Relacja

WFF 2010, dzień ósmy

Filmweb / autor: , , , , , , /
https://www.filmweb.pl/article/WFF+2010%2C+dzie%C5%84+%C3%B3smy-66095
26. WFF zbliża się już do końca. W repertuarze festiwalu jest jednak wciąż sporo tytułów, które warto zobaczyć. Z myślą o Was publikujemy codziennie świeże recenzje filmów, które można było obejrzeć na pokazach w Multikinie i Kinotece dzień wcześniej. Dziś kolejne filmy i kolejne opinie.

Newsy, wideo i więcej relacji z WFF znajdziecie na naszej filmwebowej stronie festiwalu.




"Inny świat"

Marchand nazwał swój film "Inny świat". To tytuł trochę mylący. Rzeczywistość wirtualna wcale bowiem nie jest innym światem, a raczej rozszerzeniem naszego. To przestrzeń alternatywna dla snu. I podobnie jak we śnie, staje się miejscem, w którym na plan pierwszy wychodzą nasze najskrytsze impulsy, popędy maskowane za dnia. O ile jednak sny pozostają na zawsze czymś indywidualnym, o tyle przestrzeń wirtualna może być dzielona jednocześnie przez wiele osób, pozwalając na intymny kontakt podświadomości. DALEJ



Świat mafii w filmie Kitano pozbawiony jest tej otoczki "glamour", którą tak bardzo lubią filmowcy. O przestępczym środowisku mówi się, że są tam do zdobycia duże pieniądze i to bardzo szybko. Implikuje to też łatwość ich zdobycia (choć za wysoką cenę), lecz rzeczywistość – jak pokazuje Kitano – jest zupełnie inna. Bycie gangsterem to harówka, która nigdy się nie kończy. Sukces można osiągnąć tylko dzięki nieustającej czujności. Struktura władzy pozostaje stabilna dzięki swej płynności. DALEJ



Autor "Straconego pokolenia" i "Donikąd" w "Kaboom" wykorzystał typową konstrukcję młodzieżowego filmu SF. Wziął więc grupę pięknych i młodych aktorów i obsadził ich w rolach studentów, którzy trafiają w sam środek przedziwnej intrygi. Fabuła jest tak naiwna, naciągana, a chwilami absurdalna, że w jakimkolwiek innym obrazie nie dało by się tego obejrzeć. Dotyczy tajemnej sekty, mocy parapsychicznych, proroczych snów i zbliżającej się apokalipsy. Jednak u Arakiego wszystko to zostaje tak podkręcone, że zamiast wywoływać niesmak, zaczyna naprawdę bawić. DALEJ



Cyrk na kółkach, koncert na tysiąc głosów. Joanna Dark, Dorian Gray, Lolita i Desdemona; Fellini, Almodóvar, Cronenberg, Lynch. Zdeprawowani londyńczycy z wyższych sfer i niepokorne prostytutki z tytułowego burdelu – Bibliotheque Pascal. Sny, odloty, konfabulacje, niebiańskie plaże, ziemskie piekiełko. Sporo pretensji i poważnych obietnic. Większość niespełnionych. W węgierskiej produkcji Hajdu Szabolcsa, eklektyczna konwencja nie niesie ze sobą żadnych dodatkowych sensów. Niczego nie określa, do niczego nie odsyła, nic nie znaczy. DALEJ



Jeden z amerykańskich recenzentów polecał zamknąć oczy na czas występów zespołu SoGB, by przekonać się, że niepełnosprawność nie ma żadnego wpływu na uprawianą przez nich sztukę. Nie ma, to prawda. Jednak oczu nie warto zamykać, bo sumiennie zrealizowany dokument Bighama w brawurowy sposób obala mity, narosłe przez całe dekady wokół osób niepełnosprawnych i organizujące zbiorową świadomość. Rozsadzający całość optymizm nie wynika tu wcale z założonej konwencji, lecz wypływa prosto z serc bohaterów. DALEJ



Dzieło Quentina Dupieux nadaje się w sam raz dla snobów, którym nie wypadało śmiać się na "Piranii 3D". U Alexandre'a Aji mieliśmy czystą, niczym nieskrępowaną zabawę w krwawym sosie. Na ekranie królowały nagie silikonowe biusty i ostre zęby ryb mielące mięso szybciej niż maszyny z masarni. Z kolei twórcy "Opony" na każdym kroku przypominają widzowi: wiemy, że to zły film, nigdy byśmy czegoś takiego nie nakręcili, gdyby nie chodziło o rozłożenie historii na czynniki pierwsze i przeanalizowanie fabularnych debilizmów, jakimi posługują się twórcy podobnych gniotów. My wiemy, że wy wiecie, że jesteśmy ambitni i mamy wyrafinowane poczucie humoru. To chyba jasne? DALEJ



"Rewolucja" to film składający się z dziesięciu nowel, które na różne sposoby komentują rewolucję meksykańską (1910). Wszystkie te filmy łączy umiejętność nienachalnego opowiadania o problemach historii   i rewolucyjnego dziedzictwa. Reżyserom większości nowel udaje się uniknąć patosu; nie osuwają się ani w pochlebstwo, ani w samobiczowanie. Szczęśliwie dla meksykańskiej kinematografii, zalazło się w niej aż tylu "sprawiedliwych". DALEJ



W "Jabłku..." chodzi też o specyficzny rodzaj planów czy przewidywań - nie tych realistycznych, ale opartych na "własnym obrazie", mniemaniu, jakie każda osoba ma na swój temat. Zapatrzenie w siebie, zdają się pouczać autorzy, zawsze prowadzi do izolacji, odcięcia się od innych. Niby jest to jeszcze jeden życiowy morał, jakich spodziewać się można w animowanych fabułach, a jednak - wśród podobnych, które moglibyśmy sobie wyobrazić, cechuje się wyraźną aktualnością. DALEJ



Mamy do czynienia z filmem, który jest zlepkiem wielu motywów zaczerpniętych z dziecięcej kinematografii. Problem jednak w tym, że łączy je jakoś tak niedelikatnie, bez pomysłu, na siłę, a wulgarne dodatki są wyjątkowo niesmaczne. Dziewczynki w szkole pokazują nowej koleżance "fucka", a dzieciaczki na sali kinowej nawet nie wiedzą, o co chodzi. I dobrze, że nie wiedzą. Szkoda tylko, że nie wzięto pod uwagę faktu, że maluszki wszystko "łykną", bo nie mają rozeznania. Nie podoba im się, choć nie wiedzą dlaczego. Dobrze się kończy, więc nie płaczą.  Za to rodzice powinni zapłakać, że wybrali się z dziećmi na ten film. DALEJ



Film trzyma w napięciu. Zabawne i wzruszające sceny przeplatane są wartką akcją poszukiwawczą. Duch Emila, zmarłego męża Pani Lumbargo jest przyjazny i pełni rolę podrzegiwacza  To on naprowadza Noemi na dalsze tropy. W końcu wysiłki nie idą na marne. Dziewczynka odnajduje dwa skarby. Jeden czysto materialny, drugi o znaczeniu duchowym. Odkrywa tajemnicę rodzinną, która powoduje przewrót w jej życiu. Przy okazji poszukiwania skarbu Pana Lumbargo odkrywa też, że dorośli nie zawsze mówią prawdę. Dzięki swojej determinacji i wytrwałości udaje jej się odmienić myślenie rodziny. Matka w porę orientuje się, że oboje z mężem poświęcali dziecku zbyt mało uwagi. Przyszedł czas na zmianę priorytetów. DALEJ



Wolność twórcza to wartość przereklamowana – można dojść do wniosku po obejrzeniu "Słońca". Film powstał przy niewielkim nakładzie finansowym, ale za to bez konieczności przystosowywania produkcji do wymogów rynku. Czym to zaowocowało? Jak z rozbrajającą szczerością wyznał na spotkaniu z publicznością Warszawskiego Festiwalu reżyser, jego film miał opowiadać o "życiu w postapokaliptycznym Buenos Aires, ale w trakcie prac idea trochę się rozmyła i wyszło to, co wyszło". DALEJ



Streszczanie wydarzeń "Pogrzebanych tajemnic" mija się z celem. Po pierwsze, dlatego że zwroty akcji następują tu w miejscach najmniej spodziewanych. Po drugie, ponieważ te zwroty w pierwszej chwili wcale nie wydają się zwrotami. Ot, ktoś wykonał drobny gest, ktoś coś powiedział od niechcenia i zasugerował nam tym samym nowy trop. Dopiero po pewnym czasie te czynności okazują się przełomowe dla poszczególnych postaci i relacji pomiędzy nimi. Tunezyjska reżyserka Raja Amari perfekcyjnie poprowadziła narrację: nie rezygnując z powolnego, niemal kontemplacyjnego rytmu filmu, utrzymała w nim dużą dozę podskórnego napięcia. DALEJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones