to bedzie jednopoartowka w kilku czesciach:)
ze wzgledu na problemy na forum, tak ajk Izalys zaloze nowe forum:)
pto one:)
no nie. ale zeby bootha porwac? nie! mam nadzieje ze to jakis glupi zart czy cos.
Wziela w dlon telefon i wykonala polaczenie....
- Zajete - krzyknela ze lazmi w oczach
Sprobowala kolejny i kolejny raz sie nie udalo...
Wybrala kolejny numer z listy...
- Abonent poza zasiegiem - kolejny raz wybuchla placzem
Siedziala tak kilka minut probujac sie do dzwonic do kogokolwiek z Instytutu...
...nadaremnie....
Ostatnia osoba, jak przyszla jej do glowy byl on...
Nie miala wyjscia ...
wybrala numer...
Kilka dzwiekow oczekiwania...
- Slucham - uslyszala w sluchawce
- Sweets
- to Ty??
- tak
- dr Brennan to pani?
- czy cos sie stalo??
- wydaje mi sie, ze pani placze - rzekl
- ktos go porwal
- kogo?
- jego
- Sweets po jakiemu ja mam do Ciebie mowic
- przepraszam ale "jego" to ja nie znam
- wiecej szcegolow
- porwali Boot'a
- agenta?
- nie, a znasz kogos innego o tym nazwisku?
- w sumie to nie
- a Parker?
- on ma nazwisko po ojcu
- nawet nie zartuj
- przepraszam
- co teraz zrobimy? - spytal
- nie wiem
- wszystko
- wszystko - zdziwil sie
- ale to nie jest mozliwe
- to mnie pocieszyles
- skad Ty wziales te swoje doktoraty
- to nie jest opinia psychiatry
- przepraszam, to nie bylo na miejscu
- gdzie sie teraz pani znajduje
- w domu
- musimy poczekac na telefon od porywaczy
- tak sie robi w takich przypadkach, tak
- nie wiem, ja juz nic nie wiem
- dobrze spotkajmy sie za jakies 15 minut w Instytucie
- tam z wszystkimi ustalimy dalszy plan dzialania
- dobrze
- zaraz tam bede
- do zobaczenia
- do zobaczenie
Oboje sie rozlaczyli jednoczesnie...
Udali sie w kierunku Instytutu, gdzie zjawili sie po chwili...
ale super ;)) no muszę cie pochwalić .. super opowiadanie ;)
cieszę się ze wziełaś sobie do serca mój pomysł z sweetsem ;)
Ojj Kochana... Miałaś racje uśmiałam się :))
I taka to jest rozmowa ze Sweetsem... xd
Komedia w dramacie ;)) Pięknie :** Pisz szybciuteńko cedeczka :**
podoba sie?
zakrencona dzieki za pomysl ze Sweetsem:)
co do realizacji...
by stworzyl profil porywacza analizujac sprzaczke heh
to nie wiem ale pomysl cudo buziak:)
ooo jaka powazna rozmowa dwoch specjalistow w innych dziedzinach:)
czekam na cedeka:)
mam nadzieje, ze sie odnajdzie caly i zdrow
pozdrawiam
Ta czesc jest ze specjalna dedykacja dla:
Mali, Nioni i Zakrenconej,
oczywiscie takze dla Zweifn, Izalys i nn:)
pozdrawiam:)
Czy wspolnie spedzona noc,
pod wplewm alkoholu,
ktorej sie nawet nie pamieta,
moze byc pocztakiem czegos nowego,
czegos najwsanialniejszego na swiecie????
Kochac to nie znaczy
patrzec na siebie nawzajem,
kochac to znaczy...
patrzec razem w tym samym kierunku.
.....
Obudzili sie niemal rownoczesnie.
Spogladali na siebie z niedowierazniem.
Nie pamietali nic z poprzedniego wieczoru,
ani z tego jak sie tu znalezli,
i w ogole to gdzie sie znalezli...
Jedyne co mieli wspolnego...
to brak ubran...
i ogromny bol glowy...
Nie wiedzieli jak sie tu znalezli...
i co sie wydarzylo dale...
choc po ubraniach,
a raczej po ich braku mogli sie domyslec,
do czego doszlo zeszlej nocy...
Oboje byli nieco skrepowani ta sytuacja...
Nie wiedzieli, jak sie maja zachowac...
Najchetniej to zapadli by sie pod ziemie...
Ale jak??
Wstali szybko zbierajac porozrzucana po zniemi garderobe...
Po chwili byli juz ubrani...
Postanowili szybko opuscic miejsce, w ktorym sie znalezli...
Wychodzac z zaplecza pubu,
powoli zaczeli sobie przypominac urywki z poprzedniego wieczoru...
Dzien wczesniej, zostali zaproszeni na spotkanie,
na ktorym ich nowy terapeuta dr Lance Sweets,
lamiac bariery miedzi nimi,
postanowil uodowodnic, ze taj, jak juz przypuszczal od dawna,
a nawet juz po pierwszym spotkaniu z pacjentami,
na lezance w swoim gabinecie,
ze to co ich laczy, to nie tylko praca,
lub do czego sie przyznawali - przyjazn...
Impreza byla suto zakrapiana,
alkoholu bylo wiec pod dostatkiem...
Kazdy sie nim czestowal niezwazajac
na skutki nastepnego dnia po spozyciu...
Liczyla sie chwila...
... moment
Wszyscy sie naprawde dobrze bawili...
Urzadzili sobie nawet male karaoke...
Milo uplywal im czas...
Tanczyli blisko siebie...
Powoli akceptujac swoja bliskosc...
Ich taniec byl coraz bardziej zmyslowy...
Powoli ich ciala zaczela rozpierac zadza...
Namietnosc...
cos ich do siebie ciagnelo...
Wiedzieli, ze za chwile sie cos wydarzy...
Pociagnela go za reke w kierunku zaplecza...
Tam doszlo miedzy nimi do czegos naprawde cudownego...
Dlonie bladzily po ciele, jakby szukajac czegos cennego...
Powoli poznawali swoje ciala...
Opuszkami palcy delikatnie dotykali sie nawzajem,
wywalujac przy tym dreszcze...
Ich ciala spotkaly sie w tancu, gdzie zlaczyli sie w jedno...
Zmeczeni zasneli...
Obudzili sie dopiero nad ranem...
.....
Udalo im sie jakos wydostac niepostzrezenie z pubu...
Odrazu udali sie do zaparkowanego samochodu agenta...
Po chwili byli juz w swoich mieszkaniach....
Oboje przezywali to, co sie stalo w nocy...
Cos do czego doszlo miedzi nimi,
cos co wykraczalopoza sprwy zawodowe cos,
+co moze zmienic ich cale zycie....
CDN:)
OOo wowcik... POczątek straszliwie pożerający ;))
To chyba oczywiste że się spodoba więc zacznij pisać cedeki :))
I dziękujeee za dedykacje :***
Z niecierpliwością czekam na to "coś"
A co z opowiadaniem o choprobie i podwójnej randce?:)
Ines dziękuję za dedykacje.
Bardzo ciekawe opowiadanie:)
Pisz następną część:)
a jednak porwanie boze nie!!!
nie pijcie alkoholu heh bo widzicie jak to moze sie skonczyc...
dziekuje za dedykacje i czekam na cdki!
Znowu dedykacja? Rozpieszczasz mnie xD Oczywiście nie mam nic przeciwko, tym bardziej, że tak świetne opko mi zadedykowałaś :) Czekam na cd!
Oboje przezywali to, co sie stalo w nocy...
Cos do czego doszlo miedzy nimi,
cos co wykraczalo poza sprawy zawodowe cos,
- co moze zmienic ich cale zycie....
Pierwsze co zrobili po przekroczeniu progu mieszkania,
udali sie do lazienki...
szybki odprezajacy prysznic dla niego,
i relaksujaca kapiel dla niej...
Dlugo rozmyslali o tym, co sie wydarzylo...
Po zjedzeniu sniadania...
...zaczeli zbierac sie do pracy...
Czekala na nich z wczoraj, sprawa zabojstwa barmana.
Bylo kilka watkow, musieli je rozwiklac.
Okolo godziny 9 opuscili mieszkania,
udajac sie do miejsc pracy.
On przybyl do siedziby FBI po szczegolowy raport,
ktory mial sporzadzic,
ona pojechala do Instytutu,
by tam przyjzec sie lepiej szczatkom.
Niestety nie mogla sie skupic na pracy.
Byla jakas nieobecna.
Myslami daleko stad...
Zack co chwile musial,
ja poprawiac w ocenie stanu kosci...
Myslami ciagle wracala do wczorajszego dnia...
Zastanawialo ja to co sie wydarzylo,
jakie moze miec skutki,
czy pozostana przyjaciolmi,
czy cos sie zmieni na gorsze..
Tak samo mial i on...
Siedzial nad sterta papierow,
ktore mial oddac przed poludniem
swojemu dyrektorowi do podpisu.
Chcial to szybko zrobic, by zdazyc,
jak to zawsze maja w zwyczaju,
zjesc razem z partnerka,
lunch w pobliskim Royal Dinner...
Czy bedzie to zwykly lunch,
czy rozmawiac o tym, co sie stalo,
czy zapytac jak sie ona czuje, co dalej...
takie mysli klebily sie mu w glowie
Byla 11...
Siedziala zamyslona w swoim gabinecie...
wiedziala, ze niedlugo wybije poludnie,
czas, kiedy ona i jej partner,
udaja sie wspolnie na lunch...
Bala sie, ze po tym co sie wczoraj zdazylo,
on nie przyjdzie...
Tego sie najbardziej obawiala...
Po chwili w jej gabinecie pojawila sie postac...
stala w drzwiach i od dluzszej chwili,
przygladala sie pani antropolog,
ktora byla tam tylko obecna cialem,
gdzyz dusza byla daleko stad...
natomiast podwojna randka,
ktora zamienia sie w opko o porwaniu Booth'a prawie koncze:)
cedeka oczywiscie, nie opko:)
Oo ;P super opko ;)
pewnie to był Booth (na to liczę ;) )
albo... hmm.. tylko nie mów że sully... nie zniose tego ;D
Zweifn ciesze sie,
ze opko sie podoba:)
jesli chodzi o dedykacje,
to sie nalezy heheh:)
pozdrawiam:)
Bones wyplakujaca sie na jego ramieniu heh dobre:)
musze sobie to najpierw wyobrazic heh:)
pozdrawiam:)
ciekawe co sie bedzio dzila
pewnie niezle namieszasz
coz uzbroje sie
jeszcze w troszke cierpliwosci
czekam na cdki
i kto tam przyszedl?
pisz szybko bo zzera mnie ciekawosc od srodka
zastanawiam sie jak beda sie dalej zachowywac
po tym co zasdzlo miedzy nimi
czekam na szybkiego cedeka
czekam takze na cedeki do pozostalych opowiadan
bo dawno ich nie bylo
mam nadzieje, ze jutro je przeczytam
Jeśli to nie Booth ani Sully to kto?? Może Angela?? Albo jej ojciec?? Lub brat?? Nie wiem nie mam pojęcia.. ;) Jedyne co moge zrobić to czekać na cdk :))
Oboje sie rozlaczyli jednoczesnie...
Udali sie w kierunku Instytutu, gdzie zjawili sie po chwili...
Wpadli jak burza na platforme...
Nikogo niezastajac...
Zbiegla z platformy, udajac sie do Angeli
z nadzieja, ze nie udala sie jeszcze do domu,
szykujac na ich wspolne wieczorne spotkanie...
Wbiegla do srodka, omalo nie wpadajac na biurko..
- Ang co to tu robi? - spytala
- co?
- zapytala zdziwiona Ang
- biurko - rzekla
- niestalo ono pod oknem?
- tak, wlasnie zmieniam wystroj Sweety
- zgodnie z feng shiu
- z czym?
- nie wiem co to znaczy - rzekla
- oj Sweety
- to swiadome zmiany w otoczeniu czlowieka,
- ktore moga korzystnie wplywac na zycie kazdego z nas.
- to taka filozofia, juz rozumiesz? - rzekla
Zblizyla sie do Brennan,
spogladajac na twarz przyjaciolki...
- to musi poczekac - powiedziala Bones
- Sweety, ty plakalas??
- czy mi sie wydaje?
- Ang, porwali go - rzekla
- kogo Brenn?
- kogo porwali?
- Booth'a - powiedzial lkajac
- jak to porwali go?
- nie wiem
- rozmawialismy jakies 10 minut wczesniej
- mowil, ze niedlugo przyjedzie po mnie
- zgodzilam sie, i odwolalam taksowke
- po jakis 5 minutach, bylam juz gotowa
- siedzialam na sofie, oczekujac na niego
- wiesz on zawsze jest punktualny
- nigdy sie nie spoznia
- gdy uslyszalam dzwonek do drzwi
- bylam przekonana, ze to on
- podeszlam, by je otworzyc
- co tam zobaczylas - wtracila sie Ang
- jakis malu chlopiec
- w reku mial jakies pudelko
- z zawartoscia dla mnie
- co bylo w srodku - spytala zaciekawiona artystka
- w srodku znajdowala sie czerwona sprzaczka od paska
- ta z napisem Cocky - spytala Ang
- tak ta ukochana jego sprzaczka
- ktora dostal od Ciebie na urodziny - szepnela
- tak on ja uwielbial
- nigdy sie z nia nie rozstawal
- nie mow o nim w czasie przeszlym, prosze
- Sweety wszystko bedzie ok
- juz my wszyscy, ktorzy go kochaja
- sie postaramy - rzekla pocieszjac pania antropolog artystka
- mam nadzieje, ze sie odnajdzie
- caly i zdrowy
- bo... - glos zaczal sie jej lamac
- bo jak mu sie cos stanie
- to ja sobie tego nie daruje
- ze stalo sie to z mojej winy
- nie przezyje - pomyslala
- Wszystko bedzie dobrze, zobaczysz
Siedzialy obie pocieszjac sie nawzajem.
Obie martwily sie o agenta.
Musiali cos wymyslec, by go uratowac...
jesli chodzi o fakt, kto sie pojawil w drzwiach,
to jeszcze nie wiem,
ale wymysle heheh:)
pozdrawiam:)
Szkoda, że nie doszło do randki.
Mam nadzieję, że znajdą Bootha.
Czekam na następne części Twoich opowiadań:)