Tak, tak. Ten ptak już nie wzleci.
10 lat do czasu świetnego 'Titanica' a pan Cameron raczy nas kreskówką pozbawioną jakiejkolwiek /wiarygodnej/ historii i postaci.
3D? Ten film nie spełnia podstawowych norm kin z obrazem dwuwymiarowym - panie Cameron, jest coś takiego, jak dobre maniery - że sparafrazuję słowa Jerry Maquire -polecam ten arcyświetny film przy okazji. A Avatar?
O co chodzi? Ano, proste, ten trójwymiarowy produkt ma na celu wypromować i wprowadzić do kin nowe technologie. Sam, natomiast, z kinematografią ma niewiele wspólnego / w dobrym tego słowa znaczeniu/.
I dobrze - otwierają się nowe przestrzenie dla sztuki, Jedno jest pewne - zajmą się nimi, miejmy nadzieję, młodzi i ambitni reżyserzy a Cameron niech sobie wskoczy w tym czasie w ciepłe skarpety i zagotuje sobie cappucino.
Matrix naszpikowany efektami specjalnymi jest filmem wybitnym. Dlaczego? Gdyż prócz efektów ma coś do powiedzenia widzowi, ma po prostu historię, przekaz, TREŚĆ. Avatara można co najwyżej pociąć i zrobić z niego przerywniki do gry komputerowej a kreowanie tej kreskówki, jako kina przyszłości to jakaś kolejna, medialna histeria sponsorowana przez wielkie koncerny.
Nie jest dla mnie dziwnym, że miłośnicy popcornu i coli z multpilexów zachwycają się dobranocką Camerona - ostatecznie popkultura karmi rzesze mało wymagających odbiorców. Prawda jest jednak taka, że
Cameronowi obumarła fantazja i polot i w tej atmosferze artystycznej niemocy i impotencji powstał Avatar - marcepanowy królewicz lewitujący w świecie miłośników waty cukrowej.
2/10 - 2 punkty pod choinkę na święta;)
Oczekiwania co do Avatara wyrosły na obietnicach składanych przez Camerona, to po pierwsze. Nie są niczyją halucynacją;)
Two: Nad filmem pracował przecież Cameron - a więc automatycznie każdy, kto widział poprzednie jego produkcje miał prawo założyć, ze film będzie na przyzwoitym poziomie.
Myśl o której wspominasz jest piękna i została przez Hollywood na wszystkie możliwe sposoby wykorzystana. Hollywood posiada potencjał i narzędzia ku temu, by tworzyć epickie obrazy ale wyszło jak wyszło, odnoszę wrażenie, ze zaczynamy się kręcić w kółko.
Proponuję po raz kolejny uogólnić dyskusję do obrazu kina współczesnego w ogóle - o Avatarze wszystko już powiedziano /niestety nie było nad czym debatować;)/.
pozdro
Na początku traktowałem ten temat załozyciela jako taka troche prowokacje-przekorność,teraz gdy jestem juz po premierze wielkiego Awatara myśle sobie że coś w tym jest.Nadal uważam że film w kategori baśń-bajka spisuje sie wyśmienicie(idealny by pójśc na niego z dziecmi jeśli je mamy)ale juz dla strszego widza hmm nie do końca.Cameron cwaniak zrobił film dla wszystkich(duże wpływy z biletów)a największy ukłon zrobił w kierunku młodszej widowni.Ciężko mi byc obiektywnym przy nowym dziele Camerona,może jak ze mnie ochłona emocje tak po tygodniu...
A ja mam pytanie: chcesz ponoć konstruktywnie dyskutować o filmie. Dlaczego więc cały czas piszesz nie o swoim zdaniu, a w liczbie mnogiej, reprezentując we własnym mniemaniu jakiś ogół widzów? Dlaczego nie piszesz, że ciebie film zawiódł, tylko że zawiódł "nas"? Abstrahując od samego poziomu filmu widać przecież wyraźnie, że zdecydowanej większości widzów film nie zawiódł, więc gdybyś mógł, to udowodnij mi proszę, że nie jesteś trollem i, jak to brzydko, ale trafnie określają Anglosasi, attention whore. Musu oczywiście nie ma.
Przeczytaj mój pierwszy wpis. Widzisz gdzieś tam liczbę mnogą?
Po co dokonujesz wpisów w tym wątku? Zmusza ktoś Ciebie?
Wymuszam swymi oczyma na Tobie atencję? hehe;)
Szarżujecie, jak szerszenie i macie o to do mnie pretensje? Bo mam swoje własne , skromne zdanie? Które zresztą niektórzy popierają?
To Ty zachowujesz się troll i to pozbawiony rdzenia kręgowego. Wykaż się odwagą osobistą i sam załóż wątek na temat Avatara. Możecie się tam zebrać i cieszyć się Avatarem, macie do tego prawo - to gwarantuje trzecia na świecie konstytucja!
A może po prostu chodzi o to, że tak naprawdę nie masz z kim porozmawiać. Masz już dość plastiku?;)
auf viedersein
To znaczy przyznajesz się w tym wątku tylko do pierwszego posta, czy o co chodzi? Bo później jest mnóstwo postów podpisanych "thuscomethusgo" zawierających zdania typu "Dlaczego Avatar zawiódł nasz oczekiwania?" (pisownia oryginalna).
Nikt mnie nie zmusza - pytam z ciekawości. Odpowiedzi nie otrzymałem (nie, żebym na nią liczył), jakoś to przeżyję. Jak zwykle kluczowe i niewygodne fragmenty pominąłeś, przechodząc od razu do ataku, ale to akurat w twoim przypadku zdrowy objaw. Ważne, żeby żyć w zgodzie ze sobą, chyba się z tym zgodzisz, prawda? :D
Ojej, biedaku, ja już założyłem wątek. Wyraziłem w nim swoje zdanie i tyle, w przeciwieństwie do ciebie mnie nie zależy na powiększaniu swojego e-penisa (ależ ci tu dałem pole do popisu!). Napisałbym, że z tego się zapewne wyrasta, ale to już byłoby zbyt okrutne.
"A może po prostu chodzi o to, że tak naprawdę nie masz z kim porozmawiać. Masz już dość plastiku?;)"
Ależ ciebie rozdziera ta frustracja seksualnego niespełnienia jednak. Aż się żal człowiekowi robi. Jeszcze bardziej, gdy się uświadomi, że to, co ty tutaj uskuteczniasz, jest dla ciebie "rozmową" (sic!). Aha, w niemieckim trochę się podszkol, zanim zaczniesz się nim popisywać wśród swych szacownych rozmówców na tak znamienitym internetowym forum.
Uważasz, że wpisy innych niezadowolonych użytkowników portalu Filmweb w temacie Avatara to przypadek? Nie mieszczą się w magicznym "nas"? Jesteście tylko "Wy"? Fanboje Kreskówki w 3d?
To kolejny argument w walce o opinie o tym filmie. Ok.
Założyłeś wątek i nie wypalił? /Skoro chcesz za wszelką cenę prowadzić dialog o Avatarze przeplatany freudowskim reductio in primam naturam/.
Wracasz tu jak bumerang przyciągany magiczną siłą - powiedziałeś swoje, daj innym wyrazić opinie,narzuć na swe emocje płaszcz kultury;)
auf Wiedersehen, znamienity Ty mój, szacowny, e - językoznawco;)
Aha, czyli jednak reprezentujesz innych i piszesz w ich imieniu :D Jesteś tak pospolitym trollem, że aż trochę mnie zawiodłeś. Oczywiście pytanie, jak odnosisz się do faktu, że (podkreślam - abstrahując od "jakości" filmu) zdecydowanej większości widzów film nie zawiódł pozostaje bez odpowiedzi.
A to musiał "wypalić"? Co to w ogóle oznacza? Widzisz, ty tu jesteś tą attention whore. Jednak, jak mówiłem, poniekąd rozumiem już, skąd to wynika.
Czy ja nie daję wyrazić innym ich opinii? Cóż to nagle za okopywanie się w swoim bagienku? I jeszcze pouczasz innych w sprawach kultury :D Weź się w garść, wydaje mi się, że takie rzeczy nie przystoją szanującemu się mieszkańcowi maminej piwnicy.
A propos bagienka. Kilka postów wyżej napisałeś, że Ci tu "śmierdzi".
Najzwyczajniej "smród" Filmwebu różni się od "smrodu" unoszącego się na ulicy samuraja - aura Ci nie służy.
Nie lubisz kinematografii, spoko, pewnie masz inne, bardziej wciągające hobby - jednak nie chcę wnikać w szczegóły;)
Nie wiem dlaczego wciąż uczestniczysz w tej dyskusji, widocznie czujesz, że "musisz" wypalić jako fandbojowski support whore.
ahoj;)
Ble ble ble, już się z tobą nie bawię. Wymyśl coś nowego. Takie fajne haiku tworzyłeś, a ostatnio suchar za sucharem.
Wielu rzeczy nie wiesz, ale jesteś jeszcze młody. Hm, zaraz... Patrz wyżej - to nie smród FW. Nie schlebiaj sobie, że reprezentujesz ogół userów (:D).
Skandalem absolutnym jest że obraz przeciętny jakim jest Avatar trafił na top #2. Avatar nie zaoferował widzom nic nowego, jedyne co otrzymaliśmy to świetne opakowanie w postaci niezłych efektów specjalnych i szeroko wykorzystanej grafiki komputerowej do wykreowania Pandory. Poza tym? PROSTA, SZTAMPOWA, SCHEMATYCZNA I PRZEWIDYWALNA fabuła, której to motywy i wątki widywaliśmy setki razy w innych produkcjach. Przesłanie? Jak dla mnie strasznie wyidealizowani ŹLI ludzi i DOBRZY tubylcy, pokazujący konflikt między naturą i technologią w sposób przerażająco dziecinny i do bólu dosłowny. Avatar powinien trafić do katalogu filmów science fiction jako jeden z wielu, z oceną 6-7, może mniej. Tymczasem wszyscy wokoło rozczulają się nad nim, umieszczając go nawet wśród arcydzieł filmografii. Nie wiem o co tu chodzi...
"Skandalem absolutnym jest że obraz przeciętny jakim jest Avatar trafił na top #2.[...]
Zgadzam się z tym, że określanie Avatara arcydziełem czy też filmem wybitny, jest lekką przesadą. Każdy ocenia wg swoich odczuć a lista Top 100 nie jest wyznacznikiem prawdziwej wartości jakiegoś filmu. To że Avatar wyprzedził takie filmy jak Skazani na Shawshank czy Braveheart nie oznacza, że jest od nich lepszy. Nie ma z czego robić tragedii i wylewać łez. Opanujcie się trochę.
Dokładnie ten portal (jak i większość podobnych) jest adresowany do młodzieży gimnazjalnej i bardzo dobrze, że jest takie miejsce. To ,że w jakimś tam rankingu film jest wysoko o niczym nie świadczy, może być ewentualnie ciekawym materiałem socjologicznym.
Avatar to nie jest nawet kino dla mas. Za kilka lat tak będą wyglądały przerywniki większości gier komputerowych i wszyscy o nim zapomną (przecież pod avatar podczepiła się nawet sama nvidia, bo target odbiorcy był doskonale znany).
Gdy zastanawiam się nad tą histerią pod nazwą Avatar myślę, że produkcja zawdzięcza sukces wielu czynnikom, największy to ciekawość ludzka, każdy (szczególne ten który prowadzi nieciekawe życie) szuka nowych doznań, niektórym wystarcza naprawdę niewiele i chcą tym niemalże błyszczeć (taki substytut) w otoczeniu, w tym właśnie siła avatara.
"Gdy zastanawiam się nad tą histerią pod nazwą Avatar myślę, że produkcja zawdzięcza sukces wielu czynnikom, największy to ciekawość ludzka, każdy (szczególne ten który prowadzi nieciekawe życie) szuka nowych doznań, niektórym wystarcza naprawdę niewiele i chcą tym niemalże błyszczeć (taki substytut) w otoczeniu, w tym właśnie siła avatara."
Nie rozpędzaj się z takimi wnioskami. Człowiekiem, który szuka nowych doznań bo ma nieciekawe życie jest narkoman a nie kinoman.
Technika 3D zagości pewnie na stałe w kinach. W 2010 prawdopodobnie wejdzie już do domów (dla tych których będzie stać na to). Na dzień dzisiejszy stanowi siłę Avatara.
A chodzi tu o to kolego, ze przekaz filmu mimo, ze wyswiechtany, to jest zajebiscie aktualny i zajebiscie wazny. Kreskowka z takim przekazem wygrasz dzieci, ale nie doroslych, film znudzi dzieci. Tu masz combo, moim zdaniem doskonalem. W dupie mam wasze zdanie o fabule. Gwiezdne Wojny, Obcy, Star Trek, czy Planeta Malp tez nie maja gornolotnej fabuly, a mimo to kazdy je uwaza za filmy, jesli nie wybitne, to bardzo dobre.
Kiedy wszyscy wreszcie zrozumieja, ze nie o fabule tu chodzi? Ten film, w pierwszej kolejnosci, jest od polechtania naszej wyobrazni, sprawienia, zebysmy sie sami poczuli, jak Na'vi na Pandorze. W drugiej to moral i szczypta filozofii o tym, jak wszyscy jestesmy polaczeni. A fabula to tu jest narzedziem pomocniczym do tego, zeby ta feeria obrazow i kolorow plynela i wciagnela widza, ktory utozsami sie z dobrymi i nie polubi zlych.
Podsumowujac - Avatar, to klasyczna bajka z moralem. Bajka z rodzaju, jaki znam z Andersena, czy braci Grimm, tylko w pieknej, cieszacej oko i ucho oprawie, ale wy polscy malkontenci nigdy tego nie skumacie, bo wasze male fiuty najwyrazniej rosna tylko wprost proporcjonalnie do odcinania sie od mainstreamu.
I o to chodzi:) Dodając do tego spostrzeżenia marcina i link z googli wszystko stało się jasne:)
Biore jeszcze pod uwage, że autor zaciera ręce, gdyż wątek ma już 9 stron, podczas gdy w kinowym fotelu siedział z zachwytem i ani się obejrzał 3h mineły.
Jeśli nie i ten pseudokrytycyzm jest prawdziwy, to świadczy o intelektualnym upośledzeniu, bo w filmie trzeba dostrzec to o czym wspomniałeś wyżej - combo doskonałe (i gadka o komercjii, to nie elokwencja, tylko najzwyklejsza głupota) Trzeba być tępakiem, żeby w filmie dopracowanym w najdrobniejszym szczególe; gadka o braku fabuły, słabym 3d, zbyt dużym kontraście między ludźmi i navi itd. to GŁUPOTA. Oczywiście mniej wyraźna niz stwierdzenie, że Pandora była brzydka (bo to czysty idiotyzm, a z takim też się spotkałem) Świadczy tylko i wyłącznie o ograniczeniu intelektualnym, opierasz swoją krytyke o inne filmy... Dla mnie ten film to nowy gatunek, Cameron wyznaczył nowy trend. Film jest dla wszystkich i wywiązuje się z tej roli zajebiscie!
Nigdy na filmie nie płaczę, rzadko film "wkręca" mnie wysoce emocjonalnie, ten, mimo, iż było to przewidywalne spowodował, że zeszkliły mi się oczy na widok atakującej fauny Pandory.. I po cholere mi skomplikowana fabuła, która zadowoli takich pseudokrytyków jak autor wątku, w tym filmie liczy się to, że bardziej identyfikujesz się z kosmitami, niż ludźmi, cieszysz się jak łuki wygrywają z techniką, jak mordują ludzi. A mimo nieskomplikowanej fabuły, po wyjściu z kina jest więcej refleksji, niż po fabularnym arcydziele. Nie wspominając już o ogromnym przesłaniu. Szczerze powiedziawszy, wychodząc z kina poczułem się jak dziecko i miałem nadzieję, że takich ograniczonych emocjonalnie ludzi jak autor wątku jest na tyle mało, że chociażby minimalny efekt w kwestii ekspansyjnej ten film odniesie, niestety za dużo jest takich thuscomethusgo'ów...
Krytyka będzie zawsze, bo tak samo jak eldoradowa Pandora nie istnieje, tak samo nie istnieje film doskonały, ale moim zdaniem ten film o tą doskonałość się ociera i wyprzedza wszystkie inne pozycje (2 top świat to za mało :))
Nawet jeśli szczerze w sercu, masz ten film za przejaw impotencji Camerona, to i tak powinieneś się cieszyć, bo od teraz kino pójdzie w innym kierunku. Za niedługo doczekasz się jakiegoś pseudo ambitnego wietnamskiego kina w 3d i dasz pokaz bystrości umysłu, znajomości historii kinematografii i "sparafrazujesz" słowa jakiejść wybitnej jednostki :) Już teraz Lucas zapowiedział, że zrobi SW w 3d. Wtedy Ty będziesz piał z zachwytu, a ja napisze, że mimo iż 3d jest lepsze niż w Avatarze (nie ma w tym nic dziwnego, bo technika pójdzie do przodu), to jest to tylko klon mojego ulubionego filmu jakim jest od dziś AVATAR..
Z pozdrowieniami dla krytyków YNTELEKTUALISTÓW
- film ma podobną niestety fabułę do apcalypto
- sam pomysł avatarów jest raczej plagiatem surrogatów.
- fluorestencyjny świat rodem z gier konsol 3 generacji.
to są moje podstawowe zarzuty.
a jeżeli ktoś siedział z opadniętą szczęką , czy ba ... ślizgawicą w majtach , to świetnie, jego sprawa, nikt mu tych 3 godzin ekstazy nie odbierze :)
jednak proiłbym "fanów avatara" o trochę obiektywizmu !!
Na pewno Cameron nie wymyślił avatarów wcześniej niż ktoś wymyślił surrogatów !?
W końcu Cameron myślał już nad tym filmem dawno
a nie wiem czy nie wymyślił wcześniej, premiera surrogatów była akurat duuuużo wcześniej niż avatara, faktem jest że ktoś splagiatował pomysł , i mało mnie to obchodzi że james pracował nad tym 5 lat.
problem moim zdaniem polega na czymś innym niż tylko plagiactwo, bo ja w avatarze doszukał bym się jeszcze kilku "zwalonych pomysłów" . problem polega na tym że miał to być jakiś przeskok w kinematografii, rodem z czasów kina niemego, a tu otrzymałem mieszankę wszystkiego co było na dodatek przepuszczone przez megakomputery i wyszedł z tego jakiś potworek. i żeby nie było fim oceniam 5/10 , bo tu nie którzy na krytykę avatara szczują psami :)
"Avatar nie zaoferował widzom nic nowego"
Ręce opadają.
Niektórzy z tej całej nienawiści do Avatara oraz do filmów, które nie daj Boże konczą się happyendem i nie zawierają skomplikowanej autopsji jakiegoś psychola powariowali.
Avatar to jest perełka, która dzięki technologii 3d dosłownie pozwala przenieść się na inną planete, można zapomnieć o szarej codzienności.
Mówicie fabuła "schematyczna, przewidywalna" no i co z tego ?! chcecie nieprzewidywalności włączcie sobie Dextera...
Won na TVP kultura czy Zone Europa, może tam znajdziecie to czego szukacie.
Polak to czlowiek, ktory dostanie worek pieniedzy i bedzie miec pretensje, ze nie sa w walizce. Po prostu bedziecie juz zawsze malkontentami i marudami. Czy to panstwo naprawde juz tak skurwialo, ze nic was nie potrafi ucieszyc? Czy wszyscy, co tam jeszcze zostali w tym kraju ogladaja juz tylko Teatr TV, filmy Kieslowskiego i chodza do galerii w wolnym czasie?
co za gość ...
"u was" , a co tam u was w czikago ?
zapomniała krowa jak cielem była ... boże , ty widzisz a nie grzmisz !!
Gdzieś czytałem stwierdzenie, że Avatar jest filmem tak przełomowym jak wprowadzenie kolorowego obrazu w filmach. A teraz moje pytanie: czy KTOKOLWIEK pamięta pierwszy film nakręcony w kolorze?
I tym samym każdy wie, jakie będą dalsze losy Avatara - otóż odejdzie w czeluści zapomnienia.
Małe sprostowanie: film porównuje się do przełomu, jakim było wprowadzenie dźwięku, a nie koloru. Ale tak samo postawcie sobie pytanie: czy pamiętacie pierwszy film z dźwiękiem? Mało kto słyszał w ogóle tytuł takiego filmu.
Taki sam los spotka Avatrka.
A sam Cameron zarobi kaskę dla swoich potomków, oj tak, a wszystko to dzięki stadu baranów, którzy tak tłumnie idą do kina.
ames Cameron wskrzesił KINO !!!!
Można powiedzieć że Cameron już w tej chwili odniósł niebywały sukces, ponieważ spowodował że ludzie jak za dawnych czasów masowo ruszyli do kin. Avatar jest niewątpliwym fenomenem socjologicznym – burzliwe dyskusje na forach internetowych, tysiące entuzjastycznych recenzji pisanych przez kinomaniaków, kolejki do kas kinowych co w dzisiejszych czasach jest raczej rzadkością. Pytanie do wiecznie narzekających malkontentów i „znafców” kina którzy rozbierają film na czynniki pierwsze (nomen omen dla znawców - patrz rozdział o sztuce rozumienia poezji w znakomitym Stowarzyszeniu Umarłych Poetów), który film w ciągu ostatnich 10 lat wywołał takie zjawisko, na który film do kina wybierają się wraz z rodzinami ludzie którzy na co dzień filmy oglądają najwyżej w TV, nie mówiąc już o tych co są gotowi przejechać kilkaset kilometrów tylko po to by Avatar obejrzeć/przeżyć w kinie 3D. Tak – Cameron wskrzesił KINO w rozumieniu miejsca gdzie wspólnie z innymi ludź mi przeżywa się wzruszenia i emocje związane z filmem. Mam już prawie 40 lat, kino kocham od dziecka, do dziś łza wzruszenia kręci mi się w oku na wspomnienie seansów Godzilli, Gwiezdnych Wojen, Obcego, Poszukiwaczy Zaginionej Arki, na które zabierał mnie tato. Kiedyś wyjście do KINA było wydarzeniem – kolejki, bilety „spod lady”, przepłacanie u koników, potam nastała era VHS, DVD, obecnie filmów w HD. Ma to swoje zalety, dzięki temu mam ok 1000 ukochanych filmów na półce i mogę do nich wracać. Główną wadą jest to iż do kina chodzę znacznie rzadziej. Z jednej strony – ograniczenia czasowe – praca, opieka nad dzieckiem (które zresztą staram się zabierać do kina na większość animacji), z drugiej jednak wysoka jakość odbioru BLUE Ray drastycznie zmniejsza atrakcyjność kinową większości filmów (vide oparte w głównej mierze na dialogu, świetne Bękarty Wojny). Z góry przyznaję Avatara zobaczę dopiero jutro, mimo to chciałbym ustosunkować się do dwóch najczęściej przytaczanych przez krytykantów zarzutów:
film przeładowany efektami, przerost formy nad treścią, tanie efekciarstwo – ludzie przecież kino zawsze opierało na stronie wizualnej – nawet jeden z pierszych filmów ukazujący wjazd pociągu na stację wywoływał panikę u widzów, którzy uciekali bojąc się że ich przejedzie. Kino zawsze cechowała pewna „jarmarczność”, „widowiskowość” - jest to przecież to co odróżnia je od teatru!!!
prosta historia, płytki banalny scenariusz, to już było – drodzy krytycy WSZYSTKO JUŻ BYŁO!!! - cała kinematografia, literatura, poezja opiera się na powtarzaniu tych samych fabuł i schematów w różnych kombinacjach, w końcu wszystkie historie opierają się na ludzkich emocjach takich jak miłość, nienawiśc, zawiść, zazdrość, strach, chęć posiadania władzy, dobro, zło, tęsknota, folgowanie mniej lub bardziej zdrowym/chorym żądzom. Prawdziwa sztuka polega na tym w jaki sposób ta historia została opowiedziana, czy jest w stanie poruszyć, „chwycić za serce”, nie pozostawić widza obojętnym – parafrazując felieton P. Bartosza Żurawieckiego na łamach Filmu – są filmy na których mi staje i takie na których nie. Avatara, podkreślam jeszcze nie widziałem lecz sądząc po setkach entuzjastycznych recenzji vide IMDB nie sądzę by opowiedziana w filmie historia była aż tak zła (sam marketing nie pomoże – patrz denne nowe Gwiezdne Wojny, 2012 czy inne Transformersy)
Kończąc chciałbym Cameronowi podziękować za jedno – zmusił mnie bym znalazł czas, opiekunkę dla dziecka, i poszedł do kina, co więcej w przeciwieństwie do innych filmów – tu nawet nie pomyślałem o tym by go ściągnąć z sieci i oglądnąć na ekranie komputera i CHWAŁA MU ZA TO!!!
bez przesady ... ludzie i tak masowo oglądają filmy, a to że kina reanimował ? film wygrywa na dzień dzisiejszy z dvd i blu-ray, bo oferuje obraz 3d , co jakiś czas pokazuje się film , który ściąga więcej klientów do kina niż przeciętny inny film, co nie oznacza że ten przeciętny film, jest w jakimś stopniu gorszy. może miał mniej medialnego "halo" ?
No przecież dokładnie zacytowałeś to co napisałem - w dobie dvd i blue ray jakość filmów oglądanych w domu zwłaszcza kameralnych choć niekoniecznie jeśli ma się odpowiednio dużu i dobry LCD nie odbiega znacząco od projekcji kinowej, powiem więcej żaden burak nie rozmawia przez telefon komórkowy, nie siorbie coli i trzeszczy popcornem - dlatego ludzie coraz rzadziej chodzą do kina (wiem po sobie i po tym że jak już pójdę to najczęściej sala jest prawie pusta). Dlatego konieczny był Avatar by na nowo przyciągnąć ludzi!!! Takiego oblężenia kino nie przeżywało od czasu Władcy Pierścieni. Kiedyś by zachęcić widzów wystarczyły Oscary przyznawane takim arcydziełom jak Bravehart, Forrest Gump, Zapach Kobiety czy Gladiator ale niestety ostatnio ta nagroda się zdewaluowała i jest przyznawana zgodnie z porawnoscia polityczną np. czarna Hally Berry (nie jestem rasistą ale naprawdę dostała go za nic, podobnie w przypadku Denzela Washingtona który ma w dorobku wiele innych wspaniałych ról niż mierna za którą dostał nagrodę, ostatnio znowu moda na gejów lu bollywood.
Widzę, że narodził nam się na filmwebie nowy krytyk: thuscomethusgo, kolejny po janko_bzykancie. Ignorant i indywidualista szczycący się nieskazitelnym filmowym gustem. Cechuje go też brak szacunku do czyjejś ciężkiej pracy jaką jest nie ukrywajmy Avatar dla Camerona. Podziwia ówczesne nabijacze kasy jakimi były m.in. Gwiezdne Wojny - nie ukrywajmy tego też, że jest to kino masowe, a nie jak się doszukujesz w Avatarze TREŚCIWE, oczywiście nie zabraknie w tym zestawieni genialnego Kubricka (wypcha go oczywiście na siłę obok Lucasa). Bez niedomówień, Kubrick tak, Lucas nie.
Wracając do tematu. Avatar jest filmem genialnym w swojej prostocie. Nie rozumiem dlaczego ktoś na siłę chce go wcisnąć między treściwe i głębokie obrazy z lat 80. Śmiem stwierdzić, że żaden z twórców Avatara nie zakładał głębokiej polemiki ze znanymi reżyserami typu Von Trier czy Herzog. Jest to przepięknie wykreowany świat który powstał z czyichś marzeń z bardzo uniwersalnym i prostym przesłaniem. Nie wiem za bardzo cóż więcej dodać, rzadko mi się zdarza puścić łezkę podczas seansu - w moim mniemaniu to musi coś znaczyć.
Normalnie bym nawet nie zwrócił na ten temat uwagi jednak boli mnie to, że ktoś tak usilnie próbuje odciągnąć ludzi od seansu tego pięknego dzieła. Założę się, że po nocach kinówki oglądasz. Zostań w swoim małym świecie i podniecaj się Kubrickiem - też jestem jego wielkim fanem jednak nie mam zamiaru przez 9 stron forum się tym chwalić.
Mam wrażenie, że spodziewasz się natrafić tutaj na jakiegoś łowcę talentów, i zostaniesz ogromnym krytykiem.
2/10 pod choinkę, mało śmieszne, bezczelne i cwaniackie.
Btw. co między tymi wszystkim wielkimi filmami (ze strony użytkownika) robi taki badziew jak Efekt Motyla ? Szczerze - nie, że na złość.
wg. was Avatar jest lepszym filmem od tych poniżej!!! Żal.pl
Leon zawodowiec
Zielona Mila
Skazani na Shawshank
Forrest Gump
Podziemny krąg
Milczenie owiec
Siedem
Requiem dla snu
Władca Pierścieni: Powrót Króla
Pianista
Czas Apokalipsy
Lśnienie
Dwunastu gniewnych ludzi
legendy kinematografii są gorsze od kaskówi za 500mln??????
ZASTANÓWCIE SIĘ CO ROBICIE, A TACY "MALKONTENCI" JAK JA DADZĄ WAM SPOKÓJ...
Powyżej już pisałem na ten temat.
"Zgadzam się z tym, że określanie Avatara arcydziełem czy też filmem wybitny, jest lekką przesadą. Każdy ocenia wg swoich odczuć a lista Top 100 nie jest wyznacznikiem prawdziwej wartości jakiegoś filmu. To że Avatar wyprzedził takie filmy jak Skazani na Shawshank czy Braveheart nie oznacza, że jest od nich lepszy. Nie ma z czego robić tragedii i wylewać łez. Opanujcie się trochę."
"wg. was Avatar jest lepszym filmem od tych poniżej!!! Żal.pl"
A ty co tu robisz. też jesteś jednym z "was". Nie podniecaj się niezdrowo z powodu wysokich not jakiegoś filmu. To nie 2012.
Nikt nie twierdzi, ze jest lepszy matole. To jest tylko jakis durny ranking. Ja nawet tego rankingu nie widzialem i mam go w dupie. Kazdy z tych filmow jest inny i reprezentuje inny gatunek. To jak klocic sie czy Feel jest lepszy od Slayera. Bez sensu pierdolenie.
ty zlewozmywaku londyński, jak nie widziałeś rankingu , to jakim prawem się wypowiadasz ?!?!
wielki znawca kinematografii się znalazł , jak cię proącie swedziało na avatarze to twój problem, po za tym feel to avatar , a waleczne zerce to slayer , skoro nie docierają do tej pały inne argumenty.
Ale jednak czasem przydatne jest, uogólnienie i ocenienie filmu który przebija swój gatunek i jest na tyle rewelacyjny że śmiało można stwierdzić że jest on najlepszym. Choć fakt, głupotą jest porównywanie dwóch filmów, różnych gatunków ale czasem jest to potrzebne. Bo to tak jakby ktoś się spytał - wolisz komedię rom. czy dramat? Jak chcesz rozleniwić szare komórki bierzesz pierwsze, jak chcesz coś z polotem bierzesz drugie. I tak można stwierdzić że bardziej ambitniejszy jest dramat (choć są i te całkiem słabiutkie) od komedyjki z Jessicą Albą.
Ciiii;)
Odpalam właśnie "Mściciela" Eastwood'a.
Avantury proszę wszczynać w wątku założonym przez siebie;)
si ju;)
jeżeli uważasz, że Avatar nie ma do przekazania żadnej istotnej treści to
chyba ta impotencja dotyczy Ciebie.
jeśli będziesz łaskaw , napisz , jakie to istotne treści miał do przekazania reżyser ?
właśnie wróciłem, smutny to film, zakończenie też powinno być takie. sala pełna cisza, byłem na 3d w Imaxie teraz idę na zwykłą taśmę bo coś z tych zapowiedzi o nowej technice kręcenia mało widziałem, zatsanawiałem się ile reżysera w tym filmie a ile ciężkiej pracy grafików którzy równie dobrze mogli pracować nad Far Cry'em 2, Crysisem i innymi graficznymi (grywalnymi) cudami. Odbieram ten film jako wielką pracę tysięcy osób , a fabuła która jest zaczerpnięta z przeszłości i czasów nam obecnych oraz świat wykreowany wcześniej w pewnym opowiadaniu pokazuje że sam Cameroon jest chyba mimo wszystko cienkim Bolkiem
Treść do przekazania ma - tylko co z tego jak ludzie i tak będą robić to co robili a koniec nie będzie jak w filmie
przykre i mam doła po tym filmie, bo widziałem Hiszpanów i Majów, widziałem Europę i Indian Ameryki PN, widziałem Amerykanów i Irakijczyków. 20 milionów za kilogram, a czymże jest teraz ropa...
przykre i mam doła po tym filmie, bo widziałem Hiszpanów i Majów, widziałem Europę i Indian Ameryki PN, widziałem Amerykanów i Irakijczyków. 20 milionów za kilogram, a czymże jest teraz ropa...
--------------------------------------------------------------------
Jak to wszystko widziałeś to czemu Cameron jest cienkim Bolkiem????
Być może dlatego, że gdyby nie fakt że dysponował tak ogromnym funduszem który nie mieści się w głowie, nie stworzyłby nic godnego uwagi. Chyba że zatrudnił by scenarzystę który jest dobry i oddał by mu wolną rękę.
Wolelibyście oddać te fundusze komuś innemu. Tarantino wykupiłby za to wszystkie zapasy sztucznej krwi na świecie i mogliby się (co poniektórzy) delektować. :-)
A tak na poważnie.
Spójrzcie co zrobił Lucas z nowymi Gwiezdnymi Wojnami - kiedy szedłem na Mroczne Widmo miałem dreszczyk emocji - chciałem przeżyć to co kilkanaście lat wcześniej przy Gwiezdnych Wojnach, Imperium Kontratakuje i Powrocie Jedi ale sie zawiodłem i to na 100% z powodu przekombinowanej fabuły pozostałych filmów (2 i 3) części nie chciało mi się oglądać. I była to wina scenariusza. Dopiero Cameron pare dni temu wypełnił pewną lukę i jestem mu wdzięczny. Bo myślałem że już nic mnie w kinie nie zachwyci.
Nie mówię że film jest zły, bo na pewno takowy nie jest. Lecz uważam, że Cameron nie jest jednym z najlepszych reżyserów, on ma po prostu na to kupę kasy i to wszystko. Nie bądźmy sceptyczni i otwórzmy oczy, Cameron praktycznie wszystkie swoje filmy opierał na wysokim budżecie, w ten sposób nie można stwierdzić czy jest dobrym reżyserem. Bo dobry, zrobi coś z niczego. Dlatego bardzo chciałabym zobaczyć jakiś jego film, o przeciętnym budżecie ale ambitny i dobry. Dopóki takowego nie zobaczę, ciągle gdzieś w mojej głowie będzie się plątała, ta typowa dla amerykanów rozrzutność i wielki szum ;)
Szanuję twoje zdanie. Lecz jeśli widziałaś film to powiedz - czy te pieniądze (na film) były źle wydane?
Czy gdybyś miała na to wpływ nie dałabyś Cameronowi tej kasy?
Czy uważasz że wytwórnie filmowe to banda kretynów, którzy dadzą kasę każdemu.
Czy uważasz że reklama promocja i szum medialny mogą spowodować że Polacy dojeżdżają do kin 3D po kilkaset kilometrów a inni idą po 2 lub 3 razy.
I wreszcie do k**y nędzy dlaczego romantyczność w dziejszych czasach to taki wielki obciach!!!!! ????
Pisałam o tym wcześniej, że efekty na które zostały wydane miliony, są na pewno najmocniejszym punktem filmu i najlepszym. Bo są genialne. Gdybym miała wpływ na to, kto dostanie taką kasę na zrealizowanie filmu to bym się być może nad tym ciut zastanowiła.
Ależ od tego jest reklama! Jeżeli film jest zapowiadany jako jeden z najlepszych w historii kina, najdroższy i najdłużej oczekiwany to oczywiście że większość na niego leci żeby się po prostu przekonać. Tyle że 3/4 z tych widzów, zostało nabite na kij zwany - Avatar. Podobał im się niesamowicie, to chodzą na niego kilka razy dziennie. Każdy inaczej podchodzi do tego filmu. Są ludzie którzy czekają na niego kilka lat, są ludzie którzy trafili na niego przypadkowo, a jest grupa która właśnie poleciała na ten film przekonać się czy oby zapewnienia producentów do doskonałości tego filmu jest prawdziwa. I uwierz mi, że reklama i cała medialna otoczka ma w dzisiejszych czasach porażający wpływ przede wszystkim na głównych odbiorców, czyli młodzież.
I kto pisał że romantyczność to obciach? Nie przypominam sobie takiej wzmianki, przynajmniej z mojej strony.
Zgoda, jednak z tym nabiciem "na kij to trochę przesada". W końcu wielu ludzi poczuło się szczęsliwszych (tak wynika z tego forum)że ten film obejrzało - a oto głównie chodzi.
Pozdrwiam i dziękuję za dyskusję :-)
jest w tym filmie przesłanie ale , mało reżyserii w tym filmie, jest zręcznie prowadzona kamera, są niesamowite efekty, rozumiem że to wizja reżysera, ale to graficy powołali ten film do życia, scenariusz na bazie opowiadania paula andersona, głównie to jestem wkurzony na ludzi że potrafią wszystko spieprzyć. może się i mylę może pokazał nam to do czego zawsze będziemy dążyć, do zniszczenia.
przy okazji bo nie moge zalozyc tematu
http://w26.wrzuta.pl/audio/9RzzKscQDw4/traby
skądś znam ten motyw, myślałem że Gears of War, ale jednak chyba nie, gdzieś już to zostało użyte w jakimś filmie, może
gangsterskim, a może w grze, ktoś kojarzy?
Wow, dziesięć bitych stron! Cameron pewnie by się zdrowo ucieszył.
Postawa użytkownika thuscomethusgo jest poniekąd... zdrowa. Na temat "Avatara" na "filmwebie" wylano już tyle lukru, że komentarze w których autor odsądza Camerona od czci i wiary jest mimo wszystko jakąś tam odmianą.
Tyle, że trzeba być w swoich sądach konsekwentnym a nie, że kiedy świeci słońce, raz mówić, że jest ciepło a drugim razem, że pada deszcz.
Za kinematograficzny wzór stawiasz "Matrixa" a plujesz na "Avatara".
Czymże jest twój ukochany film "Matrix" jeśli nie zlepkiem z motywów zaczerpniętych z mnóstwa innych filmów i książek?
Chociażby słynny motyw ze "spływającym" ciągiem cyferek został czysto zerżnięty z filmu "Ghost in The Shell"
W czym Matrix jest wg. ciebie oryginalny?
Może w tym, że do grupy ludzi trafia przybysz skądś tam, jedyna kobieta w grupie w owym przybyszu się zakochuje i naturalnie jeden z członków tejże grupy okazuje się być kapusiem, którego trzeba ubić?
To jest wg ciebie super zajebiście odkrywcza fabuła?
A może oryginalny jest pomysł, że wszyscy żyjemy w sztucznym świecie?
To wszystko w mniejszej lub większej formie również było wcześniej choćby u Stanisława Lema, kto czytał, ten wie.
Śmieszy mnie postawa niejakiego użytkownika Mosquito, który sarka na fabułę "Avatara" ale już "Bękarty Wojny", które śmiało można nazwać popłuczynami po "Dirty Dozen" wychwala pod siódme niebo i gotowy jest bić pokłony "świętemu" Tarantino do końca świata i o jeden dzień dłużej.
"Avatar" jest pięknym filmem, przykładem kina w stanie czystym, ucztą dla oka. Owszem, fabuła istotnie nie jest ani specjalnie odkrywcza ani też szalenie pociągająca ale co z tego? Czy przez to musi być zła? Czy nie da się jej przeżywać, czy nie sposób zachwycać się kreacjami aktorów? Czy emocje płynące z ekranu są sztuczne i nieprawdziwe? I to tylko dlatego, że ktoś kiedyś wcześniej nakręcił coś podobnego?
Bzdura!
W kinie naprawdę było już wszystko! I nie oczekujmy, że ktokolwiek wymyśli coś czego wcześniej nie wymyślił nikt.
Po prostu nie trzeba za dużo główkować, nie kupować żadnej durnej coli ani żadnego przesolonego popcornu tylko iść do kina, poddać się magii pana Camerona a potem cierpliwie czekać na wydanie blu-ray.
Eh, nie chciałem wcale brać udziału w tej dyskusji, ale skoro pisze tego posta, to chyba się złamałem ;)
Po pierwsze, odnośnie samego filmu: Wczoraj byłem na Avatarze w CC, oczywiście Dolby 3D. I jak wrażenia? 9/10 - oczywiście jest to TYLKO I WYŁĄCZNIE moje zdanie. Dlaczego aż tyle i dlaczego taka mało? Przede wszystkim, nie oczekiwałem po tym filmie mega głębokich wartości, czy przesłania, które porwie mnie na całego tak, że zamknę się w domu i tydzień z niego nie wyjdę siedząc w kącie i dogłębnie go analizując ;)
Ustawiłem mu wysoko poprzeczkę (w pewnej kategorii filmów, rzecz jasna) i powiem - nie zawiodłem się. Idąc na na seans spodziewałem się zobaczyć... po prostu piękny film. Prosty, banalny, ubrany w jedną z najprostszych historii z możliwych. Siedząc w fotelu na sali, chciałem zobaczyć piękną bajkę, nawet coś w stylu disneyowskim. Chciałem obudzić w sobie dziecko, cieszyć się tym magicznym obrazem i cóż, udało się. Nie rozumiem zupełnie ludzi, którzy po filmie spodziewali się mrocznego s-fi, "Wojny Światów" w wydaniu ludzkim, czy holocaustu na obcych. Ja po obejrzeniu trailera doskonale wiedziałem, jakiego typu będzie to film (podobnie jak większość ludzi, myślę). Za emocje jakie we mnie wzbudził, za to, jak seans mnie porwał, za to, że przez prawie trzy godziny jak dzieciak chciałem być Na'vi (tak, przyznaję się ;) daję mu 9/10. I całe szczęście, że film mnie tak porwał, bo w pewnym momencie fabuła niestety zaczęła mnie po prostu irytować. Dziecko na krótkie chwile się chowało, wychodziła na światło dzienne osoba w miarę dojrzałego widza i po prostu fabuła mnie denerwowała. Wiem, że to sprzeczne z tym, co wcześniej pisałem, ale o tym za chwilę. Film miałby może i 8/10 przez to, że musiałem na siłę parę razy ukrywać irytację, ale ratował się... magią, klimatem. Teraz, ponad 24 godziny po seansie sam już nie wiem, czy ta oklepana do bólu historia przedstawiona w Avatarze jest takim wielkim minusem. Skoro kilka razy zdenerwowało mnie to podczas seansu, to coś musi być nie halo, jednak... to dziecko gdzieś w środku mnie cieszyło się jak Jake z łatwością "posługiwał" się ciałem Na'vi, cieszyło się kiedy poznał Neytiri, kiedy się kochali. Cieszyło się, kiedy Jake wspiął się na najwyższy szczebel w hierarchii Na'vi, cieszyło się podczas ostatniej bitwy, cieszyło wreszcie, kiedy Jake ostatecznie przeniósł swoją świadomość do ciała Na'vi. Za to, ze po wyjściu z seansu (a złożyło się na to wszystko, wizualizacja, prosta fabuła, prosta ścieżka dźwiękowa) byłem jak Piotruś Pan - 9/10 ;)
Po drugie, odnośnie wypowiedzi niektórych użytkowników. Nie wiem, czy lansowane się na wielkiego, nieomylnego krytyka sztuki filmowej, to taki dobry pomysł. Z jednej strony, ktoś naprawdę może być wybitny w postrzeganiu obrazów filmowych i mieć wiele ciekawych i prawdziwych rzeczy do powiedzenia, z drugiej natomiast - można być po prostu człowiekiem zadufanym w swoim "krytycyzmie" podbudowanym opiniami innych. "Takie a takie kino to sztuka, klasyk - ok, oglądam jest przecież świetne". "Ten film to komercja, ale z wielkim, głębokim przesłaniem, tak piszą krytycy - ok, oglądam, jest świetny". Nie wiem już sam co o tym myśleć, po forum nie będe nikogo oceniał, więc dam sobie spokój.
Natomiast co do użyszkodników, którzy bez przedstawienia żadnego sensownego argumentu piszą - "ten film to chała" "jak wy możecie to oglądać????? Żal.pl"... cóż, nie będę się wypowiadał. Jeśli to nieudolne trolle, to ok, ale jeśli normalni ludzie... Mogę im tylko powiedzieć (bo styl wypowiedzi sugeruje gimnazjum, bez urazy, jeśli chcecie być odbierani na poważnie, piszcie posty jak należy), że "żal.pl", armie emotek, wykrzykników czy znaków zapytania nie są ani jazzy, ani sexy.
Pozdrawiam
Wow, dziesięć bitych stron! Cameron pewnie by się zdrowo ucieszył.
Postawa użytkownika thuscomethusgo jest poniekąd... zdrowa. Na temat "Avatara" na "filmwebie" wylano już tyle lukru, że komentarze w których autor odsądza Camerona od czci i wiary jest mimo wszystko jakąś tam odmianą.
Tyle, że trzeba być w swoich sądach konsekwentnym a nie, że kiedy świeci słońce, raz mówić, że jest ciepło a drugim razem, że pada deszcz.
Za kinematograficzny wzór stawiasz "Matrixa" a plujesz na "Avatara".
Czymże jest twój ukochany film "Matrix" jeśli nie zlepkiem z motywów zaczerpniętych z mnóstwa innych filmów i książek?
Chociażby słynny motyw ze "spływającym" ciągiem cyferek został czysto zerżnięty z filmu "Ghost in The Shell"
W czym Matrix jest wg. ciebie oryginalny?
Może w tym, że do grupy ludzi trafia przybysz skądś tam, jedyna kobieta w grupie w owym przybyszu się zakochuje i naturalnie jeden z członków tejże grupy okazuje się być kapusiem, którego trzeba ubić?
To jest wg ciebie super zajebiście odkrywcza fabuła?
A może oryginalny jest pomysł, że wszyscy żyjemy w sztucznym świecie?
To wszystko w mniejszej lub większej formie również było wcześniej choćby u Stanisława Lema, kto czytał, ten wie.
Śmieszy mnie postawa niejakiego użytkownika Mosquito, który sarka na fabułę "Avatara" ale już "Bękarty Wojny", które śmiało można nazwać popłuczynami po "Dirty Dozen" wychwala pod siódme niebo i gotowy jest bić pokłony "świętemu" Tarantino do końca świata i o jeden dzień dłużej.
"Avatar" jest pięknym filmem, przykładem kina w stanie czystym, ucztą dla oka. Owszem, fabuła istotnie nie jest ani specjalnie odkrywcza ani też szalenie pociągająca ale co z tego? Czy przez to musi być zła? Czy nie da się jej przeżywać, czy nie sposób zachwycać się kreacjami aktorów? Czy emocje płynące z ekranu są sztuczne i nieprawdziwe? I to tylko dlatego, że ktoś kiedyś wcześniej nakręcił coś podobnego?
Bzdura!
W kinie naprawdę było już wszystko! I nie oczekujmy, że ktokolwiek wymyśli coś czego wcześniej nie wymyślił nikt.
Po prostu nie trzeba za dużo główkować, nie kupować żadnej durnej coli ani żadnego przesolonego popcornu tylko iść do kina, poddać się magii pana Camerona a potem cierpliwie czekać na wydanie blu-ray.