Recenzja filmu

Nie oddychaj 2 (2021)
Rodo Sayagues
Stephen Lang
Madelyn Grace

Zło złem zwyciężaj

Jeśli na seansie pierwszego filmu Wasz kompas moralny wariował z konsternacji, tegoroczny sequel już wszelkie kompasy każe wyrzucić do kosza. Kontynuacja losów Złego Ślepca to interesujący
Zło złem zwyciężaj
Minęło osiem lat, odkąd Norman (Stephen Lang), niewidomy antybohater "Nie oddychaj" (2016), przygarnął osieroconą w pożarze, porzuconą na środku ulicy kilkuletnią Phoenix (Madelyn Grace). W ramach wychowania ten były komandos z Iraku, morderca i gwałciciel ze spaczoną definicją ojcostwa uczy dziewczynkę survivalu i zabawy bronią, racjonuje kontakt z ludźmi i serwuje kazania o czyhających zewsząd zagrożeniach. Zanim zdążycie zadzwonić do rzecznika praw dziecka, przed domem Normana stanie szajka typów spod ciemnej gwiazdy. Choć wojskowy dryg i przenośna lodówka na ludzkie organy w zanadrzu nie wróżą dobrze, zapowiadają thrillerową zabawę na sto dwa: sprawdzian wyostrzonych zmysłów, test na pomysłowość, wieloetapowy pojedynek na pięści i wolę przetrwania. Trafi swój na swego.

Jeśli na seansie pierwszego filmu – dreszczowca opowiadającego o nieproporcjonalnej do winy karze i o ofierze zamieniającej się w oprawcę – Wasz kompas moralny wariował z konsternacji, tegoroczny sequel już wszelkie kompasy każe wyrzucić do kosza. Kontynuacja losów Złego Ślepca to interesujący przykład filmu, którego wątpliwość etyczna więcej niż o jego twórcach mówi o nas samych. Czemu bowiem niektórzy z nas bardziej oburzą się tym, że zmuszono ich do kibicowania seksualnemu oprawcy? Czy kibicowanie mordercy nie jest większym występkiem? Czy fizyczna słabość ekranowej postaci wystarcza za usprawiedliwienie jej grzechów? Ile słuszności mają twórcy, sądząc, że eksploatację ludzkich ciał jako widzowie damy radę przetrwać, lecz mord na psie w wykonaniu pierwszoplanowej postaci to o wiele za dużo? Wreszcie, jakie zło musi zadziać się po drugiej stronie barykady, byśmy zechcieli kibicować osobnikowi tak odrażającemu jak Norman? Stojący za kamerą Rodo Sayagues i współodpowiedzialny za scenariusz Fede Álvarez niespecjalnie zaprzątają sobie głowy odpowiedziami na powyższe pytania, lecz ich thrillero-horror stanowi interesujący przykład filmu, który z premedytacją wyciąga na wierzch etyczne niekonsekwencje popkultury i sprawia, że jak rzadko biją one po oczach.


Fakt, że urugwajski duet filmowców bezceremonialnie zaciera przy tym rączki, jest dla mnie gwarancją nieoglądającej się na kategorie wiekowe gore-rozrywki. I rzeczywiście, choć w pierwszej połowie "Nie oddychaj 2" zachowuje minimalizm "jedynki" – cisza jest głośniejsza od strzałów, domostwo przypomina wielopoziomowy labirynt pułapek, a skrzypnięcie podłogi oznacza wyrok śmierci – później twórcy zdejmują nogę z hamulców. Niewiarę powinniśmy zawiesić na kołku i cieszyć się z ultrabrutalnej, hałaśliwej i niewiarygodnej ekstremy.

Zdolności przetrwania Normana upodabniają go wtedy do Michaela Myersa, a pomysłowość w zadawaniu bólu próbującym skrzywdzić jego adoptowaną córkę to dla twórców istny worek bez dna. Domowy asortyment naszej niewidomej złotej rączki – od narzędzi ogrodniczych i kleju montażowego przez puszki konserwowe po młotek i maczetę – znajdują zastosowanie proporcjonalne do liczby znikających intruzów. Nie byłoby w tym mojej radości, gdyby nie talent twórców do efektywnego wykorzystywania przestrzeni, zanurzone w szarej palecie głębokie cienie i pomysłowe kadrowanie. Dzięki mistrzowskiej inscenizacji łowca i zwierzyna często zamieniają się miejscami, umownej sprawiedliwości regularnie staje się zadość, a przemocowe widowisko nabiera estetycznych walorów.


Intensywnie fizyczny, oszczędny w słowach Stephen Lang (lat 69) mieści w sobie katalog sprzecznych figur i jest w tych sprzecznościach cudowny. Raz wydaje się staruszkiem o łamiącym się głosie i przepełnionym sumieniu, któremu moralna udręka dodaje tylko siły, a fizyczne rany okazują się aktem pokuty. Kiedy jednak trzeba, staje się żylastym Zatoichim o żelaznych pięściach i wychodzącym z płomieni boogeymanem. Ikona nie człowiek! Tego samego nie da się powiedzieć o jego doprowadzonych do karykatury adwersarzach. Podczas gdy fabułę oryginału motywowała chęć przetrwania w ponurych ekonomicznych realiach Detroit, w "Nie oddychaj 2" słynne upadłe miasto upada jeszcze niżej: zło staje się absurdalnie groteskowe, a w rezultacie śmieszne.

I jasne, niedaleka od realiów proza życia byłaby słuszniejszą motywacją dla krwawego thrillera niż chęć oczyszczenie sumienia mordercy i gwałciciela kosztem jeszcze brzydszych przeciwników. Przy takiej intensywności przemocy i eksploatowaniu ciał nikt nie powinien jednak udawać, że miało być inaczej. "Jeżeli Boga nie ma, można wszystko", mówił Norman w pierwszej części. "Bóg jest sprawiedliwy, a więc okrutny", stwierdza w części drugiej i to pesymistyczne wyznanie wiary wydaje się zgrabnym podsumowaniem autorskiej logiki. Tylko ślepa maszyna do zabijania może walczyć z najmroczniejszym złem, a jeśli robi to stylowo, z klasą i z korzyścią dla kinowego widowiska – na 100 minut seansu jestem w stanie przyklasnąć i temu.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones