Sprawa tantiem dla filmowców pokazuje, że niezależnie od władzy kultura w Polsce została zdegradowana do drugiego planu. Wyjaśniamy, dlaczego wynagrodzenie za publikację dzieł kultury w Internecie jest dziś dla artystów sprawą najwyższej wagi. "Afera tantiemowa" – tak nazywamy spór na linii twórcy filmowi-platformy streamingowe, który aktualnie ma miejsce w naszym kraju. Po kilku tygodniach protestu artystom udało się dopiąć swego. Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz pod koniec lutego ogłosił, że ustawa tantiemowa, wprowadzająca najważniejsze zmiany dla twórców, ma już niedługo trafić do sejmu. Jednak do tego czasu filmowcy studzą swój optymizm – jednogłośnie deklarują, że sukces nadejdzie dopiero, kiedy regulacja zostanie oficjalnie wdrożona. Na ten moment udało im się jedynie wygrać ważną bitwę. Końcowy triumf jeszcze przed nimi.
"Wielka woda"
Duże i małe kwoty
"Tantiemy" to nic innego jak dodatkowe wynagrodzenie, które artyści – przykładowo współtwórcy filmu, fotografowie albo pisarze – otrzymują za wykorzystywanie ich dzieł, np. na platformach streamingowych. Według Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej roczne przychody na rynku VOD w Polsce wynoszą dziś ok. 2,6 miliarda zł i stale rosną. Po pandemii lwia część widzów na stałe przerzuciła się na streaming, a gdyby nie kilka zeszłorocznych premier pokroju
"Barbie" i
"Oppenheimera", to kina wciąż świeciłyby pustkami, zaliczając przy tym spore straty finansowe.
Dlaczego więc artyści postanowili zawalczyć o swoje, skoro przychód z VOD jest tak wielki? Na pierwszy rzut oka cała sprawa wydaje się całkiem "rozdmuchana". W Polsce stereotypowo uważa się przecież, że każdy artysta zarabia kosmiczne pieniądze. Efektem tego jest sprzeciw wobec postulatów twórców, m.in. w postaci nieprzyjaznych komentarzy, które pojawiają się w social mediach. Walkę o tantiemy odbiera się jako próbę zarobienia jeszcze większych pieniędzy przez filmowców. Pokutuje też błędne przekonanie, że wraz ze wprowadzeniem tej ustawy sami poniesiemy dodatkowe opłaty.
Tymczasem sedno sprawy jest zupełnie inne. Ustawa o tantiemach nie polega na tym, aby usprawnić stawki: jej zadaniem jest je wreszcie wprowadzić (!). Na ten moment tantiemy wypłacone polskim twórcom wynoszą bowiem okrągłe zero. W rozwiązaniu problemu nie pomaga fakt, że nie są one na rękę samym platformom streamingowym. Według statystyk serwisy wyłącznie na tym stracą, więc robią wszystko, aby zatrzymać rządowe działania. Przykładowo: zbyt mało uwagi poświęca się zdarzeniom, które miały miejsce dwa lata temu. Jakimś cudem – choć do dziś nie wiemy, co dokładnie wtedy zaszło – Netfliksowi udało się wstrzymać ustawę rządową w 2022 roku. Wówczas już wszystko było gotowe, ale po przyjeździe do Polski szefa Netfliksa, Reeda Hastingsa, z którym spotkał się prezydent Andrzej Duda, temat nagle ucichł, a obietnice nie zostały spełnione.
"Ostatni komers"
W Polsce to właśnie tantiemy są istotnym źródłem utrzymania dla mniej znanych twórców. Cała sytuacja uderza m.in. w początkujących autorów, którzy chcieliby zarówno tworzyć wymarzone filmy, jak i móc się z tego godnie utrzymać. Sytuacja
Dawida Nickla, reżysera
"Ostatniego komersa" i serialu
"#BringBackAlice", w obrazowy sposób ilustruje sytuację zarobkową twórcy, który nie ma jeszcze w pełni wyrobionej pozycji w branży. Nickel na łamach portalu "newonce" opowiadał, jak wygląda sytuacja reżysera przy ustalaniu gaż i budżetów na potrzeby nowego, w tym przypadku niszowego filmu:
Na produkcję mojego pełnometrażowego debiutu, "Ostatniego komersa", dostałem z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej około 700 tysięcy złotych, z czego moja reżyserska gaża wynosiła 10 tysięcy. Tylko teraz trzeba podzielić ją przez liczbę miesięcy, które spędziłem przy pracy nad filmem. Zacząłem intensywną pracę w czerwcu, zdjęcia trwały do listopada, potem trzy miesiące montażu – i tak poświęciłem dziewięć miesięcy na film, za który dostałem 10 tysięcy. (…) Aczkolwiek zdawałem sobie sprawę, że jest to niskobudżetowy film, więc wynagrodzenie nie będzie wysokie, a reżyser jest ostatnią osobą, która negocjuje stawki, bo to jemu najbardziej zależy na powstaniu filmu. Osób o podobnych doświadczeniach, które nieraz musiały pójść na kompromis, jest bardzo wiele. Dlatego na potrzeby całego przedsięwzięcia powstała strona
tantiemyzinternetu.pl, która w klarowny i czytelny sposób wyjaśnia, o co tak naprawdę walczą artyści. Czytamy tam:
Wspieramy uczciwe wynagradzanie polskich twórców filmowych za korzystanie z ich pracy w internecie. Postulujemy ustawowe zapewnienie odpowiedniego, proporcjonalnego i niezrzekalnego wynagrodzenia za eksploatację filmów w internecie. Na stronie znajdziemy nawet licznik mówiący nam, ile czasu – co do sekundy – minęło od 7 czerwca 2021 roku. To ważna data: do tego czasu Polska miała wdrożyć dyrektywę o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, jednak ówczesny rząd zawalił sprawę na całej linii. W momencie publikacji tego artykułu licznik podaje, że od tamtego dnia minęło aż 1010 dni. Strona podkreśla przy tym, że jesteśmy ostatnim krajem w całej Unii Europejskiej, który nie zrobił tego aż do teraz.
"#BringBackAlice"
Frustracja narastała z roku na rok (np. twórcy serialu
"Wielka woda" nie mogli cieszyć się międzynarodowym sukcesem, bo praktycznie cały przychód poszedł na konto dystrybutora) i nic dziwnego, że artyści zdecydowali w końcu o podjęciu faktycznych działań i ruszyli na wojenną ścieżkę. O krokach Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych (ZAPA) przesądziły ostatecznie działania nowego rządu. Ten – po oddaniu władzy przez PiS – obiecał od razu zająć się sprawą tantiemową. Mijały jednak tygodnie, aż wreszcie Ministerstwo zaproponowało nowy plan. Niestety, projekt o rozszerzeniu systemu tantiem został z niego wykreślony.
Nasze małe Hollywood
Sytuacja zaczęła przypominać strajki SAG-AFTRA z zeszłego roku. W końcu obie sprawy wiążą się z niskimi płacami i walką z tuzami filmowego biznesu, czyli potężnymi platformami streamingowymi (w Polsce jest to głównie Netflix, dodatkowo dochodzi tutaj kwestia rządowa). Co ciekawe, polscy artyści otrzymali wsparcie z Zachodu – ze sprawą solidaryzowała się Federacja Scenarzystów Europejskich czy Writers Guild of America: organizacja, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej sama strajkowała w Hollywood. Nie ma tu przypadków: choć systemy i normy różnią się zależnie od lokalnych rynkowych uwarunkowań, to przekrój bolączek branży pozostaje ten sam.
Inicjatywę wykazało też młode pokolenie, które zaangażowało się w walkę o swoją przyszłość. Koło Młodych SFP zrobiło, co w jego mocy, aby postawić na swoim: zaplanowano wiele strajków i spotkań, a na łódzkiej filmówce studenci dołączyli do protestów. W pełni zrozumiałe, że młodzi twórcy, nie chcąc stracić możliwości rozwoju w zawodzie, aktywnie brali udział w organizowanych inicjatywach. Rozwiązaniem dla nich nie będzie "podjęcie dodatkowej pracy" (co często proponują im internauci), tylko zmiana anachronicznego polskiego systemu wynagrodzeń. Czasy w końcu się zmieniają – widzowie preferują oglądać filmy w domowym zaciszu, a to oznacza, że na rynku filmowym pieniądze są głównie w streamingu, nie w kinowych projekcjach. Aby zainteresować społeczeństwo zaistniałą sytuacją, powstał filmik promocyjny, który bezpośrednio zwraca się do widzów:
Działania i mobilizacja opłaciły się. Punktem zwrotnym okazały się rozmowy z rządem, na które Koło Młodych wystawiło następujący skład:
Katarzyna Warzecha,
Zuzanna Grajcewicz,
Łukasz Ronduda,
Mateusz Banasiuk i Małgorzata Machczyńska, radca prawna SFP-ZAPA. Wspólnie udało się dojść do konsensusu – postanowiono, że po wielu latach ustawa zostanie wreszcie przygotowana. Ten sukces bardzo wiele znaczy dla twórców filmowych. Na stronie Stowarzyszenia Filmowców Polski opublikowano nagranie, w którym możemy zobaczyć radość wśród delegowanych, którzy spotkali się z Ministrem Sienkiewiczem:
Kolejny rozdział sagi
Koniec końców doszło do sytuacji, w której wdrożenie ustawy mającej zapewnić tantiemy twórcom filmowym leży w interesie nie tylko samych artystów, ale i rządu. Ministerstwo zostało bowiem zmuszone do przyśpieszenia swoich działań: jeżeli czym prędzej nie wprowadzi ustawy, Unia Europejska narzuci na Polskę (kolejne) finansowe restrykcje. Nagle staje się jasne (choć mało się o tym mówi), że tak naprawdę tantiemy są na rękę wszystkim – nie tylko filmowcom, ale i zwykłym obywatelom. Bo to właśnie oni (i ich portfele) odczują wielomilionowe kary – jeśli te faktycznie zostaną wprowadzone przez UE. Rząd zareagował więc w imię "wyższego dobra", a 29 lutego na portalu X (dawny Twitter) Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało wpis, w którym nakreśliło swoje plany odnośnie ustawy. Ma ona wejść w życie jeszcze w tym miesiącu:
Tantiemy to ważna sprawa przede wszystkim dla tych filmowców, którzy nie osiągnęli ogólnopolskiego sukcesu albo działają w mniej popularnych gałęziach branży. Już od dawna ludzie kultury starają się odczarować mit artystów-bogaczy, którzy – niczym
Taylor Swift – są w stanie bez problemu polecieć wszędzie prywatnym odrzutowcem. Mamy 2024 rok, ale wciąż panuje u nas przekonanie, że ludzie pracujący w branży filmowej zarabiają ogromne pieniądze i opływają w nieosiągalne dla innych luksusy.
"Afera tantiemowa" daje szansę, aby wreszcie odejść od tego stereotypu. Dodajmy do tego falę zwolnień w szeregu branż i spekulacje związane z rozwojem AI, a nagle stanie się jasne, że walka o tantiemy nie jest jedynie kaprysem "rozpuszczonych filmowców, którzy chcieliby zarobić na dodatkowe wakacje" (cytując jeden z nieprzychylnych komentarzy znalezionych w sieci).
Część widzów traktuje ten strajk jako fanaberię, ale zagłębienie się w szczegóły związane z tantiemami pozwala zmienić perspektywę. Zaczynamy rozumieć, że implementacja zmian jest potrzebna od zaraz.
Oczywiście, strona przeciwna wysuwa jeszcze jeden argument: platformy streamingowe straszą, że jeśli Ministerstwo wprowadzi w życie dyrektywę, opłaty subskrypcyjne pójdą nieco w górę. Prognozy i poprzednie sytuacje, w których także zapowiadano podwyżkę cen – np. wprowadzenie opłaty audiowizualnej pobieranej od dostawców VOD na rzecz PISF w 2020 roku – pozwalają nam jednak spać spokojnie. Raczej nic takiego się nie wydarzy;
koncerny starają się manipulować narracją, aby artyści nie zyskali pełnego poparcia widzów. Czas pokaże, czy ustawa tantiemowa w ogóle zostanie zatwierdzona. A jeśli tak – to na jakich dokładnie zasadach i czy usatysfakcjonują one samych artystów. Do tego momentu pozostaje nam śledzić kolejne zwroty akcji tej rodzimej telenoweli. Przed nami jeszcze jeden rozdział sagi i miejmy nadzieję, że tym razem obejdzie się bez cliffhangera.