no więc. każdy wie o co chodzi. zamieszczamy opwiadania o wspólnej, jakże malowniczej przyszłości/przeszłości B&B . ;)
To może teraz coś ode mnie?? ;)
No chyba, że nie chcecie...
Ale ok nie bd taka i tak dam xd
Z dedykacją dla wszystkich czytających(bez wyjątków :)) a szczególnie dla Kochanej Ines :**
Większość gości poszła około południa, ale niektórzy zostali trochę dłużej. I właśnie oni byli w grupie tych nielicznych. Kiedy wsiadali do taksówki dochodziło za piętnaście szósta. Jechali wtuleni w siebie na tylnym siedzeniu. Nie odezwali się do siebie ani słowem, bo przecież doskonale rozumieli się bez nich. Wystarczyło jedno spojrzenie, a druga osoba wiedziała co czujesz. Kiedy pojazd zatrzymał się pod ich mieszkaniem podziękowali i zapłacili kierowcy, po czym udali się do domu.
- Jaka ja jestem zmęczona... - Westchnęła Tempe, gdy tylko przekroczyła próg.
- I nie tylko Ty. - Odparł Seely i przyciągną kobietę do siebie. Trwali w swoich ramionach tylko kilka minut, lecz im wydawało się to całą wiecznością. Ona czuła się bezpieczna, kochana i szczęśliwa.
On w takich momentach zdawał sobie sprawę, że to jest jego największa i ostatnia miłość.
- Wiesz, że Cie kocham?? - Zapytał.
- Wiem. - Pocałowała go namiętnie. - I ja Ciebie też. A teraz pozwól, że pójdę wziąć szybki prysznic. Naprawdę jestem strasznie zmęczona. - Zrobiła niewyraźną minę.
- Coś Cię boli?? - Zaniepokoił się.
- Głowa. Ale tylko troszkę. Nie martw się. Wezmę prysznic, prześpię się i mi przejdzie.
- Miejmy nadzieję. - Musnął delikatnie jej wargi. - A teraz już idź...
Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi łazienki. Wstał i udał się w kierunku pomieszczenia z którego właśnie wychodziła jego ukochana.
- Idź się połóż, a ja za chwilkę przyjdę. Tylko wezmę prysznic. - Powiedział z troską w głosie.
- Spokojnie Kochanie. Przecież nic mi nie jest. To przez te wszystkie drinki. Prześpię się i mi przejdzie. - Odparła i oboje ruszyli w swoje strony. Gdy otworzyła drzwi sypialni poczuła zapach zielonej herbaty. Uśmiechnęła się i podążyła za unoszącą się wonią. Wtedy tez zakręciło jej się w głowie. Pośpiesznie usiadła na łóżku i zaczęła głęboko oddychać. PO chwili przeniosła się na środek łóżka, ułożyła sobie poduszki tak, że leżą na pół siedząco. Wzięła kubek z parującą cieczą i zamknęła oczy. Co kilkanaście sekund unosiła naczynie i robiła kilka łyków herbaty. Nie zważyła nawet, że Booth już wyszedł z łazienki. Stał w drzwiach i przyglądał jej się. Nie chciał nic mówić bo przecież mógłby ja wystraszyć i niechcący wylałaby na siebie gorący napój. Podszedł cichutko i delikatnie usiadł obok niej. Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Ich twarze dzieliły milimetry, a napięcie wciąż rosło. Odstawiła kubek na półkę nawet nie odwracając twarzy. Zgubiła się w jego oczach. Pocałowała go delikatnie, lecz nie musiała nic mówić. On dobrze wiedział, że to w podziękowaniu za herbatę. Znów patrzeli sobie prosto w oczy. Tym razem on ją pocałował. Ona oddała pocałunek. Stawały się one coraz bardziej zachłanne, coraz bardziej namiętne... W krótkiej chwili ich ciała połączyły się w czułym tańcu. Tańcu ciał, który mówił więcej niż jakiekolwiek słowa. Gdy ich ciała opadły zmęczone na miękkie łóżko, nie trwało długo niż dopadł ich sen...
Obudziła się w nocy. Miała zamiar iść do kuchni, by się napić. Kiedy chciała wstać poczuła lekki ucisk w pasie. Spojrzała na niego. Spał tak słodko, że nie miała serca go budzić. Wiedziała, że stanie się tak, jeśli będzie próbowała opuścić łóżko. Postanowiła zostać. Spojrzała na jego zamknięte oczy. Oczy w których zatracała się każda kobieta. Oczy, Które kiedy spoglądały na nią były pełne miłości i ciepła. Kolejno jej wzrok przeniósł się na umięśniony tors agenta. Było na nim wiele blizn, które nie były spowodowane tylko byciem żołnierzem. Były one także pamiątkami z dzieciństwa. Następną częścią ciała, na którą padł wzrok pani antropolog, były ręce mężczyzny. Potrafiły one powalić wroga na ziemię, ale także ukoić płacz ukochanej. Raz wyrządzały krzywdę, a innym razem ratowały czyjeś życie. PO pewnym czasie jej wzrok znów umieszczony był gdzieś indziej. Tym razem były nim jego usta. Usta, które doprowadzały ją do rozkoszy. Usta, przez które zostały wypowiedziane najpiękniejsze słowa jakie w życiu słyszała. Usta, które pomogły jej zrozumieć czym tak na prawdę jest miłość, co znaczy kochać. Usta, których nigdy nie miała dość... Złożyła na tych właśnie ustach delikatny pocałunek i wtulając się w ich właściciela ponownie pogrążyła się we śnie...
;))
tak jak obiecałam ;)
I.
Wrócił myślami do dzisiejszego poranka. Dzień zapowiadał się niewinnie. Szli właśnie na lunch do Royal Dinner, gdy Bones się potknęła. Już chciała się podnieść lecz zrozpaczona stwierdziła ze nie może ruszyć prawą nogą. Zadziałał błyskawicznie, wziął na ręce i zaniósł do samochodu. Ruszył z piskiem opon do pobliskiego szpitala nie zważając na jej próby protestu.
Siedział w poczekalni kilka godzin. Nie chciał jej opuszczać w takiej chwili. Po wielu męczących badaniach zasnęła, a on poszedł coś zjeść. Gdy wrócił zobaczył jak rozmawia z lekarzem. Wszedł do sali i zauważył jej przerażoną minę .lekarz nieskutecznie próbowal ją pocieszyć.
-Bones? Co się stało?-spytał przerażony agent
-Nic-uspokajał go lekarz.-To tylko złamanie.
-Tylko?-powiedziała zła-Będe miała 2 tygodnie nogę w gipsie.
-BOnes, to nic strasznego-odetchnął z ulgą. Spodziewał się najgorszego.
-A-powiedział doktor wychodząc-Proszę się nią opiekować -powiedział do Bootha-przez ten czas nie wolno wstawać jej z łóżka
-Co? To niemożliwe-powiedziała-Przecież ja muszę...
-Wypocząć-powiedział lekarz-Do widzenia.
-Zabierz mnie stąd-krzyknęła zła-Jedziemy do instytutu.
-Tak jedziemy... ale do domu.
-Muszę powiedzieć Camille że nie bede mogła pracować...-zaczęła.
-Zadzwonisz z domu. Poczekam na zewnątrz aż się ubierzesz jak będziesz czegoś potrzebowała to krzycz.
-Booth!-krzyknęła głośno a on wskoczył do sali przerażony.
-Co?-spytał
-Nie mogę się ubrać-powiedziała zła. Pomógł jej wciągnąć jeansy.-Dzięki.
Stali naprzeciwko siebie w milczeniu. W końcu zapytał:
-Bones, nie dostałaś żadnych kul? Jak chcesz zejść na dół?
-Nie wiem. Nie pomyślałam o tym.
Podszedł do niej i wziął ją na ręce. Zaniósł ją do windy i postawił na ziemi. Cały czas podtrzymywał ją ramieniem.
Gdy w końcu dotarli do domu Booth zaniósł ją na górę.
-Dzięki-powiedziała przed drzwiami mieszkania.
-Nie ma za co-otworzył drzwi i zaniósł ją na kanape.
-Booth nie musisz wracać do pracy?-spytała zła. Chciała zotać sama i poużalać się nad sobą.
-A kto zrobi Ci coś do jedzenia-spytal. Wiedział że nawet nie tknęła szpitalnego jedzenia więc musiała umierać z głodu.
-Nie jestem głodna. Zamówię sobie coś.
-ja to zrobię. Nie możesz wstać do telefonu.-powiedział. Chwycił telefon i zamówił chińskie.
-Nie musisz się nade mną litować!-powiedziała zła. Miała wszystkiego dość, nie mogła chodzić, pracować.
-Nie lituję się-usiadł obok niej. Zdjął marynarkę i poluźnił krawat. Widział łzy w jej oczach-Jestem po prostu twoim przyjacielem i przez najbliższe dwa tygodnie będe Ci pomagał i robił wszystko czego sobie zażyczysz.
-Dziękuję-powiedziała przytulając go.
-Nie ma za co. Wiem ze zrobiłabys dla mnie to samo.
-Chyba nie. Ty nie dałbyś sobie pomóc-powiedziała z uśmiechem
-No wiesz?-udawał oburzenie, w końcu jednak zaczął się śmiać-Już lepiej?
-Mhm. Zrobisz kawę?-spytała-Ta szpitalna była okropna.
-Już sie robi-ruszył do kuchni.
Zakrencona zaczyna się świetnie :))
A co wydarzy się podczas tych dwóch tygodni?? :)
Mam nadzieje, że cedek już niedługo :))
swietnie opko.. ;)) aah co się bedzie działo przez te dwa tygodnie ;DD
ulalal .;PP
II.
Zjedli w milczeniu. Była senna, on też musiał już jechać. Chciał wziąść chociaż jeden dzień urlopu i musiał poinformować Camille o stanie Brenn.
-Muszę już jechać.-powiedział
-Jasne. Ja też zaraz się położę.
-Pomóc Ci?-spytał
-Mógłbyś mnie zanieść ? Przeze mnie złamiesz sobie kręgosłup-powiedziała gdy położył ją w łóżku.-Dzięki
-Nie ma za co. Nic mi nie będzie. Wpadnę jutro rano co?-spytał
-Ok. Dzięki-krzyknęła
-Ale-cofnął sie.-Jak wejde?-spytał z uśmiechem. Rzuciła mu klucze-Dobranoc-powiedział i zamknął drzwi.
Dostał tylko jeden dzień wolnego, który spędził w towarzystwie Brenn.
Resztę tygodnia musiał pracować ale każdą wolną chwilę spędzał z nią . Odwiedzała ją też Angela ale Tempe zapewniła że ma się dobrze i jest pod dobra opieką.
Wszedł do jej mieszkania i zobaczył że smacznie śpi. Była 22. więc zajął sie kolacją. Gdy skończył wszedł do sypialni i zauważył że się obudziła. Przyglądała mu sie z usmiechem na twarzy.
-Kolacja-powiedział siadając obok niej.-Smacznego
-Dzięki. Nawzajem.
-Czemu mi się tak przyglądasz?-zapytał gdy zjedli.
-Słucham?-uśmiechnęła się.-Dziękuję za wszystko. Jesteś wspaniałym przyjacielem.
-Ty też.-Dopiero teraz zauważyła że się przebrał. Miał ubrane jeansy i zieloną koszulkę-Zaraz wracam.-powiedział i ruszył do łazienki. Usłyszała szum wody i po chwili zobaczyła jak wychodzi.
-Pomyślałem że może chcesz się wykąpać.-wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki.
Zamknęła za sobą drzwi i zanurzyła się w gorącej wodzie. On pozmywał naczynia, których trochę się nazbierało. Po 20 minutach zapukał do drzwi łazienki.
-hmm.. Pomóc Ci w czymś?-spytał. Dopiero po chwili zrozumiał sens własnych słów-Znaczy... no wiesz.
-Nie dzięki. Poradzę sobie.-zaczęła się śmiać.-Przepraszam.
Usiadł w sypialni i czekał na nią. Nie chciał by pokonała samodzielnie taki kawał drogi do łóżka. Zobaczyl ją w progu, stała w jedwabnym szlafroku uśmiechając się do niego. Podszedł do niej i chwycił ją na ręce. Patrzyla mu głęboko w oczy gdy kładł ją na łóżku.
-Dobranoc-powiedział i położył się obok niej.
-Dobranoc.-powiedziała, ale on już spał. Przykryła go i tez zasnęła.
Obudził się w jej ramionach. Nie miał ochoty wstawać, była dopiero 6 rano. Patrzył jak oddech miarowo unosi jej pierś. Po kilku minutach otworzyła oczy.
-Dzień dobry-powiedział z uśmiechem-Przepraszam, nie miałem zamiaru tu nocować.
-Nic się nie stało-uśmiechnęła się szeroko. Zorientowała się że obejmuje go w pasie i szybko zabrała rękę.-Jak się spało?-spytała speszona
-Świetnie.
Pocałowała go lekko. Po chwili cofnęła sie zdziwiona własną reakcją. Przyciągnął ją do siebie i oddał pocałunek. Rozebrała go drżącymi rękoma i w końcu zatracili się oboje...
Leżeli nadzy wtuleni w siebie. Jej głowa spoczywała na jego torsie. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi sypialni. Na jakąkolwiek reakcję było już za późno...
I jak??
Ooo kurcze... Jestem w szoku... NIe sądziłam że wszystko potoczy sie tak szybko :))
A to kto?? Angela?? A może jej ojciec albo brat?? NIee na pewno Ange :)) Czekam na cdk :))
hehe ;P nie powiem kto to będzie ;PP ale powiem Ci że zgadłaś...
P.s a może wszyscy troje?
A ja myślę że zgadłaś. Ejj! Przyznaj sięę!
Medium jesteś? Czy jasnowidzem? hee. ;)
zakrencona cudoffne wszystkie opka:)
czekam na rozwoj tej niezrecznej sytuacji:)
i Angele w akcji:) hehehe ale mi sie zrymowalo:)
buzka:***
dla:
ines, izalys, nionia, mala, nn.
III.
Drzwi otworzyły się i ujrzeli Angelę. Stala w progu zdumiona. Szybko cofnęła się i zamknęła drzwi.
-Przepraszam!-krzyknęła-Mogłam zadzwonic. Nie spodziewałam się że zastanę was w takiej sytuacji. Myślałam że bedziesz sama.
Booth wstał i szybko wciągnął spodnie. Brenn narzuciła na siebie pizamę z kłopotliwym uśmiechem na twarzy.
-kochanie przyjdę później. Nie przeszkadzajcie sobie-powiedziała Ange i ruszyła do wyjścia.
-Poczekaj-powiedział Seeley wychodząc z sypialni. Zobaczył zakłopotaną artystkę i powiedział-To ja zrobię kawę.
Mimowolnie spojrzała na jego wspaniale umięśnione ciało.
Booth zrobił kawę, a Ange pomogła Tempe dojść do salonu. Wreszcie usiedli we troje na kanapie popijając gorący napój. Chwilę rozmawiali gdy Booth powiedział:
-Muszę jechać do pracy. Podrzucić cię?-spojrzał na Ange.
-Jasne. Sweety przyjadę na lunch co? Spokojnie porozmawiamy.
-Ok.-uśmiechnęła sie. "Jeszcze tydzień i wrócę do pracy"-pomyślała.
Booth wziął partnerkę na ręce i zaniósł do sypialni. Na pożegnanie pocałował ją namietnie.
-Będe po pracy.
-Wiesz że nie musisz?-spytała z uśmiechem
-A ty wiesz że chcę? Do zobaczenia-pocałował ją jeszcze raz i wyszedł
W samochodzie panowała niezręczna cisza. Droga dłużyła im się niemiłosiernie.
-Więc ty i Tempe-zaczęła niepewnie-długo... sypiacie razem?-spytała Ange
-Właściwie to był pierwszy raz. -uśmiechnął sie zabójczo-a co?
-Nie nic. Cieszę się. Tylko mam jedną prośbę-powiedziała
-Tak?
-Nie zrań jej...
-Chyba nie myślisz że mógłbym ją zranic, wiesz że...
-Nie.-przerwała mu-Ale znam ją, będzie wmawiała sobie że nie zasługuje na szczęście i na Ciebie. pokaz jej że jest inaczej, dobrze?-uśmiechnęla sie
-Jasne.
Siedziała sama w pustym domu. Tego dnia napisała trzy rozdziały powieści, czekając aż zjawi się Booth. Dzwonił ze już wraca i wprost nie mogła się doczekać. Usłyszała otwierane drzwi. Podszedł do jej łóżka i pocałował ją mocno.
Przerwał im dzwonek telefonu. Booth chciał zlekceważyc komórkę gdy zobaczył na wyświetlaczu numer lekarza Brenn. Prosił o pilne spotkanie jutro w porze lunchu. Co dziwne chciał widzieć się z nim, nie z Tempe.
-Coś się stało?-spytała
-Nie.-pocałował ją.
Całą noc zastanawiał się o co chodzi. Nawet gdy trzymał ją w ramionach, czuł ze ją straci.
^^. trochee smutno się robi...
Dzięki za komyy
ciekawe co ten lekarzyna wymyslil???
czekam cierpliwie na kontynuacje:)
opko super i Ang tez:)
szczegolnie jej prosba, sweet:)
Dzięki za dedykację. I czekam na dalszy ciąg mam nadzieje, że będzie przynjamniej tak szybciutko jak poprzednia:)
Ja właśnie tworzę kolejną swoją część...
Kiepsko mi idzie;/
Nmzc.;P
To ja ci życzę powodzenia! ja mam napad weny i lawinę pomysłów wiec lecę pisać.
Ines monique? dzieki bardzo. i Mala tez pewnie sie cieszy
Mala brak mi słow i tylko tyle napisze
Zakrencona dzieki za dedykejszyn jak milo. bez urazy ale az smiac mi sie chcialo Booth nieraz jest postrzelony umiera a bones tylko z noga w gipsie ale cos zaczyna sie dziac i czekam co sie wydarzy
tylko noga w gipsie? hehe no nie chciałam robić za dużej tragedii... ale stało się ;P
Zakrencona strasznie dziękuje za dedykacje :))
A co do opka too piknie, tylko co sie dzieje??
Umrze?? xd Czy ma osteoporoze i jej noga bd się dłużej zrasatć?? xd
Nie wiem co wymyślić... czekam na cdk :))
Nioniu ja się straszliwie ciesze z tej słitaśnej nispodzianki :))
Ale także z tego że Ci się podoba :))
IV.
Nerwowo bębnił palcami po stole. Lekarz spóźniał się 15 minut. Gdy w końcu przyszedł nie miał zadowolonego wyrazu twarzy, wydawał się przygnębiony.
-Mam smutne wieści-powiedział
-Coś sie stało?-spytał zdezorientowany agent
-Mamy wyniki tomografi. Podejrzewamy że ma raka.
-Słucham?-był przerażony.
-podejrzewamy że to nowotwór łagodny. Nie daje przerzutów, a po należytym jego usunięciu nie powstaje wznowa-jest całkowicie wyleczalny.
-podejrzewacie?-spytał Booth.-Czyli nie macie pewności?
-Nie. Musimy powtórzyć badanie.
-Dobrze. Kiedy możemy przyjechać?
-Nawet dzisiaj. Proszę jej nie martwić. Poczekajmy aż będziemy mieli pewność.
-dobrze.
-Muszę już iść. Pacjenci czekają.-powiedział i wyszedł.
Wrócił do domu. Od razu zauważyła że coś jest nie tak.
-Coś sie stało? I proszę cię, nie zbywaj mnie.
-Widziałem się z twoim lekarzem, musimy jechać do szpitala zrobić badania.
-Jakie?-spytała podejrzliwie
-Tomografię...
-Myślą że mam raka?-spytała smutno
-Podejrzewają... nic nie jest pewne.
-Najpierw noga,cały dzień badań potem gips. I najszczęśliwsze dni mojego życia, przerywa sieć niepowiązanych wypadków. W końcu dowiaduję się że mam raka. A znając moje szczęście, jest to nowotwór złośliwy albo groźny mięsak.-zaczęli płakać-Przez te kilka dni zrozumiałam co to jest prawdziwa przyjaźń, oddanie i przywiązanie. Zakochalam się w tobie jak-wykonała nieokreślony ruch ręką a on usmiechnął się przez łzy-do szaleństwa. I myśl że mogę cię stracić napawa mnie lękiem.
-Nie stracisz mnie. Bo nie masz raka i nie umierasz.Zrozumiano?
-Tak.
-Jedźmy na te badania. im szybciej pojedziemy, tym szybciej otrzymamy wyniki.
Siedzieli w poczekalni i czekali na wyniki. Gdy zobaczyli nadchodzącego lekarza Booth złapał ją za rękę. Bał sie tak samo jak ona.
-Panie doktorze-powiedział Booth
-Ma pan moje wyniki?-spytała prędko. Miała dość czekania.
-Tak. Może usiądziemy?-spytał wskazując kilka stolików.
-Nie, dziękujemy.
-Bardzo mi przykro...-zaczął
ha! i co? zrobię małą pauzę.. ;P
opko super:)
sprawe pauzy juz wyjasnilysmy mam nadzieje:)
czekam na cdn
jeszcze dzis duza czccionka:)
czyli wszystko wyjaśnione. Ciąg dalszy jeszcze dzisiaj. chyba nawet przed 18. ;P
A spróbuj tylko! Znjadę i się z Tobą policzę.
A teraz ładnie proszę
O dodadnie szybko następnej częśći:)
AAaaaaaaaa..... Ledwo zdążyłam złapać oddech... Nie rób tak bo bd miała mnie na sumieniu ;p
Wydaje mi sie, że nam tego nie zrobisz i lekarz powie:
-Bardzo mi przykro... - Chwilka ciszy. - Znaczy nie nie to miałam powiedzieć. na szczęście nie ma pani raka to tylko tomografia źle wyszła... xd Albo coś w tym stylu... :) Chyba że bd chciała ją uśmiercić i te ostatnie dni spędza razem... Ale chwila... To jest łagodny taak?? A no to czym sie tu martwić?? Zrobią operacje i tyle ;)
a co jeśli operacja się nie powiedzie? na sali operacyjnej zgaśnie światło? hehhe . albo lekarz drżącą ręką przebije serce skalpelem bo będzie na kacu.
może załamana popełni samobójstwo? oj kochana.. jest się czym martwić;P
Oo fuck... Nie wpadłam na to.. xd No za dobry humor mam.. Prosze Cię nie psuj mi go i jej nie zabijaj co?? Zrób to dla mnie <prosi> xd Niee no co ma być to będzie :)
V.
-Niech pan nam wreszcie powie.-zaczęła zła. Z każdą chwilą bała się coraz bardziej
-Bardzo mi przykro.
-Czyli.?-spytał niepewnie agent.
-Bardzo mi przykro że musiałem was martwić. Okazuje się ze jest pani zdrowa.
-Ale jak to?-spytała -nie rozumiem
-Badania nie były dokładne, dlatego musialem je powtórzyć.
Booth uściskał ją, omal nie rozpłakali się z radości.
-Kocham cię-powiedział.-Tak bardzo się bałem
-Ja też cie kocham.
-Jedźmy już.-powiedział szybko ocierając łzy...
W DOMU
Zrobił kolację, którą właśnie jedli w milczeniu.
-Cieszę się że nic ci nie jest-powiedział.
-A ja cieszę się że byłeś ze mną, i jesteś.
-Ja też. I mam nadzieje że pozwolisz mi być jeszcze przez długie lata.
-Jasne, przecież zawsze bedziemy sie przyjaźnić.-powiedziała. Uśmiechnęła sie na widok jego miny
-Ale wiesz że mi nie chodzi o to
-Wiem. Chodzi Ci o nas.
-Co zamierzasz?-spytał
-Nie wiem. Pasuje mi tak jak jest, a tobie?
-Też. Ale na dłuższą mete to sie nie sprawdza. Wiesz ślub, dom, dzieci.
-Ty chyba nie mowisz poważnie?-spytala-Tylko czysto retorycznie, prawda?
-Dlaczego nie? Chciałbym każdego ranka budzić się przy tobie i zasypiać w twoich ramionach-powiedzial całując jej dloń.-Wyjdziesz za mnie?
-Booth-powiedziała niepewnie-Choćby zaraz.
Zaskoczony porwał ją w ramiona i wykonał obrót.
-Zmieniłaś zdanie co do małżeństwa? Powiedziałaś że to dla Ciebie nie ma znaczenia, że jest nieważne.
-Bo nie ma dużego znaczenia. Ale widzę jakie ogromne ma dla ciebie, a chce żebyśmy byli szczęśliwi. Razem.
-Już na zawsze-pocałował ją mocno.-We troje?-spytał z nadzieją
-Booth ja nie nadaję się na matke. Nie znam sie na tym.
-Nie martw się, wszystkiego Cię nauczę.
-Będziesz wspaniałym ojcem-powiedziała z uśmiechem
Finisz..;p
dziękii ;P
a z nowym opkiem to nie wiem, jutro muszę się uczyć.. chyba w piątek cos napisze;p
W piątek??? No nie kochana na to chyba się jednak nie zgodzę! Dzisiaj dopiero wtorek!:(
;) przykro mi ale nauka... także wiecie. ;)
ale w tym tygodniu tylko sie bede uczyła i w nastepnym... potem luuz i wakacje ;p
ciesze sie ze sie podoba
Ochh.. Mam wene i staram się z niej korzystać... Mam nadzieje że się spodoba :))
Dedykejszyn For Ines, Nionia, Zakrencona i Izalys :)) :**
Obudził się pierwszy. Popatrzał na śpiącą obok kobietę i uśmiechnął się do siebie. To ona sprawiała, że jego życie nabiera kolorów. Dlatego też postanowił przygotować jej śniadanie do łóżka. W końcu dziś wszyscy mieli wolne i nikt nie musiał śpieszyć się do pracy. Wstał, delikatnie by jej nie obudzić, i udał się do kuchni. Przyrządzanie posiłku zajęło mu zaledwie dwadzieścia minut. Wszedł z powrotem do sypialni i odstawił tace na nocna półkę. Usiadł na łóżku i pocałował ją. Oddała pocałunek i otworzyła oczy. Uśmiechnął się a ona zrobiła to samo. Odwrócił się, wyjął zza siebie tace i podstawił jej pod nos. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i powiedziała:
- Jesteś kochany!! Nawet nie wiesz jaka jestem głodna.
- A widzisz. Ja wiem wszystko. Smacznego. -Zaczął się śmiać kiedy zobaczył jak jego ukochana pałaszuje przygotowane śniadanie. - Ojjj... Słońce nie tak szybko, bo się zadławisz.
- Niee... Nie zadławię się. - Odparła przeżuwając grzankę. - Jeju... Jakie to jest pyszne... - Rzuciła po kolejnych kilku gryzach. Agent znów się zaśmiał.
- To może zrobić Ci więcej?? - Zapytał.
- Ymm... Zjadałabym więcej, ale nie mogę. - Odpowiedziała robiąc smutną minę.
- Dlaczego?? - Zdziwił się.
- Musze przecież dbać o linie. - Powiedziała udając oburzenie.
- Dla mnie zawszę będziesz piękna. Nawet jeśli miałabyś wyglądać jak słoń. - Uśmiechnął się słodko.
- Booth... - Rzuciła w niego jaśkiem.
- No co?? Chyba że jest ktoś inny dla kogo chcesz jeszcze pięknie wyglądać??
- Booth...
- Nie zaprzeczyłaś, czyli jednak?? - Droczył się z nią.
- Niee, nie zaprzeczam ani nie potwierdzam. - Zrobiła poważną minę, choć ledwo powstrzymywała śmiech.
- O Ty...!! - Rzucił krótko i zaczął ją łaskotać.
- Nieee Seely!! Puść mnieee!! Słyszysz??!! - Krzyczała lecz na nic jej ten wysiłek. On nawet nie myślał by spełnić jej prośby. Całkiem zapomniał jaką siłę ma jego "ofiara". Jednym ruchem przerzuciła mężczyznę na drugą stronę łóżka i teraz to ona mogła się nad nim "poznęcać".
- Whoaaa...!! - Krzyknął, gdy zrozumiał co się stało.
- I co teraz Panie Łaskawy??
- Zapomniałem, że zadarłem z tak silna kobietą... - Uśmiechnął się słodko, mając nadzieje że to poskutkuje.
- Nie uśmiechaj się tak, bo i tak Ci to nic nie da. To już na mnie nie działa. - Zrobiła pewną siebie minę.
- Na pewno?? - Zapytał i uśmiechnął się jeszcze szczerzej.
- No może tak troszeczkę... - Odparła starając się ukryć śmiech.
- Tak troszeczkę mówisz??
- No może troszkę więcej niż troszeczkę...
- Ooo... To aż tak ładnie się uśmiecham??
- Nieee. - Skłamała, lecz z taką miną że pomyślał iż pisarka mówi prawdę.
- Niee?? - Spytał smutno.
- Oczywiście, że nie. Bo przecież twój uśmiech nie jest ładny. - Na chwilę zamilkła. - Jest najpiękniejszy na świecie. - Odparła i pocałowała go. Najpierw delikatnie, potem z coraz większym naciskiem i czułością... Niestety tę piękną chwilę przerwało dzwonienie telefonu agenta. Oboje ciężko westchnęli, a mężczyzna nawet nie podnosząc się z łóżka złapał czarną motorole i odebrał.
- Nie masz nic przeciwko temu, aby Parker spędził z nami dzisiejszy dzień?? - Zapytał po skończonej rozmowie.
- Oczywiście, że nie. - Znów go pocałowała. - Ale to wiąże się z tym iż muszę teraz wstać, bo za chwilę tu będą??
- Niestety tak. Ale nie martw się, wynagrodzę Ci to.
- Taaakk??
- Oczywiście, ale teraz już wstawaj.
- Oczywiście mój rycerzu. - Uśmiechnęła się, po czym wstała i poszła do łazienki. W tym czasie Booth ogarnął trochę mieszkanie...
Korzystaj z weny i wrzucaj szybko:) Najlepiej jeszcze dzisiaj. Jak ja lubię romantyczność:) Dzięki za dedykację.
Zakręcona - mam cichutką nadzieję, że jednak cię najdzie i coś wrzucisz.
Zweifn a gdzie twoja obiecana część?:)
mmm ;p narazie nic mnie nie nachodzi ;P dzisiaj dodałam całe opko- 5 części więc powinno wam wystarczyć hehe ;p
mała cudnie wiesz? no pewnie że wiesz ;P i dziękuję za dedykację ;))
Pozdrawiam ;*
omg:)
dziekuje za dedykacje:)
buzka:***
opko jak zwykle na poziomie :)
cudachne:)
ojjj sweet:)
zakrencona czekam na jakis chocby krotki cedek:)
zweifn nadal czekam na cedeka:)
pozdrawiam:)
I nawzajem ;)
a co do opka to jutro zobaczę(jak się uda, ale nie obiecuję) w czwartek się postaram ;)
Buziakiii ;**
Kochane wiecie że jesteście kochane?? :**
Kurcze noo nie mogee... :)) Za dedykacje nie ma co dziękować :**
Zakrencona postaraj się coś napisać jak znajdziesz odrobinke czasu :))
Właśnie Zweifn co z cdkiem?? Ja nadal czekam niecierpliwie :))
I wgl czekam na wszystkie cedeki wszystkich :) :**