Seria "Ciche miejsce" trzyma poziom? Recenzujemy "Dzień pierwszy"

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/%22Ciche+miejsce%3A+Dzie%C5%84+pierwszy%22+%E2%80%93+recenzja-156277
Seria "Ciche miejsce" trzyma poziom? Recenzujemy "Dzień pierwszy"
źródło: Materiały prasowe
Po dwóch częściach wyreżyserowanych przez Johna Krasinskiego seria "Ciche miejsce" wraca w nowej odsłonie. Jest nowy reżyser (Michael Sarnoski) i nowe gwiazdy (Lupita Nyong’o i Joseph Quinn). Czy jest ten sam wysoki poziom? Film "Ciche miejsce: Dzień pierwszy" recenzuje Michał Walkiewicz.

Na ulicach cichosza (recenzja filmu "Ciche miejsce: Dzień pierwszy")





Kino to dziwna bestia. Z jednej strony, sednem całego doświadczenia są komunia wrażliwości i kolektywny rezonans. Z drugiej - podobnie jak w kościele, rytuał należy przeżywać w ciszy. Twórcy horrorowej serii "Ciche miejsce" nie tematyzują wprawdzie tego paradoksu, lecz naprawdę dziwi mnie, że nie napisali dotąd sceny, w której wrażliwe na dźwięk, krwiożercze potwory urządzają masakrę…w kinie. W końcu od poziomu decybeli zależy nie tylko życie bohaterów, ale i nasza frajda.

W prologu "Dnia pierwszego" takich ograniczeń nie ma. Można chrupać popcorn, wydawać okrzyki ekscytacji, a nawet klepać się po udach (co w moim osobistym rankingu jest na samym dnie zachowań w miejscu publicznym). Jako, że mamy do czynienia z prequelem opowieści o kosmicznej inwazji, świat fotogenicznie wali się w gruzy - z nieba spada deszcz meteorytów, a skryte we mgle bestie zamieniają nowojorczyków w krwawy budyń. Później wszystko milknie, zaś my mamy chwilę, by docenić ten mały filmowy cud: oto w dochodową franczyzę zamienia się seria, w której katastroficzne łubudubu to jedynie przypis do "wyciszonej" opowieści o ludzkiej woli przetrwania.
    
Dzień zagłady obserwujemy z perspektywy Sam (Lupita Nyong’o). Dziewczyna jest w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej i trafia na Manhattan wraz z innymi pacjentami podmiejskiego hospicjum oraz swoim opiekunem (w brodatym Aleksie Wolffie trudno rozpoznać straumatyzowaneigo nastolatka z "Dziedzictwa. Hereditary"). Już za chwileczkę, już za momencik na ziemię spadną wygłodniałe monstra. Lecz zanim to nastąpi, scenarzyści ustawią elegijny ton opowieści za pomocą kapitalnej miniatury o straconych złudzeniach i odebranych marzeniach - w teatrze lalek Sam obejrzy krótką bajkę o niesprawiedliwym losie.

Dziewczyna nie chce ratować ani świata, ani siebie. Chciałaby tylko zjeść pizzę w knajpce, do której w dzieciństwie zabierał ją ojciec. W teorii zatem widmo nieuchronnego końca powinno obniżać fabularną stawkę (pomijając fakt, że znamy już wynik nierównej walki ludzkości z najeźdźcami). Kontrintuicyjny pomysł okazuje się jednak największą wartością filmu, gdyż prowadzi do pytania o sens życia w obliczu nie tylko pewnej, ale i rychłej śmierci. Odpowiedzi bohaterka będzie szukać wraz Erikiem (Joseph Quinn), brytyjskim studentem prawa, który w umierającej dziewczynie odnajdzie przyjaciółkę i powierniczkę. Zaś gdy wreszcie ją pozna, odetchniemy z ulgą – "Ciche miejsce: Dzień pierwszy" to całkiem niegłupia opowieść o odkrywaniu piękna w prozie codzienności.
 
Całą recenzję autorstwa Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ.


"Ciche miejsce: Dzień pierwszy" – zwiastun




O czym opowiada "Ciche miejsce: Dzień pierwszy"?


Wyreżyserowany i napisany przez Michaela Sarnoskiego ("Świnia") film "Ciche miejsce: Dzień pierwszy" to trzymający w napięciu horror, który nawiązuje do przebojowej serii i pokazuje widzom, co wydarzyło się w dniu, w którym świat ucichł. Kiedy Sam (laureatka Oscara, Lupita Nyong'o) wraca do miasta, w którym się urodziła, jedyne czego pragnie to kawałek ulubionej pizzy. Zamiast tego zostaje uwięziona w koszmarze na jawie, który może być jej ostatnim dniem na Ziemi. W towarzystwie nieznajomego o imieniu Eric (Joseph Quinn) i jej kota Frodo wyrusza w przerażającą podróż przez zniszczony Nowy York, w którym niebezpieczeństwo czai się wszędzie.