Relacja

WFF 2010, dzień piąty

Filmweb / autor: , , , , , , /
https://www.filmweb.pl/article/WFF+2010%2C+dzie%C5%84+pi%C4%85ty-65982
W piątek rozpoczął się 26. Warszawski Festiwal Filmowy. Codziennie na stronach Filmwebu znajdziecie świeże recenzje z kolejnych seansów. Poniżej prezentujemy fragmenty recenzji filmów, które można było obejrzeć wczoraj na pokazach w Multikinie Złote Tarasy i Kinotece.

Newsy, wideo i więcej relacji z WFF znajdziecie na naszej filmwebowej stronie festiwalu.




"Udaan"

Oparty o autobiograficzne wątki film Vikramadityi Motwanego to utrzymana w pokojowej temperaturze historia inicjacyjna, umocowana w europejskiej i amerykańskiej klasyce. Trochę "Ulic nędzy" Scorsese, szczypta "Powrotu" Zwiagincewa i sporo Truffauta, któremu film zawdzięcza nie tylko fabułę i bohaterów (pojawiają się sceny wyjęte żywcem z "400 batów"), ale nawet techniki narracyjne. Stara prawda, że jeśli już ściągać, to od najlepszych, i tym razem się potwierdza. Podparty kapitalnym aktorstwem debiutanta, Rajata Barmechy, obraz w przekonujący sposób zarysowuje bunt chłopaka i skomplikowane relacje w "podstawowej komórce społecznej". DALEJ


"Usta"

"Usta" miały swoja premierę w Cannes w sekcji Un Certain Regard. Z festiwalu film wyjechał z nagrodą aktorską, którą otrzymały aż trzy aktorki: Victoria Raposo, Eva Bianco i Adela Sanchez. Niestety warszawski seans zweryfikował to, co o filmie można było sądzić po tak ciepłym przyjęciu w Cannes. Obrazowi daleko do arcydzieła, a aktorki, choć grają dobrze, to nie aż tak. Na Warszawskim Festiwalu Filmowym widziałem co najmniej kilka lepszych kreacji. DALEJ



Film miał chyba być czeską odpowiedzią na "Życie na podsłuchu". Jeśli tak, to riposta wyszła z tego marna. Owszem, film jest solidnie wykonany, a świat przedstawiony pozostaje niejednoznaczny, a co za tym idzie - intrygujący. Nie zmienia to jednak faktu, że całość została przekombinowana,  przez co jest zupełnie przez przypadek karykaturą filmów o czasach komunizmu. DALEJ



3 kwietnia 2002 roku młoda kobieta, Marita Veron, zniknęła z jednej z ulic argentyńskiego miasta Tucuman. Od tamtej pory jej zdeterminowana matka, Susana Trimarco de Veron, nie ustaje w wysiłkach, by wyjaśnić tajemnicę jej zniknięcia. Podczas swojej krucjaty uratowała blisko dwieście kobiet, ofiar handlu ludźmi. Córki do tej pory nie odnalazła.  DALEJ


"Jak chcę gwizdać, to gwiżdżę"
to znakomite kino społeczne i psychologiczne jednocześnie. Film surowy, bez stylistycznych zdobników. Prócz tych podobieństw do znanych z ostatnich lat filmów rumuńskich, znajdziemy tu i różnice: akcja toczy się dość wartko, a film daje widzowi więcej miejsca na wzięcie oddechu niż chociażby "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni". DALEJ



Pierwsze, co przychodzi na myśl w trakcie seansu "Zaginionego bez wieści", to "Proces" Franza Kafki. Fenchenko doskonale odnajduje się w na poły absurdalnym i onirycznym klimacie opowieści o jednostce miażdżonej przez system. Reżyserka dowodzi, iż w Rosji pomimo zmiany ustroju nic się nie zmieniło. Obywatel wciąż ma tu niewiele praw. Konieczność obcowania z biurokracją może doprowadzić na skraj załamania nerwowego nawet pewnego siebie japiszona, nie mówiąc już o niewykształconych robolach. DALEJ



Film zaczyna się jak film kryminalny, ale wraz z (powolnym) rozwojem akcji zamienia się w dramat egzystencjalny. Lin zdaje sobie sprawę, że gdyby nie opuścił bliskich przed laty, nie doszłoby do tragedii. Przeraża go również myśl, iż nie uda mu się już uzyskać przebaczenia. Reżyser zadaje widzom pytanie: jak żyć z niewidzialnym workiem kamieni przywiązanym do szyi. DALEJ



Przed półwieczem psychologowie społeczni przeprowadzili kilka badań, które wstrząsnęły opinią publiczną. Jednym z nich był eksperyment Stanleya Milgrama. Naukowiec udowodnił w nim, że większość ludzi jest w stanie wykonać najokrutniejsze polecenia osób, które darzą autorytetem ze względu na posiadaną przez nich władzę. Ten akurat eksperyment polegał na rażeniu prądem jakiejś osoby za każdą błędną odpowiedź, a kolejne pytanie wiązało się ze zwiększaniem natężenia, aż do dawki śmiertelnej. Twórcy dokumentu "Zabawa w śmierć" powtórzyli badanie Milgrama. DALEJ



Wszystkie pięć bardzo różnych narracji zawartych w tym nowelkowym filmie łączy tytułowy region Karsu – położony na dalekim wschodzie Turcji, niedaleko granicy z Armenią. Razem krótkie opowiadania, nakręcone przez młodych reżyserów (niektórzy z nich to debiutanci) tworzą niejednoznaczny, odmalowany z czułością portret Turków zamieszkujących odległą krainę. Jednak inaczej niż u Nuriego Bilge'a Ceylana w "Klimatach" czy Orhana Pamuka w "Śniegu", Kars nie służy tu do skontrastowania tradycyjnej, żyjącej przeszłością prowincji z nowoczesnymi metropoliami –  Stambułem i Ankarą; nie jawi się jako rozległa, pustawa przestrzeń odseparowana śniegiem od reszty świata. DALEJ



Po obejrzeniu trzeciego filmu Sébastiena Lifshitza dochodzę do wniosku, że jest on francuskim Ferzanem Ozpetekiem. Za każdym razem opowiada tę samą historię, zmianie ulegają tylko szczegóły. W "Na południe", podobnie jak wcześniej w "Prawie nic" i "Wild Side", mamy tragedię z przeszłości, która ciąży głównemu bohaterowi do dziś. Mamy chorą lub niestabilną emocjonalnie matkę, podróż ku zamknięciu i towarzystwo młodych, będących katalizatorami zmian oraz kilka planów czasowych przemieszanych ze sobą. I jest oczywiście zraniony główny bohater, postać doświadczona przez los, niejednoznaczna i przyciągająca innych właśnie swoim niemym cierpieniem. DALEJ



Wrona jest reżyserem z ambicjami. W "Chrzcie", obok prostej sensacyjnej intrygi, znajdziemy biblijną symbolikę, a także pytania o lojalność względem bliskich oraz nieuchronność ludzkiego losu. Taki film mógłby nakręcić młody Martin Scorsese, choć w jego wykonaniu opowieść o Janku i Michale byłaby pewnie dużo bardziej przewrotna i drapieżna.  Wrona tylko udaje, że kręci moralitet, a w rzeczywistości zajmuje się celebracją samczych rytuałów: picia wódy, szybkiej jazdy samochodem i prania się po gębach. Nie chce bądź nie umie wznieść się ponad świat, który pokazuje. Opowiadając o prostych bandziorach, zachowuje ich mentalność. Życie nie jest sprawiedliwe, albo się jest frajerem, albo mężczyzną, matka mojego dziecka to święta kobieta – oto tylko niektóre mądrości, jakich uczymy się, oglądając "Chrzest". DALEJ



Syf, beznadzieja, nic się nie dzieje – przy pomocy tych trzech określeń można scharakteryzować debiutancki film Omara Rodrígueza-Lópeza, lidera grupy rockowej The Mars Volta. "Sentimental Engine Slayer" to kino, które nie miałoby żadnych szans w regularnej dystrybucji. Za to na festiwalu znajdzie się z pewnością parę osób, które zechcą sprawdzić, jak muzyk poradził sobie za kamerą. DALEJ


Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones