Hej,
z uwagi na fakt, że same się już gubimy w czytaniu tego natłoku historyjek własnych, postanowiłyśmy naszą etiudę wraz z postem-matką, który nas zainspirował do działania umieścić w nowym temacie. Dobra kupa nie jest zła-jak to mówią więc wszystko razem trzymać odtąd będziemy. Miłego czytanka. TO wszystko dla Was!
Czekamy na opinie i wskazówki!
Pozdrówki!!!
M&A
Sorki wielkie za te niedogodności, ale chyba nasz admin zastrajkował...Jednak jakby co to bedziemy wszystko wrzucac tutaj;)
Ajajaj Dziewczyny, rozczuliłam się przy ostatnim opowiadanku:) No i nie ukrywam, że żal mi Joss:) Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg:)
nadrobiłam zaległości i czekam z niecierpliwością!!!
kiedy kolejna część??? no, nie dajcie się prosić!
no wlasnie kiedy? tesknie za tym jak dawalyscie czesci co dziennie, ale rozumiem nauka itp. mam nadzieje ze dacie niedługo CD
hej Marlen & Rokitek dawno sie nie pokazywałyście, kiedy następna część? dacie tu czy na waszej stronce?? Czekam na CD. Pozdro ;D :D
Niom i stało się :)
Kolejna część już na:
http://m-r.kosci.waks.pl/archives/category/opowiadanie/
Miłego czytanka :)
nareszcie! czekanie się opłaciło! nareszcie kolejna część!!!!!
dziękuję dziewczyny, już muślałam, że nie wytrrzymam!
NARESZCIE!!!!!!!!!
niech zyją KOŚCI i wasze opowiadania!
hej dziewczynki kiedy następna część? juz nie moge sie doczekac dawno nic nie dodalyscie. Strajkujecie???
Jutro ostatni egzamin Rokitki, więc obiecujemy teraz w końcu zabrać sie do pracy i cos WAM wrzucić!!!
XXX
Nie dokończyła gdyż zauważyła, że Booth zwyczajnie zasnął. Westchnęła ciężko i pokręciła głową z dezaprobatą. Wszystkie poduszki z kanapy zepchnęła w jeden koniec, a potem popchnęła Seeley’a w taki sposób, żeby jego głowa na nich wylądowała. Booth mamrocąc coś pod nosem podświadomie przybrał najbardziej wygodną pozycję i głośno zachrapał. Brennan spojrzała na niego mimowolnie się uśmiechając. Rozwiązała sznurówki butów i mu je ściągnęła. To samo zrobiła z jego skarpetkami. Zauważyła, że miał ubrane właśnie te, które dostał od niej na Boże Narodzenie. Poszła do sypialni i przyniosła gruby wełniany koc. Troskliwie okryła nim mężczyznę, ucałowała delikatnie w czoło i powędrowała do swojego łóżka, aby przespać się jeszcze trochę.
Rano Booth’a obudził potworny ból głowy i zapach kawy. Otworzył oczy. Światło poranka boleśnie go w nie zakuło, potęgując jeszcze bardziej i tak już gigantycznego kaca.
-Dzień dobry.- usłyszał miękki głos Temp.
-Dzień…oj…- podniósł się z posłania i złapał za głowę.-…dobry.- rozejrzał się po mieszkaniu, które zdecydowanie nie było jego.- Co ja tu robię?
-Sama się nad tym zastanawiam.- odpowiedziała Brennan podchodząc i stawiając przed nim kubek kawy i szklankę wody. Z kieszeni wyciągnęła aspirynę.- Proszę. To powinno postawić cię na nogi.
-Pamiętam tylko, że byłem w szpitalu, a potem w barze.
-A po trzeciej nad ranem wylądowałeś u mnie.
-Widocznie film mi się urwał.- wrzucił dwie pastylki aspiryny do wody.
-Booth…- Brennan złapała go za rękę i pogładziła ją z czułością.- Czy coś się stało? Nigdy cię nie widziałam w takim stanie.
-Przepraszam, czy byłem bardzo niemiły?- zapytał spoglądając jej w oczy, w których malowała się troska.- Czy powiedziałem coś czego powinienem się wstydzić? Czy zrobiłem coś niestosownego?
-Nie Seeley. Zasnąłeś na kanapie.
-Przepraszam cię Tempe. To wszystko mnie po prostu przerosło. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.- objął ją. Trwali tak przez chwilę w mocnym uścisku. Booth postanowił, że na razie nie powie Temp o Josephine, o jego siostrze, dopóki on sam się nie oswoi z tą myślą.
-Co zjadłbyś na śniadanie?- zapytała Brennan odsuwając się nieco od niego.
-Najchętniej…- uśmiechnął się łobuzersko.- Ciebie.- pocałował ją na początku delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie. Śmiejąc się jak dzieci powędrowali do sypialni Bones.
Nieco później Booth zamówił taksówkę i pojechał do swojego domu aby się przebrać i wykąpać. Temperance musiała zjawić się w Instytucie. Około południa Seeley dotarł do szpitala. Czekała tam na niego miła niespodzianka.
-Dzień dobry synu.- powitał go Joseph gdy tylko wszedł do szpitalnego pokoju. Wsparty na poduszkach i nadal podłączony do tych wszystkich urządzeń monitorujących jego procesy życiowe, uśmiechał się do swojego pierworodnego.
-Tato!- wykrzyknął zaskoczony Booth.- Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze. Gdyby jeszcze dawali porządnie jeść to czułbym się jak na wczasach.- odpowiedział ze śmiechem jednak po chwili spoważniał.- Megan powiedziała mi, że już wiesz o Josephine. Seeley…
-Nie rozmawiajmy już o tym.- poprosił i przywitał się z matką, która akurat weszła do pokoju.- Dzień dobry mamo.
-Dzień dobry synku.- ucałowała go w policzek po czym podeszła do męża i uczyniła do samo.- Dzień dobry kochanie. Pojechałam do domu żeby się przebrać, wracam a tu taka niespodzianka.- uśmiechnęła się przez łzy.
-Uwielbiam cię zaskakiwać.- powiedział Booth senior mrugając do syna.
-Ale nigdy więcej w taki sposób. Nawet nie wiesz co przeżyliśmy, jak zamartwialiśmy się o ciebie…- nie dokończyła gdyż w drzwiach pojawiła się Josephine Foster.
-Dzień dobry.- oczy wszystkich odwróciły się w jej stronę.- Ja… Ja tylko chciałam zapytać o stan zdrowia Josepha.
-Już wszystko w porządku.- Megan uśmiechnęła się nieśmiało do kobiety.- Seeley, myślę że nam obojgu przydałby się kubek gorącej kawy.
Booth junior nie zareagował na słowa matki. Stał nieruchomo wnikliwie wpatrując się w swoją… siostrę.
-Idziemy.- Megan złapała go pod ramię i niemal siłą wyprowadziła z pomieszczenia.
-Ale… mamo- zaprotestował gdy już byli na zewnątrz.
-Zostawmy ich samych. Niech porozmawiają w spokoju.
Seeley odwrócił się jeszcze i przez szybę ujrzał jak Joss podchodzi do łóżka ojca i siada na krzesełku stojącym tuż obok.
-Dzień dobry agencie Booth, pani Booth.- rozległ się nagle za nimi nieco zduszony głos.
-Sweets?- odpowiedział zaskoczony odwracając się. Ujrzał swojego terapeutę z ciemnymi pręgami pod oczami i opatrunkiem na nosie.- Co ci się stało?
-A to…- mimowolnie dotknął swojej twarzy.- Nic takiego.- rzucił ze swoim specyficznym terapeutycznym lekceważeniem i wzruszył ramionami.- Miałem małą wymianę zdań z doktor Brennan. Widocznie musiała się nie zgodzić z jakimś moim argumentem.
-Bones ci to zrobiła?!- wykrzyknął zdumiony Booth i zaczął się śmiać.
ŁoŁ ŁoŁ... Waleczna Bones.... heh, czyżby sie juz dowiedziała o Joss? tylko dlaczego sie aż tak za to wściekła... chyba że to za coś innego oberwał ;) I ten poranek z troską w oczach Tempe mmm... :) :) Ślicznie
O ja cię w trąbkę!!!!
w słowniku Wikusi znalazłam adekwatne słowo: POPISOWE!!!!!
uwielbiam, gdy Brennan wymierza sprawiedliwość własnymi pięściami :)
Brawo, Rokitka!
J E SZ CZ E !!!!!
Cudo ;)
Ciekawe kiedy i w jaki sposób Brennan dowie się o siostrze Booth`a ;P
Mam nadzieję, że na następną cześć nie będziemy musieli czekać tak długo ;)
Ja też skorzystam ze słowniczka wikusi ;D Scenariusz jest WIRTUOZOWSKI ;DD Już sobie wyobrażam jak musiał wyglądać Sweets ;D i jak się śmiał z niego Booth xDD Prosimy o kolejną część tylko troszkę szybciej niż musieliśmy czekać na poprzednią ;* Pozdrawiam ;**
Sweets z obitym (przepraszam za wyrażenie, zle się powstrzymać nie mogę)....ryjem! Boskie to było;-) Chciałabym to zobaczyć;-)
Mnie też ten facet denerwuje... Psychologom i rewizjonistom mówimy zdecydowanie: NIE! Bones powinna było zrobić to dawno temu - np. w 3x15;-)
ludzie, co tu tak cicho??? ludzie gdzie kolejna część??? no ludzie kochani, nie ka,żcie mi tak długo czekać!
łał świetnie opowiadanie naprawde
Booht ma siostre jestem w szoku ciekawe jakie będzie miał z nią kontakty
no i wkońcu B&B są razem super :):)
No to ja też mam już sesję z głowy i na szczęście wszystko do przodu;)))
Od pracy też wolne jeszcze, więc umysł wolny i pisaniem można zająć się w końcu...
Biorę sie więc do pisania, żeby móc kolejną część wreszcie dodać.
pozdrówki!
Hej jest tu ktoś??? Łubu-dubu Łubu-dubu Łubu-dubu Łubu-dubu Łubu-dubu <-to hałas, który robię, żeby dziewczynki marlen i rokitek zajrzały tu i przypomniały sobie że miał napisać cedek. Kiedy on będzie?? Już nie mogę się doczekać ;DDD Pozdro
na właśnie!
łubudubu!!!!
obudźcie się! miałyście pisać, a tu co>????? mam nadzeję, że przynajmniej coś dłuższego wstawicie, by wynagrodzić nam długie chwile oczekiwania ;)
XXXI
-Ha… ha… bardzo zabawne.- wymamrotał Sweet’s, któremu nie było do śmiechu.
-Wiedziałem, że któregoś dnia nie wytrzyma i cię zdzieli, wiedziałem…- Seeley z trudem opanował atak wesołości i zaczął wycierać rękawem bluzy mokre oczy.
-Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony doktor Brennan, ale spojrzawszy na zaistniałe zdarzenie z aspektu psychologa, którym jestem. Ekhm… świetnego psychologa, którym jestem.- poprawił się szybko.- … to doktor Brennan musiała wyrzucić z siebie nagromadzone emocje, ergo uderzyć mnie w twarz…
-Podsumowując, wkurzyłeś ją a ona obiła ci mordę.- wtrącił Booth.
-Seeley…- Megan spojrzała na niego z wyrzutem i trąciła go łokciem w bok.
-Przepraszam mamo.- skruszony ucałował ją w policzek.
-Nie ukrywam, że to było bardzo bolesne doświadczenie…- ciągnął dalej niczym niezrażony Sweet’s, który zdawał się nie słyszeć wcześniejszej uwagi Bootha.- nie mniej bardzo przydatne w związku z pobudkami natury psychologicznej którymi kierowała się doktor Brennan. Dlatego zamierzam ten przypadek umieścić w mojej nowej pracy pod tytułem: Agresja czyli jak ukryty smok przekształca się w przyczajonego tygrysa.- gdy skończył swój wywód spojrzał na parę stojącą tuż przed nim. Na ich twarzach malował się wyraz najwyższego zdumienia i czegoś jeszcze, czego nie potrafił odgadnąć. Jednakże przyjął to za dobrą monetę i uśmiechnął się do nich po czym spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia popołudniu. Przypomniało mu się nagle że za pół godziny ma wizytę pacjenta. Pożegnał się szybko, odwrócił na pięcie i podążył w kierunku wyjścia.
-Seeley, czy wszyscy twoi koledzy są tacy?- zapytała Megan spoglądając w zdumieniu na syna.
-Mamo, on nie jest moim kolegą. Myślisz, że mógłbym się kumplować z dwunastolatkiem?
-Ale on mówił że jest psychologiem, przecież nie może mieć dwunastoletnim psychologiem.- dociekała dalej Megan coraz bardziej zdezorientowana.
Seeley znowu wybuchnął śmiechem, po chwili przestał jednak, gdy ponownie skupił swą uwagę na scenie rozgrywającej się w sali ojca.
-Obraz rodem z kiepskiej opery mydlanej- pomyślał wzdychając ciężko. Przyglądając się uważnie młodej kobiecie, siedzącej w środku próbował oswoić się z myślą, iż jest ona jego siostrą. Wydawała się być nawet sympatyczna… Jednak złość, gniew i masa innych negatywnych uczuć, jakie w tej chwili go przepełniały, nie pozwalały mu na zaakceptowanie zaistniałej sytuacji. Jeszcze nie teraz.
-Słyszałam, że w bufecie mają całkiem niezła kawę. Nie to, co ta lura z automatu. Chyba się skuszę. Dotrzymasz mi towarzystwa? – zapytała Megan kładąc rękę na ramieniu syna.
-Tak.– odparł wyrywając się z zamyślenia.- Dobry pomysł- dodał po chwili i razem udali się w kierunku szpitalnego bufetu.
Tymczasem scena w sali chorych rozgrywała się nadal. Młoda, smutna dziewczyna dotknęła nieśmiało ręki leżącego na szpitalnym łóżku mężczyzny. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Mężczyzna odpowiedział jej tym samym. Oczy obojga zaszkliły się. Siedzieli tak jeszcze przez chwilę. Padło kilka nigdy niewypowiedzianych słów po czym dziewczyna wstała i uściskała lekko Josepha Booth’a- swojego ojca. Złożyła delikatny pocałunek na jego czole, on ucałował jej dłoń… Joss uśmiechnęła się raz jeszcze i powoli wyszła z sali.
Opuszczając w pośpiechu budynek szpitala Joss spostrzegła nieopodal schodzącego ze szpitalnych schodów Sweets’a.
-Hej, co tu robisz?- rzuciła na wstępie zajmując jednocześnie miejsce obok niego.
-Hej. Przyszedłem sprawdzić, czy….
-Jejku, co ci się stało – przerwała mu nagle dostrzegając rany na twarzy.- Zderzenie czołowe z walcem drogowym?
-To…Mały wypadek. Nic takiego- odpowiedział krótko nie chcąc najwyraźniej zagłębiać się w szczegóły. – A ty, jak się czujesz? Rozmawiałaś już z….No wiesz - zmienił szybko temat rozmowy.
-Masz na myśli mojego…Znaczy Booth'a?- nie miała odwagi wypowiedzieć słowa „brat".
Skinął twierdząco głową.
-Nie i nie wiem czy zrobię to jeszcze przed wyjazdem…
-Wyjeżdżasz? Dokąd? W takim momencie? -zapytał wyraźnie zaskoczony.
-Tak. Kilka miesięcy temu dostałam propozycję udziału w ciekawym projekcie badawczym dotyczącym nowych technik wykrywania mikrośladów…W Sydney….
-W Australii?! Przecież to prawie na końcu świata!
-Nie ma czegoś takiego jak „koniec świata"- odparła.
-Nieważne. Chcesz to wszystko tak zostawić? Teraz? Tak po prostu wyjechać? Dlaczego?- nie dawał za wygraną.
-Muszę sobie to wszystko poukładać. Złapać jakiś dystans. Zastanowić się, co dalej…
-Wiesz doskonale, że zawsze miałam jakiś plan działania, którego sztywno się trzymałam i teraz, kiedy został on zakłócony zwyczajnie nie wiem, co z tym zrobić…Zresztą zawsze lepiej dać sobie trochę czasu, potem wszystko staje się jakieś prostsze…Mam rację prawda?
-Poniekąd tak. Jednak nadal uważam, że nie powinnaś wyjeżdżać bez słowa. To będzie zwyczajna ucieczka. Naprawdę chcesz uciec?- spojrzał na nią wymownie. Zapadła chwila milczenia.
-Ucieczka, nie ucieczka…Jedno jest pewne- jutro rano mam samolot, więc wybacz, ale muszę się jeszcze spakować.
-Jak tam chcesz…
-Dzięki za wszystko- dodała jeszcze na koniec podnosząc się z miejsca.
-Zawsze do usług – odpowiedział z lekkim uśmieszkiem.- Tylko nie siedź tam za długo.
-A ty nie szalej za bardzo, bo zrobisz sobie jakąś większą krzywdę- zażartowała wskazując palcem na opatrzony nos.
Potem pomachała jeszcze ręką na pożegnanie i wsiadła do zaparkowanej nieopodal czarnej hondy. Lance odprowadził ją smutnym wzrokiem, westchnął ciężko i poszedł w stronę swojego auta.
Pozdrófffki
M&A
czekajcie a będzie wam dane:D hura!!!! mam nadzieję że Booth jakoś zatrzyma Joss. Czekam na dalszą częśc:D:D:D
dziś z nadmorza wróciłam! było wspaniale! tyle czasu mnie nie było! szkoda, że narazie tak moło csenariusza, ale i tak jestem szczęśliwa!
pozdro!
Mmmm wyjeżdża. Szkoda, ale tak to zwykle bywa z postaciami drugoplanowymi - pojawiają się i znikają.
W końcu!!
Jak zwykle super. ;P
Coś mi się wydaje, że to nie koniec wątku z siostrą...
mniammmmmmm
chciałbym zobaczyć obitą przez Brennan albo Bootha, albo razem: Brennan i Bootha, gębę Sweetsa ;)
tytuł pracy Sweetsa mógłby brzmieć: "Agresja, czyli jak przyczajony tygrys zamienia się w szalejącą smoczycę" ;D
hi hi, chciałabym zobaczyć Tempe obijającą naszego psychologa!
i ciakawa jestem, czy Joss jeszcze się pokaże...
i kiedy następna część?
Witajcie nasi wierni czytelnicy. Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać na kolejną część, ale tłumaczy nas tylko natłok spraw zawodowych. Będziemy się starać coś dodawać, ale niestety przestoje będą. Nie będę już dalej truć tylko zachęcam do czytania i komentowania ;)
XXXII
Temperance krzątała się po swoim gabinecie w poszukiwaniu teczki z potrzebnymi jej w chwili obecnej dokumentami. Przetrząsnęła już wszystko co znajdowało się na biurku jednak nigdzie jej nie było. Otworzyła z rozmachem kolejną szufladę. Zrobiła to nieco za mocno gdyż cała jej zawartość wysypała się na podłogę.
-Cholera jasna!- zaklęła głośno i upadła na kolana aby pozbierać to co wyrzuciła. Nie była świadoma tego, że w drzwiach stoi Booth z założonymi na piersiach rękoma i przyglądający się jej z ogromnym zainteresowaniem. Głównie swe spojrzenie skupił na pewnej zgrabnej części ciała Temperance opiętej dzisiaj materiałem grafitowej spódnicy. Tuż spod ubrania wyzierały kształtne uda i łydki. Westchnął głęboko czując rosnące pożądanie. Obejrzał się za siebie upewniając się że nikt ich nie zobaczy po czym podszedł do niej po cichu i położył ręce tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Bardzo szybko jednak pożałował swojej decyzji. Brennan wystraszona w pierwszym odruchu podskoczyła wystraszona, po czym chwyciła go za nadgarstek, który wykręciła sprowadzając tym samym Booth’a do parteru.
