PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78150
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Hej,
z uwagi na fakt, że same się już gubimy w czytaniu tego natłoku historyjek własnych, postanowiłyśmy naszą etiudę wraz z postem-matką, który nas zainspirował do działania umieścić w nowym temacie. Dobra kupa nie jest zła-jak to mówią więc wszystko razem trzymać odtąd będziemy. Miłego czytanka. TO wszystko dla Was!
Czekamy na opinie i wskazówki!
Pozdrówki!!!
M&A

piegza

Piegża, czemu się tak uniosłaś? O co chodzi? Bo tak w głowę zachodzimy i nie rozumiemy :)

Rokitka

Co do opowiadania... czy tylko mi sie tak wydaje czy Joss okaże się siostrą Booth'a?? Hę?
Scenki jak zwykle super :)

kas_3

Mam to samo wrażenie, może jakąś zaginiona i świeżo odnaleziona :)

wankat

Dobra- to już Wam powiem to bedzie jego cioteczna babcia ze strony męza kuzyna jego wujka od strony ojca dziadka córki męża żony siostry, zawieszona dotychczas w czasoprzestrzeni i nagle..... Se na ziemie spadła i złożyli ją z kości... A co! ;))))))))))hehe

Rokitka

wiadomość nie chciała się wysłać, bo za krótka, więc skrzyczałam
e-listonosza, że co mnie to obchodzi, że za krótka, bo przecież liczą się emocje, które wyrażam, a napisałam, że się boję o Bootha!!! Wasze teKsty budzą moje emocje!!! Jesteście, jak widać, wielkimi Orzesz-kównymi :)))

piegza

Aaaa....To takie buty;)
W sumie to masz rację-mnie tez często wkurza ten komunikat...

marlen_3

Ostatni odcinek rewelacja ! Poprzednie oczywiście jak najbardziej też ;D A komunikat olać zwyczajnie ;D Pozdrawiam ;**

Rogata

Kolejna część juz jest na http://m-r.kosci.waks.pl/ :)

Rokitka

Odnośnie dzisiejszego odc. naszego opowiadanka...
W sumie to chyba w nieodpowiedniej części je ucięłyśmy i dlatego tak wyszło z tymi jego rodzicami....Sorki
W takim razie to nagłe ich pojawienie sie wyjaśni się w nast. odcinku.
Sorki za to małe roztargnienie....Sesja w toku, mózg na pełnych obrotach, wiec obwody sie przegrzewają juz....
A komenta wstawiam tutaj bo nasza własna stronka nie chce go przyjąć;/
Pozdrowionka.

marlen_3

Napisy do 15 odc. są już skończone.Dzisiaj powinny być wrzucone do neta.Przepraszam,że tak długo.Za ewentualne pomyłki również sorki:) Pozdrawiam:)

biala_brzoza

byłam na wycieczce i znowu mam zaległości na forum. szkoda, że nie ma narezie nowego scenariusza....

roene_Alexx

Dziewczyny dlaczego nie dodałyście wczoraj scenariusza na waszą stronę ? ;D Mam nadzieję że szybko to naprawicie i dodacie kolejny odcinek ;** Czekam ;D

Rogata

Sorki wielkie- to przez moj egzam z pr.pracy w poniedziałek i chroniczny brak czasu. Obiecuję poprawę;))))

marlen_3

A kiedy następna część ? ;D





Rogata

no wlasnie kiedy czesc dalsza?? juz chyba 2 dni niczego nie ma ;DD ja chce czesc nastepna. Moze podacie jakis termin?

wikusia

właśnie, ludzie, kiedy wreszcie będzie kolejna częśc? zwariuje przez was, tak mnie wciągnęły wasze scenariusze, ze nie mogę bez nich żyć normalnie!

roene_Alexx

dokladnie dla mnie jest to swego rodzaju biblia !!
kurcze dzieki temu moge przezyc kolejne nudne dni...!

marlen_3

Z tegóż powodu, iż nie możecie się doczekać kolejnej części a naszemu administratorowi naprawdę cosik się stało, że nie wstawia tego rodziału na naszą stronę (chyba strajk;P) postanowiłyśmy wstawić to tutaj :)
Tekst Marleny z moimi małymi poprawkami ;)
A więc miłego czytanka i czekamy na opinie ;)

XXVII

-Panie Hernandez czy znał pan Roberto Ortez’a?- zaczęła Caroline.
- Tak, choć tylko w wiedzenia. Nie utrzymywaliśmy bliższych kontaktów.- odpowiedział świadek.
- Zgłaszając się do nas powiedział pan, że 14 kwietnia ubiegłego roku był pan świadkiem sprzeczki pomiędzy nim a tajemniczym mężczyzną.- kontynuowała prokurator.
- Sprzeczki? To było raczej cos więcej, tamten groził mu bronią. Ortez musiał go nieźle wkurzyć.
- Czy słyszał pan cokolwiek? O co im poszło?- dociekała.
- Nie wszystko, ale padły słowa: Jeżeli cos jej się stanie, to znajdę cię i zabiję, rozumiesz?.
- Czy to właśnie ów tajemniczy mężczyzna z bronią wypowiedział te słowa.
- Tak, właśnie on.
- A czy wśród osób siedzących na sali rozpoznaje pan tego mężczyznę?- zapytała w końcu.
- Tak- powiedział wskazując na Bootha- To był on.
- Jest pan pewien?
- W stu procentach.
Na sali rozległ się wyraźny szum.
- Dziękuję nie mam więcej pytań- stwierdziła prokurator Julian i wróciła na swoje miejsce.
- Czy obrona ma pytania do świadka?- zapytał sędzia.
- Tak Wysoki Sądzie.- odparł Grant.
- Twierdzi pan, że słyszał pan fragment rozmowy ofiary z oskarżonym…
-Tak.
-Ale nie jest pan w stanie konkretnie wskazać w jakim kontekście padły słowa, które do pana dotarły.
-Nie do końca…
-A czy to prawda, ze przed zaobserwowaną sytuacją był pan w barze z kolegami na drinku?
-Sprzeciw, to nie ma związku ze sprawa- zaprotestowała Caroline.
-Wysoki sądzie ten fakt może podważyć stan świadomości świadka.
-Oddalam sprzeciw- zadecydował sędzia.
-Wypiliśmy po kilka piw, ale pamiętam dokładnie co słyszałem…- usprawiedliwiał się świadek.
-Dziękuję, nie mam więcej pytań.- stwierdził zadowolony obrońca.
-Świadek jest wolny- stwierdził sędzia.
Przyszła teraz kolej Josephine, która miał przedstawić portret psychologiczny domniemanego zabójcy.
-Agentko Foster- rozpoczęła Caroline.- Czy mogłaby nam pani scharakteryzować sylwetkę sprawcy na podstawie zebranych materiałów i obserwacji?
-Oczywiście. Biorąc pod uwagę metodę zabójstwa, miejsce pozostawienia zwłok i szczególną dbałość o nie pozostawienie nawet najmniejszego śladu, jaki mógłby go zdradzić, można wysnuć stwierdzenie, iż mamy do czynienia z typem przestępcy zorganizowanego.
-Czy mogłaby pani przybliżyć nam dokładniej ten typ?
-Przestępca zorganizowany jest to mężczyzna w wieku średnim około 35 lat, jednak wiek ten może się wahać od 18 do 45 lat. Wybiera ofiary w zbliżonym wieku. Dobrze zbudowany, dbający o siebie. Jest żonaty bądź pozostaje w związku ze stała partnerką. Ma ukończoną szkołę średnią, czasami nieukończone studia wyższe. W szkole stwarzał problemy dyscyplinarne, głównie z powodu bezsensownych aktów przemocy wobec innych. Jego status ekonomiczny utrzymuje się na poziomie średnim. Jeździ autem przeciętnej klasy, wyróżnia się ono jednak czystością oraz dbałością utrzymania. Dba również o swój dom. Mieszka w znacznej odległości od miejsca zdarzenia, wyjątek może stanowić jednak pierwsze przestępstwo, które nierzadko jest popełniane blisko domu sprawcy…
-Oskarżony mieszka w pobliżu parku, w którym znaleziono ofiarę, więc przybliża go ten fakt do stworzonego przez panią portretu?- wtrąciła podstępnie pani prokurator.
-Nie wiem gdzie mieszka oskarżony, ale…skoro pani tak twierdzi…- zawahała się. Wyraźnie było jej trudno.– Tak, ta okoliczność może sugerować taką zgodność.
-Dziękuję. Proszę kontynuować- powiedziała Caroline uśmiechając się pod nosem.
Joss niepewnie rozejrzała się po sali spoglądając ukradkiem również na Bootha.
-Gdy mowa o zatrudnieniu- zaczęła w końcu.- Może on wykonywać każde zajęcie, lecz poszukuje pracy, w której mógłby demonstrować obraz własnej osoby jako silnego mężczyzny. Twórcy typologii wskazują na takie zawody jak: strażak, kierowca ciężarówki…- urwała na chwilę.- Policjant, a nawet barman. Często szuka zajęcia, które umożliwiałoby mu kontakt z krwią i śmiercią. W przypadku służby wojskowej sam zgłasza się na ochotnika, ale tu również stwarza problemy dyscyplinarne. Jest przeciętnie lub ponadprzeciętnie inteligentny, nie ma zaburzeń psychotycznych. Z charakterystyki zachowania przestępcy zorganizowanego wynika, że jest to osoba społecznie dostosowana – nowoczesna w stylu życia, towarzyska, otwarta, człowiek z którym chciałoby się zaprzyjaźnić. Jest dobrze ubrany, nosi modne garnitury. To dobry aktor, potrafi odgrywać każdą rolę – płacze prawdziwymi łzami i umiejętnie udaje uczucia, aby manipulować ludźmi. Jest elokwentny i posiada umiejętność nawiązywania dobrego kontaktu interpersonalnego. Jest znany jako kobieciarz i częsty bywalec klubów, ma wiele partnerek seksualnych i chętnie chwali się nowymi zdobyczami. Słynie z gwałtownego usposobienia, uzewnętrznia swój gniew, długo chowa urazy i nie znosi krytyki. Zbrodnie popełniane przez przestępcę zorganizowanego są zaplanowane – precyzyjnie wybiera miejsce zdarzenia oraz ofiary, nad którymi może panować i dominować czyli ofiary submisyjne.- referowała w sposób suchy i pozbawiony emocji.
- Czyli na tej podstawie nie możemy wykluczyć oskarżonego z grona podejrzanych?
Milczała przez chwilę wyraźnie zdenerwowana, lecz w końcu odpowiedziała:
- Nie, nie można wykluczyć takiej ewentualności.
Przez cały czas czuła, że emocje coraz bardziej biorą nad nią górę. Była coraz bardziej zdezorientowana i obawiała się kolejnych pytań, a raczej odpowiedzi jakie na nie udzieli.
- Agentko Foster, czy mogłaby w takim razie pani sporządzić portret psychologiczny oskarżonego i porównać go z profilem naszego zabójcy.- zapytała Julian.
Tego pytania Joss bała się najbardziej. Wiedziała, że teraz nie ma już wyjścia. Spojrzała na siedzącego na sali Sweets’a. Kiwną twierdząco głową.
-Agentko Foster! Zadałam pani pytanie!- upomniała ją Caroline.
-Nie mogę tego zrobić- odpowiedziała nagle zaskakując wszystkich obecnych i wzbudzając szmer rozmów na sali.
-Słucham? Jak to pani nie może?….-zbulwersowała się Caroline.
-Wysoki Sadzie-przerwała jej Josephine..- Chciałabym zgłosić wniosek o wyłączenie mnie ze sprawy na tym etapie.- powiedziała w końcu.
-Rozumie pani, iż musi podać konkretna i uzasadnioną prawnie przyczynę -pouczył ją sędzia.
-Tak wiem, jednak z uwagi na poufność i szczególny charakter powody mogę przedstawić jedynie Wysokiemu Sądowi i prokuraturze…Na osobności.
Zdziwienie obecnych na sali rosło z minuty na minutę. Jednak najbardziej zaskoczonym całą tą sytuacja był sam Booth.
-W takim razie sąd ogłasza godzinę przerwy i prosi aby agentka Foster i prokurator Julian udały się razem z nim na posiedzenie niejawne. Wszelkie czynności zostaną zaprotokołowane.
Sędzia, Joss i Caroline udali się do specjalnego pokoju.
-Więc? Co to za powód, dla którego nie możesz dalej uczestniczyć w sprawie, Cherie?- nie wytrzymała Caroline.
-Panno Julian!- upomniał ją sędzia.
- Ale…Wysoki Sadzie ja rozumiem, że agent Booth….Ta jego charyzma i urok osobisty działają na….
-Panno Julian, upominam panią po raz kolejny!
W końcu skapitulowała.
- Agentko Foster- zwrócił się sędzia.- Czy mogłaby pani wyjawić teraz powody, dla których nie chce pani dalej uczestniczyć w sprawie.
- Powiedziałabym raczej, że….Nie mogę- odparła Joss.
- Z jakiej przyczyny?- domagał się konkretów sędzia.
- Bliskość wobec strony.
-Wiedziałam! Cały Booth! – znów zaczęła Caroline.- Żadna mu się nie oprze, ale żeby….
-Panno Julian, bo ukarzę w końcu panią kara porządkową!- wykrzyknął poirytowany jej zachowaniem sędzia. Zamilkła.
-Więc cóż to za powód?- zadała jednak pytanie.
-Ja…-nie wiedziała jak ma to powiedzieć. Zawahała się przez chwilę.- Booth jest moim bratem.- powiedziała szybko.
Caroline oniemiała z wrażenia, otwierając szeroko usta ze zdziwienia (po naszemu: szczena jej opadła ;)
- Rozumiem, ale…Jesteśmy w sądzie więc musi nam to pani w jakiś sposób udokumentować- pouczył sędzia.
- Tu może pojawić się problem, gdyż…Nigdzie nie ma po tym śladu, Booth o tym nie wie i nie chcę, żeby się dowiedział, tym bardziej w ten sposób…- z wyraźnym trudem przychodziły jej te słowa. Caroline natomiast nadal siedziała nieruchomo ze zdziwioną miną milcząc, co rzadko jej się zdarzało.
-W porządku. W takim razie zarządzimy badanie DNA, aby potwierdzić pani słowa.
-Ale wtedy…- wtrąciła Joss podejrzewając, iż wtedy jej brat pozna prawdę.
- Spokojnie- uspokoił ja sędzia.- Będzie to badanie tajne, przeprowadzone przez niezależnych ekspertów. DNA oskarżonego jest w bazie danych FBI, wiec tylko od pani pobrany zostanie materiał.
-Dziękuję- odparła Joss opuszczając głowę.
Caroline nadal siedziała jak zahipnotyzowana…

Nie wiadomo kiedy w końcu minęła godzinna przerwa i sala rozpraw ponownie się zapełniła.
- Biorąc pod uwagę szczególne okoliczności dotyczące wyłączenia eksperta, wymagające dokładnego potwierdzenia i uwierzytelnienia odraczam następna rozprawę do przyszłego tygodnia.- ogłosił sędzia i zakończył posiedzenie.

Joss nie pojawiła się już na sali. Wszyscy przybyli z rozczarowaniem zaczęli wychodzić.
-O co w tym wszystkim chodzi?- zapytała zdziwiona Angela podchodząc do stojących na holu Tempe, Sweets'a, Hodginsa, Cam i rodziców Bootha.
-Nie mam pojęcia- odpowiedziała jej Cam.
-Dlaczego Joss poprosiła o wyłączenie?- również nie mogł dociec Jack.
Nagle obrócił się w kierunku Lance'a.
- Ty!- wskazał go palcem. – Wy się znacie…Wczoraj z nią rozmawiałeś! Musisz cos wiedzieć!
Wszyscy zwrócili się w kierunku doktorka.
- Ja…Nie mam pojęcia o co chodzi- odparł nie patrząc na nich.
- Kłamiesz- stwierdziła Brennan przyglądając się mu bacznie.
- Ok, w porządku. Może wiem, jednak… Nie mogę wam nic powiedzieć, przepraszam. Tajemnica zawodowa. A teraz… Teraz musze już iść... Mam umówionych pacjentów… To… Do widzenia.- odparł pośpiesznie po czym obrócił się na pięcie i wyszedł z sądu.
-Myślicie, że Seeley….Że naprawdę mogą go oskarżyć o to morderstwo i że…- zaczęła wyraźnie przejęta całą sytuacją Megan Booth.
-Raczej nie…- uspokoiła ja Tempe.- Na razie nie maja żadnych dowodów, oskarżenie opiera się jedynie na poszlakach, więc…
Matka Bootha uśmiechnęła się do niej dotykając jej ramienia.
-Dziękuję- powiedziała.– Dziękuję wam wszystkim, że tak wspieracie naszego syna. Widać, że ma was prawdziwych sprzymierzeńców…- zwróciła się również do pozostałych zezulców.
Chwile później wszyscy rozeszli się do swoich zajęć.
Brennan natomiast udała się razem z rodzicami Bootha do aresztu na spotkanie z Seeley'em.
- Synku!- zawołała Megan gdy tylko go ujrzała. Natychmiast rzuciła się, żeby go uścisnąć.
- Mamo, tato…Co wy tu robicie? – zapytał. – Nie chciałem was martwić, więc….
- Rebecka do nas zadzwoniła- powiedział mu ojciec, po czym również uścisnął syna.
Brennan przyglądała się całej scenie stojąc przy drzwiach. Była wyraźnie poruszona.
Seeley w końcu dostrzegł jej obecność, także rodzice obrócili się w jej stronę.
-Dr Brennan załatwiła nam to spotkanie i przywiozła nas tutaj- zaczął Joseph.
Temperance poczuła się dziwnie niezręcznie.
-Nie będę wam przeszkadzać, w razie czego będę….- próbowała znaleźć powód do wyjścia.
-Daj spokój, Bones!- przerwał jej Booth, poczym podszedł i mocno uścisnął całując lekko w szyję. Wyraźnie ją to zaskoczyło.
Rodzice spojrzeli na siebie z lekkim uśmiechem. Później skierowali swój wzrok na stojąca przed nimi parę.
-Mamo, tato…- zaczął Booth chcąc się w jakiś sposób wytłumaczyć, gdy tylko uwolnił Tempe ze swych objęć.
-Nic nie musisz mówić- odparła Megan uśmiechając się.
Seeley objął Tempe ramieniem. Uśmiechnęła się. Sytuacja była jak najbardziej jasna, choć nie zdołali nic powiedzieć. Usiedli przy stole.
-Wszystko będzie dobrze synu- rzekł Joseph.- Wiemy, że tego nie zrobiłeś, więc jeśli jest jakąś sprawiedliwość na tym świecie…
-Wiem tato.
-Teraz rozumiem czemu groziłeś temu….- dodał z lekkim uśmiechem spoglądając również na Brennan.- Należało mu się.
Rozmawiali tak przed chwilę pocieszając go i dodając otuchy. W końcu rodzice wyczuwając, że młodzi chcieliby na pewno przez chwilę pozostać sami wyszli pod byle pretekstem.
-Jak się trzymasz?- zapytała Tempe.
-Znasz mnie…Wiesz, że dam radę- uśmiechnął się podchodząc do niej i przytulając po raz kolejny.
-To wszystko przeze mnie, gdybym….- zaczęła.
-Cii…-przerwał jej.- Chyba już ci mówiłem co nieco na ten temat prawda?- Spojrzał jej głęboko w oczy i pocałował. W końcu po tylu dniach w areszcie.

***************************************************************************
Tymczasem Fox i McCaine dostali anonimowe zgłoszenie o rzekomym miejscu ukrycia broni, z której zastrzelono Ortez'a.
Zgodnie ze wskazówkami tajemniczego informatora, broń znaleziono w kanale ściekowym niedaleko parku, w którym znaleziono ofiarę. W związku z nieoczekiwanym znaleziskiem przyspieszono termin kolejnej rozprawy na następny dzień.

- Badania balistyczne jednoznacznie stwierdziły, że z tej właśnie broni pochodził pocisk znaleziony w ciele Ortez'a. Lufa pistoletu posiadała defekt w gwintowaniu, co pozostawiało charakterystyczną, dodatkową rysę na pocisku. Przeprowadzone próby wykazały identyczne rysy na pociskach wystrzelonych z tej broni.- referował agent Fox.- Dodatkowo znaleźliśmy odcisk palca na spuście, co pozwoliło nam zidentyfikować osobę, która strzelała.
-Czy ta osoba okazał się oskarżony?- zapytał obrońca.
-Nie- zaprzeczył Fox. – Zabójca okazał się niejaki Miguel Duarte, niegdyś członek gangu Ortez'a.
-Czyli wszystko wskazuje na stare porachunki?
-Najwyraźniej.
-A nie mówiłem?- rzucił zadowolony Hodgins do siedzącej obok Angeli. Odpowiedziała mu uśmiechem.
-Wysoki Sądzie wobec przedstawionych faktów zwracam się z wnioskiem o umorzenie sprawy i oczyszczenie mojego klienta z zarzutów.- wygłosił obrońca.
-Prokurator przychyla się do wniosku- dodała Caroline.
-Wobec tego sąd umarza sprawę i zwalnia oskarżonego z aresztu.
**********************************************************************
cdn soon :D
M&A

Rokitka

Piękne....
Booth oczyszczony, Brennan poznała jego rodziców, Joss postąpiła słusznie... super!! Ciekawe czy on sie w końcu dowie że ona jest jego siostrą. Rozwiązanie tej sprawy... po tylu dniach czekania na tą scenę jeszcze bardziej cieszy :)

Rokitka

aaaaa cudownie!!! myślałam że nie dożyje tego momentu!!!!!!

Rokitka

Wow, przeczytałam całe i jestem pod wrażeniem :) Pozdrawiam

Rokitka

dzięki, dzięki, dzięki!
odżyłam!
uff, wszystko dobre, co się jeszcze nie kończy :))

piegza

A zapewniam, że się nie kończy:D
Tu chyba mogę robić BAJZEL moimi głupimi komentarzami i prywatnymi pogaduszkami co?;]
Nikt nie poczuje się urażony?

