Recenzja filmu

Twierdza (1996)
Michael Bay
Sean Connery
Nicolas Cage

Witajcie w twierdzy!

Kino spod znaku Michaela Baya można lubić lub nie. Jedni są nim zachwyceni, wychwalają jego filmy i twierdzą, że jest najlepszym specjalistą od kina akcji, jaki ostatnimi czasy zadomowił się w
Kino spod znaku Michaela Baya można lubić lub nie. Jedni są nim zachwyceni, wychwalają jego filmy i twierdzą, że jest najlepszym specjalistą od kina akcji, jaki ostatnimi czasy zadomowił się w Hollywood. Drudzy z kolei krzyczą, że jego filmy nie przedstawiają żadnej wartości i są tylko serią połączonych ze sobą scen akcji, które składają się na pozbawiony sensu obraz. Sean Penn powiedział kiedyś, że filmy Baya dodają otuchy tak samo jak rozprawa o raku i że podobnym twórcom życzy "raka dupy". Z pewnością jednak tak źle wcale nie jest, czego najlepszym przykładam jest właśnie "Twierdza". Generał Hummel (Ed Harris) jest zasłużonym dla kraju żołnierzem. Uważa jednak, że rząd USA postąpił niewłaściwie wobec poległych za wolność ojczyzny. Nie mieli oni prawdziwych pogrzebów, ich zwłoki nie zostały nawet do kraju sprowadzone. Dlatego generał postanawia wymierzyć sprawiedliwość na własna rękę. Z pomocą byłych żołnierzy wykrada z arsenałów broń chemiczną i po opanowaniu więzienia Alcatraz wycelowuje rakiety w San Francisco. Jeżeli rząd nie wypłaci odszkodowań rodzinom poległych, miasto zostanie zniszczone. Na ratunek rusza grupa Marines, w której znajduje się wybitny specjalista do broni chemicznej agent Stanley Goodspeed (Nicolas Cage) i Mason (Sean Connery) - jedyny człowiek, któremu kiedyś udało się uciec ze sławnego więzienia. To od nich będzie zależał los tysięcy istnień ludzkich... Alcatraz znajdujące się na wyspie u wybrzeży San Francisco jest z całą pewnością najsłynniejszym więzieniem świata. Zamknięte w 1963 roku, stało się turystyczną atrakcją, a także miejscem akcji wielu filmów. W jego murach rozgrywała się m.in. akcja takich obrazów jak "Zbieg z Alcatraz" Johna Boormana, "Ucieczka z Alcatraz" Dona Seigela czy "Morderstwo pierwszego stopnia" Marca Rocco. Lecz w przeciwieństwie do swych poprzedników, tym razem Alcatraz miało się stać miejscem, gdzie rozegra się prawdziwa wojna... Bay po sukcesie "Bad Boys" zyskał sobie uznanie producentów na tyle, że ci nie poskąpili powierzenia mu całkiem sporego budżetu, by nakręcił kolejny hit lata. Za 75 milionów dolarów reżyser mógł sobie zaszaleć i pójść na całość, tworząc prawdziwy wulkan akcji. A tej z pewnością nie brakuje? Już sama, nakręcona w szaleńczym tempie scena pościgu ulicami San Francisco daje potężnego kopa. Widz zostaje wrzucony w sam środek dynamicznej akcji, nie mając nawet szansy na płytki oddech, a całość ogląda się jednym tchem. Znakomite zdjęcia, dynamiczna praca kamery i precyzyjnie zmontowane kolejne krótkie ujęcia są w tym wypadku nieocenione. W kinie pościgów było już wiele, tych lepszych, i tych mniej udanych, lecz ten z pewnością może spokojnie stanąć w szranki z najlepszymi, jakie widzieliśmy kiedykolwiek w kinie. Kolejne samochody wylatują w górę, elementy otoczenia są totalnie demolowane, wszystko się sypie, a kulminacją tego jest wielki wybuch wagonika kolejki. Mike Meinardus, odpowiedzialny za efekty specjalne, potrzebował trzech tygodni na przygotowanie tej sceny ulicznej kraksy. By nie powypadały szyby z okien, przygotowano specjalną mieszanką pirotechniczną, która wznieciła ogień, nie powodując gwałtownego wybuchu. Mieszkańcy mogli więc odetchnąć z ulgą, niemniej adrenalina im pewnie podskoczyła. Podobnego uczucia doświadczą z pewnością widzowie, oglądając ową scenę. Dalej jest równie świetnie, a w momencie, gdy akcja przenosi się do Alcatraz, napięcie sięga zenitu, a całość staje się jedną wielką wojną. Genialnie nakręcona i piekielnie dobrze zmontowana scena masakry marines, walka z kopalni, w kostnicy, czy końcowe sceny pojedynku z żołnierzami i nadlatującymi myśliwcami, które odpalają swe rakiety, są mistrzowskie i nakręcone z niebywałą precyzją. Nawet gdy ogląda się to wszystko po raz kolejny, nie słabnie wrażenie, jakie "Twierdza" po sobie pozostawia. Ciężko znaleźć drugi tak dobrze napakowany akcją film, który tak mocno trzymałby widza przed ekranem. Warto skupić się jeszcze na reszcie elementów, które sprawiają, że "Twierdza" jest jednym z lepszych filmów akcji, jakie widzieliśmy w latach 90. Sean Connery to klasa sama w sobie. Znakomity aktor idealnie wcielił się w skazańca, który trzymany ponad trzydzieści lat pod kluczem zmuszony jest do pomocy w powstrzymaniu szaleńców. Sean odgrywa swą postać bez cienia fałszu, robi to z wielkim wyczuciem, humorem, wielką dozą ironii i trudno od pierwszych minut nie poczuć do pana z brodą wielkiej sympatii. Jest twardy, potrafi zabić bez mrugnięcia okiem (jego słynne "Never hesitate"), lecz potrafi rzucić też ironiczny komentarz, który zamknie usta jego rozmówcom (scena walki na cytaty Masona z Hummelem). Osobiście uważam, że to jedna z najbardziej wyrazistych ról, jakie słynny Szkot stworzył w swej całej karierze. Nawet krytycy żartowali, że James Bond przesiedział w zamknięciu kilkanaście lat, lecz w "Twierdza", podobnie jak jego bohater, wyszedł na światło dzienne i udowodnił, że jest wielkim aktorem. Nic dodać, nic ująć. Ed Harris jest rewelacyjny. Przede wszystkim nie staje się kolejnym szaleńcem, który opętany megalomanią zamierza przejąć władzę nad światem tudzież wysłać go do stu diabłów. To człowiek, któremu życie nie szczędziło cierpień, to osobnik wypalony, który, nie widząc już nadziei na sprawiedliwość, ucieka się do desperackich czynów w imię słusznych ideałów. To nie morderca, który nie ceni ludzkiego życia. Przeciwnie - to wielki, zasłużony patriota, dla którego każde życie żołnierza jest nad wyraz cenne i każdą stratę traktuje jako osobistą porażkę. Postanawia jednak postawić na szali wszystko. Harris tworzy postać głównego złego, z którym nie sposób jednak nie sympatyzować. Nadał Hummelowi ludzki charakter i za to właśnie należą mu się wielkie brawa. Pokazał, że nawet człowiek dokonujący złych rzeczy ma swoje uczucia. Ma to, co pozwoli mu ostatecznie spróbować zrehabilitować się w naszych oczach. Wielka klasa. Nicolas Cage też wypada ciekawie, choć z całej wielkiej trójki poszedł po linii najmniejszego oporu i mimo wszystko nie dorównuje swym dwóm starszym kolegom. Co prawda jego Goodpeed, jako zblazowany spec od broni chemicznej, jest bardzo sympatyczną postacią, ale w grze aktora jest zbyt dużo szarżowania i dziwnego, dziecięcego humoru w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Mniemam jednak, że to wina zbyt nadętego, w pewnych momentach scenariusza, który nie jest wolny od kilku zgrzytów i nietrafionych dialogów. Niemniej Cage spisuje się dobrze, a jego postać idealnie wypada z duecie z doświadczonym Masonem. Osobny akapit muszę poświęcić muzyce, gdyż ścieżka dźwiękowa jest najlepszą, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność słyszeć w filmie akcji. Ciekawe jest to, że większość określa ją jako genialną muzykę Hansa Zimmera, zapominając poniekąd o Nicku Glennie-Smicie, czy Harrym Gregsonie-Williamsie. Prawdą jest, że to Smith był odpowiedzialny za skomponowanie muzyki do tego filmu, jednak efekt jego pracy nie do końca spodobał się producentom, którzy o poprawienie ścieżki dźwiękowej poprosili Zimmera, który do pomocy wziął właśnie Williamsa. Zimmer napisał na potrzeby filmu tylko dwa utwory, choć był także odpowiedzialny za przearanżowanie całego dzieła. To jednak właśnie on stworzył genialny motyw przewodni (utwór "Hummel Gets the Rockers"), który trudno pomylić z jakimkolwiek innym filmem. Słysząc go od razu wiesz, o jaki obraz chodzi, od razu masz przed oczami poszczególne sceny (początkowe na cmentarzu, masakrę marines w Alcatraz) i mniemam, że w dużej zasłudze to właśnie dzięki muzyce oglądając "Twierdzę" po raz kolejny przeżywasz te same wielkie emocje wciąż i wciąż na nowo. Zimmer nadał utworom piękna, wielkiej dramaturgii, która idealnie komponuje się z obrazem. Całą muzykę dopełniają genialne efekty dźwiękowe idealnie zsynchronizowane z akcją, która dzieje się na ekranie. Przyznam się szczerze, chyba nigdy nie słyszałem tak idealnie oddanych głosów wystrzałów z karabinów, co często w kinie sensacyjnym razi sztucznością. Tutaj w perspektywie tego, w co uderzają pociski, dźwięk jest za każdym razem inny, idealnie zmieniony w zależności od trafianego obiektu. Polecam posłuchać tego wszystko na świetnych głośnikach, by przekonać się o tym, jak cholernie dobrą robotę odwalili panowie odpowiedzialni za montaż dźwięku. Po prostu poezja. Bez cienia skrępowania mogę stwierdzić, że film Baya jest kamieniem milowym w kinie akcji, jednym z najlepszym w swym gatunku, obrazem nietuzinkowym, kipiącym dynamiczną akcją, w którym nie ma miejsca na nudę. Miłośników "Twierdzy" chyba nie muszę przekonywać, gdyż prawdopodobnie widzieli już ją kilka razy (jeśli nie kilkanaście), lecz jeśli ktoś jeszcze filmu nie widział, niech się skusi, a w swym gatunku gwarantuję rozrywkę na najwyższym poziomie. Nie ma rzeczy doskonałych, lecz jeśli ktoś kiedyś zapyta mnie o film akcji, któremu najbliżej do doskonałości, odpowiem mu - "Twierdza"!
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michael Bay to twórca hitowych ostatnio "Transformers". Ja jednak chciałbym dzisiaj zająć się jego innym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones