Recenzja filmu

Transformers 3 (2011)
Michael Bay
Shia LaBeouf
Josh Duhamel

Transformacja zakończona

Przedstawiciel obcej cywilizacji, inteligentnych mechanicznych organizmów - Optimus Prime, w trzecim już patetycznym wstępie rozpoczyna ostatni rozdział filmowej trylogii o robotach-zabawkach, a
Przedstawiciel obcej cywilizacji, inteligentnych mechanicznych organizmów - Optimus Prime, w trzecim już patetycznym wstępie rozpoczyna ostatni rozdział filmowej trylogii o robotach-zabawkach, a my dowiadujemy się, co tak "naprawdę" stało za wyścigiem supermocarstw na Księżyc. Opuszczający Cybertron, chylącą się ku upadkowi ojczyznę Autobotów i Deceptikonów, statek kosmiczny ulega zniszczeniu. Jego wrak rozbija się na ziemskim Księżycu, wzbudzając popłoch wśród amerykańskich i radzieckich astronomów. Załoga Apollo 11, lądująca na  naszym satelicie jako pierwsza, ma za zadanie (oprócz wypowiedzenia słynnej kwestii) zbadać wrak. 

Mija kilka dekad. Bohater poprzednich odsłon "Transformers", niezmordowany Sam Witwicky (Shia LaBeouf), nie potrafi się odnaleźć w rzeczywistości. Pomimo dwukrotnego udziału w "akcji ratowania świata" (podkreślmy to: dwukrotnego!), nie potrafi znaleźć pracy i rzuca go Mikaela (nieobecna na ekranie Megan Fox). Wiąże się za to z inną pięknością (ten to ma farta), Carly (Rosie Huntington-Whiteley). Pracuje ona dla niesamowicie bogatego Dylana Goulda (Patrick Dempsey) i robi karierę. Samowi nie pasuje jednak rola kopciuszka i (z oporami) znajduje pracę gońca w firmie Brazosa (John Malkovich). W tym czasie w ręce armii wpada przechowywana na Ukrainie część skradziona z cybertroniańskiego wraku. Okazuje się, że amerykański rząd wiedział o przybyszach na długo przed ich pojawieniem się kilka lat temu- co nie podoba się przywódcy Autobotów, Optimusowi Prime. Sprawę wyjaśnia przedstawicielka wywiadu Chalrotte Mearing (Frances McDormand), absolutnie niechętna kosmicznym robotom. Tymczasem koczujący w Afryce, wygnany Megatron (głos Hugo Weavinga) planuje kolejną zemstę, wykorzystując wiedzę o wspomnianym programie kosmicznym...

"Transformers 3" to kontynuacja udanego skądinąd cyklu bazującego na serii zabawek Hasbro i tak jak w poprzednich częściach za reżyserię zabrał się magik kina akcji, Michael Bay. Czego by nie mówić o tym człowieku- nie ulega wątpliwości, że w tej klasie kina jaką reprezentuje jego twórczość, dorównać mu może jedynie Roland Emmerich. Obaj panowie zajęli niemal na własność pokaźną szufladkę zarezerwowaną dla letnich superprodukcji. Filmy Baya znane są z przerostu formy nad treścią- reżyser doprowadził do takiej eskalacji środków wizualnych, że efekciarstwo stało się wręcz jego osobistym podpisem. Nie inaczej jest w "T3"- prezentuje się nam wręcz całe sceny, jakby żywcem wyjęte z wcześniejszych filmów Baya, dlatego wielbiciele jego twórczości poczują się jak w domu. 

Scenariusz Ehrena Krugera obfituje w liczne wątki (lepiej lub gorzej rozegrane), jednakże przeciwników zbytnich uproszczeń (poprzednie części) powinien zadowolić. Znalazło się w nim miejsce nawet na kilka zwrotów akcji, choć w gruncie rzeczy intryga jest dosyć przewidywalna. Z drugiej strony scenarzysta przesadził z wizją zagłady, zgotowanej ludzkości przez Decepticony (to, co dzieje się w przestrzeni kosmicznej w finale i brak jakiegokolwiek tego wpływu na zjawiska fizyczne), namnożyły się również mniejsze i większe nieścisłości względem poprzednich filmów. Zdecydowanie lepiej prezentuje się na ekranie humor, spłycony poprzednio ("Zemsta upadłych") do poziomu klozetowego. Kilka szybkich, zabawnych dialogów i sporo docinków- niejednemu poprawi humor. Wśród postaci brylują bohaterowie epizodyczni grani przez Malkovicha, McDormand i niezawodnego Turturro, oraz przezabawny Alan Tudyk. Kradną każdą scenę w której się pojawiają, przez co wartość filmu znacznie wzrasta. W ogóle poziom aktorstwa w tej części jest bodajże najwyższy. Na osobną uwagę zasługuje para głównych bohaterów. Sam grany przez LaBeoufa nie jest już tym samym nieopierzonym żółtodziobem z części pierwszej i choć zaczyna dopiero dorosłe życie, doświadczenia poprzednich odsłon odcisnęły na nim piętno - nie daje już sobą pomiatać, wie, czego chce. I nawet jeśli ktoś mówi mu, że zawsze będzie "tylko gońcem", on nie przestanie walczyć o swoje. Co zaś tyczy się Rosie Huntington - jej rola jest płytka, ograniczona, ale ma też kilka "swoich" scen, dzięki czemu wypada w moim odczuciu nieco lepiej niż Megan Fox. Jedyne, co rzuca się w oczy, to dosyć siermiężnie wprowadzony wątek nowej postaci kobiecej - widać wyraźnie, że jej rola została jedynie nadpisana na skrypt przygotowany z myślą o postaci Mikaeli.

Orgia komputerowych i tradycyjnych efektów specjalnych, wspomaganych przez częste slow-motion deklasyfikuje niemal doszczętnie to, co dane nam było zobaczyć w poprzednich odsłonach cyklu. We wcześniejszych częściach walki robotów sprawiały wrażenie nieco chaotycznych i często nie wiadomo było kto z kim...a nawet "jak" - obserwowaliśmy Shia LaBeoufa biegającego pod nogami gigantów. Reżyser poszedł za głosem widzów i ten element znacznie bardziej dopracowano - potyczki i starcia są odpowiednio skadrowane - tak, aby widz odczuł satysfakcję z obserwowanych zmagań. 
Ostatnie czterdzieści minut jest jak kolejka górska w lunaparku - to niemal nieprzerwana, adrenalinopędna akcja, która przenosi nas wprost na futurystyczny front wojny pomiędzy robotami. Podkreśla to muzyka Steve'a Jablonsky'ego, autora partytur do wszystkich poprzednich części. Jego motyw przewodni podbija momentami poziom patosu do sporych rozmiarów, nigdy jednak nie przekraczając granicy znośności.

Podsumowując, zakończenie trylogii jest w pełni udane, spisali się aktorzy, operator, autor muzyki, reżyser, spece od efektów, pirotechnicy, w ogóle wszyscy się spisali (scenarzysta z grubsza też). Problem polega bardziej na tym, czy konwencja filmu, jakim jest "Transformers 3", do Ciebie przemawia. To bardzo wydumany film, o jeszcze bardziej wydumanym konflikcie opartym na serii zabawek. Kuriozalna sprawa. Jednak, jeśli czytasz recenzję trzeciej części - prawdopodobnie widziałeś poprzednie i zastanawiasz się, czy warto zobaczyć kolejną. Dlatego bez wahania napiszę - zobacz to. Spodoba Ci się.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Transformerzy pierwszy raz pojawili się na dużym ekranie w 2007 roku. Po dużym sukcesie, jakim cieszył... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones