Artykuł

Na tropie Macieja Drygasa

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Na+tropie+Macieja+Drygasa-101339
Piszemy o polskim kinie we wszystkich jego aspektach. Polifonicznie, czyli tak, jak chcemy, aby było postrzegane. Z nadzieją, że samo kino również zacznie przemawiać do nas wieloma głosami.

Z filmów Macieja Drygasa wyłania się dość posępny, ale przy tym czuły obraz polskiego społeczeństwa uwięzionego między amnezją a anestezją, uciekającego od polityki, która wciąż je dogania.


Maciej Drygas
Cieszy mnie coraz więcej premier dokumentów w polskich kinach, które w latach 90., a nawet jeszcze dekadę temu, zdarzały się sporadycznie. Może dlatego, że kino czysto "rozrywkowe" przeniosło się w dużej mierze do Internetu; dziś na dużym ekranie oglądać można nie tylko międzynarodowe hity pokroju "Sugar Mana" Malika Bendjelloula, ale także  trzymający klasę polski dokument. Krążący od niedawna po ekranach kin "Abu Haraz" Macieja J. Drygasa wpisuje się w tę tendencję, która tylko w ostatnich miesiącach zaznaczyła się kilkoma zróżnicowanymi tytułami. Michał Marczak w "Fuck for Forest" między sympatią a ironią sportretował walkę grupy porno-aktywistów o poprawę świata. Filip Dzierżawski w "Miłości" opowiedział dzieje legendarnej dla polskiego yassu tytułowej kapeli, ale także – znów w zgodzie z tytułem – ubrał w formę dokumentu niemal melodramatyczną historię skomplikowanych uczuć łączących jej członków. "Sztuka znikania" Bartosza Konopki pokazywała z kolei, że czasy PRL-u można opowiedzieć na nowy, bardziej surrealistyczny niż martyrologiczny sposób.

Szukaniem własnego klucza do polskiej powojennej historii przez długie lata zajmował się autor "Abu Haraz", filmu, którego premiera w kilku miastach (Warszawa, Wrocław, Białystok) połączona była z retrospektywą twórczości reżysera – na każdy sposób osobnej i niezwykłej. "Usłyszcie mój krzyk" – dokumentalny debiut Drygasa z 1991 roku (późny zważywszy na fakt, że reżyser urodził się w 1956 roku) opowiadał o Ryszardzie Siwcu, który w 1968 dokonał samospalenia podczas uroczystości dożynkowych na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie, by zaprotestować przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. O filmie, który zdobył Europejską Nagrodę Filmową (wówczas jeszcze zwaną Feliksem), pisał niedawno na Filmwebie Michał Oleszczyk, nazywając go arcydziełem (artykuł do przeczytania TUTAJ).


"Usłyszcie mój krzyk"
"Usłyszcie mój krzyk" stanowi dokumentalne śledztwo, mające wyjaśnić, jakim cudem dramatyczny gest Polaka został właściwie niezauważony przez opinię publiczną. Czy tłumaczyć to działaniami służb specjalnych? Służalczością mediów? Zobojętnieniem społeczeństwa – cichego wspólnika reżimu? Autor nie dokłada chrustu pod męczeński stos, który usypał sobie Siwiec, ani nie rozstrzyga, na ile etyczny (rodzina wolałaby, by żył), heroiczny (co zmienił?) czy estetyczny (myślano, że to wódka się na jakimś wariacie zapaliła) był jego krzyk. W efekcie swojego dochodzenia Drygas daje tylko Siwcowi to, co chciał osiągnąć – uwagę. Przepisuje historię, uzupełniając ją o przeoczony gest, ale to sam widz decyduje, co z tym gestem zrobić.

Uzupełnianie polskiej historii o wydarzenia pominięte lub zapomniane, cierpliwe odkłamywanie świadectw przeszłości, badanie mechanizmów pamięci stało się wizytówką reżysera, który doczekał się łatki "archiwisty PRL-u". Nie bez przyczyny – do każdego filmu przygotowuje się nawet kilka lat, zgłębiając archiwa, pracując na źródłach, gromadząc materiał filmowy i literacki (słynie zresztą ze swojego bibliofilstwa). W trakcie przygotowań do "Głosu nadziei" (2002), dokumentu o Radiu Wolna Europa, odsłuchać miał sześć tysięcy taśm. Gruntownie wchodząc w wybrany problem, szuka doń drogi zawsze nieoczywistej – zarówno w sensie tematycznym, jak i inscenizacyjnym. W "Głosie nadziei" nieoczekiwaną perspektywę daje nie głos Jana Nowaka-Jeziorańskiego, ale rozmowy z tymi, którzy radio zagłuszali. Niezwykła dbałość o formalną perfekcję filmu celowo zagłuszana jest  charakterystycznym charkotem. To przecież właśnie z tym dźwiękiem wielu kojarzyło legendarne radio. Zakłócenia te nabierają ponadto sensów symbolicznych – również w kontekście twórczości samego Drygasa, który twierdzi, że jego misją jako dokumentalisty jest właśnie walka ze zgiełkiem i szumem informacyjnym.


"Jeden dzień w PRL"
Jeszcze szerszy zamach w wydobywaniu wydarzeń z niepamięci i czyszczenia ich z kakofonii reżyser wziął w trzy lata późniejszym "Jednym dniu w PRL". Nagrodzony na festiwalach w Krakowie, Houston i Tai Pei film stanowił próbę odtworzenia na podstawie badanych przez trzy lata archiwów rzeczy tak ulotnej jak… dzień. Wybrał 27 września 1962, kiedy, jak mówi się w filmie, "nie zdarzyło się nic szczególnego". A jednak osiąga efekt niezwykły. Z niby banalnych relacji, listów, kronik filmowych lepi kolaż odsłaniający egzotyczny wręcz świat, którego, jak się wydaje, nikt już – jak tegoż nieszczególnego dnia – nie pamięta. Albo nie chce pamiętać. Z filmów Drygasa wyłania się dość posępny, ale przy tym czuły obraz polskiego społeczeństwa uwięzionego między amnezją a anestezją, uciekającego od polityki, która ją dogania.

Najwyraźniej widać to chyba w "Cudzych listach" (2010), będących wedle zapowiedzi reżysera – przynajmniej na razie – jego ostatnim filmem poświęconym rzeczywistości PRL-u. Tym razem Drygas opowiedział nasze dzieje przy użyciu listów skonfiskowanych lub skopiowanych przez wydział prelustracyjny "W" i jego oddziały terenowe. Obraz ten w dwójnasób odsłaniania zaciemnioną przeszłość. Po pierwsze, niektóre z tytułowych listów nigdy zapewne nie zostały przeczytane przez adresatów, bo ich wymowa zagrażała obowiązującemu obrazowi sytuacji w Polsce. Po drugie, sama praca sztabu ludzi zajmujących się otwieraniem i zaklejaniem prywatnych listów była zakonspirowana, bo gwałciła zapisane w konstytucji PRL prawo do tajemnicy korespondencji. Co ciekawe, w 1989 roku nie zamknięto wydziału "W", tylko przeszedł on w stan uśpienia – na wypadek, gdyby pracę trzeba było wznowić. "Cudze listy", odsłaniając wielowymiarowy obraz "szarej, ale kochanej Polski" w latach 1945-1989, kiedy to gorycz codziennych utarczek z biedą i ideologią łączyła się z ciepłymi uczuciami, jakimi obdarzali się korespondenci, znów cechowała najwyższa dbałość o formę. Kompozycja kadrów, rytm, dobór lektorów czytających zapisy – wszystko to harmonizuje ze wspaniałą muzyką Pawła Szymańskiego.


"Cudze listy"
Złudne byłoby jednak postrzeganie twórczości Drygasa wyłącznie przez pryzmat odkłamywania PRL-u. Choć jego zasługi w tej materii trudno przecenić, filmografia autora "Usłyszcie mój krzyk" nie jest jednorodna. Tak jak w poszczególnych dziełach czuć nieustanne napięcie między faktem (list) a kreacją (interpretacja lektora, wybór towarzyszącego mu obrazu), tak cała jego ścieżka twórcza wymyka się prostym kategoriom. Wystarczy wspomnieć, że wybitny dokumentalista studiował… reżyserię fabularną (jego scenariusze jednak zawsze miały bardzo rozbudowaną dokumentację i opierały się na prawdziwych wydarzeniach). Asystował Krzysztofowi Zanussiemu przy realizacji "Constansu" i "Z dalekiego kraju" oraz Krzysztofowi Kieślowskiemu przy "Przypadku", samodzielnie jednak udało mu się zrealizować tylko jedną średniometrażową fabułę – "Psychoterapia" (1983). Odrzucenie kolejnych projektów przez cenzurę zniechęciło Drygasa do filmu i kiedy rozważał już porzucenie zawodu, upadł PRL. Wtedy dowiedział się o zdarzeniach z 8 września 1968 roku. Zrozumiał, że historia Ryszarda Siwca powinna zostać opowiedziana w  dokumencie. Miał rację. "Usłyszcie mój krzyk" wszedł do jego kanonu i pchnął go głębiej w stronę badania relacji między społeczeństwem a historią, władzą a jednostką. By zrozumieć istotę polskości.

Ale nie tylko. Wyjątkowym filmem w twórczości Drygasa jawi się i jego drugi dokument, "Stan nieważkości" z 1995 roku. Warto polecić go wielbicielom "Grawitacji" Cuarona ze względu na odkrywanie kuchni radzieckiej kosmonautyki. Wysmakowany film pozwala posłuchać autentycznych nagrań połączeń stacji orbitalnej z Ziemią czy rozmowy z Hermanem Titkowem, który ręcznie sterował statkiem kosmicznym. Przypominając kosmonautów, będących niegdyś bohaterami, a w latach 90. stających się reliktami dawnego imperium, wpisuje się z jednej strony w Drygasowską strategię poszerzania pola widzenia przeszłości (tym razem jednak nie polskiej, a ZSRR), z drugiej jednak strony jakby bliżej tu do człowieka niż do problemu – mimo że mowa o kosmosie.

W kontaktach z radzieckimi kosmonautami pomogła na pewno swobodna znajomość języka, którą Drygas nabył podczas studiów we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematograficznym w Moskwie. Już samo to różni go od innych, wykształconych w łódzkiej filmówce albo Katowicach, polskich dokumentalistów, którzy załapali się na coś w rodzaju doświadczenia pokoleniowego. Droga Drygasa była inna. Musiał zgłębiać fakty, które inni widzieli na żywo. Może dzięki temu udało mu się je lepiej zrozumieć? Naznaczenie  indywidualizmem widać na dobrą sprawę we wszystkich aspektach jego twórczości. W metodzie pracy wymagającej samodzielnego mierzenia się z materią przepastnych archiwów. W ukochanych twórcach, wśród których jest niebezpieczny odludek Werner Herzog. W doborze współpracowników takich jak Paweł Szymański czy Vita Zelakeviciute.


"Abu Haraz"
W ostatnich latach podążanie własną drogą zaprowadziło go do Sudanu, gdzie zrealizował dwa kontemplacyjne filmy: "Usłysz nas wszystkich" (2008) i "Abu Haraz". Mając w pamięci pragnienie Drygasa, by uciec od szumu i zgiełku informacyjnego, wybór ten wydaje się logiczny. Podobno na pustyni bardzo dobrze czyta się książki (ale tylko, jak dodaje reżyser, te wybitne). Sudan odmienił tkankę jego filmów, narzucił inny rytm. Filmy te, choć nie wolne od problemów, są spokojniejsze, dzieją się współcześnie, a materia pustyni rozluźnia stosunek do formy, która stała się mniej zdyscyplinowana, pozostawiając więcej czasu na obserwację. Pojawiają się nowe kanały przepływu myśli, oddechu, czuć odmienną duchowość. Styl Drygasa, do tej pory rozpięty między Zanussim a Herzogiem, Polską a Rosją, książką a filmem, dokumentem a fikcją, wzbogacił się o kolejny, jakby mistyczny aspekt. I wciąż budzi podziw swoją odrębnością i precyzją.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones