Recenzja serialu

American Horror Story (2011)
Ryan Murphy
David Semel
Dylan McDermott
Jessica Lange

Normal people scare me

Uwaga: poniższy tekst ma charakter subiektywny i zawiera spoilery. Normalni ludzie przerażają nie tylko Tate’a Langdona, ale również mnie. Powodów nagromadziło się już wiele, ale najważniejszym
Uwaga: poniższy tekst ma charakter subiektywny i zawiera spoilery.

Normalni ludzie przerażają nie tylko Tate’a Langdona, ale również mnie. Powodów nagromadziło się już wiele, ale najważniejszym jest chyba to, że sama do normalnych nie należę.

"AHS" to obok "Sherlocka" mój ukochany serial. Oprócz wspaniałej obsady (m.in. Jessica Lange, Denis O’Hare, Evan Peters) i fabuły ze zjawiskami paranormalnymi w tle Ryan Murphy i Brad Falchuk serwują nam odrobinę ironii i czarnego humoru oraz olbrzymią dawkę erotyki. Każdy sezon to inna historia i nowi bohaterowie. Drugi jest groteskowym obrazem szpitala psychiatrycznego, trzeci opowiada o sabacie czarownic, natomiast bohaterem pierwszego jest nawiedzony "Dom Morderstw".

Rodzina wprowadza się do starego domu, który okazuje się opętany – brzmi znajomo, prawda? Nic bardziej mylnego. Co się wydarzy, jeśli nie będziemy w stanie odróżnić ducha od żywego człowieka? Zwariujemy? Popełnimy samobójstwo? Zginiemy, bo zmarli chcą dostać coś, czego nigdy z własnej woli nie oddamy? Scenarzyści, opierając się na schemacie, stworzyli coś zupełnie nowego i oryginalnego. Prosty pomysł zaskakuje skomplikowanym wykonaniem – wprowadzone zostały motywy, które w rzeczywistości nigdy nie miałyby miejsca, a (przy zachowaniu pełnej realności wydarzeń) znajdują w serialu uzasadnienie swojej obecności.

Cały sezon przedstawia nam historię rodziny Harmonów oraz innych mieszkańców ich domu. W każdym odcinku uchylony zostaje rąbek tajemnicy - wystarczająco, żeby jednocześnie odrobinę zaspokoić i rozbudzić ciekawość widza. Jednym z najbardziej wyrazistych (i moich ulubionych) charakterów jest Tate Langdon (Evan Peters). Z początku wydaje się być nastolatkiem, który przejawia nadmierne skłonności do agresji. W miarę rozwoju akcji dowiadujemy się, że jest… martwy. Co z tego wynika? Dowiecie się oglądając serial.

Cóż by to była za fabuła, gdyby zabrakło w niej wątków romantycznych erotycznych(!)? Człowiek i duch – nie ma sprawy! Może dziecko do tego? Jasne, takie rzeczy się zdarzają. W prawdzie nie w rzeczywistości, ale w "American Horror Story" na pewno. Nie sposób nie wspomnieć też o muzyce. Wspaniałe aranżacje, niesamowicie wpasowane w klimat, pobudzają wyobraźnię i wywołują przyjemny dreszczyk. Jak każda tego typu produkcja, serial ma swoje słabe strony, które jednak na tle całości nie mają większego znaczenia - dopiero gdy się przyjrzymy, na ułamek sekundy możemy zobaczyć kamerę w lustrze, gdzieś z boku przemknie nam kończyna kogoś z ekipy technicznej albo obraz zacznie "skakać", bo montaż jest niejednolity…

W skali 1-10 oceniam "American Horror Story" na 9,75 (minus jedynie za błędy techniczne). Polecam go serdecznie wszystkim tym, którzy lubią mroczny klimat, zaskakujące zwroty akcji i niedomówienia pozostawiające sporo miejsca na własne refleksje.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"American Horror Story" zadebiutował na ekranach w 2011 roku. Serial został wyreżyserowany przez Ryana... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones