PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=650957}
2,3 51 tys. ocen
2,3 10 1 51047
1,3 34 krytyków
Smoleńsk
powrót do forum filmu Smoleńsk

...to było złe. Tak bardzo złe. Nie dlatego, że propaganda, nie dlatego, że zmanipulowane fakty. Owszem, propaganda, owszem manipulacja, ale to da się przeżyć. Problem jest taki, że film o- jednak jakby nie patrzeć jednej z większych tragedii polskich w ostatnich latach-jest nudny. Cholernie nudny.
Po obejrzeniu animacji logo Kino Świat oraz pozostałych dziwnych, kompletnie nie znanych studiów filmowych widzimy… jakiś ludzi na płycie smoleńskiego lotniska. Czekają oni na przylot Tupolewa, lecz w między czasie zauważają rosyjski samolot, który zatacza kółka nad lotniskiem. Słychać komunikat, że ,,ładunek został zrzucony!!!” i Rosjanie odlatują. Po chwili przez gęstą mgłę słychać dwa wybuchy (to ważne!), a … nasi ludzie pytają… innych ludzi (złych, no bo to przecież Rosjanie) co się stało. Ci obojętnie wzruszają ramionami, na co Polacy niemalże wybuchają płaczem i chcą się rzucić na pomoc bo ,,tam są ludzie!”. Zbliżenie na mgłę, muzyka Lorenca, która na początku brzmiała całkiem przyjemnie, lecz w miarę powtarzania tych samych dźwięków w kółko stała się irytująca robi się głośniejsza, pojawia się olbrzymi napis SMOLEŃSK na środku ekranu, słychać dźwięki nagrane chwilę po katastrofie. Bolesna kakofonia w połączeniu z muzyką, zaczyna się film.
No… właściwie to nie. Przez pierwsze pół godziny widzimy może z dwie minuty filmu. Reszta to rzeczywiste nagrania- z miejsca katastrofy, pierwsze wiadomości, tłumy pod pałacem prezydenckim, pogrzeb pary prezydenckiej. Oszczędność materiału. Czy jakoś tak. Potem scen nagranych do filmu jest nieco więcej, ale wciąż za mało. Żeby było bardziej dramatycznie i pasowało pod fabułę, dograne są dodatkowe dźwięki. Tak jak dzwoniące telefony na miejscu katastrofy czy też modlitwa ,,Zdrowaś Mario” (odmawiana dramatycznym szeptem, który z początku brzmi jak język węży z Pottera), pomimo wyraźnego zbliżenia na nieruchome usta tłumu. Lub też mój osobisty faworyt- pieśń komunistyczna podczas sceny zbierania szczątek wraku.
Główna bohaterka to Nina. Nina to jedyna nazwana bohaterka filmu. Co można powiedzieć o Ninie? Nina jest dziennikarką. Nina pracuje w telewizji TVM SAT (czaicie- TVN i Polsat), która jest złą telewizją, bo jej szef robi krzywe miny i na newsa o Katyniu nieznając kontekstu tylko słysząc o ciałach w błocie reaguje krzykiem o sekcie smoleńskiej. W ogóle kiepska telewizja z tego TVM SATu- puszczają do telewizji wiadomość o znalezieniu nagrania bez obejrzenie tego nagrania (Nina potem przeżywa, jak to została oszukana wywołując face palmy ), no i zatrudniają jakiegoś gościa, któremu muszą tłumaczyć od podstaw co się dzieje w Polsce, i to w języku angielskim. Co oczywiście nie przeszkadza mu co jakiś czas przerzucić się na całkiem zgrabną polszczyznę. Czemu nie.
Nina jest beznadziejnie zagrana. Nim nawraca się na jedyną słuszną drogę na jej twarzy cały czas widnieje jeden, ten sam złośliwy uśmieszek. Uśmieszek poszerza się podczas zadawania niewygodnych pytań rodzinom ofiar (które w sumie najpierw są oburzone, ale potem nie widzą przeszkód w zapraszaniu Niny na herbatkę i ciasteczka) oraz kręcenia strajków przeciwko pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Nina zadaje pytania, młodzi, głupi, niedoświadczeni życiem i nie będący grupą docelową Radia Maryja ludzie odpowiadają na pytania ze złością, a widz zastanawia się dlaczego ktoś wziął do tej sceny jako statystów Azjatów.
Pod wpływem matki- starszej kobiety z krzyżykiem na szyi, która obraża się na córkę, gdy ta wykonuje swoją pracę (to jest zamiast wejść do środka pałacu prezydenckiego aby tam oddać hołd przy trumnach kręci reportaż) Nina zmienia swój grymas. Jej twarz jest teraz poważna, doświadczona, pełna powagi i refleksji. Niestety, pomimo zmiany wyrazu twarzy aktorka wciąż wypowiada kwestie tym samym monotonnym tonem, który zawsze brzmi identycznie.
Nina w końcu nawraca się i postanawia DOJŚĆ DO PRAWDY…. Chyba. Trudno powiedzieć. Przez całe dwie godziny czekałam na jakieś rozwinięcie akcji, dramatyczny zwrot, albo cholera- ciekawą scenę. No nie doczekałam się niestety. Dostałam za to przemówienie Kaczyńskiego w Gruzji (całkowicie po polsku- na pewno wszyscy go zrozumieli, patrząc na realne nagrania tłumu z podłożonymi krzykami POLSKA, POLSKA, POLSKA), 5 sekundową scenę seksu pomiędzy Niną a jej chłopakiem (o którym wiemy tylko tyle, że jest kamerzystą- nawet nie poznajemy jego imienia) oraz wycieczkę Niny do Chicago, gdzie rozmawia z ojcem o soczkach w foliowych torebkach. Z kimś tam niby się spotyka, z kimś tam rozmawia, ktoś tam nawet ,,popełnia samobójstwo” (nie jest to samobójstwo, bo za każdym razem widzimy złowrogiego pana w płaszczu wsiadającego do czarnego auta i oddalającego się z miejsca zbrodni)- ale nic z tego nie wynika. Nie wiemy kim byli ci ludzie, nie znamy ich imion, nie wiemy skąd posiadali WSTRZĄSAJACE INFORMACJE O SMOLEŃSKU ZA KTÓRE MUSIELI ZGINĄĆ™, więc kompletnie nas to nie rusza.
Montaż. Dobry Boże, montaż. Płakałam jak oglądałam. Gwałtowne cięcia i urwania muzyki, sceny które prowadzą donikąd. Tak jak wspomniana scena seksu- która pojawia się pomiędzy startem samolotu linii lotniczych LOT, a rozmową pilotów Tupolewa z kontrolerem ruchu w Smoleńsku. Lub już wspomniana dyskusja o soczkach w foliowych torebkach- dramatyczne ujęcia Chicago z dramatyczną muzyką, JEBS, dyskusja o soczkach trwająca góra 10 sekund, JEBS wracamy do Chicago? What the?
Jest też jakaś wdowa po generale (nie padają żadne nazwiska), która za 6 biało-czerwonych kwiatków płaci 4 dychy i wciąż obraża się na naszą bohaterkę za niewygodne pytania, po czym znowu ją zaprasza. Do tego rozmowy pilotów z wieżą, para prezydencka oglądająca Tuska i Putina na molo w Sopocie (+komentarz ,,ciekawe po jakiemu rozmawiają??? Pewnie po niemiecku), tłum pod pałacem prezydenckim, wybuch na pokładzie (oczywiście, że był wybuch- i to wbrew pozorom całkiem nieźle jak na efekty specjalne zrobiony), kolejne samobójstwo- wszystko pomieszane, przeraźliwie pocięte, nudne jak flaki z olejem, bez żadnego ładu i składu. Gdyby nie ciekawość czy plotki o ostatniej scenie są prawdziwe, to dawno wyszłabym z kina i poszła się napić mocnego alkoholu.
I tak- plotki są prawdziwe. Ostatnia scena to wizja Niny ofiar katastrofy spotykającej się z żołnierzami z Katynia. Oficerowie salutują prezydentowi, reszta się przytula, rozmawia i śmieje. Jest cudownie i wesoło. Aż trochę zbyt wesoło. Może to był ostatni dzień zdjęć, stąd ta radość na twarzach aktorów.
I oto i on, cały Smoleńsk. Jeden wielki, chaotyczny zlepek bezsensownych scen z fatalnym montażem, fatalną muzyką, fatalną grą aktorską i fatalnie nagiętymi faktami, by pasowały do prawdziwej wersji™ -bez żadnego morału, przekazu czy lekcji. Po prostu- fatalnie nudny film.

ocenił(a) film na 7
Baranek35

Masz tutaj swojego wiarygodnego fachowca trollu http//wpolityce.pl/polityka/309149-fabryka-klamstw-jerzego-millera-pyza-i-wiklo- we-wsieci-sformulowanie-jednolity-przekaz-pograza-millera-i-cala-jego-komisje

ocenił(a) film na 7
Brian_FF78

http://wpolityce.pl/polityka/309149-fabryka-klamstw-jerzego-millera-pyza-i-wiklo -we-wsieci-sformulowanie-jednolity-przekaz-pograza-millera-i-cala-jego-komisje

„Albo zadbamy o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów i podejrzeń, albo sami sobie ukręcimy bicz na własne plecy” - Jerzy Miller

ocenił(a) film na 7
Brian_FF78

Fabryka kłamstw Jerzego Millera. Pyza i Wikło we "wSieci": "Sformułowanie 'jednolity przekaz' pogrąża Millera i całą jego komisję"

Dla wielu lemingów Raport Millera był podstawą prawdy o katastrofie smoleńskiej. No cóż ...

ocenił(a) film na 2
AndyGarcia

Tak, najwięcej o katastrofie mają do powiedzenia eksperci Antka, którzy nawet teraz mając możliwość jazdy do Smoleńska nie korzystają z niej, tylko wymyślają jakieś testy jak ten z brzozą przymocowaną do samochodu.
Skoro oni tacy pewni, że brzoza padnie pod naporem skrzydła i samolot bezpiecznie wyląduje to może wsiądziecie wszyscy do drugiej tutki i zaprezentujecie? Przecież nawet Wiesiu Binienda twierdził, że samolot lądujący na plecach jest w lepszej pozycji bo stateczniki przejmują uderzenie.

ocenił(a) film na 1
pikus1988

"Przecież nawet Wiesiu Binienda twierdził, że samolot lądujący na plecach jest w lepszej pozycji bo stateczniki przejmują uderzenie." Błagam, powiedz mi, że to żart. Bo ja tu już płaczę. Czy ze śmiechu, to zaczynam wątpić...

ocenił(a) film na 2
psysutra

To prawda, był nawet film z taką symulacją jak to statecznik pionowy rzekomo pochłania energię uderzenia przez co kabina mniej obrywa. Musiałbym tego poszukać bo może mam to gdzieś zapisane, w internecie może być to ciężko znaleźć gdyż "zamachowe" koło usuwa te swoje bajki.

pikus1988

Że też kpt. Wrona o tym nie wiedział i naiwnie wykonał lądowanie awaryjne na brzuchu. A swoją drogą dziwnie cicho po pokazie "latającego baraku". Za chwilę mija pół roku i żadnych nowych teorii...

ocenił(a) film na 2
bazant57

Pewnie nie ma już ludzi gotowych wymyślać te nowe brednie. Która to już ocznica niesprowadzenia wraku do Polski mija?

ocenił(a) film na 2
Brian_FF78

Ty i dlatego w grudniu 2010 roku komisja Laska złożyła 100 stron uwag do raportu MAK? Tak wygląda ujednolicony z Ruskim raport?

ocenił(a) film na 2
Baranek35

Dzięki, być może choć jedna osoba pójdzie na forum lotnictwo.net.pl i przeczyta wątek o tej katastrofie z którego to czerpałem swoją wiedzę. Także nie uważam tego czasu za stracony, choć niektórym tutaj pasowałoby mordę obić za to, że wjeżdżają mi na rodzinę.

pikus1988

Gdzie miałeś te szkolenia, w Moskwie?

ocenił(a) film na 2
w_dupke_czesany

Możliwe, że serwery tej strony stoją w Moskwie, tak jak te rzekome serwery PKW liczące głosy. Weź tam zaprzęgnij pisowskie psy do szukania informacji o tym. Macie do tego dar więc odpowiedź znajdziecie. Musicie tylko dać mocną historię o jakimś dziadku z Wermachtu. Bo na forum pprune.org też pisano o CFIT, a tam wypowiadają się piloci z całego świata. Ich pewnie też przekupił Putin i Tusk, co nie?

pikus1988

Gejem nie jestem ale ciebie kocham :) dawno sie tak nie bawilem czytajac ta dyskusje. Gratuluje wytrwalosci. Ja bym sie poddal po godzinie

ocenił(a) film na 2
zylaja

Ja i tak mam mało czasu an dyskusję z nim. gdyby to było kilka lat temu to byłby tu czat ze mną a nie rozmowa tak przerywana moją nieobecnością. Pozdrawiam.

zylaja

Jakbyś miał honor to byś się poddał, a pikuś idzie w zaparte i nie przestaje kłamać.

pikus1988

Jerzy Miller przekazał ci całą wiedzę?
Uczył Marcin Marcina a sam głupi jak świnia.

Baranek35


Baranek35 w odpowiedzi na post: pikus1988 | 2 dni temu
@pikus1998
Przeczytałem cała dyskusje i jestem pełen podziwu dla Ciebie. Ileż trzeba mieć cierpliwości i wytrwałości, żeby w tak konstruktywny i poparty dowodami sposòb dyskutować z osobami pokroju "w dupke czesany".(już sam nick i zdjęcie przypomina mi o pokoleniu Justina Bibera). Pełen szacun za wiedzę popartą trudnymi do obalenia dowodami fachowców, a nie wiedzą z Facebooka i youtube. Pozdrawiam i życzę dalszej wytrwałości

Przyłączam się i nie potrafiłbym lepiej tego ująć.
@pikus1988
Wielki szacunek za wiedzę i wytrwałość w demaskowaniu urojeń siewców nienawiści,
zarażonych wizjami nie mającymi żadnego naukowego uzasadnienia.

ocenił(a) film na 2
Maniek_74

Popatrz, ze jeszcze mi zarzucają, że jestem płątnym trollem. Faktycznie chciałoby mi się marnować konto o tak długim stażu na bycie opłacanym agentem PO. :P
Dyskusja z nimi jest bardzo zabawna, szczególnie jak zaczynają posługiwać się filmami ekspertów Antka. Żaden z nich nie potrafił jeszcze obalić tego filmu z jego wystąpienia gdzie wyciekła symulacja Wieśka ze zniszczonym skrzydłem.

pikus1988

" Dowody związane są z niszczeniem fragmentów i nieprzekazaniem zapisów zawartych w tych fragmentach do prac komisji Millera i do opinii publicznej; fragmentów zapisu w skrzynce parametrów lotu. Zarówno w rosyjskiej skrzynce parametrów lotu, gdzie opuszczono ostatnie pięć sekund, jak i w tak zwanej polskiej skrzynce parametrów lotu, gdzie opuszczono trzy sekundy. Problem polega na tym, że w tych pięciu sekundach zawarta była bardzo istotna, kluczowa treść dla przebiegu tragedii smoleńskiej. Tam była zawarta informacja o awarii lewego silnika, tam była zawarta informacja o awarii generatora, który zasila w prąd cały samolot
– wyjaśniał Antoni Macierewicz.

"My, podkomisja, znaleźliśmy ten materiał właśnie w aktach, które pozostały po komisji pana Millera. W tym sensie zostało to przekazane, to zostało zachowane. Ten plik z tymi informacjami znajduje się w dyspozycji Komisji Badania Wypadków Lotniczych i podkomisji powołanej przez mnie w lutym bieżącego roku, jako spadek po komisji Jerzego Millera. W tym sensie było to przekazane. Za to w żaden sposób nie trafiło to do raportu, do opinii publicznej, no i do jakichkolwiek badań. Zgadzam się – to ma znamiona fałszowania materiału dowodowego. I dlatego – jak mnie poinformował pan przewodniczący Berczyński – zostało skierowane zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w tej sprawie.

Minister mówił też o prezentacji pokazanej przez podkomisję. Wynikało z niej, że kilkadziesiąt metrów przed brzozą, o którą miał się rozbić rządowy tupolew, leżał fragment lewego skrzydła. – To jest dowód dla mnie najważniejszy z ostatniego półrocza. Bo przesądza o tym, że na pewno brzoza nie miała nic wspólnego z tą tragedią. Samolot rozpoczął rozpad mniej więcej co najmniej 60 metrów, a zapewne ponad sto metrów przed brzozą – podkreślił Antoni Macierewicz. – Tragedia zaczęła się dużo wcześniej, w powietrzu bez udziału jakichkolwiek naturalnych przeszkód, bo tam nie ma takich – dodał szef MON.

Stwierdził też, że „Donald Tusk, zarówno w wymiarze prawnym, jak i moralnym czy politycznym, wziął na siebie odpowiedzialność za wszystkie działania związane z badaniem tragedii smoleńskiej”.

ocenił(a) film na 2
w_dupke_czesany

"" Dowody związane są z niszczeniem fragmentów i nieprzekazaniem zapisów zawartych w tych fragmentach do prac komisji Millera i do opinii publicznej; fragmentów zapisu w skrzynce parametrów lotu. Zarówno w rosyjskiej skrzynce parametrów lotu, gdzie opuszczono ostatnie pięć sekund, jak i w tak zwanej polskiej skrzynce parametrów lotu, gdzie opuszczono trzy sekundy. Problem polega na tym, że w tych pięciu sekundach zawarta była bardzo istotna, kluczowa treść dla przebiegu tragedii smoleńskiej. Tam była zawarta informacja o awarii lewego silnika, tam była zawarta informacja o awarii generatora, który zasila w prąd cały samolot
– wyjaśniał Antoni Macierewicz."


Antek i jego podprogowe kodowanie sposobem mówienia. "Ponad wszelką wątpliwość, absolutnie kluczowe, niesłychana zbrodnia". Awarie, no tak bo przecież jak samolot uderza w drzewa to nic mu się nie dzieje tylko leci dalej, nawet głupi ptak jest w stanie uszkodzić kadłub. Dlaczego nie ma ani słowa o wybuchu? Dlaczego do tej pory nie znalazły się dowody potwierdzające ścięcie brzozy kilka dni wcześniej co według Antoniego było niesłychanie istotne i zadawało kłam całemu raportowi?
I najważniejsze dlaczego podkomisja do tej pory nie sprowadziła wraku i skrzynek? Podobno to Tusk nie chciał ich w Polsce, a Antek obiecał ich sprowadzenie jak będą mieli władzę.
Dlaczego eksperci Antka nie byli do tej pory w Smoleńsku? Przecież bez tego się nie da badać katastrofy, przynajmniej tak mówił Antek kiedyś.


""My, podkomisja, znaleźliśmy ten materiał właśnie w aktach, które pozostały po komisji pana Millera. W tym sensie zostało to przekazane, to zostało zachowane. Ten plik z tymi informacjami znajduje się w dyspozycji Komisji Badania Wypadków Lotniczych i podkomisji powołanej przez mnie w lutym bieżącego roku, jako spadek po komisji Jerzego Millera. W tym sensie było to przekazane. Za to w żaden sposób nie trafiło to do raportu, do opinii publicznej, no i do jakichkolwiek badań. Zgadzam się – to ma znamiona fałszowania materiału dowodowego. I dlatego – jak mnie poinformował pan przewodniczący Berczyński – zostało skierowane zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w tej sprawie."

I tylko tyle? No a gdzie wybuchu i zamach? Przecież już wszystko mieli obliczone i znalezione po tych wszystkich swoich pracach w ZP Macierewicza. Teraz okazuje się, że znaleźli jedynie to, z resztą, oni nawet nie rozumieją z czym mają okazję się zmierzyć. Nawet w raporcie jest wyjaśnione wszystko o brakujących sekundach. Widocznie czytanie raportu też jest dla nich za trudne.



"Minister mówił też o prezentacji pokazanej przez podkomisję. Wynikało z niej, że kilkadziesiąt metrów przed brzozą, o którą miał się rozbić rządowy tupolew, leżał fragment lewego skrzydła. – To jest dowód dla mnie najważniejszy z ostatniego półrocza. Bo przesądza o tym, że na pewno brzoza nie miała nic wspólnego z tą tragedią. Samolot rozpoczął rozpad mniej więcej co najmniej 60 metrów, a zapewne ponad sto metrów przed brzozą – podkreślił Antoni Macierewicz. – Tragedia zaczęła się dużo wcześniej, w powietrzu bez udziału jakichkolwiek naturalnych przeszkód, bo tam nie ma takich – dodał szef MON.

Stwierdził też, że „Donald Tusk, zarówno w wymiarze prawnym, jak i moralnym czy politycznym, wziął na siebie odpowiedzialność za wszystkie działania związane z badaniem tragedii smoleńskiej”."


A jakieś zdjęcie fragmentu? Cokolwiek o by potwierdziło brednie tego chorego człowieka? Bo mieliśmy już 50 różnych wersji zamachu a teraz okazuje się, że nawet o wybuchu cisza.

pikus1988

Co ty pleciesz o uderzeniach w drzewa skoro skrzydło oderwało się od samolotu jeszcze ponad 60 jak nie 100 metrów przed brzozą.
Antoni chce sprowadzić wrak do Polski tylko Rosjanie mają coś do ukrycia i dlatego go nie chcą oddać. To chyba oczywista sprawa.

Co ty tak ciągle o tym wybuchu. Owszem był ale tutaj sprawa dotyczy czegoś innego. Co napisał Miller o brakujących sekundach, że jest awaria lewego silnika i generatora czy jakiś kit wcisnął?
Miller to ukrył i nie napisał o tym w raporcie i za to czeka go rozprawa. Normalka.

Cisza o wybuchu? Jeśli skrzydło odpadło przed brzozą gdzie nie było innych przeszkód to tutaj komentarz o wybuchu jest zbędny chłoptasiu.

Zmasakrowałem cię swym komentarzem. Taki jestem dobry :) W dupkę czesany ale nie taki głupi jak myślisz.

ocenił(a) film na 1
w_dupke_czesany

100m przed przed brzozą Tu-154 zawadzał o czubki kilku mniejszych drzew i odpadło pare małych elementów z wysuniętego podwozia, ale nie doszło do oderwania skrzydla. Drzewa te zaznaczone na mapie i zdjęciach z miejsca katastrofy jako kępa nr 5 a ich usytuowanie odpowieda dokładnie dzwiekom zderzeń nagranych przez czarne skrzynki. Szczególowy opis, mapa, zdjęcia i komentarz w linku poniżej https://www.youtube.com/watch?v=CaU_bPiNbP4 Dalej już samolot wykonał ewolucje i dalsze scinanie drzew przedstawione w symulacji do której kolejny link zamieszczam poniżej. https://www.youtube.com/watch?v=qqQZ-846J5s

Jamerro

Mnie to nie przekonuje.

Samolot przy katastrofie może rozpaść się na kilka części, ale nie na kilkadziesiąt tysięcy części.

użytkownik usunięty
w_dupke_czesany

dobra dzięciole, czas interweniować, bo co raz bardziej bredzisz...

http://biblioteka.kijowski.pl/szymowski%20leszek/zamach%20w%20smolensku.pdf
strona 263!

zmasakruj mnie swoim komentarzem, skoro jesteś taki dobry :))))
i udowodnij, że nie jesteś taki głupi jak myślę ;)

Bardzo pewny siebie jesteś :)))

Ten Szymowski napisał w tej książce, że:
"Tupolew ścinał drzewa, ale poobijany wylądował awaryjnie w błocie. O 8:39 rozerwała go siła wybuchu bomby próżniowej i ona też zabiła część pasażerów. Ci, którzy przeżyli, zostali zamordowani strzałami z broni palnej".

Co chcesz przez to powiedzieć? Że uważasz, że to jednak był zamach, a sprzeczamy się jedynie o to gdzie nastąpił wybuch bomby próżniowej, na ziemi jak twierdzi autor książki (i może ty) czy w powietrzu jak ja uważam?
A może uważasz jeszcze co innego, że to był błąd pilotów, że samolot stracił skrzydło przez uderzenie w brzozę po czym po upadku na ziemię rozleciał się na kilkadziesiąt tysięcy części??

JA UWAŻAM, ŻE WYBUCH BOMBY NASTĄPIŁ W POWIETRZU. DWA WYBUCHY W LEWYM SKRZYDLE I JEDEN W KADŁUBIE.

użytkownik usunięty
w_dupke_czesany

hahahaha... no i pogadali :P

Jesteś jakiś opóźniony? Nie potrafisz uzasadnić co chciałeś udowodnić tym zdjęciem?
Myślę że strzeliłeś sobie samobója bo niechcący sam przyznajesz że to był zamach, a teraz nie potrafisz z tego wybrnąć :)

Kolejny matoł zmasakrował tym razem sam siebie :P

użytkownik usunięty
w_dupke_czesany

zamachem jest Twoje istnienie, a Twój stary strzelił samobója matce :P
w którym momencie uznałeś, że obstawiam za teorią zamachu?!
szydzę tylko z takich imbecyli jak Ty, którzy znają "prawdę" popartą wieloma... przepraszam... faktami, jak np. ten z linka, który zamieściłem hehe :)
"DWA WYBUCHY W LEWYM SKRZYDLE I JEDEN W KADŁUBIE"... człowieku otrząśnij się!
jeden, jedyny malutki dowód na poparcie Twojej "tezy", a zrobię Ci loda w południe na Rynku w Krakowie :)))))
a do tego czasu proszę nie kompromituj się, na co dzień takich debili jak Ty mnóstwo w TV prawicowej, więc nawet nie jesteś oryginalny ze swoimi wypocinami :)

Swoją wiedzę zawsze czerpię ze sprawdzonych źródeł i słucham polityków którym ufam jak Antoni Macierewicz lub Jarosław Kaczyński. Co do linku który wkleiłeś nie dałem się na niego złapać, co opisałem wcześniej.

Jednym z dowodów na wybuchy są odkolorowania trawy ze zdjęć satelitarnych które są widoczne miesiąc później po katastrofie. I wynika z nich, że nastąpiły 3 wybuchy. Pierwszy 50-70 metrów przed brzozą, drugi zaraz za brzozą, a trzeci największy tam gdzie jest tzw. taws 38.

Za loda dziękuję chyba że zrobi go twoja siostra lub żona.

w_dupke_czesany

Dziwne były te bomby, skoro przed wybuchami piszczały i ostrzegały "Uwaga, ziemia!". :)) I skoro rejestrator dźwięku zarejestrował również m.in. odgłos uderzenia w drzewo, a także przekleństwa pilotów, natomiast nie zarejestrowały żadnego odgłosu eksplozji.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 1
Sherlocked

Zgadzam się-dno totalne

Sherlocked

Fajna recenzja. I tylko żal mi tych wszystkich co wierzą w zamach. Najgorsze jest to, jak ignorują wszystkie dowody świadczące o katastrofie a nie zamachu. W zasadzie na chwile obecna nie ma jednego dowodu swiadczacego o zamachu. A i do tych imbecyli co to wg nich jakiś Ił zrzucił mgłę - dlaczego pan kapitan podjał próbe lądowania, skoro wiedział że nie ma szans? Macie winnego, a może boicie się, że prawdziwe przyczyny ujrzą kiedyś światło dzienne? Boicie się, że USA upubliczni nagrania rozmów telefonicznych z Tupoleva.

ocenił(a) film na 10
marekjankowski

to kwestia wiedzy i analizy a nie wiary

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

Idź pilotom tłumacz te swoje informacje z tyłka wzięte, loguj się na lotnictwie. Chętnie poczytam jak błaźnisz się tam.

ocenił(a) film na 10
pikus1988

Tacy sami piloci jak i ty.

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

Znacząco lepsi ode mnie bo pilotem nie jestem. Ciebie natomiast wystarczająco już ośmieszyli. Mem z koniem zrozumiałeś czy dalej ciemno w tym tunelu?

ocenił(a) film na 10
pikus1988

I dlatego epatują impotencja intelektualną otaczając ustalenia towarzyszy radzieckich chorobliwym kultem?

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

Jeśli ich nazywasz impotentami intelektualnymi to jak nazwać ciebie, człowieka który do pięt im nie dorasta? Ustalenia towarzyszy radzieckich? Pewnie jeszcze Anodina im zapłaciła za pisanie o przyczynach zanim powstały oba raporty. Pilotom z zagranicy pewnie też Ruscy zapłacili za rozpowszechnianie propagandy smoleńskiej.
Tylko wciąż jakoś nie możemy poznać tych pilotów Macierewicza, którzy tak z narażeniem życia chcą zadawać kłam Anodinie i Millerowi. A tyle o nich mówił Antek.

ocenił(a) film na 10
pikus1988

Idź się ich spytaj choćby o Jaka. Czemu do bluzgania na zaloge bylo pełno chętnych a jak się okazała prawda to do,odkręcania nie ma nikogo?

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

Jaka prawda? Że namawiali kolegów do złamania prawa? Że nie znali w pełni rosyjskiego?

ocenił(a) film na 10
pikus1988

Taka:
Por. Wosztyl raz:
Przyszła pora, aby upublicznić kilka spraw.
Dla tych, którzy nie znali, nie interesowali się, krótki opis tego jak to wyglądało z drugiej strony. Życzę udanej lektury.

Wielokrotnie z mediów docierają informacje, które nie licują z przeciętną inteligencją zwykłego Polaka o faktach, czy też tezach dotyczących najfatalniejszej w skutkach tragedii, która dotknęła nas Wszystkich w dniu 10.04.2010r., a tym samym zgorszony jestem postawą czołowych polityków, którzy z jednej strony stoją na straży informacji zawartych w rządowym dokumencie, który tworzony był przez ludzi z tytułami naukowymi, a po którego opublikowaniu ujawniono nieprawidłowości, które można nazwać „kłamstwem” (ekspertyza IES, a słowa przypisane Ś.P. gen. A. Błasikowi, które w rzeczywistości były słowami II pilota Ś. P. ppłk. R. Grzywny), czy CLKP, a z drugiej strony dyskryminują naukowców, którzy zadają wyjątkowo niewygodne pytania dotyczące wątpliwości co do znacznej liczby hipotez zawartych w oficjalnym raporcie.
Mój ogromny dystans do „faktycznych ustaleń” Komisji Millera bierze się stąd, iż byłem pilotem, dowódcą załogi lądującego o godz. 07:15 czasu Warszawskiego samolotu w Smoleńsku przed wspomnianą tragedią z 10.04.2010r. Osobiście dostrzegam wiele niezgodności z tym co zostało zapisane w oficjalnej wersji, co miało potwierdzać winę pilotów rządowego Tu-154M, a jednocześnie zauważam bezpardonową walkę klasy politycznej ściśle związanej ze stroną rządową w celu obrony zawartych tam tez z jednoczesną próbą ośmieszenia pracy ludzi, którzy zajęli stanowisko mówiące o tym, że jest wiele nieścisłości tam umieszczonych, a zadawane pytania z ich strony pozostają bez odpowiedzi. Na swoim przykładzie pragnę pokazać niezrozumiałe działanie Komisji Millera.
Moje lądowanie odbyło się w dniu 10.04.2010r na lotnisku w Smoleńsku, przy szybko pogarszającej się widzialności, która z 4000m w ciągu kilku minut spadła do 1500m podanej przez kontrolera i przy której odbyło się lądowanie. Jednocześnie ten kontroler, ani jeden raz, nie wspomniał podczas całej korespondencji o obecności chmur, a tym samym podstawie i wielkości zachmurzenia. Lądowanie wykonałem według podejścia wg Uproszczonego Systemu Lądowania (USL) na dwie radiolatarnie. Możliwe było również podejście na dwie radiolatarnie połączone z radiolokacyjnym systemem lądowania (RSL) przy widzialności 1000m, ponieważ moje minimum, jak i lotniska wynosiło 100m podstawy chmur z widzialnością 1000m. Decyzję o zniżaniu się poniżej wysokości decyzji i lądowaniu podjąłem po uzyskaniu kontaktu wzrokowego ze światłami podejścia i ziemią zanim samolot osiągnął wysokość minimalnego zniżania dla tego lotniska równą 100m nad poziomem lotniska przed osiągnięciem pozycji na ścieżce nad BRL (Bliższa Radiolatarnia, która oddalona była od progu pasa 1100m).
Z przyczyn jedynie znanych członkom Komisji Millera, w maju 2010r. na polecenie Inspektoratu Bezpieczeństwa Lotów MON (płk M. Grochowski) przysłano polecenie do Dowództwa Sił Powietrznych w którym zlecono sprawdzenie lądowania samolotu Jak-40. Dowódca Sił powietrznych gen. L. Majewski powołał taką komisję do badania incydentów na czele której stanął ppłk J. Jarmuła. Po przesłuchaniach załogi samolotu Jak-40, osób funkcyjnych będącymi w tym dniu DKL-ami (Dyżurnymi Kierownikami Lotów) i zbadaniu wszystkich dostępnych dowodów komisja ustaliła, że nie dopatrzyła się złamania RL-2006 (Regulaminu lotów), ani przepisów lotniczych, co zostało przedstawione przez rzecznika prasowego DSP ppłk. R. Kupracza w dniu 10.06.2010r., co podało PAP w krótkiej informacji http://wiadomosci.gazeta.pl/…/1,114873,7999753,Wojsko__Waru…
Miesiąc później ppłk. Jarmuła w rozmowie ze mną potwierdził, że orzeczenie komisji badającej lądowanie samolotu Jak-40 w Smoleńsku z dziennikarzami oczyszcza załogę ze wszelkich zarzutów dotyczących lądowania ponizej warunków minimalnych (oskarżono mnie o lądowanie przy podstawie poniżej 60m i widzialności ponizej 1000m), ale orzeczenie od miesiąca leży w szufladzie, a gen. Majewski nie ma czasu, aby podpisać owe orzeczenie odrzucające zarzut wykonania lądowania z naruszeniem prawa, dlatego też czeka, aż Pan generał znajdzie dla niego czas.
W międzyczasie trwała bezpardonowa nagonka mediów związanych z rządem na załogę Jaka-40, która utrwalała przekonanie w społeczeństwie, że lądowanie odbyło się bez zachowania elementarnych zasad bezpieczeństwa. Proszę sobie wyobrazić, jak wielka była moja frustracja, gdy z jednej strony media kreują już samoistną tezę, że winny jestem śmierci 96 osób, gdy nikt ze strony wojskowej nie stanął w obronie żołnierzy – mam tutaj na myśli Rzecznika Prasowego DSP, który nabrał wody w usta i nie próbował sprostowywać informacji zawartych w doniesieniach medialnych i gen. L. Majewskiego, który jako dowódca SP wydał zakaz wypowiadania się na temat samej katastrofy i spraw z nią związanymi, a jednocześnie kreowana pomoc psychologiczna osobom jej potrzebującym staje się fikcją.
W październiku zadzwonił do mnie jeden z członków KBI badającej moje lądowanie kpt. P. Kotłowski i poprosił mnie, abym opowiedział mu raz jeszcze jak wyglądało moje lądowanie. Po krótkiej rozmowie skwitował to stwierdzeniem, że: „Z czegoś takiego każdy prawnik Ciebie wybroni”, zdziwiły mnie jego słowa, ale nie miałem okazji zapytać się co miał na myśli, ponieważ szybko się rozłączył.
23.12.2010r. po godzinie 16:00 przychodzi faks z DSP do 36 SPLT podpisany przez gen. Majewskiego w którym jest napisane, aby wyciągnąć wnioski dyscyplinarne od załogi Jak-40 lądującego w Smoleńsku przed katastrofą. W dniu 24.12. z samego rana zostaję wezwany przez dowódcę jednostki płk. M. Jemielniaka na rozmowę w tej sprawie. Proszę o zapoznanie się z kartą incydentu na którą się powoływano, dostaję odpowiedź, że będę mógł się z nią zapoznać po Świętach Bożego Narodzenia.
W pierwszy dzień po świętach jestem wezwany ponownie i pokazano mi do wglądu dokumentację, która orzeka, że załoga złamała prawo świadomie lądując poniżej warunków minimalnych narażając tym samym pasażerów i sprzęt lotniczy i klasyfikuje ten czyn jako błędna organizacja szkolenia (O), a nie czynnik ludzki. Zapoznając się z treścią tej karty wzrasta we mnie przekonanie, że jest to działanie zaplanowane i mające wpłynąć na dalsze działania, które takim orzeczeniem mają być potwierdzeniem tez, które są wieszczone przez media. Wprost mówiąc, odniosłem przekonanie, że wskazując winę pilotów samolotu Jak-40 i udowadniając ją, nikt wówczas nie będzie próbował podważyć kwestii chęci wykonania zadania „za wszelką cenę” przez tragicznie zmarłą załogę samolotu Tu-154M. W tym momencie zgłaszam płk. Jemielniakowi chęć natychmiastowego odwołania się od tego orzeczenia komisji, dostaję jednak polecenie, aby zaczekać do 04.01.2011r., kiedy to ta karta incydentu zostanie oficjalnie odczytana.
Tutaj następuje kulminacja całej sytuacji, którą opiszę szczegółowo.
04.01.2011r. do jednostki przyjeżdża płk Kowalczyk szef BL przy DSP, ppłk Jarmuła przewodniczący komisji badającej lądowanie Jaka-40 oraz ppłk Purwin z CHSZRP. Ppłk Jarmuła prosi zgromadzonych, aby Ci wynieśli wszystkie urządzenia elektroniczne, ponieważ poruszane sprawy na tym spotkaniu dotyczą również trwającej w toku sprawy katastrofy samolotu Tu-154M. Co najciekawsze, dokument dostał klauzulę „JAWNE”. Wszyscy opuszczają salę odpraw i wracają po kilkuminutowej przerwie. Pomimo iż wielokrotnie zapoznawałem się z tą kartą, to sposób w jaki była odczytywana, intonacja głosu ppłk. Jarmuły spowodowało, że podnoszę rękę, aby w trakcie odczytu na chwilę się zatrzymano i wyjaśniono skąd wzięły się takie niedorzeczności w karcie incydentu. Usłyszałem wówczas od ppłk Jarmuły „Panie Arturze, proszę poczekać. Doczytam do końca i będzie Pan mógł zadać pytania”. Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz i usłyszałem to samo. Po zakończonym odczycie zadałem trzy pytania dotyczące karty incydentu.
Pierwsze skierowane do ppłk Jarmuły: „Panie pułkowniku, proszę podać jakie warunki panowały w Smoleńsku o godzinie 05:06 i 05:26 UTC”, przypominam, że moje lądowanie odbyło się około 05:15 UTC (odpowiednio 07:06 i 07:26, a także 07:15 czasu Warszawskiego).
Zaczął wertować kartę incydentu. Wówczas dodałem: „Panie pułkowniku, załącznik nr 1. Wiem, ponieważ miałem okazję zapoznać się z dokumentacją.”
Odnajduje załącznik. Jest mocno zaskoczony co tam jest napisane, czyta marszcząc czoło i pyta się mnie przy wszystkich: „Panie poruczniku, czy Pan wie z jakiego lotniska są te dane?”.
Wówczas odpowiedziałem: „Tak Panie pułkowniku, z lotniska Smoleńsk północny, gdzie wykonywałem loty w dniu 07 i 10.04.2010r. Proszę przeczytać warunki meteorologiczne z godziny 5.06 UTC.”
Były to warunki meteorologiczne odnotowane przez meteorologa dyżurującego tego dnia w lotniskowym biurze meteorologicznym mierzone 9 minut przed moim lądowaniem.
Pułkownik czyta warunki z godziny 05:06 UTC: „Zachmurzenie 6/10 o podstawie 150m i widzialność 2000m”. Poprosiłem, aby przeczytał warunki odnotowane o godzinie 05:26, czyli 11 minut po moim lądowaniu. Pułkownik zaczyna czytać: „Zachmurzenie 10/10 o podstawie 100m i widzialność 1000m”. Zaznaczam, ze jeszcze przy tych warunkach mogłem wykonać lądowanie na lotnisku zgodnie z prawem i poziomem wyszkolenia.
Zadałem retoryczne pytanie: „Gdzie jest tam napisane, że podstawa wynosiła 60m?”
Swój wzrok skierowałem na ppłk. Purwina i zapytałem: „Panie pułkowniku, twierdzi Pan że lądowałem przy podstawie 60m i niższej. Proszę mi powiedzieć jaka była wartość zachmurzenia na tej wysokości?”
Dłuższą chwilę czekałem na odpowiedź, jednak jej nie uzyskałem.
Zadałem trzecie pytanie skierowane do całej komisji: „ Nie chodzi tutaj już tylko o mnie i moją załogę, ale o wszystkich na tej sali, którzy będą wykonywać loty na statkach powietrznych. Proszę mi powiedzieć dlaczego osoba, która pilotuje samolot, śmigłowiec nie miałaby podjąć decyzji o kontynuowaniu podejścia do lądowania jeżeli zanim osiągnie wysokość decyzji ma pewny kontakt wzrokowy ze światłami DS. i ziemią?”
W tym momencie wstał milczący cały czas ppłk. Purwin i rozpoczął swoją wypowiedź, której ogólny wydźwięk był taki, że: „Komisja przeprowadziła analizę warunków meteorologicznych panujących w Smoleńsku w dniu 10.04 i jednoznacznie stwierdziła, że lądowanie odbyło się przy podstawie 60m i widzialności poniżej kilometra. Dlatego też nieważne jest co mówi porucznik i nieważne co napisano. Mogłoby być napisane, że było BCH 10 (bezchmurne niebo i widzialność 10 km), komisja podjęła decyzję i ta decyzja jest niepodważalna i ostateczna.”
Ze zdumienia otworzyłem szerzej oczy. Kontroler z wieży w dniu 10.04. podał widzialność większą niż 1000m co było nagrane na magnetofonie Jak-40. Dyżurny meteorolog zanotował widzialność większą niż 1000m. Jak można tak mówić przy wszystkich, jak można podważać informacje meteorologiczne najpierw zmierzone przez radzieckiego meteorologa, który na miejscu robił pomiary, które później przekazane zostały przez KBWLLP tej komisji. Nie spodziewałem się, że najciekawsze jeszcze zostanie powiedziane, ponieważ wstał Pan płk Kowalczyk i przy wszystkich zaczął omawiać jak powstała komisja do zbadania lądowania Jaka-40. Powtórzył cały proces twórczy od „zlecenia” inspektoratu BL dowodzonego przez płk. Mirosława Grochowskiego, czynnego członka komisji badającej katastrofę rządowego samolotu Tu-154M, przez pierwsze orzeczenie komisji uniewinniające załogę, które musiało wylądować w koszu, ponieważ Pan Edmund Klich wielokrotnie dzwonił do odpowiednich osób w DSP i nalegał, aby sprawa lądowania została dogłębnie zbadana, co zostało przedstawione w artykule Pani Klaudii Hatały 01.02.2011r. pod tytułem „Minister sprawiedliwości o lądowaniu Jaka-40: kontrolerzy popełnili błędy”. http://www.polskieradio.pl/…/305403,Minister-sprawiedliwosc…
Pan płk Kowalczyk przedstawił nieco inaczej słowa, które wypowiedział. E. Klich we wskazanym wyżej artykule "przyznał, że dzwonił do odpowiednich osób w dowództwie Sił Powietrznych i apelował, by dokładnie przebadać lądowanie Jaka-40". Powiedział wprost: „ Początkowo komisja nie dopatrzyła się, aby załoga Jaka-40 złamała zasady wykonywania lotów, ale zadzwonił do mnie Edmund Klich i powiedział, że jeżeli nie ukażemy załogi Jaka to strzelimy sobie w stopę”. Dlatego ponownie zbadano sprawę i trwało to tak długo ponieważ do października czekali na warunki meteorologiczne ze Smoleńska przekazane przez KBWLLP…” (załącznik z warunkami meteorologicznymi o które zapytałem).
Nie wierzyłem własnym uszom. Jak można powiedzieć coś takiego przy tak licznej grupie ludzi nie poddając w wątpliwość wyników swojej działalności zawodowej? Gdzie honor żołnierza Polskiego, kodeks honorowy oficera!? Wydźwięk dalszej wypowiedzi był taki, że załoga Jak-40 która wylądowała w Smoleńsku na 1godz. 26 min. przed zdarzeniem nie ma prawa odwołać się od orzeczenia komisji. Wstałem wówczas i bezpośrednio zapytałem pułkownika: „ Czy to oznacza, że załoga nie ma prawa do odwołania się od orzeczenia komisji?”
Na to płk Kowalczyk odpowiedział podniesionym głosem i tutaj cytuję z góry przepraszając za sposób wypowiedzi: „Jeżeli uważam, że komisja jest do dupy, że pracowała do dupy, to jak najbardziej mogę się odwołać.”
Szybko odpowiedziałem: „ Dziękuję Panie pułkowniku, tylko to chciałem usłyszeć”.
Gdy zakończono to przedstawienie, wychodzący z sali płk. Kowalczyk poprosił mnie, abym razem z nim i innymi mu towarzyszącymi osobami wyszedł. Zatrzymaliśmy się na korytarzu przed gabinetem dowódcy pułku. Oprócz mnie był tam jeszcze szef BL jednostki mjr A. Borowy, który zadał ku mojemu zdziwieniu pytanie płk. Kowalczykowi: „Co to było? Co wy … wyprawiacie? Przyjeżdżacie nieprzygotowani, oskarżacie człowieka, że popełnił przestępstwo, a porucznik wstaje i Was punktuje?”
Chwilę później poszedłem z gotowym pismem odwołującym się do Szefa Sztabu Generalnego WP i złożyłem je w kancelarii niejawnej. Jeszcze tego samego dnia składają takie pisma członkowie mojej załogi: por. Rafała Kowaleczo i Ś.P. mł. chor. sztab. Remigiusz Muś. Początkowo pismo Ś.P. mł. chor. sztab. Musia zostaje odrzucone przez płk. Mirosława Jemielniaka ponieważ było „za ostre”, a były tam przytoczone wypowiedzi członków KBI, którzy przybyli odczytać kartę incydentu. Następna, złagodzona wersja została zaakceptowana.
Szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch po zaopiniowaniu przez Inspektorat Bezpieczeństwa Lotów MON podtrzymał zawarte w nim tezy ujęte przez KBI i pouczono mnie, że od niniejszego rozpatrzenia odwołania zainteresowanemu nie przysługuje prawo wniesienia odwołania do Ministra Obrony Narodowej, ani skarga do wojewódzkiego sądu administracyjnego. W tym momencie dotarło do mnie, że jedyne co mogę zrobić to skontaktować się z prawnikiem, który od tego momentu zacznie mnie reprezentować, ponieważ sam już nie byłem w stanie stawić czoła tej jawnej niesprawiedliwości na którą przyzwolenie dała armia wraz z cywilnym jej nadzorem .
Jednocześnie gen. Majewski składa doniesienie do prokuratury wojskowej na załogę samolotu Jak-40 o możliwości popełnienia przestępstwa.
Rozkazem gen. Majewskiego odsunięty jestem od wykonywania lotów z najważniejszymi osobami w państwie.
W trakcie reorganizacji pułku zostaję cofnięty z etatu dowódcy załogi na etat starszego pilota (II pilota).
Dowiaduję się, że na posiedzeniu ZBL w DSP wydane jest polecenie podległym komórkom BL w jednostkach lotniczych, aby całą kartę incydentu lądowania samolotu Jak-40 w Smoleńsku odczytać przy pełnym składzie osobowym, co jest precedensem w takich sytuacjach.
Płk Jemielniak przekazuje mi informację, że gen. Majewski chce szybko zakończyć sprawę, a tym samym najlepiej będzie, jeżeli dobrowolnie poddam się karze. Odmawiając przyjęcia takiego rozwiązania sprawy, straszony jestem, że gen Majewski może odsunąć mnie od latania, zabrać mi klasę pilota, a tym samym część przysługującego mi uposażenia, jednocześnie może „tymczasowo” wysłać mnie do jakiejś innej jednostki, niewiadomo gdzie, gdzie będę czekał na zakończenie sprawy.
W efekcie rozwiązania 36 SPLT, pomimo wielokrotnych zapowiedzi, że zostaną przeprowadzone rozmowy kadrowe, na których każdy dostanie nową propozycję, ja miałem jedynie jedną, na której dowiedziałem się, że nie ma dla mnie etatu.
W grudniu przychodzi imienny rozkaz, który nakazuje stawić mi się na początku stycznia w jednostce w Krakowie, bez żadnych szczegółów jaką funkcję miałbym tam pełnić. Z obawy, że ziści się scenariusz wskazany w czasie jednej z rozmów z płk. Jemielniakiem, że zostanę odsunięty od latania postanowiłem złożyć wypowiedzenie ze służby zawodowej. Z dniem 01.02.2012r. zostałem porucznikiem rezerwy – emerytem.
I to wszystko spotkało mnie, ponieważ wykonywałem swoje zadania najlepiej jak tylko potrafiłem. To czeka żołnierza zawodowego, który nie oczekuje niczego więcej niż odrobinę szacunku i słowa dziękuję za swoją ofiarną służbę.
23.02.2015r. Wojskowa Prokuratura Okręgowa postanawia umorzyć śledztwo z doniesienia gen. L. Majewskiego w sprawie lądowania Jak-40 w Smoleńsku.

ocenił(a) film na 10
pikus1988

Dlatego świadomi braku merytorycznych podstaw zajmowanego przez nich stanowiska, będącego bezrefleksyjną recepcja wieszczb Anodiny, pozamykali wątki. Pojmujesz teraz czy Ci narysować?

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

Te głu.ek a dlaczego Wosztyl tak nie szczeka w PW? Wtedy jakoś dziwnie ucina mu pamięć do faktów, podobnie jak Biniendzie odbiera wtedy ochotę do przekazania materiałów. Bohater próbuje się wybielić bo razem ze swoim ziomeczkiem nakłaniał kolegów do łamania regulaminów. Tylko w Polsce jest możliwe, żeby teoretycznie najlepsze załogi w du.ie miały przepisy i nie znały języka w którym prowadzona będzie komunikacja z wieżą.
Pozamykali wątki bo jak napisał tamtejszy admin nie było nowych informacji w sprawie a kopanie się z tobą nie należało do tego co robi się na tym forum. Wiesz, to nie salon24 gdzie tacy jak ty 50 razy wklejają to samo będąc przekonanym o własnej nieomylności.

ocenił(a) film na 10
pikus1988

Szczekać to se możesz ty w Ruskiej Budzie

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

Ruska Buda to jakaś miejscowość, że użyłeś wielkiej litery?

ocenił(a) film na 10
pikus1988

Niemalże Szerloku

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

W takim razie wróć do szkoły skoro nie masz pojęcia kiedy używa się dużej litery. Może mając kilka lat więcej zdołasz opanować materiał z podstawówki.

ocenił(a) film na 10
pikus1988

Wielkiej litery.