Recenzja wyd. DVD filmu

The Doors (1991)
Oliver Stone
Val Kilmer
Meg Ryan

The End

Jim Morrison to dziś nie tylko uznany poeta i wokalista The Doors, ale przede wszystkim legenda. Legenda człowieka opętanego śmiercią, nie tylko gloryfikującego ją w swoich wierszach, ale również
Jim Morrison to dziś nie tylko uznany poeta i wokalista The Doors, ale przede wszystkim legenda. Legenda człowieka opętanego śmiercią, nie tylko gloryfikującego ją w swoich wierszach, ale również rozpaczliwie jej poszukującego. Jak wiemy, jego poszukiwania zakończyły się 3 lipca 1971 roku, kiedy 27-letni Jim Morrison zmarł na atak serca. Pozostała po nim poezja, biografia pełna skandali, alkoholu i narkotyków oraz przede wszystkim wspaniała, niezapomniana muzyka, obok której do dziś nie można przejść obojętnie. Oliver Stone, amerykański reżyser odpowiedzialny za realizację tak głośnych tytułów jak "Pluton", czy "Wall Street" postanowił opowiedzieć historię grupy The Doors, zespołu, który w bardzo szybkim czasie stał się jedną z najpopularniejszych grup rockowych świata i którego kompozycje na zawsze zmieniły oblicze muzyki. Dla Olivera Stone'a "The Doors" był również filmem bardzo osobistym. O zespole reżyser usłyszał po raz pierwszy podczas służby w Wietnamie i muzyka Morrisona zrobiła na nim oraz na jego kolegach z wojska ogromne wrażenie. Zafascynowany nią, po powrocie do kraju, już na przełomie lat 60. i 70. starał się namówić Morrisona na realizację filmu o nim, ale projekt wtedy nie doszedł do skutku. Do pomysłu reżyser wrócił dopiero na początku lat 90. Moim zdaniem Oliver Stone zrobił film wybitny. Dzieło, które nie tylko opowiada historię The Doors i Jima Morrisona, ale również w doskonały sposób przedstawia czasy, w jakich przyszło żyć muzykom. Okres rewolucji kulturalnej i seksualnej, narodziny dzieci kwiatów i fascynację narkotykami mającymi być środkiem pozwalającym na dotarcie w głąb własnej świadomości. "The Doors" to także historia człowieka, którego zniszczyła narzucona mu rola gwiazdora. Nie mogąc poradzić sobie z presją psychiczną Morrison szukał pocieszenia w alkoholu i narkotykach, a kiedy przyszło nań wreszcie opamiętanie było już za późno. Film ilustrowany jest głównie muzyką The Doors będącą również komentarzem do wielu scen. W obrazie usłyszymy największe przeboje grupy, w tym: "Light My Fire", "Raiders of the Storm", "Break on Through", czy "Love Street". Ścieżka dźwiękowa filmu skompilowana jest z oryginalnych wersji utworów wykonywanych przez Jima Morrisona, jak również z nowych, w których śpiewa odtwórca głównej roli, Val Kilmer. Zrobione jest to tak doskonale, że widz nie jest w stanie rozróżnić obu wersji, co sprawia, że film jest bardzo autentyczny. Wrażenie to potęguje sam Val Kilmer, który nie tyle gra postać Jima Morrisona co wręcz jest Jimem Morrisonem. Kreacja Kilmera to z całą pewnością najmocniejsza część filmu. Aktor ten, który obecnie cierpi na brak dobrych ról w "The Doors" stworzył jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą, rolę w swojej karierze. "The Doors" to kolejny film, który ukazuje się w Polsce w ekskluzywnej serii QDVD w wersji dwupłytowej. Dźwięk filmu zapisano w formacie DTS ES i DD 5.1 (oryginalna ścieżka dźwiękowa i polski lektor), spolszczono również menu płyt oraz wszystkie dodatki. Do jakości dźwięku i obrazu przyczepić się nie można - stoją na najwyższym poziomie, jednak pretensje można mieć do tłumaczenia filmu. Jak już pisałem muzyka w "The Doors" odgrywa niezwykle ważna rolę komentując wydarzenia pokazane na ekranie. Niestety, ani w wersji lektorskiej ani w wersji z napisami nie przetłumaczono słów większości utworów, które słyszymy w tle. Ponadto w wersji lektorskiej polski głos czytający owe nieliczne tłumaczenia skutecznie zagłusza piosenki płynące w tle. W tym przypadku dużo lepiej sprawdziłoby się popularne w przypadku filmów muzycznych rozwiązanie polegające na połączeniu lektora z napisami. Na pierwszej płycie oprócz filmu znajdziemy zwiastuny innych tytułów z kolekcji QDVD oraz komentarz Olivera Stone'a. Komentarz został w całości przetłumaczony i dostępny jest jedynie w wersji z polskim lektorem. Listę dodatków zawartych na drugim krążku otwierają 2 zwiastuny kinowe "The Doors", 5 spotów telewizyjnych oraz teledysk do utworu "Break on Through" zmontowany z fragmentów filmu. Dokument "Jak powstawał film" opowiada o realizacji obrazu, o czym opowiadają reżyser i aktorzy. Kolejny dodatek, "Wypowiedzi aktorów i twórców", to zbiór wywiadów pojawiających się w dokumencie. O realizacji filmu opowiadają Oliver Stone, Val Kilmer, Meg Ryan, Kyle MacLachlan, Kevin Dillon, Frank Whaley i Paul A. Rothchild. Dodatek "Reportaż z planu" to zbiór scen pokazujących pracę na planie. Niestety, fragmenty te pozbawione są nie tylko słowa komentarza, ale czasami również i dźwięku. W dziale "Piosenki" znajdziemy listę utworów The Doors pojawiających się w filmie. Z jej poziomu możemy bezpośrednio przenieść się do fragmentów obrazu, w których owe kompozycje zostały wykorzystane. Listę dodatków zamykają "Sylwetki aktorów i twórców", czyli tekstowe informacje na temat Olivera Stone'a, Vala Kilmera, Meg Ryan, Kyle'a MacLachlana i Kevina Dillona. Mimo dwupłytowego wydania "The Doors" jakość dodatków zawartych na krążkach pozostawia lekki niedosyt. Ten film aż prosi się o dokument poświęcony zespołowi i jego roli w historii współczesnej muzyki rockowej. Szkoda, że go zabrakło. Niemniej jednak gorąco polecam obejrzenie "The Doors", które jest jednym z najciekawszych obrazów poświęconych muzyce rockowej w historii kina.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Review(title=I am the Lizard King, I can do antyhing, teaser=null, content=[person=12821]Jim Morrison[/person], lider i założyciel amerykańskiej grupy muzycznej [person=593560]The Doors[/person], stał się legendą jeszcze za życia. Niezwykle charyzmatyczny wokalista elektryzował i porywał tłumy już od pierwszych występów z zespołem. Osiągnął błyskawiczny sukces i stał się popularny na całym świecie. Piosenki [person=593560]The Doors[/person], a zwłaszcza teksty w większości autorstwa [person=12821]Morrisona[/person], przetrwały próbę czasu i po dziś dzień bywają przedmiotami prac magisterskich i dogłębnych analiz. Nic dziwnego, że jego życie - tak barwne i inspirujące - stało się kanwą filmu fabularnego. Ekranizacji biografii Jima podjął się w 1991 roku [person=107]Oliver Stone[/person], znakomity reżyser i wielki fan twórczości [person=12821]Morrisona[/person] (choć nadmienić wypada, że mieli ją w planach także inni, choćby [person=153]Francis Ford Coppola[/person]). Tym sposobem powstał film o człowieku, który stał się symbolem swoich czasów, ale także przygnębiający dramat o samotnej, pełnej sprzeczności indywidualności, która już w momencie urodzenia rozpoczęła proces autodestrukcji. "[film=1209]The Doors[/film]" nie jest idealnym tytułem filmu, obraz skupia się bowiem niemal wyłącznie na [person=12821]Morrisonie[/person]. Historia rozpoczyna się w połowie lat '60 XX wieku. Jim i jego kolega ze studiów, [person=12820]Ray Manzarek[/person], postanawiają założyć zespół rockowy. Śledzimy ich karierę od początku powstania grupy aż po tragiczny finał [person=12821]Morrisona[/person] w Paryżu w 1971 roku. Widzimy, jak Jim swoim niebywałym, diabolicznym urokiem zdobywa tłumy, jednocześnie pogrążając się w rosnącej z każdą przyjmowaną dawką ilości zażywanych narkotyków oraz alkoholizmie. Śledzimy proces nagrywania płyt przez [person=593560]The Doors[/person], niezapomniane koncerty, ale i ekscentryczny tryb życia Jima, w końcu pierwsze aresztowania i słynny "Miami Flash", za który otrzymał wyrok. Ujrzymy także fragmenty z jego życia osobistego, poznanie Pameli Courson i demonicznej [person=551372]Patricii Kennealy[/person], seksualne ekscesy, stopniowe niszczenie siebie. [person=107]Oliver Stone[/person] w godny podziwu sposób zamknął sześcioletnią historię w ramach dwugodzinnego filmu. Jego obraz jest, mimo momentami dużych przeskoków w czasie, płynny, logiczny i uporządkowany. Twórca "[film=1068]Plutonu[/film]" wybrał najważniejsze epizody z życia [person=12480]Jima[/person] i zespołu i w zgrabny, pozbawiony pretensjonalności sposób stworzył wciągającą opowieść. Świetnie sportretował erę "dzieci kwiatów", epokę wolności seksualnej i buntu przeciwko aparaturze rządowej oraz wyraźnie pobrzmiewające w tle echa wojny wietnamskiej. "[film=1209]The Doors[/film]" to niemal dokumentalny zapis kontrkultury hipisowskiej. Jednak przede wszystkim jest to film o [person=12821]Morrisonie[/person]. Wielu znawców biografii wokalisty, a także członkowie zespołu, zarzucało [person=107]Stone'owi[/person], że skupił się na tych cechach [person=12480]Jima[/person], o których najlepiej było zapomnieć. [person=12821]Morrison[/person] w filmie reżysera "[film=1007]Urodzonego 4 lipca[/film]" to krzywdzący bliskich egocentryk, "szaman" balansujący na granicy życia i śmierci, równie zepsuty co magnetyczny [i]Mojo Risin'[/i], człowiek uzależniony, próbujący "przebić się na drugą stronę" z pomocą wszelkiej maści używek i seksoholik bez serca. [person=12820]Ray Manzarek[/person], posiadający dyplom magistra szkoły filmowej i mający nadzieję być bezpośrednio zaangażowanym w produkcję (co jednak nie nastąpiło ze względu na rozbieżne wizje i pomysły na film jego i [person=107]Stone'a[/person]), podkreślił kiedyś: [i]Jim był uśmiechniętym człowiekiem. Grając w Doors mieliśmy kupę zabawy. W filmie Stone'a tego nie ma[/i]. Mimo że "[film=1209]The Doors[/film]" to opowieść rozgrywająca się w czasach radości, to obraz wręcz dołujący. Ciężko znaleźć pozytywne cechy u filmowego [person=12821]Morrisona[/person]. Jest pijany lub naćpany w większości scen, ciągle wystawia na cierpliwość Pamelę lub członków zespołu, nagminnie zdradza swoją partnerkę - generalnie nie jest to pozytywna postać. [person=107]Stone[/person] skupił się zwłaszcza na negatywnych stronach charakteru [person=12821]Jima[/person], co niestety zaciemnia i wypacza wizerunek, który pozostał w pamięci [person=593560]The Doors[/person] i znających go ludzi - inteligentnego, wrażliwego i przede wszystkim zabawnego człowieka. Taki był jednak pomysł twórcy późniejszego "[film=98444]Aleksandra[/film]" na przedstawienie postaci [person=12821]Morrisona[/person]. Filmowy [person=12821]Jim[/person] nie byłby tak przekonujący, gdyby nie wcielający się w niego [person=60]Val Kilmer[/person], który kreacją słynnego wokalisty dał brawurowy popis aktorski. Oprócz wyglądu (który notabene jest niemal kalką [person=12821]Morrisona[/person]) przekonują najbardziej - co zaskoczyło nawet reżysera - jego możliwości wokalne. Jedna z krążących wokół filmu legend głosiła, że [person=60]Kilmer[/person] zaprezentował reżyserowi nagranie piosenki [person=593560]The Doors[/person] z własnym głosem oraz oryginalną wersję z wokalem Jima - [person=107]Stone[/person] nie potrafił znaleźć różnicy. [person=60]Kilmer[/person] w wielu fragmentach filmu śpiewa i wychodzi mu to doprawdy znakomicie. Potrafi porwać tłumy jak prawdziwy [person=12821]Morrison[/person], jest idolem pełną gębą, być może nawet zbyt wyidealizowanym. Świetnie wychodzi mu granie [person=12821]Jima[/person] odurzonego używkami, nie wahał się także przytyć kilkanaście kilogramów, by wiarygodnie oddać postać [person=12821]Morrisona[/person] u kresu kariery. Choreografia indiańskiego tańca, zachowanie na scenie, mimika, język i sposób wypowiedzi - to wszystko [person=60]Kilmer[/person] dopracował do czystej perfekcji, stwarzając w "[film=1209]The Doors[/film]" - mówię to z pełnym przekonaniem - najlepszą kreację w karierze. Brak żadnej znaczącej nagrody wydaje się z perspektywy czasu pewnym nieporozumieniem. Do roli [person=12821]Jima Morrisona[/person] przymierzani byli m.in. [person=63]Christopher Lambert[/person], [person=216]John Travolta[/person], [person=24]Tom Cruise[/person], a nawet [person=154]Kevin Costner[/person] (matka [person=12480]Jima[/person] podpowiadała wybór tego aktora, twierdząc, że jest bardzo podobny do jej syna). [person=107]Stone[/person] nie popełnił błędu, wybierając gwiazdę "[film=1010]Top Gun[/film]", a [person=60]Kilmerowi[/person] kroku dotrzymuje cała ciżba znakomitych aktorów - przede wszystkim świetne [person=209]Meg Ryan[/person] i [person=3251]Kathleen Quinlan[/person], [person=3898]Michael Wincott[/person] oraz [person=8423]Kyle MacLachlan[/person], [person=8229]Frank Whaley[/person] i [person=8357]Kevin Dillon[/person] w rolach członków zespołu. W filmie usłyszymy w zdecydowanej większości piosenki zespołu, świetnie dobrane i wkomponowane w całość. Nieśmiertelne [b]"Light My Fire"[/b], apokaliptyczny [b]"The End"[/b], [b]"Break On Through..."[/b], [b]"Love Street"[/b], [b]"The Soft Parade"[/b], [b]"Not To Touch The Earth"[/b] i mnóstwo innych. Pewnym mankamentem wydawać się może, że w momencie, gdy nie widzimy [person=60]Kilmera[/person] na ekranie, słychać oryginalne nagrania [person=593560]Doors[/person], ale myślę, że jest to niuans. Reżyser zaprezentował też wiele pikantnych, prawdziwych szczegółów z kariery [person=12480]Jima[/person] i zespołu - występ w klubie "Whisky-A-Go-Go", na którym powstała legendarna wersja "The End", koncerty w Europie, New Haven i Miami, okoliczności nagrywania kolejnych płyt i wiele innych, co nadaje całej historii autentyczności (choć znajdą się w filmie także nieprawdziwe - na przykład ten o sprzedaży praw do piosenki telewizyjnym reklamówkom i reakcja na to [person=12821]Jima[/person] - tak nigdy się nie stało, a [person=12821]Jim[/person] nigdy by tak zareagował). Świetnie prezentują się także w "[film=1209]The Doors[/film]" zdjęcia [person=10395]Roberta Richardsona[/person]. Obrazowa realizacja koncertów, "falujące", niemal surrealistyczne ujęcia zamroczonego Jima i charakterystyczne, zapadające w pamięć sceny (choćby ta fenomenalna, psychodeliczna na pustyni), połączone świetnym montażem robią kapitalne wrażenie. [person=107]Stone[/person] znakomicie potrafił opanować kręcenie scen z ogromną ilością ludzi na planie, dzięki czemu nie odnosi się wrażenia chaosu. Przez to film ogląda się z zaangażowaniem. Reasumując, [person=107]Oliver Stone[/person] stworzył świetny, wzorcowy film muzyczny z doskonałą pierwszoplanową rolą [person=60]Vala Kilmera[/person], okraszony świetną oprawą muzyczną i bardzo dobrze zrealizowany. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że jest to jego własne wyobrażenie, które w wielu aspektach, a zwłaszcza w jednoznacznej, pejoratywnej prezentacji postaci [person=12821]Jima[/person], mija się z prawdą. Tak czy siak, "[film=1209]The Doors[/film]" wciąga i, choć nie jest to obraz krzepiący, to kino hipnotyzujące, przebojowe i intrygujące jak sam [person=12821]Jim Morrison[/person]. Polecam. , filmId=1209, trustedReviewer=false, seasonNumber=null, reviewUserNick=_encore_, author=null, date=null, authorId=null, user=null, reviewRating=null, film=, season=null)
Jim Morrison, lider i założyciel amerykańskiej grupy muzycznej The Doors, stał się legendą jeszcze za... czytaj więcej