-Booth! Co ty do diabła wyprawiasz?!- wykrzyknęła przyglądając się nieco lepiej swojemu napastnikowi rozciągniętemu teraz na podłodze.
-Chciałem się przywitać.- wyszczerzył w uśmiechu większość swego uzębienia.
-Ale w ten sposób? Kto wita się w ten sposób?
-Ja.- odpowiedział jej, uniósł się lekko i chwyciwszy za nadgarstek pociągnął ją tak, że po chwili wylądowała na nim. Wbrew czerwonemu światełku rozsądku, które zapaliło się jej w głowie i w chwili obecnej mrugało jak szalone, dała się ponieść emocjom i zaczęła namiętnie całować Seeley’a. Całowała swojego partnera, leżącego na podłodze u niej w gabinecie przy otwartych drzwiach, gdzie w każdej chwili mogł ktoś wejść i ich zobaczyć. To było bardzo nierozsądne. Bardzo…
Nie minęło dużo czasu, gdy w drzwiach pojawiła się Angela.
-Skar…- słowa zamarły jej na ustach. Przetarła wierzchem dłoni twarz i jeszcze raz popatrzyła na scenę rozgrywającą się w gabinecie Brennan. Nie wierzyła własnym oczom, jednak to co ujrzała działo się naprawdę. Uśmiechnęła się szeroko i cichutko wycofała nie chcąc przeszkadzać zakochanym. Pech chciał, że na korytarzu zderzyła się z Cam, która także miała zamiar widzieć się z Temp.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł.- uprzedziła ją Angela uśmiechając się zagadkowo.
-Dlaczego?- Cam spojrzała na nią podejrzliwie.- Czy coś się stało?
-Nie mam pewności czy coś się stało, ale wiem, że coś się dzieje teraz.
-Mianowicie?- Cam nie bardzo miała ochotę na zabawę w podchody i zgadywanki.
-Cóż… Ujmę to tak, lepiej im nie przeszkadzajmy.- Ange mrugnęła porozumiewawczo, jednak to tylko rozbudziło w doktor Saroyan ciekawość i mimo protestów swojej pracownicy skierowała się prosto do gabinetu doktor Brennan. Po chwili stanęła jak wryta, zupełnie niezdolna do wypowiedzenia jakiegoś słowa. To, co ujrzała przechodziło jej najśmielsze przypuszczenia.
-Ekhmm…- zakaszlała znacząco i posłała parze wijącej się na podłodze pełne oburzenia spojrzenie.- Nie wydaje mi się aby to był odpowiedni czas i miejsce na wyrażanie sobie uczuć i to w ten sposób.
-Eeee… Cześć Cam.- pierwszy pozbierał się Booth i podał rękę Brennan pomagając jej wstać.- Właśnie do ciebie szedłem i…
-To nie jest to co myślisz.- wypaliła Temperance i po sekundzie zarumieniła się po same koniuszki włosów, gdyż zdała sobie sprawę z niedorzeczności wypowiedzianych przez siebie słów. Jasne że było tak jak pomyślała sobie Cam. Zachowali się jak para uczniaków, która to dopiero teraz odkryła co to jest seks. Wspaniały seks dodała w myślach a w jej oczach zapaliły się figlarne ogniki.
-Powiedzmy, że nie myślę o tym co tu zaszło i możecie być pewni że nie pomyślę, ale widziała was Angela no i chyba już cały instytut o tym trąbi.- podała Brennan dokumenty, które czekały na jej podpis.
Gdy Cam wyszła Brennan jęknęła cicho i opadła ciężko na kanapę.
-Co się stało?- zapytał Booth siadając obok niej.
-Doprowadzasz mnie do szaleństwa.- odpowiedziała mu ze zbolałą miną.
-To chyba dobrze, prawda?- zaśmiał się i nachylił aby ją pocałować.
-Nie, właśnie niedobrze.- odsunęła się od niego gwałtownie.- Nie mogę się przez ciebie skupić na pracy, zachowujemy się jak para nastolatków a teraz na dokładkę cały Instytut już na pewno o nas wie…
-Co mam przez to rozumieć?- Booth wstał i zaczął krążyć po pokoju. Zaciśnięte mięśnie szczęki wskazywały na to, że jest zły.- Żałujesz, że jesteśmy razem? Żałujesz, że jesteś ze mną? Że mnie kochasz? Że ja cię kocham? Wstydzisz się tego co nas łączy? Czy jak? Bo ja już z tego nic nie rozumiem.- wyrzucał z siebie słowa z niezwykłą prędkością.
-Nie, Seeley, to nie o to chodzi.- zaprzeczyła i podeszła do niego.
-Więc o co?
-Ja… ja po prostu…- sama nie wiedziała co ma mu powiedzieć. To wszystko było dla niej nowe. Owszem miewała z Sully’em chwile zapomnienia w pracy jednak wtedy wszyscy jakoś inaczej patrzyli na ten związek. Ona inaczej na niego patrzyła. A teraz… Teraz bardzo jej zależało na Seeley’u ale nie chciała żeby cały świat o tym trąbił, że ona Temperance Brennan antropolog światowej sławy sypia ze swoim partnerem, agentem FBI. Nie chciała, żeby… Ukryła twarz w dłoniach. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Po prostu bała się, że jak wszyscy będą o nich wiedzieć to i tak prędzej czy później ich związek się wypali. Nie będzie już tej magii… Spojrzała na niego bezradnie.
-Ok., zadzwoń jak ci przejdzie.- rzucił na odchodne Booth nie doczekawszy się odpowiedzi.
-Doktor Temperance Brennan, jesteś idiotką.- powiedziała do siebie na głos, gdy za agentem zamknęły się drzwi.
Z pozdrowieniami ze środka pola gdzieś w kujawsko- pomorskim
M&R
albo Sauron i Saruman ;)
Widzę, że "axis of evil" a po naszemu oś zła wciąż działa;)))
Podoba mi się wasza twórczość, zwłaszcza zaś konstrukcje opisów - "tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę" - uroczy eufemizm. Cała sytuacja mocno prawdopodobna z punktu widzenia charakterów postaci.
Perełka - nie pierwsza, i mam nadzieję, że nie ostatnia. Wasza fanka;D
Czad!! Jeszcze, jeszcze... nie moge się doczekać kolejnych części. Bardzo lubie czytać wasze scenariusze.
I nastała cisza______________________________/\__________ a może jeszcze ktos się odezwie? Chyba, że ta część była do bani.... Mimo wszystko cieszymy się każdą opinią i dziękujemy za te dwa wspaniałe komentarze ;) Buziaki dla Was :*
cisza... bo zaniemówiliśmy z wrażenia... cuudo... jesteście niemożliwe... już nie mogą się doczekać kolejnych części... jakiś plan kiedy następna? ;)
-----\________pip pip pi ______ *zatrzymana akcja serce*
super..swietne :) az .. mi.. normalnie..szczeka opada... ;)
Uuuuu... kłopoty w raju. W moim ulubionym raju. Oby burza szybko przeszła... czyli mam nadzieję, że środek pola gdzieś w kujawsko- pomorskim przyniesie wenę :)
a tak swoją drogą... ciekawe czy to Cam, czy Angela będą rozsiewać plotki...
sorki, ze dopiero teraz komentuje, ale tak długo czekałam, ze wkońcu przestałam tu codziennie zaglądać :(
ale się cieszę, że jest następna część :) jak zwykle wspaniale kochani, uwielbiam wasze scenariusze. piszcie więcej, proszę :)
sorki, ze dopiero teraz komentuje, ale tak długo czekałam, ze wkońcu przestałam tu codziennie zaglądać :(
ale się cieszę, że jest następna część :) jak zwykle wspaniale kochani, uwielbiam wasze scenariusze. piszcie więcej, proszę :)
Normalnie jesteście niemożliwe. Skąd wy to bierzecie? owacje na stojąco....
nie mogę się doczekać kolejne części:-**