposobie, w jaki reżyser rozwija tę historię, bez trudu da się rozpoznać inspirację takimi klasykami gatunku, jak: pierwszym "Terminatorem", "Skanerami" Cronenberga tudzież "12 małpami". Johnson nie kopiuje cudzych pomysłów w skali jeden do jednego. Wykorzystuje je raczej jako pożywkę dla własnej wyobraźni. Potrafi nie tylko stworzyć ciekawą wizję futurystycznej Ameryki, gdzie granice prawa i wolności osobistej wyznaczają kaliber posiadanej broni oraz liczba kul w magazynku. Bez trudu umie także zmiksować ze sobą fantastyczno-naukowy sztafaż i smoliście czarny kryminał. W "Looperze" tak jak w filmach noir  nie ma podziału na dobrych i złych. Dominują odcienie szarości, pośród których  zatwardziali grzesznicy zyskują szansę na odkupienie, a sprawiedliwi mściciele gubią moralny drogowskaz.

Johnson z wyjątkową jak na Hollywood wstrzemięźliwością korzysta z efektów specjalnych. Nawet jeśli to kwestia ograniczonego budżetu, a nie artystycznego wyboru, i tak wyszło to filmowi na dobre. Sceny akcji nie są tu przerywnikiem i gumą do żucia dla oczu, lecz integralnym elementem fabuły. Najwięcej na tym przesunięciu akcentów zyskują aktorzy. Zamiast tylko biegać i strzelać przed kamerą, mogą stworzyć porządne, wiarygodne kreacje. O ile Willis nie wnosi wiele nowego do emploi zmęczonego twardziela, o tyle ucharakteryzowany nie do poznania Joseph Gordon Levitt i Emily Blunt  idealnie nadają się na mężczyznę po przejściach i kobietę z przeszłością. Gwarantuję Wam, że będziecie mocno ściskać kciuki  za ich wspólną świetlaną przyszłość.
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmów poruszających tematykę podróży w czasie czy chociażby tych o przyszłości powstało już całe... czytaj więcej
Załóżmy, że istnieje możliwość podróży w czasie. Co takie odkrycie oznaczałoby dla ludzkości? Jakie nowe... czytaj więcej
Bardzo czekałam na "Loopera", bo w końcu najlepiej na wielkim ekranie ogląda się właśnie widowiskowe... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones