Recenzja filmu

Nakarm mnie (2025)
Chad Archibald
Ashley Greene

Horror w klimacie "Naznaczonego"

W tym roku wyszedł horror, który dosyć mocno inspiruje się taką serią filmów jak "Naznaczony" i robi to, szczerze mówiąc nie najgorzej? Ale zacznijmy od początku.
Film, o którym dziś piszę, to zdecydowanie pozycja warta uwagi dla fanów psychologicznych horrorów z klimatyczną atmosferą i nietypowym podejściem do tematu demonów. To nie jest kolejny schematyczny straszak – to produkcja, która operuje niepokojem i głębią ludzkiego umysłu.
Główna bohaterka nie jest egzorcystką w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Nie wypędza demonów w stylu „Egzorcysty” – jej dar polega na czymś o wiele ciekawszym: potrafi wnikać w psychikę drugiego człowieka i tam walczyć z jego traumami, niemal dosłownie je „zabijać”. To bardzo oryginalny motyw, rzadko spotykany w kinie grozy, który zdecydowanie zasługuje na uznanie.
W czasie seansu często nasuwały mi się skojarzenia z serią „Naznaczony”, zwłaszcza z jej trzecią częścią. Mamy tu do czynienia z podobnym zabiegiem: eksploracją wnętrza ludzkiego umysłu, gdzie horror nie rozgrywa się w fizycznej przestrzeni, ale w głowie bohaterów. Ten mroczny, psychodeliczny klimat to ogromna zaleta filmu – atmosfera grozy naprawdę działa, niepokój jest namacalny, a napięcie budowane jest nie tylko jump scare’ami, ale także kolorystyką, scenografią i dobrze zaprojektowanym potworem.
A skoro o nim mowa – demon obecny w filmie to prawdziwa perełka. Jego design jest świetny: rzadko widzimy go w pełnej krasie, zwykle zaledwie przebłyski w cieniu. To działa na wyobraźnię i potęguje niepokój. Dotyk tej istoty zostawia poparzenia, co nadaje jej fizyczności i sprawia, że zagrożenie staje się jeszcze bardziej realne. Co ważne – demon egzystuje głęboko w umyśle ofiar i widzą go tylko osoby „dotknięte” lub obdarzone paranormalnymi zdolnościami. To buduje świetne napięcie i pogłębia psychologiczny wymiar filmu. Inni bohaterowie nie wierzą głównej postaci – uważają, że oszalała, co dodaje całej historii tragizmu i realizmu.
Jeśli chodzi o bohaterów – najbardziej związałem się z główną postacią. Jej los naprawdę mnie obchodził, szczególnie w finale filmu. Niestety, w przeciwieństwie do niej, jej córka wypadła dość blado i nie wzbudziła we mnie większych emocji. Być może to kwestia scenariusza, który zbyt słabo rozwinął jej postać.
W pamięci szczególnie zapadła mi scena z piwnicy – jedna z pierwszych w filmie. Mroczna, zaskakująca, klimatyczna i – co ważne – niebanalna. To nie tylko horrorowa straszakowa scena, ale moment z twistem, którego się nie spodziewałem. I był to twist zdecydowanie na plus.
Więc, jeśli lubisz filmy pokroju „Naznaczonego”, ten tytuł jest dla Ciebie. Motyw wchodzenia w głąb ludzkiego umysłu, walka z traumami i demonem, który może być zarówno prawdziwy, jak i symboliczny – to wszystko sprawia, że film wyróżnia się na tle współczesnych horrorów. Niektórzy krytykują go jako rzekomo inspirowany horrorami z lat 80., ale moim zdaniem to nietrafione porównanie. Bardziej przypomina nowsze produkcje z lat 2012–2017, które eksplorowały podświadomość, świadomość i paraliż senny – takie jak np. „Dead Awake” czy „Before I Wake”.
Film ma swoje drobne wady, ale nie dominują one całości. To jeden z ciekawszych, niebrutalnych horrorów 2025 roku, który łączy atmosferę grozy z psychologiczną głębią. Zdecydowanie warto zobaczyć.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?