Recenzja filmu

Przetrzymać tę miłość (2004)
Roger Michell
Daniel Craig
Samantha Morton

Miłość to złudzenie

"Przetrzymać tę miłość" to adaptacja książki Iana McEwana "Enduring Love". Ciekawi mnie, ile oryginału Roger Michell zawarł w filmie, a na ile jest to jego własna interpretacja. Trzeba przyznać,
"Przetrzymać tę miłość" to adaptacja książki Iana McEwana "Enduring Love". Ciekawi mnie, ile oryginału Roger Michell zawarł w filmie, a na ile jest to jego własna interpretacja. Trzeba przyznać, że jest to wizja zakręcona i ambitna, nie do końca jednak przekonałam się do niej. Reżyser znany jest szerokiej publiczności z komedii romantycznej "Notting Hill", jednak w tym filmie próżno szukać lekkiego klimatu i wielkich gwiazd, choć o miłości mówi się sporo. Przez cały czas trwania projekcji zastanawiałam się, jak skończy się ten romans poplątany z kryminałem i co w końcu okaże się prawdą. Kto tu zwariował - Joe czy Jed? Jednak w "Przetrzymać tę miłość" nie ma przewidywalnego rozwoju akcji, tak jak nie ma prostych wytłumaczeń. Atmosfera od początku do końca jest konsekwentnie kreowana przez zdjęcia, muzykę i grę aktorów. Może być to drażniące dla widza przyzwyczajonego do hollywoodzkiego schematu prowadzenia narracji, który jednak skupia uwagę na fabule, a nie na formie czy oryginalnym podejściu do tematu. Reżyser nie prawi banałów, bo jego celem nie jest, abyśmy poczuli się lepiej. Stawia za to bardzo celne pytania - od czego zależy miłość? Kiedy się kończy? Czy wypadek tylko przyspieszył nieuchronną śmierć miłości między dwojgiem bohaterów? Ten aspekt filmu uważam za najciekawszy, bo rzadko widziany na ekranie. Ale jest jeszcze ten inny rodzaj miłości - miłość obsesyjna i zaborcza, taka, która psuje to pierwsze uczucie, potrafi niszczyć. Jed, który ją reprezentuje, jest szaleńcem i czarnym charakterem. Jednak w rzeczywistości to tylko smutny, samotny człowiek. Dla nas to trudne do przyjęcia, bo jeśli to zrozumiemy, uświadomimy sobie także, że każdy z nas może swą samotność i potrzebę kochania przekuć w obsesję. A więc czy czarnym charakterem nie jest Joe, który nie umie odwzajemnić miłości mężczyzny? Bo przecież według niego miłość jest złudzeniem, tylko przykrywką dla popędu seksualnego. W jednej z najmocniejszych scen filmu bez skrupułów wykorzystuje uczucie Jeda, choć robi to z konieczności. W filmie nie występują gwiazdy, grają w nim za to prawdziwi aktorzy. Samantha Morton, aktorka ambitna, dodaje historii realizmu i naturalności. Podobał mi się także szalony, spragniony miłości Jed Rhysa Ifansa. Przede wszystkim jednak warto obejrzeć Daniela Craiga i przekonać się, że potrafi zagrać dużo więcej niż agenta 007 - jego Joe to postać ambiwalentna, zarazem intrygująca i odpychająca, zdecydowanie najciekawiej zarysowana. Dla niektórych film może być ciężki w odbiorze. Momentami wydaje mi się też, że porusza zbyt wiele wątków i pytań niż jest w stanie unieść - kiedy Jed mówi o Bogu, mam wrażenie, że to materiał na kompletnie inną historię. Akcja sama w sobie nie jest zbyt oryginalna, jednak punkt wyjścia i pytania stawiane przez reżysera i bardzo dobra obsada sprawiają, że film zostaje w głowie jeszcze jakiś czas po seansie. Warto obejrzeć miłość inną, niż ta pokazywana zazwyczaj w komediach romantycznych - miłość, o którą trzeba walczyć, która jest krucha i którą czasami trzeba "przetrzymać".
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones