PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78090
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Twórczość własna

ocenił(a) serial na 10

Witajcie!
Z racji nie dziłającego tematu pt. Zakończenie5 wrzucę tutaj moją twórczość własną. Zachęcam do zcytania moich wypocin i szczerych komentarzy.
A, że ja lubię romantyczność i rodzinność moje opowiadania będą właśnie w tym stylu.
Życzę miłego czytania

Mortima

Super!!! Oby pomysły Ci się nie skończyły!!! Czekam na pojednanie B&B..:)

ocenił(a) serial na 10
joy86


Część 18

Wieczorem Booth przyszedł do syna. W końcu się trochę przespał. Był na granicy tego co człowiek może wytrzymać. Mały spał. Pzrywitał się z Rebeccą. Mark musiał wracać do pracy skończył mu się urlop.
- Cześć jak minął dzięń?
- Dobrze pozwolili mu na chwilę wstać z łóżka. Nie ma już gorączki. Jest coraz lepiej
- Dzięki Ci Boże. Ciesze się. Idź, odpocznj ja zostanę do rana
- Ok trzymaj się, też się trochę zdrzemnij w nocy. Byłeś u Davida?
- Tak ale nie za wiele zobaczyłem akurta go kąpali. Może potem wpadnę jeszcze na chwilę. Nie wiesz jak ona się ma?
- Lepiej. Już wstaje. Była dzisiaj u syna.
- To dobrze – odetchnął z ulgą – dzięki
- Byłam z Parkerem u Davida. Reszte pewnie sam Ci opowie. Nie będę mu psuła niespodzianki. A i był jeszcze twój szef Cullen to od niego ta wielka maskotka w rogu. I twoich kolegów z FBI.
- Szkoda, że mnie nie było
- Był przejazdem. Jechał do teściowej na jaką imprezę.
- Aha – pożegnała się jeszcze raz i wyszła.
Około północy przebudził się Parker.
- Hej witaj synku – usiadł na łóżku koło niego – jak się czujesz?
- Cześć tato. Dobrze. Pan doktro mówi, że jestem bardzo dzielny. I pozwolił mi w nagrodę odwiedzić mojego braciszka
- Mama mówiła, że wstałeś dzisiaj... ale nie wiedziałem, że byłeś u dzidziusia
- Tato a czemu mi nie powiedziałeś, że to mój brat? Czy dlatego, że ich nie pamietasz?
- Tak synku. Choć teraz już pamiętam. Ale widzisz między mną i Bones nie jest tak jak dawniej. Ma do mniej żal, że jej nie pamiętam
- Mówiła mi mama. A dzidziuś jest śliczny. Bones mówi, że będzie do mnie podobny.
- To Bones Ci powiedziała, że to Twój brat?
- Tak i pozwoliła go odwiedzić kiedy tylko będę chciał.
- To świetnie – cieszył się, że powiedziała małemu, że to jego brat. I, że nie zabroniła mu spotkań z nim.
- Pójdę tam jutro. Pójdziesz ze mną?
- Zobaczymy. Jak lekarz ci pozwoli to może pójdziemy dobra?
- No. Tato a wiesz, że on będzie miał operację?
- Tak wiem. We wtorek
- Pomodliłem się dzisiaj za niego i będę już zawsze
- Ja też. A teraz sprobój zasnąć już po północy.
- Dobrze tatusiu – ułożył się wygodnie i zamknął oczy.
Bren mu powiedziła – myślał – powiedziała, że mały jest jego synem. Ta myśl napawał go radością. Może jednak jest jeszcze jakaś szansa dla nich. Nie śmiał nawet marzyć o tym. Za bardzo ją zranił. Za bardzo...

Bren i sweets wrócili do pokoju. Usiadła na łóżku. Załączyli laptopa i puściła płytę, którą dał jej Cullen. Oglądali w ciszy. Sweetsa aż nosiło jak słyszał co ona wygadywała. CO za kobieta. W pewnej chwili Bren powiedziała
- Wyłącz to już dość widziałam
- Nie chcesz obejrzeć do końca?
- Nie. Jak ona mogła mówić, że go kocha? Jak mogła skoro go więziła
- Nie wiem. Ale to jest chora miłość. To jedno wiem.
- I co ja mam teraz z tym zrobić?
- Sama musisz zdecydować. Tylko ty możesz podjąć decyzję. Nikt inny
- Wiem... ale co Ty byś zrobił?
- Przede wszystkim porozmawiał
- Rozmowa... tylko czy ona coś zmieni?...

W niedziele rano wszedł do sali Tom
- I jak się dzisiaj czujesz? - zapytał
- Jeszcze lepiej niż wczoraj
- Słuchaj ten ksiądz może przyjść dzisiaj ok 15 pasuje Ci? Nie zmieniłaś zdania?
- Tak pasuje i nie zmieniłam zdania. Masz rację powinnam mu pozwolić odwiedzać syna. To egoistyczne z mojej strony. Dałam mu nazwisko po ojcu żeby się nim zajął jak mi się coś stanie. A teraz nawet mu nie pozwalam go zobaczyć...
- Widzę, że miałaś pracowitą noc a bynajmniej Twoja głowa
- Tak... wiele zrozumiałam. On też w tym wszystkim jest ofiarą. choć nie bez winy.
- Cieszę się, że tak to teraz postrzegasz
- A ja nadal mam wątpliwości i nic tego nie zmieni. Może kiedyś one znikną...
- Napewno znikną... To co o 15?
- Tak. Dam znać wszystkim. Mogę wstać i iść do Davida?
- Jeśli jesteś na siłach to pewnie. Z tego co widziałam Angela stoi już pod drzwiami. Wpuścić ją?
- Tak, dzięki - Tom wyszedł a weszła Angela
- Hej słodziutka nie chciałam wam przeszkadzać w badaniu
- To była raczej rozmowa niż badanie. Angela mam do Ciebie pytanie
- Pytaj
- Zostaniesz matką chrzesną Davida? - Angela popatrzyła na nią zdziwiona
- Zdecydowałaś się jednak. Ciesze się i oczywiście zostanę chrzesną z największą przyjemnością. A co z chrzesnym?
- Tak Ang. Nie mam prawa zabraniać mu spotkania z synem. Chyba musimy w końcu poważnie porozmawiać. Nie wiem Booth pewnie chciałby brata. Ale chrzest będzie dzisiaj o 15. Wątpie, że to będzie realne więc pewnie Jack. Myślisz, że się zgodzi?
- Z pewnością. Cieszę się, nikt z nas nie mógł patrzeć na wasze cierpienie. Serce nam się krajało na widok jego stojącego za szybą i patrzącego z rozpaczą w oczach albo krążącego pod Twoimi drzwiami z nadzieją, że choć z daleka Cię zobaczy.
- Nie wiedziałam, że aż tak...
- Nie chcieliśmy Ci mówić żeby nie naciskać. Ale on bardzo Cię kocha i to się nie zmieniło
- Tylko czy ja mu kiedyś jeszcze zaufam?
- Jeżeli pozowlisz na to to z pewnością. I nie rób nic pochopnie. Słuchaj a co do chrztu zadzwonić do wszystkich?
- Możesz? Jesteś kochana. Ja pójdę do Parkera, może Booth tam jeszcze będzie.
- Widziałam na oddziale noworodków
- Poszukam go.
- Mogę po niego iść.
- Dzięki Ang sama to zalatwię. NIkt za mnie tego nie zrobi...
- Masz rację nikt

To jakby się wam nudziło:)

Mortima

Az brak mi slow... :) no poprostu cudownie!!! ;)
ciekawe co bedzie dalej oj ciekawe xD czekam na cd ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

powiem to tak w liceum pani od polskiego mówiła o mnie bajkopisarz:) i8 lejwoda:)

izalys

Daj im się wreszcie spotkać <prosi> :( już dłużej nie wytrzymam....

ocenił(a) serial na 10
joy86

Ekstra część:)
Mam nadzieję, że Temp wybaczy Boothowi.
Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

ahh, oby spotkanie z boothem pomogło brennan w podjęciu słusznej decyzji. czekam na cdk ;)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Cieszę się, że wam się podoba

Część 19

Z wielkim wysiłkiem wstała. Nie chciała jechać na wózku. Poszła najpierw do Parkera. Angela poszła do Jacka więc jak będzie tam Booth to go chwilę zatrzyma. A bynajmniej ma taką nadzieję. Wolała iść najpierw do Parka nadal bała się spotkania z nim. Odwlekała to spotkanie jak najdłużej. Nigdy nie była tchurzem ale to ją przerastało. Zapukała do drzwi usłyszała „proszę” i weszła
- Dzięń dobry – powiedziała wchodząc. Rebecca wstała widząc ją. Trzymała się ściany. Przyjście tutaj było dużym wysiłkiem. Chwyciła ją pod rękę i zaprowadziła na krzesło.
- Cześć. Ale się Parker ucieszy jak Cię zobaczy. Ale czy powinnaś wstawać z łóżka?
- Muszę zacząć chodzić. Nie mogę leżeć cały czas. Ale zmęczona masz jestem masz rację.
- Cieszę się, że lepiej się czujesz
- Ja też. No i w końcu mogę zobaczyć synka.
- A jak on? Parker nie może się doczekać kolejnej wizyty u niego. Jak nie śpi to tylko mówi o swoim braciszku.
- Bałam się, że on go nie zaakceptuje
- No co Ty on go uwielbia. Już planuje mu dzieciństwo
- Liczę na to. Słuchaj ja przyszłam w innej sprawie. Chcę ochrzcić Davida – Rebecca patrzyła na niego zdziwiona, słyszła, że ona jest nie ateistką – wiem, ze jesteś zdziwiona. Ja nie jestem osobą wierzącą. Ale Booth jest... no a we wtorek będzie ta operacja.
- Robisz to dla Seeleya? - zapytała. Nie była zbytnio zdziwiona w końcu wiedziała, że ona go kocha
- Szanuje to, że jest osobą wierzącą. A mały będzie miał jeszcze czas wybrać czy będzie chciał być wierzącym czy nie. Nie mam zamiaru mu tego zabraniać. No i w związku z tym chciałabym żebyście przyszli z Parkerem na 15 do sali noworodków.
- Z przyjemnością a co z Boothem? Mam mu powiedzieć?
- Nie. Sama muszę to zrobić. Chyba powinniśmy w ogóle porozmawiać...
- Tak myślę, że powinniście koniecznie.
- A propo tego muszę iść na oddział może tam jeszcze będzie.
- Na pewno. Nie powddaje się tak łatwo – powoli wstała przeceniła chyba swoje siły
- Może Ci pomóc?
- Nie, dam jakoś radę. Ucałuj Parkera jak już się obudzi
- Pewnie będzie zawiedziony, że go nie obudziłyśmy.
- Zobaczymy się później – i wyszła, kierowała się na oddział na którym leżał jej syn.

Angela poszła prosto do Jacka. Przy oknie stał nie kto inny jak Booth. Chciał tylko dowiedzieć się jak się m jego maleństwo.
- Cześć Booth – podeszła do niego, odwrócił się
- Cześć Angela. Jak ona się ma dzisiaj? Podobno już wstaje
- Tak. Jest jeszcze słaba ale już może wstawać. I już się rwie żeby tu siedzieć całymi dniami. Na szczęście już się nauczyła, że nie jest niezniszczalna.
- Nie przeżyłbym jakby jej się coś stało – w jego oczach zakręciły się łzy – Ang ja już nie daję rady. Nie wiem... chcę ją tylko...
- Wiem Booth – uścisnęła jego rękę i weszła do sali – cześć kochanie – zwróciła się do Jacka
- Cześć – pocałował ją – nie jesteś z Bren?
- Nie, poszła do Parkera. Wiesz, że chce ochrzcić małego? Poszła ich zaprosić na dzisiaj.
- A co z Boothem?
- Jego też – Jack uśmiechnął się szeroko
- On chyba oszaleje ze szczęścia. Żal mi go...
- Mi też. Ale posłuchaj pozwoli mu widywać małego i chce z nim pogadać
- Poważnie? No to super. Powiedziałbym, że w końcu
- Tak. Więc jak tu w końcu dotrze to dyskretnie się zmywamy.
- Jasne właściwie to chyba czas na nas – wskazał na szybę z drugiej strony. I wyszli machając jej przez szybę.

Podchodziła powoli trzymając się ściany. Stał przy szybie tak jak mówiła Angela. Miał takie smutne oczy. Nie wyglądał dobrze. Chudy, blady miał podkążone, zaczerwienione oczy. To nie był ten Seeley, którego pamiętała. Nie wyglądał dobrze.
O w morde – pomyślała – zaraz się przewrócę, chyba zbyt przeceniłam swoje siły – chwyciła się ściany nie zawiel się to zdało.
Booth usłyszał jakiś ruch. Obrócił się w tamtą stronę i zamrał. To była ona. Stała koło ściany. A raczej próbowała stać. Podbiegł do niej bo miał wrażenie, że zaraz upadnie. Zatrzymał się tuż obok niej. Nie wiedział czy może. Wyciągnął niepewnie rękę....
Patrzyła na wyciągniętą dłoń widziała jego wahanie. Bał się, że poraz kolejny go odrzucę – myślała. Chwyciła wyciągniętą dłoń, pozwoliła się objąć i poprowadzić. Wiedział gdzie przyszła. Mimo tego, że nadal się nie odezwała do niego, cieszył się, że przyjęła jego pomoć. Obejmując ją był pełen szczęścia. Trzymał ją dleikatnie ale pewnie.
Nie wiem co mam teraz zrobić – myślał – przyszła do Davida. Jest jeszcze słaba. Boję się o nią tak bardzo, jest taka blada i słaba. Prowadzę ją do drzwi nie wiem czy mnie wpuści... czy...
Jak dobrze było poczuć jego silne ramiona. Brakowało jej tego. Tych silnych, troskliwych ramion. Zaraz wejdziemy do naszego syna. Tak naszego. Powowłaliśmuy go na ten świat w dość dziwny sposób. Ale on jest nasz! Potrzebuje nas obojga i nic tego nie zmieni. I ja też go potrzebuję... dziwne ale wiem, że on też mnie potrzebuje... dziwne uczucie.
Zatrzymali się przed szklanymi drzwiami. Zawahał się. Ale ona nie. Nie puściła jego dłoni. Otworzyła drzwi i weszli do swojego dziecka. Weszli oboje. Booth omało z radości się nie popłakał.
Jestem tu z Nią. Pozwoliła mi zobaczyć z bliska synka. Boję się odezwć. Nie chcę zakłucać tej magicznej chwili.
Jesteśmy tu razem. Nie wiem co powiedzieć, jak się zachować. Ale warto było. Warto! Patrzę jak zmienia się natwarzy. Jak patrzy z nieskończoną, ojcowską miłością na dzieciątko. Nie żałuję!
Pomógł jej usiąść na krześle obok inkubatora. Nie puściła jego dłoni. Przysunął sobie krzesło i usiadł obok niej. Cały czas trzymając jej dłoń. Myślał, ze wypłakał już wszystkie łzy. Wcale nie! Ale teraz były to łzy szcęścia, radości. Patrzyli na swojego syna. Na życie które stworzyli...
Za przeszkolną ścianką stali ich przyjaciele. I ukradkiem ocierali łzy.
- Teraz już wszystko będzie dobrze – powiedziała Ang
- Tak teraz już wszystko wróciło na swoje miejsce – dodał Jack
- Wiecie ja mimo wszystko go lubię. Co nie zmienia faktu, że zachował się jak dupek – powiedział Wendall
- Przed nimi jeszcze długa droga ale najgorsze mają chyba za sobą, teraz mają już z górki – powiedział Sweets
Wybrali się na zakupy. Musieli kupić coś chrześniakowi...

Jak zawsze życzę miłego czytania :)

ocenił(a) serial na 9
izalys

Śliczna scena z tym podtrzymywaniem Brenn ^^ Więcej, ja chcę więcej!!!

Mortima

Super!!! Masz talent dziewczyno:) Może dasz rade jeszcze coś dzisiaj naskrobać...<prosi> :) no nie wytrzymam...

ocenił(a) serial na 10
joy86

Super opowiadanie.
Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Parker i Bren zdrowieja powoli, mam nadzieje ze operacja Davidka sie powiedzie i B&B beda razem! jak zawsze "gdzie jest ten cedek"? czekam z niecierpliwoscia!

Nionia

Dobrze, że nareszcie "porozmawiali"
Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

KOlejna część. Ale obawiam sie, że ostatnia przed weekendem :(

Część 20

Patrzyli na swojego syna. Na życie które stworzyli...
- Jest ślicznym chłopcem – powiedziała przerywając ciszę
- Tak. W końcu to... - nie śmiał dokończyć
- … nasz syn – skończyła za niego – nie sądzisz, że to zarozumiałe z naszej strony – łagodny usmiech błakał się po jej twarzy
- Nie a bynajmniej jeśli chodzi o ciebie. Jesteś piękną, mądrą kobietą – powiedział
- Tobie też nic nie brakuje – komplementowali się nawzajem – Booth...
- Tak? - wiedział, że muszą jeszcze o wielu sprawach porozmawiać
- Dzisiaj o 15 będzie chrzest Davida – patrzył na jej twarz. Nie śmial o to prosić a ona tak zdecydowała – wiem. Myślisz to co wszyscy, że przecież ja nie jestem osobą wierzącą. Ale Ty jesteś. A to też Twój syn. Szanuję to. Nie zamierzam ingerować w to. Nasz syn sam wybierze swoją drogę. Jeżeli będzie chciał być wierzącym tak jak Ty ja mu tego nie zabronię... - nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Zrobiła to dla niego. Nie potrafił już ukryć łez. Podniósł jej rękę do ust i ucałował... pozwoliła mu na to. Zamknęła oczy. Deliaktne muśniecie jego ust wywołało u niej dreszcz. Bardzo przyjemny deszcz... To się nie zmieni, wciąż go kocham. Tylko dlaczego tak trudno mi zaufać...?
- Dziękuję – tylko tyle był w stanie powiedzieć inne słowa strawił tłumiony płacz – dziękuję... - przycisnął jeszcze moeniej swoje usta do jej dłoni.
- Poprosiłam Angelę, żeby była chrzesną. Nie wiem co z chrzesnym może chciałbyś żeby to był Jared?
- Jared jest chrzesnym Parkera. Hodgins pewnie rwie się do tego – patrzył z uśmiechem w jej oczy
- Tak. Podejrzewam, że poszli na zakupy. Bo zbyt długo ich nie ma....
- Jak dla mnie oni są w sam raz
- Tak. Booth my chyba powinniśmy porozmawiać
- Tylko jeśli Ty tego będziesz chciała
- Miałam pracowitą noc. Dużo myślałam. Nie mam prawa zabraniać Ci widywać syna – patrzyła z miłością na synka – będziesz... jesteś wspaniałym ojcem i nic tego nie zmieni...– zaczęła odczuwać skutki porannych wycieczek, zaczeło się jej kręcić w głowie. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy
- Bones – powiedział z niepokojem, tego jej własnie brakowało tego „Bones” poweidzianego charakterystycznym, zatroskanym tonem – Bones co się stało? - zaczął się niepokoić.
- Chyba przesadziłam, to nic po prostu zakręciło mi się w glowie.
- Może powinnaś się położyć? - delikatnie zasugerował
- Chyba masz rację. Ostatnio jak przecholowałam przykuli mnie do łóżka na ponad tydzień. Tyle nie widziałam Davida... to bardzo długo. Nie chciałabym zostawiać go samego...
- Sweets czeka na zewnątrz może pomoże Ci a ja z nim zostanę
- Booth nie chcę zebyś mnie źle zrozumiał ale Ty też pownieneś się przespać. Może jestem nie do końca zdrowa ale widzę, że Ty jesteś na granicy wyczerpania...
- Dam radę
- Booth w tym stanie nikomu nie pomożesz – położyła dłoń na jego ramieniu – prześpij się, odpocznij i wróć tu. O 15 przyjdzie ksiądz – chwyciła go za rękę – chodź Sweets z nim zostanie a Ty mie zaprowadzisz do pokoju i sam też się położysz. Mieszkacie tu w klinice tak?
- Tak – podniósł się i pomógł jej wstać – więc chodźmy – wstała powoli ale to był zbyt duży wysiłek jest jeszcze za słaba, chwycił ją i podniósł do góry – nie powinnaś jeszcze tyle chodzić
- Przesadziłam – powiedziała słabym głosem i przytuliła się do niego. Nie powinna ale nie mogła się temu oprzeć. Tego chciała, tego chciało jej serce rozum mówił jednak co innego. Tym razem go zignorowała. Sweets wszedł do sali
- Zaostaniesz z nim? - zapytał
- Pewnie – odpowiedział z uśmiechem – zanieś ją do pokoju. I sam też się prześpij
- Dzięki – Bren z zamkniętmy oczami ufnie wtulała się w jego klatkę piersiową. To był piekny widok – pomyślał doktorek. Patrząc za wychodzącymi
- Trzymaj się mały, bo Twoi rodzice cię potrzebują – usiadł obok inkubatora

Niósł ją a ona chyba zasnęła. Tak spokojnie oddychała. Wszedł do pokoju, któy wcale nie przypominał szpitalnej sali, no może poza łózkiem, była tam całkiem wygodna kanapa poduszka i koc. Pewnie spali tu przyjaciele kiedy z nią byli. Położył ją delikatnie. Nawet się nie obudział. Przykrył kołdrą.
Patrzył na kobietę, którą kochał najbardziej na świecie. I ją skrzywdził. Wyrządziłem jej tyle zła. Mówią, że nie do końca z mojej winy ale to w moim mniemaniu wcale mnie nie usprawiedliwia.
Położył się na kanapie, miał rację, jest wygodna, przykrył się kocem i zasnął patrząc na osobę mu najbliższą...
Obudziła się i rozejrzała wokół. Nie wiedziała kiedy zasnęła, nie wiedziałajak się tutaj znalazła. Ostatnie co pamięta to zapach Bootha. Ten do którego przez lata zdążyła się przyzwyczaić. Obrociła głowę. Na kanapie leżał Booth a w zasadzie spał.
Wariat, miał się przespać ale nie na małej kanapie. Dobrze, że choć się przykrył. Tak bardzo się cieszył, że pozwoliłam mu się do siebei zbliżyć, że pozwoliłam mu być przy dziecku. Warto było. Kiedy mnie niósł czułam się jak w niebie. Czułam, że to moje miejsce. Moje serce tak czuło. Ale czy będę miała na tyle odwagi żeby znowu mu zaufać? Czy mój brak zaufania nas zniszczy? Jakie to trudne... musimy jeszcze o tym porozmawiać. Może wieczorem?...
Popatrzyła na zegarek już prawie 14. chyba powinnam go obudzić. Pewnie chciałby się choć trochę ogarnąć. Usłyszła delikatne pukanie
- Proszę – do pokoju weszła Angela
- Wyspaliście się? - zapytała szeptem
- Ja tak. A Booth jeszcze śpi
- Byłam tu wcześniej ale tak smacznie spaliście. Nie miałam sumienia was budzić. Kupiłam Ci coś – popatrzyła zdziwiona na przyjaciółkę – no co? Przecież nie mozesz na chrzest swoejgo syna iść w pidżamie.
- Nie pomyślałm o tym
- Od czego ma się przyajciół. Jack dostał się do pokoju Bootha i też przyniósł mu coś do przebrania i kosmetyczkę. On też powinien się odświerzyć
- Pytanie czy zdąży wstać na czas?
- Mam pomysła. Chodź pomogę Ci się wykąpać. A jak nie zdąży wstać to go obudzimy
- Niech będzie – poszły do łazienki – jak dwano nie brałam prawdziwego prysznica.
Ang pomogła jej się wytrzeć i załaożyć to co jej kupiła.
- I jak?
- Ang przecież wiem, że masz dobry gust – wyszły z łazienki. Booth nadal spał. Podeszła do niego a Agnela dyskretnie wymknęła się z pokoju. Potrząsnęła jego ramię...
- Boooth, Booth – zamruczał tylko – Booth obudź się... - zaczęła się denerwować nie reagował – Booth!

Pozdrowionka i miłego czytania

izalys

Jak zawsze super!! Tak się cieszę, że wreszcie porozmawiali:) Czekam na dalszy ciąg wydarzeń...:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

ocieplenie stosunkow! i dobrze! mam nadzieje ze wszystko wroci do normy! czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Cieszy mnie to, że Temp zaczyna ufać Boothowi.
Czekam na kolejną część:))

ocenił(a) serial na 10
_nn_

dobrze, że ich związek zaczyna się na nowo. czekam na cedeka ;]

zeet

oj... ciekawe czemy Brennan nie moze obudzic Bootha... ale tego dowiem(y) sie dopiero w nastepnym cedeku ;) nie no kobieto ale ty masz talenta xD

mara625

Martwy Booth? ^^ Mogło by być ciekawie. Taka sielanka, a tu... ^^
Czekam na cd :)

ocenił(a) serial na 10
izalys

COś do poczytania:)


Część 21

- Boooth, Booth – zamruczał tylko – Booth obudź się... - zaczęła się denerwować nie reagował – Booth!

To taki piękny sen. Jesteśmy razem z naszym synem... śpię a ona mnie budzi...
Nie mam ochoty wstawać. Nie chcę się budzić. Ktoś mnie próbuje wyrwać z tej pięknej bajki. Podniosłem oczy i ujrzałem nad sobą ukochaną twarz. Patrzyła na mnie wystraszona.... coś się stało?
Szybko usiadł na kanapie
- Coś się stało? - zapytał
- Nie tylko nie mogłam Cię obudzić. Musiałeś twardo zasnąć. Przestraszyłam się. Powinieneś o siebie zadbać...
- Nic mi nie będzie – powiedział ale w duchu cieszył się, że się ni przejmuje, widząc jej minę dodał – obiecuję, że się poprawię.
- Mam nadzieję. Jack przyniósł Ci coś do przebrania i kosmetyczkę, możesz się tutaj odświeżyć jak chcesz – uśmiechnął się radośnie
- Pewnie, że chcę – popatrzył na zegarek i szybko wstał – późno już szybko wezmę prysznic. Zaczekasz?
- Pewnie – uśmiechnęła się do niego.
Dziwnie się czuję, z nim tutaj. Jeszcze wczoraj byłam na niego zła. Nadal jestem ale teraz wiele rozumiem. On też w pewnym sensie jest ofiarą, choć nie bez winy. Musimy jeszcze porozmawiać. Wiele wyjaśnić i nadal nie wiem czy będę w stanie mu zaufać. Jak jest tutaj ze mną wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu ale jak zostaję sama, wracają wątpliwości.
Stał pod prysznicem i z radości chciało mu się płakać. Czym zasłużyłem sobie na to, że znowu rozmawiamy, że mogę z nią być i z naszym synem? Wyszedł wytarł się ręcznikiem, pachniał nią. Pewnie też nie dawno brała prysznic – myślał. Ubrał się i szybko wyszedł.
- Idziemy? - zapytał wychodząc. Obróciła się w jego stronę.
- Tak – podszedł do niej nie wiedział jak się zachować ani co zrobić stał obok niej niepewnie. Wstała chwyciła go pod rękę – chodźmy
Weszli do sali w której leżał ich syn byli tam już przyjaciele i Rebecca z Parkerem. Jack podsunął jej krzesło.
- Cześć – powiedzieli do wszystkich – jak się ma mały?
- Bez zmian – powiedział Wendall, on miał dzisiaj „dyżur” przy małym – śpi spokojnie jak aniołek.
- Dzięki – powiedziała podeszła do inkubatora – cześć skarbie – włożyła rękę przez otwór i delikatnie pogłaskała po nóżkach – trzymaj się skarbie
Patrzył na nią i zastanawiał się czy to ta sama Bones sprzed roku? Ta która mówiła, że nie chce mieć dzieci, że nie nadaje się na matkę? Zawsze wiedział, że będzie cudowną matką...
Do sali wszedł kapłan
- Witam wszystkich – powiedział do zebranych podszedł do Bren – a to pewnie mamusia
- Dzień dobry tak to mój synek Temprence Brennan– wskazała na Bootha – to Seeley Booth ojciec – ksiądz wyciągnął dłoń i przywitał się z nim
- Przeprasza, że przejdę od razu do rzeczy ale dzisiaj niedziela mam wiele obowiązków – powiedział
- Nie szkodzi cieszę się, że znalazł pan chwilę czasu dla Davida
- Piękne imię. Gdzie rodzice chrzestni? - Jack i Angela podeszli do nich i rozpoczął się obrzęd chrztu.
Uroczystość była szybka ale za to bardzo wzruszająca. Brenn trzymała cały czas jedną rękę w inkubatorze a drugą w dłoni Bootha. A ten czuł się niezmiernie szczęśliwy. Miał wszystko czego pragnął najbardziej na świecie, no może nie do końca ale miał tyle na ile mógł liczyć w tej chwili, w tej sytuacji. Po skończonym chrzcie ksiądz szybko się pożegnał. Reszta została.
- Bones a będę go mógł nauczyć grać w piłkę? - zapytał Parker. Jack, Angela, Wendall, Sweets a nawet Rebecca po cichu wyszli z sali zostawiając tą czwórkę samych. Wyszli na zewnątrz
- Potrzebna jest im chwila samotności – powiedziała Rebecca
- Tak. Oby porozmawiali i żeby wszystko wróciło na swoje miejsce – dodał Sweets
A w sali:
- Jak tylko urośnie i będzie na tyle silny żeby z Tobą się bawić to pewnie, że będziesz mógł. A on z pewnością będzie chciał się uczyć od starszego brata
- Ja też chciałem mieć starszego brata ale mama i tata mówią, że się nie da – powiedział z rozczarowaniem w głosie Booth westchnął do dzisiaj pamięta jak się plątał żeby mu wyjaśnić dlaczego nie może mieć starszego brata – Bones dlaczego się nie da? - powiedział przekonany, że ona mu powie
Booth popatrzył na syna
- Parker już ci tłumaczyliśmy z mamą – powiedział
- Wcale nie! Mam odesłała mnie do Ciebie a Ty powiedziałeś, że się nie da i koniec! - a to najwidoczniej wcale go nie satysfakcjonowało. Bren zastanawiała się co mu odpowiedzieć bo jak wytłumaczyć dziecku, że nie da się cofnąć czasu?
- Powiedz mi Parker o ile starszego brata chciałbyś mieć? - zapytała
- Jakby miał 16 lat to mógłby mnie wszystkiego nauczyć i mógłby się ze mną bawić i w ogóle. Mój kolega ma starszego brata i on ma 16 lat i ja też bym chciał – powiedział z buntem w głosie.
- Parker... - zaczął Booth. Chwyciła go za rękę na znak, że da sobie radę więc on zamilkł.
- Widzisz Parker to nie takie proste. Bo teraz tata ma 36 lat a jakby jego syn miał 16 to musiałby się urodzić jak miał 20. Zgadza się? - powiedziała mały intensywnie myślał. Chyba w myślach liczył czy to tyle by było
- No – powiedział nie wiedząc dlaczego Bones to mówi
- No właśnie a jak Twój tata miał 20 lat to był w wojsku. Walczył za nasz kraj. Żeby nam było dobrze. Zgadza się?
- Tak i ma dużo medali i w ogóle był najlepszy! Mój tata to bohater! - powiedział z dumą
- Tak Twój tata to bohater i w młodym wieku poszedł do wojska bo uważał, że może naprawić świat. Żebyś i Ty, i David, i Twoi koledzy mogli się czuć bezpiecznie, że nic nam nie zagraża – mały intensywnie myślał – a jak tylko wyszedł z wojska to poznał Twoją mamę i Ty się urodziłeś a niedawno David. Ty masz szanse być takim starszym bratem dla Davida... - ale namieszałam tyle, że ja naprawdę wierzę w to co mówię. Parker zawzięcie myślał o tym co mu powiedziała. Booth zastanawiał się kiedy ona tak bardzo się zmieniła? I bardzo żałował, że przy tym nie było. Jeszcze rok temu nigdy by tak nie odpowiedziała...
- Wiesz co? Masz rację ale i tak żałuję, że nie mam brata – powiedział ale już z mniejszym żalem
- Ale masz wspaniałego tatę, który wszystkiego Cię uczy, prawda?
- No.
- I mamę która bardzo Cię kocha
- Wiem – powiedział z uśmiechem – a Ty też mnie kochasz?
- Tak. Kto by nie kochał takiego chłopca jak Ty? - mały w odpowiedzi posłał jej uśmiech, który był kopią uśmiechu jego ojca. Uśmiechu któremu nigdy nie potrafiła się oprzeć. Mały mimo tego, że wracał do zdrowia nadal był słaby. A ta rozmowa też go trochę zmęczyła – może powinieneś zaprowadzić Parkera do pokoju? - powiedziała do Bootha
- Bones ale ja chcę jeszcze zostać...
- Skarbie ale Ty powinieneś leżeć jeszcze i zdrowieć. Przecież jutro też możesz tutaj przyjść. Poza tym musisz szybko wyzdrowieć bo kto będzie się bawił z braciszkiem?
- No dobra – powiedział wyraźnie zmęczony
- Chodź zaprowadzę Cię do pokoju – powiedział, a do Bren – zaraz wrócę
- Zaczekam – powiedziała – musimy w końcu porozmawiać...
- Tak musimy... - wyszedł z synem


Miłego czytania

ocenił(a) serial na 9
izalys

Pewnie, że starsze rodzeństwo jest super! Co prawda ja takowego nie posiadam, ale jestem nim dla dwóch potworków, które zupełnie tego nie doceniają^^
Czekam na więcej!

ocenił(a) serial na 10
izalys

och sweet! Parker i Bren to nabardziej wzruszajacy duet jaki moze byc w bones. mam na dzieje na długa i szczera rozmowe. jak zawsze super! czekam na cdk!

Nionia

Nareszcie się doczekałam :) Mam nadzieję, że, równie wspaniały, cd teraz będzie szybciej :)

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Fajnie, że ochrzczono Davidka. Czekam na rozmowę pomiędzy Temp a Seleyem:)

ocenił(a) serial na 10
izalys

Długo oczekiwana rozmowa... mam nadzieję, że się spodoba:)


Część 22

Zaprowadził syna. W pokoju czekała na nich Rebecca
- Chyba się trochę zmęczył – powiedział kładąc go na łóżku
- Nie dziwie się. To najdłuższa wizyta jaką odbył w ostatnim czasie – patrzyła na śpiącego syna
- Tak. Rebecca zostaniesz z nim jeszcze?
- Pewnie. Będę jak się umówiliśmy do wieczora. Mogę nawet zostać na noc – uśmiechnęła się wiedziała, że on teraz będzie krążył między trzema pomieszczeniami w klinice
- To ja wracam do Bones i Davida
- Booth... - zawołała za nim
- Tak? - odwrócił się
- Cieszę się i nie zniszcz tego
- Nie mam zamiaru. Ale nie wiem czy ona mi wybaczy
- Daj jej czas
- Dzięki – i wyszedł wrócił do sali. Byli tam wszyscy przyjaciele
- My zostaniemy wy powinniście odpocząć – powiedział Jack
- Bones oni mają rację powinnaś się położyć – wiedział, że jest zmęczona. Nie powinna się tak forsować
- Słodziutka my zostaniemy z małym a Booth zaprowadzi Cię do pokoju – widziała wahanie przyjaciółki.
Tak, wahała się. Ale nie dlatego, że miała zostawić syna. Wiedziała, że oni się nim zaopiekują. Wahała się bo wiedziała, że nadszedł ten czas a nie podjęła jeszcze decyzji.
- Ok chodźmy – powiedziała wstając zachwiała się. Podtrzymał ją. Nie protestowała. Zrobił coś więcej. Wziął ją na ręce.
- Nie powinnaś się tak forsować – powiedział wynosząc ją z pokoju. Przyjaciele patrzyli za nimi z radosnym błyskiem w oku.
Wszedł do sali. Położył ją na łóżku. Otworzyła oczy.
- Dziękuję. Przebiorę się i porozmawiamy ok?
- Dobrze – powiedział siadając na kanapie. Ona poszła do łazienki. Przebrała się w szpitalne odzienie. Wyszła chwilę później. Siedział na kanapie z głową opartą o poduszkę i spał. On też był na skraju wyczerpania. Nie będę go budzić niech się prześpi. Położyła się na łóżku i też zamknęła oczy.
Otworzył oczy było ciemno. Musiał zasnąć. Wstał powoli zapalił lampkę. Ona też spała. Usiadł na krześle obok łóżka i czekał. Nie musiał czekać długo obudziła się jakby czując jego obecność.
- Chyba usnęliśmy – powiedziała siadając.
- Widocznie było nam to potrzebne. Jak się czujesz?
- Dobrze. Booth dlaczego? - zapytała nie wiedziała jak zacząć ale to było pytanie na które za wszelką cenę chciała znać odpowiedź. Zastanawiał się co powiedzieć. Bo sam nie wiedział dlaczego jej nie pamiętał.
- Nie wiem Bones. Nie mam pojęcia. Pamiętam tato uczucie jak się obudziłem. Zobaczyłem osobą która prawdopodobnie siedziała przy mnie cały czas a jej nie rozpoznałem. Przeraziło mnie to. Poza tym miałem taki dziwny sen. Ty w nim byłaś...
- Ja?
- Wiem, że to dziwne ale byłaś w nim moją żoną. Mieliśmy klub nocny. Mój brat był agentem FBI. Było tam wielu różnych ludzi. Sny są zazwyczaj nierealne. A jak się obudziłem i stwierdziłem, że nie wiem kim jesteś... nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Nie pamiętałem Twojego imienia ani twarzy z mojego realnego świata. Byłaś postacią ze snu. Ja myślałem, że zwariowałem...
- I dlatego...?
- Wpadłem w panikę? Tak. Myślałem, że znowu mam jakieś zwidy. To mnie przerażało. Nie chcę się usprawiedliwiać. Bo nie mam żadnego wytłumaczenia dlaczego nie próbowałem się dowiedzieć kim naprawdę jesteś. Nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia. Poza tym, że chwyciłem się osoby która znałem i wydawała mi się bliska. Nie mogę sobie darować, że nie drążyłem tematu tylko uznałem, że to co ona mówi jest prawdą a wszyscy inni mnie okłamują.
Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Wiedziała, że mówi prawdę. Ale nie miała pojęcia jak zareagować na to. Cisza się przedłużała.
- Bones ja wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Zaprzepaściłem ją... mimo tego jak bardzo Cię kochałem i kocham nadal...
- Kochałeś mnie? - zapytała zdziwiona
- Odkąd pamiętam. Fascynowałaś mnie od pierwszego dnia. Jesteś piękną i mądrą kobietą. Zawsze myślałem, że nie mam u ciebie szans. Bo co taka kobieta może widzieć we mnie? Z czasem zaprzyjaźniliśmy się. Nie mogłem Cię mieć przy sobie na zawsze ale miałem twoją przyjaźń. Nie zawsze mi to wystarczało... dzień w którym poprosiłaś mnie o to żebym został ojcem Twojego dziecka tchnął we mnie nadzieję. Że może jednak coś dla ciebie znaczę...
- Znaczyłeś... i nadal znaczysz – powiedziała cicho podszedł do niej łza radości spłynęła po jego twarzy – ale nie zmienia to faktu, że nie wiem czy będę ci potrafiła zaufać. Nie wiem Booth – w jego oczach zobaczyła rozczarowanie – bardzo mnie zraniłeś. Nie tym, że nie pamiętałeś. Jako naukowiec rozumiem, że operacja mózgu może mieć różne konsekwencje. Nawet utrata pamięci... zabolało, że nie chciałeś mnie nawet wysłuchać. Mnie ani naszych przyjaciół. Tylko jej... tak wiem, że to głupie i irracjonalne ale ja byłam zazdrosna. Ale to też jakoś przeżyłam. Jednak tego jak mnie nazwałeś nie byłam w stanie. Zrezygnowałam... może jakbym walczyła... ale na to nie miałam siły... brakło mi jej.
- Co było potem?
- Pojechałam za granicę do pracy. Bo tutaj już jej nie miałam. Nie musiałam pracować ale praca dawała ukojenie i pozwalała choć na chwilę zapomnieć – teraz dopiero zobaczył jak wielką krzywdę jej wyrządził jestem skończonym draniem myślał ona kontynuowała – szybko zorientowałam się, że zabieg się powiódł. I wróciłam. Tyle, że w D.C. nie miałam czego szukać. Pojechałam do Chicago. Z daleka od ciebie. Było łatwiej. Jedyne co mnie wówczas trzymało na powierzchni to dziecko. Nie mogłam mieć Ciebie ale miałam choć małą cząstkę Twoje dziecko. Nie chciałam Cię znać. Tak było prościej. I mniej bolało.
- Bones – przycisnął usta do jej dłoni poczuła, że Jego policzki są mokre od łez, jej zresztą też – nie ma takich słów żeby wyrazić jak bardzo mi żal tego co Ci zrobiłem. Wiem, że przepraszam to za mało ale mimo wszystko przepraszam Cię, przepraszam – płakał przytulony do jej dłoni.
- Mały rósł we mnie wspaniale. Potem zadzwoniła Angela z wiadomością o Parkerze. Grega znam od bardzo dawna. Cieszyłam się, że mogę mu pomóc...
- To Ty...?
- Ja tylko podsunęłam pomysł Gregowi, który nad tym pracował. To było najlepsze rozwiązanie. I David miał szczęście w nieszczęściu. Lekarz mówi, że nie przeżyłby normalnego porodu. Nie chciałam żebyście wiedzieli kto jest dawcą. Nie chciałam... potem jak już się dowiedziałeś. Mówili mi, że wciąż tam jesteś. I zrozumiałam, że nie mam prawa ci zabraniać spotkań z dzieckiem – popatrzył na nią zasmucony więc chodzi o dziecko a czego się mogłem spodziewać, że mi wybaczy? - to nie do końca Twoja wina – pokazała mu płytę z przesłuchania – Cullen mi ją dał. Myślał, że chciałabym wiedzieć co nieco. Myślę, że powinieneś ją zobaczyć.
- Co na niej jest?
- Nagranie z jej przesłuchania. Booth mówiłeś, że przepraszasz... ja Ci wybaczyłam – uśmiech jaki zagościł na jego twarzy... mógłby zastąpić słońce świecił mocniejszym blaskiem – tyle, że nie wiem czy będę potrafiła ponownie zaufać... jak jesteś ze mną wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu ale jak zostaję sama...
- Bones zrobię wszystko żeby odzyskać Twoje zaufanie... - przebaczyła mu i tylko to się w tej chwili liczyło...

Miłego czytania

ocenił(a) serial na 10
izalys

Podoba mnie się rozmowa Seleya z Temp. Cieszy mnie to, że Temp wybaczyła Boothowi, mam nadzieję, że mu całkowicie zaufa.
Czekam na kolejne części:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

To nie było łatwe:)
Mam dwie koncepcje na cd na razie myślę którą wybrać:(

ocenił(a) serial na 9
izalys

Wrzuć obie :D Nikt się nie pogniewa ;D
Nigdy dość dobrego opowiadania :D

ocenił(a) serial na 10
izalys

nie! niech sie troche pomecza! czekam na cdk!

Nionia

Jak zawsze super!!! Potrzymaj Booth'a w niepewności jeszcze chwile... Wiem, że już tyle cierpi ale tak szybko się nie zapomina... czekam na ciąg dalszy:)

joy86

ale ten dialog Bootha i Brennan... - byl taki wzruszajacy :) z niecierpliwoscia czekam na cd
PS:Niech oni sie troche jeszcze ze soba pomecza xD

ocenił(a) serial na 10
izalys

Część 23

Siedzieli w milczeniu. Trzymał jej dłoń. Oboje milczeli. Było w tej ciszy coś magicznego. Nie była to pełna napięcia cisza jaka towarzyszyła im w ostatnim czasie. Nie. Ta cisza była oczyszczająca... relaksująca...
- Booth – przerwała tą ciszę – Ty zostajesz dzisiaj z Parkerem na noc?
- Tak – popatrzył na zegarek – o 22 zmieniam się z Rebeccą...
- Nie chcę żeby to dziwnie zabrzmiało ale czy nie powinieneś się przespać? Nie wyglądasz dobrze. Przecież nie dawno miałeś operację
- Bones nie chcę Cię zostawiać. Mogę... - nie śmiał zapytać. Wiedziała o co mu chodzi ale nie wiedziała czy jest na taki krok gotowa. A co tam!
- Booth wiem o co chcesz zapytać. Możesz zostać. Ale obawiam się, że nie będzie Ci za wygodnie... kanapa jest krótka
- Nie ważne byle przy Tobie
- Mam jeszcze prośbę wpadniesz w nocy zobaczyć co z naszym maleństwem?
- Zawsze tam chodzę...
- Dziękuję. Połóż się i odpocznij. Źle wyglądasz. Powinieneś o siebie zadbać.
- Obiecuję, że się poprawię – ułożył się wygodnie na kanapie. I zamknął oczy – obudzisz mnie przed 22?
- Obudzę. Śpij – w chwilę później spał już jak niemowlak. On naprawdę źle wygląda. Powinien o siebie zadbać. Miał kilka ciężkich miesięcy. Zmorzył ją sen...
Obudził się po 21. blask lampki oświetlał wnętrze sali. Ona spała głębokim snem. Nie chciał jej zostawiać samej ale musiał też zmienić Rebeccę. Wstał wszedł do łazienki, odświeżył się trochę. Stał chwilę i wyszedł. Poszedł najpierw do Davida.
- Hej – przywitał się z Angelą
- Cześć, jak Bren?
- Dobrze. Śpi teraz. Słuchaj czy ktoś do niej przyjdzie na noc?
- Tak Sweets, dzisiaj. Nie zostaniesz?
- Chciałbym ale muszę zmienić Rebeccę przy Parkerze. Obiecałem też, że od czasu do czasu tu zajrzę. Jest taki maleńki – popatrzył na niego z miłością.
- Jest śliczny. I bardzo silny... ma charakterek jak mamusia no i tatuś... - uśmiechnęła się. Booth odwzajemnił jej uśmiech. Miała racje.
- Mam nadzieję, że charakter odziedziczy po mamusi i mądrość, i uśmiech... - Angela pokiwała z politowaniem głową. Mogliby tworzyć koło wzajemnej adoracji... - ty zostajesz z nim dzisiaj?
- Tak zmieniłam Jacka.
- Dzięki idę do Parkera.
- Booth powinieneś o siebie zadbać źle wyglądasz
- Bones mówiła to samo...
- Bo to prawda
- Dzięki Ang – wyszedł

Przyszedł do Parkera
- Śpi? - zapytał
- Tak. Miał dzisiaj dzień pełen wrażeń...
- Zdecydowanie.
- Cały dzień mówi tylko o Davidzie, o Bren on już go uwielbia
- To chyba dobrze... - powiedział niepewnie, nie wiedział do końca jak ona zareaguje na tą całą sytuację.
- Pewnie, że dobrze. Jest taki radosny jak o nim mówi a poza tym dzięki niemu on żyje
- Tak. Jak dziwnie to wszystko się układa
- Nic nie dzieje się bez przyczyny. Będę się zbierać. Przyjdę rano
- Ok
- Booth – odwróciła się jeszcze – a jak między wami?
- Wybaczyła mi...
- Wiedziałam, że tak będzie – uśmiechnęła się
- Ale mi nie ufa. Będzie ciężko odzyskać jej zaufanie.
- Dajcie sobie czas... pewne rany same muszą się zagoić – i wyszła

W poniedziałek nie wydarzyło się nic ciekawego. Rebecca była przy Parku on spędził dzień dzieląc czas między pokojem Bren i Davida. We wtorek o 11 rozpoczęła się operacja Davida. Trwała już prawie dwie godziny. Booth chodził od ściany do ściany. Bren siedziała na krześle. Byli przy nich wszyscy przyjaciele.
Po 13 wyszedł lekarz. Po jego minie widać było, że coś jest nie tak. Bones chwyciła za rękę Bootha w ich oczach czaił się strach.
- Panie doktorze co się stało? - zapytała ze strachem
- Przykro mi... - jego mina mówiła wszystko. Bren zatoczyła się, gdyby nie Booth upadłaby – wiedzieliśmy jakie było ryzyko. Niestety jego serduszko nie wytrzymało...
Z jej gardła wydarł się krzyk rozpaczy
- Nie!!! - krzyczała – to nie możliwe! Nie, to nie prawda! - Booth tulił ją mocno. Płakali oboje. To w końcu ich syn. Ich dziecko – Boże to nie prawda. Nie
Przyjaciele patrzyli na nich z rozpaczą. To gwóźdź do trumny ich związku – myślała Angela. Sweets poszedł po lekarza żeby dał jej coś na uspokojenie.
- Chcę go zobaczyć – powiedziała
- Bones...
- Chcę – powiedziała zdecydowanie. Booth popatrzył na lekarza. Ten pokiwał twierdząco głową. Poszli za nim. W pojedynczej sali leżał ich synek wyglądał jakby spał. Tyle, że jego klatka piersiowa się nie poruszała. Podeszła do niego razem z Boothem. Pielęgniarka podała jej zawiniątko. Wzięła go w ramiona Booth obejmował ich oboje. Płakali.
Płakali z rozpaczy...
Płakali z bezsilności...
Płakali za straconym dzieckiem...
Płakali za marzeniami które z nim wiązali...
Prawie trzy godziny później zabrakło łez, został tylko ból. Oddał synka pielęgniarce wziął „zawieszoną” Bones na ręce i wyszedł. Skierował się prosto do jej pokoju. Nie zatrzymał się nawet mijając przyjaciół. Położył ją na łóżku i mocno do siebie przytulił. Tylko tyle mógł zrobić... nic więcej. Bo co ukoi ból po stracie dziecka? NIC!

Nie wiedzieli co zrobić. Jak się zachować. Jak im pomóc...
- O Boże. Ona tego nie przeżyje. Tak bardzo go kochała – płakała Angela wtulona w Jacka
- Tyle co zaczął życie a już się skończyło – podeszła do nich Rebecca
- Cześć Parker wysłał mnie po wiadomości o Davidzie. Jak operacja? - dopiero wówczas zauważyła ich zapłakane oczy – o Boże
- Niestety nie przeżył. Lekarz powiedział, że jego serduszko było za słabe, nie miał szans...
- Gdzie są Bren z Boothem?
- Booth zabrał ją do pokoju. Muszą się z tym oswoić.
- Z tym się nie da oswoić. To zawsze będzie boleć...

Mam nadzieję, że nikt mnie nie zlinczuje...
Jestem chora więc następna część już jutro

izalys

Izalys jak zwykle świetnie czekam na kolejne części :)

ocenił(a) serial na 10
daisy18

Strasznie mi się zrobiło smutno czytając te opowiadanie.
Szkoda, że uśmierciłaś Davidka, ciekawe jak Seley i Temp poradzą sobie z jego stratą.
Czekam niecierpliwie na kolejną część:)

daisy18

:( Smutna część, ale nie ma tego złego. Trochę bólu, też się przyda, a nie tylko Happy Endy ( co ja nie powiem, nie? :) Czekam niecierpliwie na cd

ocenił(a) serial na 10
izalys

Kochani jak zawsze mam do was wielką prośbę. Film już mam ale jak tylko się pojawią napisy do 1 odcinka 5 sezonu (najlepiej po polsku) dajcie znać. Ładnie proszę

ocenił(a) serial na 9
izalys

Oj, jak smutno! Kurczę, jaka zmiana nastroju - od nadziei do rozpaczy...
Biedny Park, tak się cieszył z braciszka...

ocenił(a) serial na 10
izalys

omg... jak moglas! to okropne co zrobilas. mimo tego licze na JAKIŚ koniec. mam nadzieje ze b&b beda razem ale wczesiej niech sie mecza nie chce by wpadali sobie od razu w ramiona itd. czekam na cdk!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

Przecież chcieliście żeby się pomęczyli:)))
Mam nadal dylemat co dalej:)
A jak wam się podoba 1 odcinek?

ocenił(a) serial na 10
izalys

A gdzie można zobaczyc ten odcinek? Bo zazwyczaj sciagałam go dopieru po kilku dniach.

ocenił(a) serial na 10
bonesBB

torrenty, ja zaczełam ściagać przed wyjściem do szkoły i po powrocie od razu przed monitor ;D

zeet

nadrobilam juz czesci Twoich opowiadan:) sa super, naprawde:) czekam na kolejne cedeki:))))) jesli chodzi o odcinek, to troche sie zawiodlam, ale scena z pocalunkiem w policzek - slodka:) ciekawe, co wymysla dalej???

Inesita84

smierc Davidka wstrzasnela wszystkimi... a najbardziej matke... no i ojca... n ie myslalal ze az tak to udramatyzujesz... ale coz i tak bardzo mi sie podobalo... xD
czekam na cd
PS: Życze szybkigo powrotu do zdrowia xD

ocenił(a) serial na 10
izalys

no to niech sie mecza ale nie przez ze Davidek...! a odcinek obejrzalam tak na szybko. poczekam na napisy. ogolnie yhy

Nionia

Czekam i czekam i nie mogę się doczekać :)

ocenił(a) serial na 10
daisy18

Izalys kiedy będzie nowa część?
Pozdrawiam:)

ocenił(a) serial na 10
_nn_

Podejżewam, że dopiero jutro. Nadal leże w łóżku:( grypa mnie zmogla:(((
A jak wam się podobał odcinek?

ocenił(a) serial na 10
izalys

Wyskrobałam ;)
Może zdążę dzisiaj jeszcze coś wyskrobać. Kto wie?:)

Część 24

Bones spała po środkach uspokajających jakie zaaplikował jej lekarz. Booth leżał obok niej... nie mógł się pogodzić z tym co się stało.
Boże dlaczego? Dlaczego on? Przecież był taki maleńki... taki kruchy... kochaliśmy go z całego serca. Był chcianym i oczekiwanym dzieckiem. Dlaczego?! Co ja takiego zrobiłem, że mnie karzesz? To za to, że ją skrzywdziłem? Że odepchnąłem ją i dziecko? Boże przecież to było moje największe marzenie i pragnienie mieć jeszcze jedno dziecko. Dziecko której matka mogła być tylko ona! Dlaczego?! Nie zdążyłem mu nic pokazać nie zdążył pobawić się ze swoim bratem. Dlaczego?! - płakał bezgłośnie łzy płynęły po jego twarzy. Nie potrafił ich zatamować. Nie chciał. Miał żal... wielki żal... tylko w zasadzie do kogo? Na kogo miałby być zły? Na nią? Nigdy! Przecież ona też chciała tego dziecka kochała je tak jak ja... Albo nawet bardziej..
Co z nami teraz będzie? - nie potrafił ogarnąć tego, nie potrafił...

Siedzieli na korytarzu załamani. Nie mając pojęcia jak im pomóc...
- Boję się o nią – powiedziała Angela – pokochała to dziecko.
- Bardzo je kochała. Nie przypuszczałem, że jest zdolna do takich uczuć...
- Bo ona ma wiele ciepła w sobie, wbrew pozorom – dodał Jack
- Co teraz będzie?
- Nie wiem – odpowiedziała z niepokojem Angela...

Obudziła się wtulona w jego ramiona. Co ja tu robię...? rozglądnęła się po pokoju. Było ciemno. Klatka piersiowa Bootha unosiła się miarowo, spał. Silne ramię przytrzymywało ją delikatnie. Co ja tutaj robię? I nagle wszystko wróciło... ten ból. O Boże David
- Moje dziecko – zaczęła szeptać powoli jej głos przechodził w szloch – mój maleńki – Booth natychmiast się obudził – moje dziecko
- Jestem przy Tobie już dobrze – wiła się w jego ramionach, chciała żeby ją puścił nie chciała jego bliskości... on najbardziej przypomina jej to co odeszło wraz ze śmiercią Davida
- Puść mnie. Zostaw – krzyczała – zostaw mnie samą. Proszę odejdź... - płakała bijąc go
- Nie zostawię Cię nigdy samej. Nigdy kocham Cię – kołysał ją w swoich ramionach aż się uspokoiła i ponownie zapadła w sen... wiedział co mówi. Wiedział był tego świadomy. Kochał ją jak nikogo na świecie. Zmęczony tym wszystkim zasnął.
Obudziła się jakiś czas później. Miała mętlik w głowie. Nie miała pojęcia co zrobić. Booth powiedział, że mnie kocha ale czy naprawdę? Czy tylko z litości. Powoli wyswobodziła się z jego uścisku i wstała. Nie mogła tu zostać nie potrafiła... łatwiej jest uciec....
Napisała coś na kartce, zebrała swoje rzeczy. Nie wiedziała czy da radę. Nadal jest jeszcze słaba. Ale zostać nie mogła. Wyszła na zewnątrz rozejrzała się ale nikogo nie było. I dobrze... tak będzie prościej. Wsiadła do taksówki i odjechała...

Obudził się nagle. Powodowany złym przeczuciem szybko wstał. Przeszukał łazienkę i pokój. Wyszedł na zewnątrz nikogo nie było. Wrócił do sali i wówczas zauważył kopertę zaadresowaną do niego. Podejrzewał co tam jest. Wyjął kartkę i zaczął czytać.

„Booth
Jak się obudzisz pewnie mnie już nie będzie. Nie, nie popełnię żadnego głupstwa. Zbyt wiele śmierci widziałam w swoim życiu żeby nie zdawać sobie sprawy z tego jakim darem jest życie. Jak pewnie zauważyłeś wyjechałam. Muszę wyjechać. Nie umiem sobie z tym poradzić, nie jestem do tego przyzwyczajona. Do tej niepewności nie umiem poradzić sobie z własnymi uczuciami. Nie umiem... nie chcę ciebie obarczać. Wiem, że wydaje Ci się teraz, że zadaje Ci ból. Ale to minie szybko... zapomnisz. Zapomnisz o mnie o tym jak... po prostu zapomnisz. Jeślibym została... to by nas zniszczyło. Nie potrafię sobie z tym poradzić. A ostatnią rzeczą jakiej chcę to ranić Ciebie. Choć nieświadomie.
Booth... nasz syn on... on odszedł na zawsze. Pochowaj go zgodnie z Twoimi przekonaniami. Ja już się z nim pożegnałam. Tak będzie najlepiej.
Wiem, że zawsze pragnąłeś drugiego dziecka. Ja nie mogę Ci go dać. Nie jestem zdolna urodzić zdrowego dziecka. Może to kara za to, że powtarzałam do upadłego, że nigdy nie zostanę matką? Że nie chcę dzieci? Nie wiem...
Znajdziesz kobietę która pokocha Cię tak jak na to zasłużyłeś. I spełni Twoje marzenia o posiadaniu dzieci. Kiedyś naiwnie myślałam, że to będę ja. Boże, jak mogłam być tak naiwna. Przecież wszystkich których kochałam, na których mi w życiu zależało odchodzili. Mama, ojciec, Russ, Sully, choć Sully to zły przykład nie kochałam go ale zależało mi na nim, Ty i teraz David... muszę odejść... nie zniosłabym litości i tego, że ze mną będziesz tylko z poczucia obowiązku. Nie chcę się przyzwyczajać i potem znowu cierpieć. To za bardzo boli. A prędzej czy później i tak byś odszedł... już raz to zrobiłeś kolejny taki cios by mnie zabił. Muszę odejść tak będzie najłatwiej dla nas... proszę nie szukaj mnie może kiedyś...
A więc żegnaj. A może do zobaczenia. Może kiedyś jeszcze się spotkamy? Kto wie. Dbaj o siebie...
Bones”

Czytał i nie mógł uwierzyć w to co widzi. To jakiś sen z którego się obudzę zaraz. Dlaczego wyjechała? Przecież mówiłem, że ją kocham. Nie istnieje dla mnie żadna inna kobieta. Tylko ona. I wcale nie zależało mi na jakimś dziecku. To miało być dziecko nasze, wspólne. Łzy płynęły po zmęczonej, udręczonej twarzy agenta. Odeszła, odeszła, odeszła – powtarzał w kółko – to moja wina, to moja wina. Nie potrafiłem jej przekonać jak bardzo ją kocham. Porzuciłem ją, zostawiłem samą. A ona nie dała sobie z tym rady. Wybaczyła ale nie zaufała. Nie napisała tego wprost ale czuje, że ma wielki żal do mnie za to co się stało. Jak ja mam teraz żyć? Bez niej? Przecież świat nie istnieje dla mnie jeżeli jej nie ma blisko mnie.

Do drzwi delikatnie zapukała Angela. Kiedy nikt nie reagował nacisnęła klamkę przekonana, że oboje zasnęli. Na łóżku siedział Booth w jego oczach dostrzegła ogromny ból na twarzy ślady łez. Trzymał jakąś kartkę w dłoni. Ale Bren nigdzie nie było. Miała złe przeczucia...
- Booth – powiedziała podniósł głowę i popatrzył na nią takim wzrokiem, takim jakiego jeszcze u niego nie widziała – Booth gdzie jest Brennan? - nie odpowiedział tylko podał jej kartkę. Czytała a jej oczy robiły się okrągłe jak spodki z oczy popłynęły łzy – dlaczego?
- To moja wina. Obiecałem jej, że nie opuszczę. A zostawiłem ją w najgorszym z możliwych momentów. Nie ufa mi na tyle żebym pomógł jej przez to wszystko przejść... zdradziłem ją Angela i tylko siebie mogę winić za to co się stało.
- Booth, nie wiem co powiedzieć – była marną kłamczuchą a niestety po części miał rację
- Tu nie ma nic do dodania Angela. Jestem skończonym durniem i tyle. Nie ma dla mnie życie bez niej a sam postarałem się o to żeby z niego zniknęła
- Masz dla kogo żyć. Masz syna, przyjaciół. Przecież napisała, że może kiedyś wróci
- Taaa – dodał kpiąco
- Musi sobie z tym sama poradzić. Musi sobie wybaczyć a potem, potem się okaże...

Pozdrawiam i jak zawsze życzę miłego czytania

izalys

Jakie te opowiadanie jest smutne;(
Mam jednak nadzieję,że skończy się happy endem.