Rokitka

wręcz przeciwnie, czuję się urażnięta, gdy zapada cisza i nie ma bajzela :D

piegza

To niestety trza go zrobić :D Z góry zaprzepraszam tych urażniętych bo we fspulnocie siła!!! A tą fspulnotę tforzom lódzie piszący kościste opowiadanka. I to nic, że słonko mnie przygrzało z lekka. W zeszłym roku ganiając z gpsem po polach też mnie nieźle przypiekło i nic mi nie było :D
Oki, odbija mi troszkę. Ale tylko troszeczkę ;)
Serdecznie pozdrowienia dla tych wszytskich, którzy czytają to co stworzymy i nie czują się urażeni :D
Dzięki Wam piszemy i pisać będziemy ;)

Rokitka

Cudnie.
Ciekawa jestem, czy Booth pozna w końcu prawdę xD
Nic więcej nie skomentuje, bo mi czkawka zakłóca tok myślenia.
I nie potrafię napisać prostego zdanie ;P
Czekam z niecierpliwością na cedek.

ala_bala2

jeeee :D nareszcie pozadnie rozpoczety dzien :D !!

aniusia_13

Zaraz zacznę piszczeć z radości ;D Mam nadzieję że więcej takich postojów nie będzie bo prawie zawału dostałam ;D Kocham wasze scenariusze ! I czekam na ciąg dalszy ;D pozdrawiam ;**

marlen_3

XVIII

-Tak się cieszę synu, że wszystko dobrze się skończyło- do Seeley’a podszedł jego ojciec i go uścisnął, przy okazji zauważył wysoką brunetkę przyglądającą się całej scenie ze łzami w oczach. Była bardzo podobna do kogoś, kogo znał. Te oczy…
-Nie to niemożliwe.- wyszeptał odsuwając się od syna, żeby przyjrzeć się jej lepiej.- O Boże…- złapał się za serce, które przeszedł nagły, ostry ból i osunął się na podłogę.
-Tato!- wykrzyknął Seeley chwytając go co zamortyzowało nieco upadek.- Co ci jest?! Tato!
Joss w pierwszej chwili chciała się rzucić na pomoc jednak uprzedziła ją jego rodzina. Nie, nie może się ujawnić. Nie teraz.- myślała gorączkowo.
Stała i patrzyła z przerażeniem jak sanitariusze kładą Josepha Booth’a na nosze u wywożą z gmachu sądu.
Booth nie czekając na Brennan wsiadł do samochodu i pognał za karetką do szpitala. Na miejscu okazało się, że Joseph przeszedł poważny atak serca na skutek zmniejszenia światła łuku aorty.
-Musi zostać poddany operacji poszerzenia aorty, w przeciwnym razie nie przeżyje następnego ataku.- powiedział lekarz do Seeley’a i jego matki stojących na korytarzu. Megan zaczęła płakać i jeszcze bardziej wtuliła się w obejmujące ją ramię syna.- Potrzebna nam będzie krew. Bardzo rzadka grupa AB Rh -. Myślę, że pan jako syn będzie mógł zostać dawcą.
-Bardzo bym chciał ale niestety nie mogę.- odpowiedział Booth łamiącym się głosem.- Niedawno doznałem bardzo poważnego urazu głowy i byłem w śpiączce farmakologicznej.
-No to rzeczywiście wyklucza pana z grona dawców. A może ktoś z rodziny?- pokręcili przecząco głową.- Cóż… Proszę się nie martwić będziemy szukać jakiegoś innego rozwiązania.- pocieszył ich nieco nieudolnie lekarz i odszedł. Booth usiadł ciężko na szpitalnym krzesełku i ukrył twarz w dłoniach. Na ramieniu poczuł czyjś dotyk. Podniósł głowę i ujrzał Temperance uśmiechającą się blado do niego a tuż za nią Ange, Hodgins, Zack’a i Cam. Wszyscy podnieśli do góry zaciśnięte kciuki.
-Jesteśmy z Tobą- odczytał z ruchu warg Angeli. Uśmiechnął się do nich i przytulił do Brennan.
-Przepraszam.- przerwał tą czułą scenę lekarz.- Mamy dawcę, jak tylko pobierzemy krew zaczynamy operować.
-Ale kim on jest?- zapytał Booth.- Chciałbym mu podziękować.
-Niestety, ale nie jest to możliwe. Dawca pragnął pozostać anonimowy.
Seeley spojrzał pytająco na Temp a potem na ekipę zezulców. Nie znalazł odpowiedzi.

