Burton kontra mikrofon

Biorąc pod uwagę to, że Tim Burton, będąc jednym z moich ulubionych reżyserów, w tym wieku winien przeżywać renesans swojej twórczości, na długo wyczekiwany film pełnometrażowy wybierałam się
Biorąc pod uwagę to, że Tim Burton, będąc jednym z moich ulubionych reżyserów, w tym wieku winien przeżywać renesans swojej twórczości, na długo wyczekiwany film pełnometrażowy wybierałam się pełna entuzjazmu. ''Sweeney Todd (...)'' w moich oczach miał być przełomem. I wydaje mi się, że nie tylko w moich, ale także Burtona, dla którego zrealizowanie pierwszego od jakiegoś czasu filmu i wystawienie go do oceny milionowej publiczności, było wyzwaniem. Dużym wyzwaniem. Moja opinia? Sprostał. Sprostał wyzwaniu. A gadajcie nędzni ignoranci, że to nie ten gatunek, nie styl Burtona, że połączenie bezpośrednio muzyki ze sztuką teatralną w wersji kinowej się nie sprawdziło. Burton doskonale zna rolę muzyki w filmie. Nie bez przyczyny latami pracował z Elfmanem. Teraz już z doświadczeniem podszedł do projektu, w którym rola muzyki w filmie idzie o krok dalej. Ten film jest sukcesem, tak jak każde inne burtonowskie dzieło. Gotową historię wrzucił w swój (genialny zresztą) klimat, z uwielbionego Deppa i, tradycyjnie już, ze swojej małżonki zrobił mrożących krew w żyłach bandytów i z czarnym humorem opowiedział historię drugoplanowych bohaterów na tle dziewiętnastowiecznego Londynu. Sam musicalowy charakter oddaje konwencję filmu. Zamiarem było ubarwianie z pozoru mrocznych sekwencji z filmu, by nie podawać publice gotowego filmu na półce z thrillerami. Tim Burton nie ma wielu twarzy. Trzyma się swoich reguł, a w filmach oddaje klimat swojej nieco ekscentrycznej a zarazem zwyczajnie posmutniałej duszy. Za to co innego wyprawiają jego filmy na ekranie. Absurd i groteska graniczą z pretensjonalnym, depresyjnym wizerunkiem świata. Każde miasto jego filmu to szara, zapadła dziura, z której, tak jak w ''Sweeneym Toddzie (...)'', potrafi zrobić centrum spisków, nieprzewidywanych wydarzeń i mrocznych sekrecików oraz tajemnic swoich bohaterów. Burton zna podobne do swojego zamiłowanie swojej narzeczonej do cmentarnych klimatów, więc umiejętnie przypisuje jej dobrze zagrane role. Depp natomiast to jego rubinek, a że Burton zna umiejętności aktorskie Johnny'ego, wkleja mu nawet tak odważne i oryginalne role. Wiadomo, role, które odegra tak niesamowicie, że nie wyobrażamy sobie innej osoby, która zagrałaby tak świetnie. Zapożyczył sobie też starego, poczciwego Rickmana, by było jeszcze bardziej brytyjsko, patrząc przez pryzmat Londynu. I co? Wyszło świetnie. Zresztą, jak zawsze.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tim Burton do zwykłych reżyserów na pewno nie należy, to pewne, dowodem tego mogą być chociażby jego... czytaj więcej
Benjamin Barker (Johnny Depp) wiedzie szczęśliwe życie u boku kochającej żony i córeczki do czasu, gdy... czytaj więcej
Tim Burton, reżyser słynący m.in. z "Jeźdźca bez głowy", "Gnijącej panny młodej" i "Edwarda... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones