jak tam, jak tam? kto juz widział? wydaje mi się, że sezon zapowiada się spoko :) zły Dean może dużo namieszać w piekle jak już się przekona do tego czym się stał. Tylko mam nadzieję, że Sam nie będzie próbował go uleczyć jak Crowleya, bo to troche sugerowałoby brak pomysłu twórców. I co na prawdę kombinuje Crowley?
Na razie Dean zrobił sobie meliniarskie wakacje wzorem Asha.... Dobrze, że pojawił się mały marines-hunter. Przynajmniej Dean palną mowę o dotrzymywaniu słowai i że ma daleko brata. Sam jak to Sam, sierota boża znowu jest w opałach. Crowely na pewno coś móżdży, ciekawe na ile mocne są jego "przyjacielskie uczucia". To wszystko było OK.... Jednak powrót anielskiej bibliotekarki Hanah.... Byrr.
Mam nadzieję, że fani Destiela nie dorobią jakiejś super tezy do tego, że Cass i Dean rozpoczęli sezon bez majtek ;)
Nawet im nie podpowiadaj, dobra? XP
Mnie się podobało. Odcinek wydawał mi się bardzo starannie zrobiony. Był przyjemnie spokojny; choć trochę mordobicia się zdarzyło, to były tylko krótkie incydenty i raczej... Niewiele było akcji, a sporo jakiegoś melancholijnego napięcia. I to było bardzo fajne.
Heeej, jestem fanką Destiela a jeszcze nie zdążyłam dorobić żadnej tezy ;) Biednego Castiela męczy kaszel gruźlika a Sam lata za Deanem, co było do przewidzenia. Ogólnie fajnie się oglądało, ale mam nadzieję, że w następnych odcinkach będzie więcej akcji.
Ej, ale ja jako osoba niebędąca "fanką Destiela" też zauważyłam tą analogię :D Inna sprawa, że uważam, że twórcy SN już od dawna pogrywają sobie w ten sposób z pewną częścią fandomu :}
Jako fanka Destiela powiem, że choć analogię widzę, to z zupełnie innego powodu ;) To raczej pokazanie tego jak podobną drogę obie postacie przebywają i że nie chcą robić tego, czego oczekują od niego Hanna i Crowley. Jeśli miałabym wybrać scenę, która wskazuje na ewentualny romans, to nie byłby to brak spodni, a końcowa scena Casa z Hanną w samochodzie czy śpiewanie przez Deana piosenki Imaginary lover ;)
Drodzy Filmwebowicze,
w takim razie stanowczo odradzamy zwiedzanie Tumblra. :D
Z poważaniem,
Fani Destiela.
Boję się właśnie tego, że Sam będzie chciał uleczyć Deana. Mam nadzieję, że tak się jednak nie stanie. A pierwszy odcinek był dobry, nie było rewelacji co prawda, ale wiem, że się akcja się rozkręci szybko. Wydaje mi się, że Sam będzie zmuszony kiedyś zacząć polowanie na brata, "for people's sake", ale to tylko takie moje wymysły. :)
Obejrzałem pierwszy odcinek i musiałem przewijać, żeby nie zasnąć. Nie było w nim nic, co by mnie zainteresowało. Zresztą w poprzednim sezonie też nie było. Serial po prostu zrobił się nudny. Ileż można te same sceny dialogi, postacie, nawet akcje, czy fabułę?
Nuda, straszna nuda. Jeszcze gorsza niż poprzednio. Mam nadzieję że to się zmieni.
A z aniołami powinni już sobie kompletnie dać spokój. Za długo już są w tym serialu.
Mam niejasne wrażenie, że niestety anioły tak szybko nie odpuszczą.... W przeciwieństwie do Deanmona, który może zostać uleczony z "czarnego spojrzenia" niebezpiecznie szybko ( max 4 odcinki będą go uczłowieczać, ale zakładać się nie chcę). Inaczej będzie z piętnem Kaina.... Tym razem na Deana spadnie obowiązek plucia krwią przez cały sezon (oby nie, wolę go w niegrzecznej, demoniej wersji).
Spodziewanym motywem przewodnim, oprócz tradycyjnych kwasów i ponownych wskrzeszeń (tu moim faworytem jest Cass), będzie sprawa uchylenia zasłony odgradzającej tłum sfrustrowanych duszyczek od nieba.... Przynajmniej na to wskazują "łapki" na plakacie do tego sezonu.
Miałam nadzieję, że ten sezon będzie lepszy niż 2-3 ostatnie, ale jakoś nie porywa...
UWAGA! Możliwe SPOILERY.
Moim zdaniem otwarcie sezonu rewelacyjne, odcinek postawił w sumie wiele pytań, podoba mi się tez ta zmiana jaka zaszła - wśród bohaterów zrodził się chaos, nie mają obecnie nikogo na kogo moga liczyć, żadnego pewnika . Dean jest sam bo tak wybrał, a jego jedyny towarzysz to kłamca i manipulator, Sam jest opuszczony zarówno przez Dean'a jak i Castiel'a, który w chorobie własciwie nie może mu za bardzo pomóc, Castiel jest osamotniony, ponieważ zarówno nie bardzo pasuje zarówno do aniołów, a jego jedyni przyjaciele są w skomplikowanej sytuacji ( patrz wyżej), podobnie Crowley mam wrażenie jest na pewnym rozdrożu ( do demonów też już średnio pasuje od kiedy obudziły się w nim ludzkie potrzeby i refleksje). Bardzo mi się podoba takie rozwinięcie postaci.
Osoby, które piszą, że serial jest nudny może powinny się zastanowić, czy 10 sezonów to zwyczajnie nie jest dla nich za dużo i może powinnyiprzestawić się na coś innego, zamiast narzekać i sugerować zakończenie emisji twórcom. Zdarza się - rzeczy się niektórym szybko nudzą.
Dla mnie odcinek ewidentnie bardzo dobry.
Zgadzam się z Tobą, a odcinek bardzo dobry. Cała czwórka przeżywa coś na kształt "kryzysu tożsamości". Jak bodajże Carver zapowiadał już jakiś czas temu, bohaterowie powinni zadać sobie w tym sezonie pytanie" Kim jestem?". Ten odcinek to zrobił. Nie zabrakło śmiechu (za sprawą Deana demona) i okazji do refleksji, czyli tego co w SPN chyba najbardziej lubię. Oczywiście było gorszych momentów/wątków: anioły - chyba nic nie jest ich w stanie usatysfakcjonować, na ziemi źle, w niebie źle...; Castiel nie szuka Deana z Samem przez uraz barku, seriously??? Obym czegoś nie zrozumiała i po pojawieniu się napisów mi się to wyjaśni, a jak nie to oby kryło się za tym coś głębszego i ten cały Cole. Odcinek zdecydowanie na plus. Wielki plus za muzykę w stylu Ennio Morricone w filmie "Dobry, zły, brzydki"
Oj muzycznie było sporo smaczków. faktycznie , samo karaoke było zresztą przecudnej urody. :D
Ja ten wątek z Samem i Castielem zrozumiałam tak, że Sam nie nalega na żadną zaawansowaną współpracę, nie dlatego, że żywi jakiś uraz ( no chyba, że taki, że może nie do końca współpraca z Casem się z jakichś przyczyn układała dobrze), ale ze względu na fakt, że czuje ( i słyszał przez telefon dość wyraźnie), że Cas jest naprawdę w kiepskiej formie i angażowanie go w ciężką misję byłoby głupotą ( choć jestem pewna, ze Cas dołączy w taki czy inny sposób).
Nie oglądałam/nie czytałam żadnych wywiadów z twórcami a przekaz był dla mnie jasny, więc tym bardziej brawa dla nich, że osiągnęli to. co zakładali :)
Wierz mi zastanawiam się nad tym. I to nie ma nic wspólnego z tym, że serial mi się znudził, bo pierwsze sezony mogłabym wciąż oglądać. Po pewnym czasie następuje zmęczenie materiału. I czy na prawdę tyle lat emisji można nazwać szybkim znudzeniem się?
Nie, nie byłoby tak. Sam miał umrzeć na skutek wykonania prób. Samo oddemonianie, bez zaklęcia i zaliczenia wcześniejszych prób (i NIEodpuszczenia ich) nie zabija oddemoniacza. Dlaczego tylu ludzi uważa, że Sam by od tego zginął? Nie pamiętacie tamtego księdza, który jako pierwszy dokonał oddemonienia? Zginął, bo zabiła go Abaddon, a nie od tego!
No tak ale czy on jakoś przerwał te próby, mają one jakiś okres ważności. Uleczając Deana tak jakby wypełnia ostatnią próbę.
Mi się wydaje, że całe te próby już, hm... "wyszły" z Sama. Pamiętasz, jak to było z Deanem, który pomagał Samowi w zwalczeniu tego? "Just let it go". I od razu z naszym kochanym łosiem było lepiej. Tym samym uważam, że Samowi raczej nic się nie stanie podczas od-demon-iania Deana, o ile ten go po prostu nie walnie.
Nawet, gdyby te próby z niego nie wyszły, oddemonienie demona nie liczy się jako ostatnia próba, dopóki Sam nie wypowie "próbowego" zaklęcia.
Po tym deanowym "Just let it go" z Samem było lepiej przez jakąś minutę, a potem było bardzo źle.
Phea ma rację. Żeby zakończyć próby i zamknąć firmę Crowleya trzeba uzdrowić demona, a następnie wypowiedzieć zaklęcie, żeby zamknąć ostatecznie 3 próbę.
Jednak twórcy mają dramatyczne pomysły (patrz: strzykawkowa trauma i "kopiący Łoś" przy próbie wyśledzenia Gadriela za pomocą resztek pozostawionej przez niego łaski), więc różnie może być z tą działalnością "leczniczą" wobec Deana.
To, że Dean walne Sama jest raczej gwarantowane. Łoś jest ostatnio wdzięcznym "workiem treningowym".
Znowu ładne wejście w sezon, ale tak jest co roku a potem jest juz tylko gorzej... Myślę, że w s10 nie będzie pod tym względem jakoś inaczej, straciłam już nadzieję co do tego serialu. Ale otwarcie jak najbardziej poprawne, szkoda tylko tego Daniela całego. Aniołki znowu rzucają się sobie do gardeł... Aha i w sumie jedna kwestia zwróciła moją uwagę, mianowicie Dean jest tym demonem, czy jednak nie, bo podczas jednej ze scen jest taki dialog:
Dean: You sent those demons to kill me?
Crowley: To keep you sharp.
Dean: Really?
Crowley: If it wasn't for me throwing demon chum your way, what do you think would've happened? The mark needs to be sated. Otherwise --
Dean: Otherwise, I turn into a demon.
Czyli jednak twórcy zostawili sobie furtkę, zeby Dean znów był człowiekiem, myślę, że w jakiś sposób Dean pozbędzie sie piętna kainowskiego i zrobią jakieś czary mary może przy użyciu chwały anielskiej (tak przy okazji, jak Cas będzie odzyskiwał swoją [swoją drogą słyszeliście, że wraca postac Claire Novak?]).
Ogólnie odcinek na plus. No i 'Heartbreaker' i 'Imaginary lover' :D
Na pewno jest, jak to mowią, "a Knight of Hell" - Rycerzem Piekła, więc w jakimś stopniu robi go to z demona; jednakże czy pełnoprawnego, tego nikt nie wie. Będziemy musieli się przekonać.
W sumie z tego co powiedział tutaj Crowley wynika, że Dean demonem nie jest. Własnie to jest dobre pytanie czy knights of hell byli demonami czy innymi istotami, ale chyba to drugie, bo Abaddona nie dało rady zabić tak jak zwykłego demona. Czyli będzie wręcz trudniej zrobić z Deana znów człowieka, chyba, że... Tak teraz pomyślałam, że jakby Sam wraz z Casem jakoś uspokoili Deana, ten zamieni się w zwykłego demona i wtedy Sam zrobi to co z Crowleyem w finale 8 sezonu, z tym, że tym razem dokończy rytuał i bam! Dean znów jest człowiekiem :D
Uspokoili Deana? Jak to widzisz? :D Przez jego Mark of Cain raczej średnio idzie go uspokoić; chyba, że dasz mu całą armię demonów do zabicia, by zabić jego głód :"D A żeby zamienił się w zwykłego demona, to wygląda na to, że właśnie, hm, że tak powiem "moc" znamienia musiałaby go zmienić w biednego, małego demonka. To będzie trudne do zrobienia ;_;
Hm, może zrobią tak jak w 8x17 kiedy Dean złamał kontrolę jaką Naomi miała nad Casem. Z tym, że tutaj Cas jakos tam przedrze sie do człowieczeństwa Deana. Nie wiem. Albo ktos przejmie od niego znamię. Chociaż bardziej obstawiałabym i chciałabym zobaczyc to pierwsze rozwiązanie :3
Sorka za double-posting, ale przypomniałam sobie, że przecież sam Kain był bardzo ogarnięty i daleki od żądzy krwi kiedy poznaliśmy go sezon temu, a dlaczego się zmienił? Z miłości. Żadnego zabijania i tak dalej bo jakaś dziewczyna uwierzyła w niego, w to, że może sie zmienić, w to że tak naprawdę nie jest zły. No i właśnie dlatego obstawiam za tym, że Cas będzie miał tu duzą rolę, już pal licho destiela, bo to się nigdy nie stanie bo to zbyt cudowne by było prawdziwe itd, ale właśnie wspomniany tu odc 8x17 no i generalnie więz jaka łączy Deana i Casa wskazywałyby na takie rozwiązanie. Chyba, że Sam jakoś tam do Deana przemówi, w co wątpie
W niepełnych co prawda spojlerach do serialu wspominają, że podobno ta kelnereczka z tego pubu, którą widzieliśmy w łóżku z Deanem, ma się jakoś przyczynić do tego, że wróci jego człowieczeństwo do łask... Damn, słabe zagranie, SPNFamily.
Nie słyszałam takich spoilerów. Ann Marie jest postacią raczej na jeden odcinek, pewnie już więcej jej nie zobaczymy, zwłaszcza po tym jak ją Dean potraktował. Jeśli wcześniej na coś liczyła, po tym co zrobił nie będzie chciała mieć z nim nic do czynienia.
Żeby przewidzieć, kto bardziej przyczyni się do uratowania Deana musimy zobaczyć, jak zareaguje na Casa czy jego problemy z łaską. Widzieliśmy już, że Sam go nie obchodzi, ale Cas to inna para kaloszy.
W sumie moze Ann pojawi sie jeszcze w jednym-dwóch odcinkach, jeśli coś o niej wspominali. Gorsze jest to, że wyczuwam, że będą nam próbowali sparować Casa z Hanną czego nie kupuję. A o tym też na konwentach wspominali.
Nie martwiłabym się o Hannę i Casa. Póki co nie widać było nic, co wskazywałoby na jakąkolwiek chemię, Cas traktuje ją jak żołnierza, momentami jest nią nieco poirytowany. Co najwyżej nauczy ją kochać ludzkość, ale romansu z tego nie będzie, a ta cała gadka w wywiadach to tylko na pokaz. PR i nic więcej.
Oby, bo nie zdzierżę czegoś tak sztucznego i wymuszonego. Nadal nie wybaczyłam im tego co zrobili z Casem jak się stał człowiekiem i przespał się z tą typiarką po jakimś dniu znajomości. Także w spn pod tym względem wszystko możliwe.
Wszystko zależy od scenarzystów. Pech chciał, że odcinek z April napisało zabójcze duo w osobach Brada Bucknera i Eugenie Ross-Leming. Powiedzmy, że to nie najlepsi scenarzyści w ekipie. Zdarza im się napisać coś dobrego, ale zazwyczaj tworzą takie potworki jak 9x03. W tym sezonie także napisali trzeci odcinek, ale miejmy nadzieję, że Jensen uratuje to swoją reżyserką.
Co ma być to będzie, a jakby co to jest tona fanfików na otarcie łez. Już i tak od długiego czasu fanon>kanon, bo scenarzyści naprawdę się nie popisują (mówiąc ogólnie). No ale zobaczymy, co wymyślą teraz i w sumie to nie mogę się doczekać 10x02.
Odcinek bardzo dobry. Cieszyłam się jak dziecko na gwiazdkę, gdy włączałam 'play' :D osobiście nie mogę się doczekać momentu konfrontacji Deana z Samem, jestem ciekawa ich reakcji na swój widok. Czy Dean potraktuje Sama jak kogoś obcego, czy może odezwą się w nim braterskie uczucia, czy Sam potraktuje go jak demona, czy ujrzy w nim swojego starego braciszka :) mam tez nadzieję, że nie wyleczą Deana z tego demonizmu, bo bardzo mu to pasuje.
P.S. Mój angielski jest na poziomie komunikatywnym i nie miałam problemu ze zrozumieniem większości dialogów, jednak jednego momentu ni ch nie mogłam zrozumieć. Bądźcie tak mili i wytłumaczcie mi w skrócie co gadał do Sama ten gość, który go porwał? Wyglądało na to, że trójka ma ze sobą coś wspólnego, jednak nie kojarzę jego postaci, może mam jakąś lukę, lub po prostu przez ten czas gdzieś mi się ten gość zapodział w pamięci :) z góry dziękuję!
Wszystkie sezony obejrzałem całkiem niedawno i jestem niemal pewien, że ta postać nigdy wcześniej się nie pojawiła. Widać, że mają z tym gościem jakieś zaszłości, ale Sam i Dean go nie znają, przynajmniej tak ja to zrozumiałem.
Przez myśl przeleciał mi ten dzieciak Amy - potworzycy, którą Dean kiedyś zabił, a jej syn obiecał mu to samo - ale to raczej mało możliwe. Myślę, że to jakaś postać związana z przeszłością Deana, a samą historię pewnie zobaczymy dopiero w następnych odcinkach.
Hnhn, z opisu kolejnego odcinka wynika, że Dean zabił w przeszłości ojca tamtego dziwnego pana. Ale dlaczego, po co i w jakim celu to będziemy musieli się dowiedzieć.
Dean sporo potworów w przeszłości ukatrupił, mam tylko nadzieję, że nie będą wymyślać jakiegoś zupełnie nowego wątku od czapy, ale, że właśnie będzie to połączone z którymś z odcinków z pierwszych sezonów. Marzenia.
W trailerach do kolejnych odcinków wygląda na to, że Dean jednak potraktuje Sama z lewego bądź prawego sierpowego. Biedny Łoś.
Co do tej sceny z tym dziwnym kolesiem-byłym-żołnierzem: Wspominał coś o tym, jak to znają się z Deanem z dawnych lat, a przynajmniej mieli ze sobą do czynienia. Sam go zupełnie nie kojarzy, i w sumie nie obchodziło go to, co on chce konkretnie od jego starszego brata, i gdy powiedział do niego, żeby dał sobie spokój, bo Dean jest potworem, to ten odparł, że owszem, już nim był. Czyli starszy Winchester musiał coś ciekawego odwalić w przeszłości...
Pierwszy odcinek nowego sezonu po niesamowitym finale poprzedniego i jak dla mnie...
Momentami był dobry – momentami średnio upieczony. Ale ogólnie okei, pozytyw.
Kurde, każdą fajną scenę przerywali tylko po to, żeby pokazać co robią aniołki. Damn!
Demon!Dean doskonale się bawi, czyli w skrócie pije, igra w łóżku, tłucze ludzi o także bonus: niemiłosiernie fałszuje przy karaoke. Dobór piosenek był wręcz boski. Ale Dean jest przy tym zbyt mało ''mroczny''... A może ja mam zbyt wysoko postawione wymagania i nie można mi dogodzić. Jednak liczę na to, że się zdąży chłopina rozkręcić. Bo wieści głoszą, że około 3/4 odcinka czarne oczy *nucę sobie * odejdą se w dal.
Crowley - tu ogromny plus za świetny tekst o potrąceniu psa. Miło, że ktoś czasem pamięta, co się działo w poprzednich sezonach.
Widać, że robi co może aby Deana zmanipulować ale wybiera kiepskie sposoby. Próbuje się z nim ''zakumplować'', wejść w buciki Sammy'ego, ajjjj to się nie może udać.
Hannah – irytująca, nudzi mnie śmiertelnie i to jej bym wbiłam anielski sztylet prosto w tyłek. Ma zadatki na drugą Naomi.
Castiel – biedak kaszle, syrop mu trzeba kupić.
Anielski wątek - Jak długo można w ten deseń i kółko to samo. Bla bla bla, beznadzieja, rutyna. Dlaczego każą mi na to patrzeć?!
Niech już skończą ten wątek, ładnie proszę.
Sam – zdeterminowany, obolały i zgadnijcie co dalej: jeszcze bardziej obolały. Standard.
Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią ale przynajmniej tym razem szuka brata.
Ann Marie - ani mnie ziębi ani grzeje, ale może sobie być . Zobaczymy.
Podsumowując - odcinek wyszedł na plus. Czekam na kolejny.
Naomi przy Hannah była super-biurokratką.... A Hannah zdecydowanie należy się kij w....oko.
Marudzimy sobie od czasu do czasu na deficyt damskich postaci w SPN, lecz Hannah to zdecydowanie nie jest ani Ellen Harvel, ani Pamela Burns, ani tym bardziej Bella Talbot.
Bibliotekarce w przykrótkich spodniach mówimy "NIE!"
Ann Marie i "Power of Love" - sama nie wiem, jeśli nie będzie to debilnie rozegrane... może.
Przy zmasowanym 4-stronnym ataku ( +uczucia Cassa+ Sama+Crowleya) Dean być może wymięknie od tego nadmiaru miłości.
No to czekamy na kolejny odcinek.
Bo Amanda świetnie zagrała swoją rolę - Naomi jako czarny charakter podobała mi się, ale jednocześnie ją nienawidziłam. Super, prawda? Hannah - niech przyjdzie taki moment, że po prostu przekręci się na bok i koniec – ciemność. Gdy ją widzę, od razu wołam STANOWCZO I Z KRZYKIEM: PRECZ! Ale sam wątek anielski mnie coraz mniej interesuje i przechodzę przez to dodatkowe katusze...
Oglądałaś na żywo? Stream zadziałał?
To dobrze. Nie zacinało się za bardzo?
Ja również i było nawet dobrze. Choć najlepiej oglądało mi się Sherlocka w ten sposób - stream chodził jak marzenie.
Było OK... Tylko odzwyczaiłam się od reklam ;)
Strasznie dużo żarcia reklamują w tej amerykańskiej TV.
Jak pojawiła się scenka z marines-łowcą i jego małżonką stojącą nad kartonem mleka i pudełkiem płatków, to nie wiedziałam, czy to nie jest kolejna reklama typu "pij mleko - będziesz wielki" ;)
ja tam nie marudzę na deficyt kobiet! Najbardziej podobała mi się Ruby blond, ewentualnie Ellen. Nie chce żadnych nowych damskich postaci. Ogólnie niestety odcinek mnie nie powalił, a już wymiana wyzwisk Dean i Crowley ojj nie, to powinno być między braćmi! Jestem ciekawa jak się sezon dalej potoczy. Postać nowego łowcy też jak na razie mnie nie przekonuje :(
Właśnie tu jest problem. Dean nie jest zwykłym demonem. To dalej jest Dean ale jak wspomniał Crawley wyprawny z człowieczeństwa i bardziej mroczny. Moim zdaniem gościu sam dojdzie do tego, że takie życie może mu nie odpowiadać. Jak widzimy Dean zabija tylko demony...narazie.
Odcinek dobry, choć odczuwam lekki zawód. Podejrzewam jednak, że miałam zbyt wygórowane oczekiwania. Zacznę od minusów:
-Martwiłam się, że Dean będzie demonem tylko przez kilka odcinków, potem Sam znajdzie sposób, by go cudownie ocalić i przez resztę sezonu będziemy mieli zapychacze na zmianę z walką z jakimś super straszliwym i przerażającym wrogiem, nie wiadomo skąd wziętym. I o ile wątek Deana zapowiada się ciekawiej niż przypuszczałam, o tyle Sam... No cóż, wydaje mi się, że to już było.
-Cas. Moja absolutnie ulubiona serialowa postać ever. Tylko gdzie jest ten Cas z piątego, czy szóstego sezonu? Mam wrażenie, że twórcom kończą się na niego pomysły i wciąż jest w serialu tylko ze względu na spore grono fanów, którym usunięcie go, pewnie by się nie spodobało. Wciąż ma jednak potencjał i mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy robić z niego na siłę męczennika, bo to też już było i to nie tego Casa wielu pokochało. Tak w ogóle to wszystkie anioły jakieś takie... nie takie ;)
-Hannah. Nawet Naomi była mniej irytująca. Jak postanowią walnąć jakieś romansidło z nią i Casem, to chyba nie wyrobię. Wierzę jednak głęboko, że twórcom światopogląd się nie zmienił i wzorem innych irytujących postaci kobiecych w SPN zniknie ona prędko w mniej lub bardziej dziwaczny sposób.
Ogólnie fajnie by było, gdyby Cas jednak współpracował z Samem. Obydwaj by na tym zyskali, tak jak i widzowie.
Co do plusów:
-Dean. Tu bez niespodzianek, bo chyba większość się spodziewała, że to będzie coś naprawdę niezłego, a odniosłam wrażenie, że Dean się dopiero rozkręca.
-Crowley. Wciąż jest tym samym Crowleyem, którego poznaliśmy w piątym sezonie i chwała mu za to. Również zyskał sobie wielu fanów, więc można liczyć, że jeszcze trochę z nami zostanie.
-Koleś, który uwięził Sama. Nie wiem, czy nie wychwyciłam, czy jego imię nie padło w odcinku, ale chwilowo jest kolesiem. Wydaje mi się, że ktoś tam miał niezły pomysł, czekać tylko co z tego wyjdzie.
Mimo wszystko odcinek mi się podobał, mam nadzieję, że będzie trzymał poziom sezonu dziewiątego, tylko błagam, mniej zapychaczy. Słyszałam też, że ponownie ma się pojawić duet Cas&Crowley, co bardzo pochwalam. Wyczuwam tylko, że będzie z tego bajzel na kolejny sezon. A co do majtek, to Destiel zawsze i wszędzie, tylko nie w kanonie.