***************************************************************************
Czas ciągnął się niemiłosiernie. Booth wędrował po korytarzu tam i z powrotem czekając na jakiekolwiek wieści z sali operacyjnej. Megan i Temperance podrywały się ze swoich miejsc za każdym razem gdy ktoś z niej wychodził. Niestety były to tylko pielęgniarki, które nie mogły udzielić im żadnej sensownej informacji.
-Seeley, usiądź w końcu i uspokój się. Twoje zdenerwowanie nie polepszy sprawy.- powiedziała Brennan.
-Jak ja mogę być spokojny, kiedy tam na stole operacyjnym leży mój ojciec?!- naskoczył na nią, jednak po chwili się zreflektował i dodał.- Przepraszam Bones. Po prostu to czekanie i bezsilność mnie dobijają.
-Już dobrze.- podeszła do niego i się przytuliła.- Wszystko będzie dobrze.- wyszeptała.
-Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.- z sali wyszedł lekarz.- Najbliższe dwadzieścia cztery godziny zadecydują o wszystkim.
-Czy… czy możemy go zobaczyć?- zapytała Megan.
-Pacjent zaraz zostanie przewieziony na oddział intensywnej terapii. Tuż po tym może ktoś do niego wejść, tylko proszę bez żadnych zbiegowisk. Tylko najbliższa rodzina.
-Dziękuję.- odpowiedział Booth.
-Może ja pójdę powiedzieć naszym przyjaciołom, że już po wszystkim a ty idź razem z mamą do ojca.
Seeley pocałował ją przelotnie w usta na znak zgody i razem z matką podążył na oddział intensywnej terapii.
-Już po operacji. Teraz pozostało nam już tylko czekanie.- powiedziała Brennan podchodząc do swoich współpracowników siedzących w poczekalni.
-Jak się czuje Booth?- zapytała Angela.
-Jakoś sobie radzi.- Bones uśmiechnęła się blado.- Myślę, że się nie obrazi jak pójdziecie do domu odpocząć. Na pewno jest wam bardzo wdzięczny za to, że przesiedzieliście u tyle czasu wspierając go.
-Atak serca ojca Bootha jest szalenie istotnym wydarzeniem dla waszego związku.- odezwał się nagle Sweets, który pojawił się niewiadomo skąd.- On zrozpaczony, ona pocieszająca go. Ach… cudowny obrazek. Chociaż z drugiej strony myślę, że śmierć Josepha Booth’a jeszcze bardziej by was do siebie zbliżyła. On zrozpaczony stoi nad grobem, ona…- nie dokończył gdyż Brennan gwałtownie się odwróciła i przyłożyła mu pięścią z całej siły. Sweets zachwiał się i upadł na podłogę. Temp przeszła obojętnie obok niego, a następnie reszta ekipy zezulców.
-Hej… ona złamała mi nos… leci mi krew.- wołał za nimi płaczliwym głosem.- Niech mi ktoś pomoże…
Temperance przyglądała się przez szybę rodzinie Booth’a. Seeley wyglądał na bardzo zmartwionego. Na jego twarzy malował się naprzemiennie ból i strach o ojca. W końcu ją zauważył i wyszedł na korytarz.
-Skarbie, powinnaś iść do domu żeby odpocząć- powiedział kładąc ręce na jej ramionach.- Jutro w pracy będziesz nieprzytomna.
-A co z tobą? Nie chcę cię tu zostawiać samego.- popatrzyła mu głęboko w oczy.
-Nie jestem sam.- z czułością odgarnął jej włosy z twarzy.- Zostanę tutaj z mamą no i z tatą.
-W porządku.- zgodziła się z ociąganiem.
-Grzeczna dziewczynka.- uśmiechnął się lekko i ją pocałował. Popatrzył jeszcze przez chwilę na odchodzącą Brennan i odwrócił się żeby wrócić do sali. Zderzył się z pielęgniarką, która akurat z niej wychodziła.
-O przepraszam.- nachylił się by pomóc zebrać rozsypane kartki papieru.
-Nic nie szkodzi. To moja wina.- powiedziała pielęgniarka lekko się rumieniąc. Nie co dzień zdarzało się jej spotykać tak przystojnych mężczyzn, a co dopiero wpadać na nich.
-Jaki jest stan mojego ojca?- zapytał oddając jej zebrane kartki.
-Jak na razie bez zmian. Dobrze, że dostaliśmy tą krew. Gdyby nie pańska siostra nie moglibyśmy operować…
-Moja siostra?- przerwał jej gwałtownie.- Jaka moja siostra? Przecież ja nie mam rodzeństwa/
-Ja… ja… przepraszam. Muszę wracać do pracy. Mam jeszcze wielu innych pacjentów.- pielęgniarka szybko się wycofała, karcąc się w duchu za swój długi język. Przecież miała to być informacja poufna. Skołowany Booth wszedł z impetem do sali na której leżał jego ojciec.
-Mamo, co to znaczy… czy ja… czy ja mam siostrę?- wykrztusił w końcu.
******************************* cdn

Miłego czytania :)
Pozdrówka

M&A

Rokitka

Biedny Booth...
Ej... o.O ja mogłam oddać krew za Joss xD :nuts:
Super, że napisałyście dalszą część tu :)
pozdrawiam ;* :) :D

Rokitka

naprawdę nigdy bym nie pomyślała, że w taki sposób się dowie... mistrzowskie. Cóż ja mogę dodać... po prostu genialne

eSKa

No nic dodać nic ująć ;D Genialne, mistrzowskie po prostu ;D Czekam na ciąg dalszy ;D Pozdrawiam cudowne pisarki ;**

Rogata

Łaadnie . piszecie cudoo. Naprawdę powodzenia

eSKa

Coś jest ciszej niż zwykle po opublikowniu kolejnej części naszego opowiadanka...
Marlen, chyba przestaje się nasza twórczość podobać...

Rokitka

No cóżżżżżżżż....Ciężko jezd........ni?

marlen_3

Niom... No to co? Zawieszamy działalność?

Rokitka

no chyba sobie zartujecie!!?? chcecie przerwac takie wspaniale dzielo? ja tu siwieję z ciekawocsi a one mowia ze nam sie nie podoba !!! nie znecajcie sie tylko zamieszczajcie kolejna czesc, czekam z niecierpliwoscią kiedy sie ona ukaze??

wikusia

:O:O:O:O chyba jakis dowcip !!!!! :O:O:O:O
odwodnie sie zaraz przez moje kanaliki lzowe naprawde chcecie mnie miec na sumieniu ? ;)

aniusia_13

hahaha dobry żart- zawieszenie! ja czekam na kolejną część!!! i z pewnością nie tylko ja!!!

marlen_3

Wasza twórczość jest oszałamiająca !!! Nie zawieszajcie działalności.

Bea_przerwa_Alex

Popieram, popieram. Osobiście uważam, że brat Bootha mógłby bardziej zamieszać w stosunkach B&B, ale pomysł z siostrą jest godny pochwały...

_LG_

Plan pierwotny zakładał początkowo pojawienie się brata, jednak po dłuższych przemyśleniach stwierdziłyśmy, że fabuła za bardzo nawiązywałaby do naszego innego ulubionego serialu :) Niom i tak powstała siostra- Josephine :) Swoją drogą- nieźle namiesza, ale ciii...
Pozdrówka for all


p.s. Kto pójdzie jutro za mnie na egzamin??!! :(((

Rokitka

A za mnie? Jest ktos chetny? Jutro UMK WPiA audyt. B (chyba) godz.11.00 ....

marlen_3

Godz. 11.15, aula "W". blok 37- Oczapowskiego, UWM :) Z przekazaniem indeksu problemu nie będzie ;)

Rokitka

Z czego ten magiel dziewczyny? Przyznajcie się i dajczie znać jak Wam poszło...

_LG_

U mnie prawo wspólnotowe.....normalnie tak pasjonujące, że szoks....;/

marlen_3

Znam ten ból... i współczuję, ale nie zamienię się... moja empatia jest ograniczona;-))) powodzonka i do zobaczenia po wszystkim na forum;-)

_LG_

A u mnie żywienie zwierząt i paszoznastwo... Niom i najśmieszniejsze jest to, że nie wiadomo czego się nauczyć żeby w pytania trafić. Najlepiej wszystkiego, ale mało czasu. Dużo za mało...

Rokitka

Wiem, jak to jest jak idziesz na egzamin znając 50% (lub mniej) materiału... masakra. Ale w takiej sytuacji zbierasz się w sobie, masz zastrzyk adrenaliny... Nigdy nic nie oblałam;-)

_LG_

a ja dopiero teraz nadrobie.... wydrukuje i porzeczytam, i zkomentuje później... czekałam na waszej stonie i niezaglądałam na forum.... mój błąd....